VIII

Listopad zdecydowanie nie był dla Jungkooka dobrym miesiącem. Od ostatniego spotkania w domu Kima minęło sporo czasu, a starszy po uporaniu się z jego korepetycjami zaczął go unikać. Jeon był zły, podenerwowany i zrozpaczony do granic możliwości, a swoje złe emocje wyładowywał poprzez wysiłek fizyczny. Miał dość i czuł się przegrany. Wiedział, że Kim już w czerwcu opuści mury tej szkoły i jeśli niczego nie zrobi, ich krótka znajomość rozpadnie się na zawsze. A przecież tego nie chciał.

Taehyung zaś nieustannie starał się przygotowywać do swojego konkursu, jednak za żadne skarby nie potrafił się skupić na danych mu przez nauczycielkę materiałach. Miał ochotę krzyczeć, a na samo wspomnienie o Jungkooku robił się zdenerwowany. Ten chłopak całkowicie go pokonał, a wszystko to za sprawą jednego buziaka w policzek. Paranoja, tym bardziej, że sam mówił, iż coś takiego w ogóle nie podchodzi pod prawdziwy pocałunek. No i może rzeczywiście nie podchodziło, jednak jako iż uczuciowe życie Kima nie było zbyt bogate, nawet takie drobnostki doprowadzały go do palpitacji serca. Jeon namieszał mu w głowie i w sercu, niszcząc idealny i niezburzony dotąd porządek, a Taehyung sam już nie wiedział, co powinien zrobić.

Jego uczucia były skomplikowane, a dodatkowo przytłaczała go sytuacja rodzinna. Jego rodzicielka ciągle naciskała go na tę pieprzoną stomatologię, a Taehyung jedynie niemrawo przytakiwał głową, jednak jego matka nie była głupia i widziała, że coś się święci. Że jej synek wcale nie zamierza spełnić jej oczekiwań, a dla niej było to nie do pomyślenia. Ten gabinet był dla niej wyjątkowo ważny i nie wyobrażała sobie, by jej syn mógł go po niej nie przejąć. Ten konflikt do reszty wykańczał Taehyunga, a jego rodzice tracili w jego oczach coraz bardziej. Nigdy nie zwracali na niego uwagi, nie poświęcali mu prawie w ogóle jakiegoś czasu, a nagle mają względem niego jakieś chore wymagania i aspiracje, jak gdyby już teraz nie dał im wystarczających powodów do dumy. Czy naprawdę musiał skończyć w białym kitlu i wiertłem, by zakończyć ten bezsensowny spór?

Potrzebował pocieszenia. Silnych, męskich ramion, w których mógłby się ukryć i które obroniłby go przed całym złem tego świata. Ale niestety był kompletnie sam.

°

- Jungkook, no co z tobą? - zapytała Lisa, klepiąc nastolatka w ramię. - Jesteś ostatnio jakiś taki nieobecny i obojętny. Stało się coś?

Chłopak westchnął, przeczesując dłonią swoje ciemne włosy.

- Nie, wszystko w porządku. - skłamał i wysilił się na sztuczny uśmiech. Dziewczyna jedynie prychnęła.

- No przecież widzę, że coś z tobą nie tak. Wiesz, że mi możesz powiedzieć...

- Tak, tak, wiem. Tyle, że nie mam co ci powiedzieć, bo wszystko jest w porządku. - próbował uspokoić koleżankę, która dość niechętnie zakończyła temat. W tym samym momencie podszedł do nich jeden z ich kolegów z klasy.

- Hej, Jungkook. Wuefista cię szukał i kazał zawołać do pokoju nauczycielskiego.

- Do pokoju nauczycielskiego? - zapytał, marszcząc brwi. - Stało się coś?

- Nie wiem, nie wnikałem. W każdym razie masz tam pójść. - wzruszył ramionami i odszedł.

- Przeskrobałeś coś? - zapytała bez ogródek Lisa, a Jeon szybko zaprzeczył ruchem głowy.

- Cóż, muszę iść sprawdzić, czego ode mnie chcą. Jakbym się spóźnił na lekcje to powiedz, że jestem u wuefistów, okej? - zapytał i nie czekając na odpowiedź, ruszył w odpowiednim kierunku.

Po przejściu paru korytarzy znalazł się niedaleko sali gimnastycznej, gdzie znajdował się mały pokój nauczycielski i składzik z piłkami. Zapukał do drzwi i otworzył je, a jego oczom ukazało się parę ludzi, którzy uczyli wychowania fizycznego. Jego nauczyciel na jego widok od razu się uśmiechnął i wstał z zajmowanego przez siebie miejsca.

- Jungkook! Jak dobrze, że przyszedłeś. Słuchaj, jest taka sprawa. - zaczął, podchodząc do nastolatka. - Od dłuższego czasu obserwowałem twoje poczynania na naszych lekcjach i cóż, w twojej klasie nie ma lepszego zawodnika jeśli chodzi o siatkówkę, a drużyna, w której jesteś, zawsze jest tą wygraną. W związku z tym chciałbym, żebyś dołączył do naszej szkolnej drużyny siatkarskiej. Co roku w drugim półroczu zaczyna się międzyszkolny sezon i nie wyobrażam sobie, że nie wziąłbyś w nim udziału. Ponadto, popytałem co nieco w innych klasach i okazało się, że znasz Park Jimina, który też zagrzewa od trzech lat miejsce w naszym składzie. Jimin wspominał, że chodzicie razem na zajęcia, więc podejrzewam, że umiecie razem grać. I od razu mówię, że za udział w zawodach podwyższam ocenę z wuefu. To jak? - zapytał z nadzieją.

- Chętnie. - Brunet posłał mężczyźnie szeroki uśmiech, a ten natychmiast to odwzajemnił.

- Cudownie! Treningi naszej drużyny odbywają się w każdy wtorek i czwartek, ale jeśli coś ci wtedy wypada, to nie ma problemu. Wystarczy tylko o tym powiadomić albo powiedzieć komuś, żeby przekazał. Niemniej jednak wolałbym, żebyś zjawił się na nich parę razy. Nie potrzebujesz treningu fizycznego, ale chciałbym, żebyś zapoznał się z resztą drużyny, zaznajomił się z ich grą i tak dalej. O ile dobrze się orientuje, we wtorki nie będziesz pojawiać się wcale, bo Jimin również je opuszcza ze względu na wasz klub, prawda?

- Tak. W każdym razie mamy jeszcze dużo czasu, dopiero początek grudnia.

- To prawda, ale chciałbym zaprezentować grę na możliwie jak najwyższym poziomie. - posłał mu delikatny uśmiech. - No dobra, zmykaj już, bo zaraz zaczną się lekcję, a nie mogę cię tu tyle przetrzymywać.

°

- No patrz, maluchu! - zawołał uradowany Jimin, czochrając młodszego po włosach. - Znów będziemy razem!

Jungkook szybko strzepnął jego rękę ze swoich włosów, jednak nie był w stanie powstrzymać cisnącego mu się na usta uśmiechu. Rudzielec cieszył się jak małe dziecko, a Jungkookowi chyba się to udzieliło. Po szkole zdecydowali się udać na miasto, aby jakoś uczcić dostanie się młodszego do drużyny. Jimin zadeklarował się zapłacić za zamówiony dzisiaj posiłek, a Jungkook byłby głupcem, gdyby z tego nie skorzystał. W końcu kto nie lubi szaleć za pieniądze starszych kolegów?

Ostatecznie wylądowali w jakiejś wyjątkowo przytulnej pizzerii, gdzie wpychali w siebie kolejne kawałki ostrej pizzy i wlewali następne litry słodkiej coli. Gdzieś w tle leciała rockowa muzyka, a obok siedziały dwie inne grupy. Ogólnie rzecz biorąc - wymarzone popołudnie.

Gdy już wracali do domów, natknęli się na zaczynające się gdzieniegdzie pojawiać, reklamy świąteczne. Grudzień w tym roku nie uraczył jeszcze nikogo śniegiem, jednak na dworze było już bardzo zimno, więc nie obeszło się bez zimowych kurtek i ciepłych butów. Obydwoje wrócili do domu zarumienieni z zimna, jednak niemniej szczęśliwi z mile spędzonego popołudnia.

°

W ciągu następnych dwóch tygodni Jeon uczęszczał w każdy czwartek na szkolne zajęcia z siatkówki, gdzie poznał swoich kolegów z drużyny. Musiał przyznać, że był mile zaskoczony, ponieważ nie sądził, że osoby te będą aż tak dobre. Nawiązał parę nowych znajomości, a parę razy nawet wyszli całą drużyną na miasto. Był najmłodszym członkiem ich składu, bowiem całą resztę stanowili trzecio i drugoklasiści, jednak wiek Jeona nie wadził absolutnie nikomu, ponieważ wszyscy szybko się przekonali, że jest naprawdę sympatycznym dzieciakiem.

Wkrótce wystawiono też oceny na półrocze, a brunet mógł się pochwalić całkiem przyzwoitymi wynikami. Niedługo miała się rozpocząć przerwa świąteczna, jednak Jungkook nieszczególnie cieszył się z tego powodu. Z jednej strony nastałyby dni wolne od zajęć, z drugiej zaś szkoła była jedynym miejscem, gdzie mógł chociaż przelotnie spojrzeć na Taehyunga, który wiecznie znikał w bibliotece. Kiedyś nawet chciał do niego podejść i porozmawiać, jednak wtedy powstrzymała go silna ręka Jimina, który kategorycznie mu tego odradził, tłumacząc, że Kim ma brać udział w niezwykle ważnym konkursie i nawet na przerwach stara się do niego przygotowywać. To ostatecznie przekonało Kooka, że nie warto teraz wchodzić Taehyungowi w drogę.

Ale tęsknił. Cholernie tęsknił za tym słodkim szatynem i sam już nie wiedział, co ma robić, by uratować ich wypalającą się znajomość. Nie chciał i nie mógł tego tak zostawić. Pytanie tylko, jak w ogóle powinien teraz postępować?

°

Pierwszego dnia przerwy świątecznej udał się do centrum w celu poszukiwania drobnych, świątecznych upominków dla swojej rodziny. Zima ostatecznie zdecydowała się dać wszystkim w kość, a nawet drobny śnieżek postanowił ich uraczyć swoją obecnością. Mróz był okropny i nie dało się temu w żaden sposób zaprzeczyć. Jungkook już chciał udać się na dworzec autobusowy i wrócić do domu, by zacząć korzystać z najbliższych dni lenistwa oraz zasiąść na miękkiej kanapie przed telewizorem, gdy nagle jego uszu dobiegło dość głośne pociąganie nosem. Odwrócił się w stronę, skąd dobiegał ów dźwięk i ujrzał na ławeczce drobną, dygocącą z zimna postać, której twarzy nie było widać z powodu wełnianej, dużej czapki oraz szalika, który skutecznie ją zasłaniał. Brunet nie mógł powiedzieć, czy owa osoba płakała, czy też po prostu pociągała nosem z zimna, jednak nie potrafił po prostu przejść obok niej obojętnie.

- Hej, stało się coś? - zapytał, podchodząc do drobnej istotki, a gdy ciemne oczy spojrzały na niego, zamarł.

To były oczy Taehyunga.

- Taehyung? Co ty tutaj robisz?

- Miałem zapytać o to samo. - mruknął starszy, rozprostowując nogi. - Musiałem iść po jakąś książkę do biblioteki i po drodze zgubiłem klucze do domu, a moi rodzice chcą dzisiaj wrócić bardzo późno, portfel zostawiłem w domu, bo nie myślałem, że będę go potrzebował, w kieszeni miałem tylko tyle, że starczyło mi na jakąś niedobrą kawę i przejazd autobusem, a na domiar wszystkiego rozładował mi się telefon. - wyliczał zrezygnowanym głosem. - Nieźle, co?

- I co zamierzasz zrobić? Przecież nie możesz tu siedzieć aż do wieczora.

- Jak widać mogę, a nawet muszę. Co twoim zdaniem mam zrobić? - westchnął, gdy nagle silna dłoń Jeona zacisnęła się na jego nadgarstku. Kim momentalnie podskoczył na siedząco, gdy poczuł jego, nie wiedzieć czemu, ciepły dotyk i stanowczy wzrok ciemnych oczu.

- Jedziesz do mnie.

- Co?

- To co słyszałeś. Nie możesz tu tyle siedzieć, bo jeszcze się przeziębisz. Mówiłeś, że twoi rodzice wrócą późno. Jest dopiero piętnasta, nie pozwolę, żebyś tu marznął. - powiedział i pociągnął starszego za rękę, który dość nieporadnie próbował się wyrwać.

- Zostaw mnie! Nie zamierzam do ciebie jechać. Poza tym, nie mam wystarczająco dużo pieniędzy, stać mnie tylko na jeden bilet, a przecież muszę potem jakoś wrócić do domu.

- Pożyczę ci, to nie problem.

Kim jęknął, jednak pozwolił się prowadzić Jeonowi aż do przystanku. Jeden z busów podjechał w ich stronę, a szatyn został do niego najzwyczajniej w świecie wepchnięty. Nawet nie zdążył spojrzeć na numer linii, a nie pamiętał już z ich ostatniego spotkania, jakim autobusem jechał młodszy. Nie mając innego wyboru, posadził swój tyłek na jakimś wolnym miejscu, a po chwili brunet wrócił i usiadł obok niego, na co Kim zareagował morderczym spojrzeniem.

- No co? Mój bus, moje zasady. - wzruszył ramionami, a Taehyung westchnął.

Podróż trwała jakieś piętnaście minut, aż w końcu wysiedli na jednym z przystanków. Potem Jeon poprowadził starszego w stronę swojego domu, który znajdował się wyjątkowo blisko. Kim najchętniej w ogóle by tam nie wchodził, jednak przyjemne ciepło bijące z przyjemnie wyglądającego domku zachęciło go do wejścia do środka.

- Wróciłem! - krzyknął Jungkook w progu, by po chwili cofnąć się i zdjąć buty, co postanowił również zrobić Taehyung.

- Dobrze, Jungkookie... Och! - w przedpokoju pojawiła się matka Jungkooka, zaskoczona obecnością innego chłopca w ich domu. - Nic nie mówiłeś, że przyprowadzisz kolegę...

- To sytuacja kryzysowa. Taehyung zgubił klucze do domu, a jego rodzice wracają późno i nie miał co ze sobą począć, a widzisz, jaka pogoda panuje na zewnątrz. Nie mogłem go tak zostawić. - wytłumaczył swojej rodzicielce.

- Zgubiłeś klucze? Biedactwo! - kobieta zwróciła się do szatyna, a na jej twarzy pojawiło się zatroskanie. - Oczywiście możesz u nas zostać tak długo, aż twoi rodzice nie wrócą do domu. Pewnie też nic nie jadłeś, prawda? Jungkook, idźcie do twojego pokoju, a ja zaraz wam przyniosę obiad, dobrze? - powiedziała i nie czekając na odpowiedź, zniknęła w kuchni.

Jungkook uśmiechając się pod nosem zaprowadził Taehyunga do swojego pokoju. Ten stanął na jego środku i dokładnie się po nim rozejrzał. Pokój Jeona bardzo różnił się od jego pokoju. Na mlecznobiałych ścianach wisiały jakieś plakaty mniej lub bardziej znanych zespołów, legendarne zdjęcie Einsteina i tablica korkowa, na której znajdował się plan lekcji oraz godziny treningów w poszczególnych klubach. Poza tym tablicę zdobiło zdjęcie grupy uśmiechniętych chłopców w sportowych strojach, z czego Taehyung mógł się domyślić, iż jest to fotografia drużyny, do której młodszy przynależał. Wzrokiem szybko odszukał wyszczerzonego bruneta, a obok niego dostrzegł niemniej weselszego Parka, który delikatnie obejmował kolegę ramieniem. A więc to stąd się znali.

Obok szerokiej fotografii drużyny sportowej wisiało malutkie zdjęcie, na którym jakiś wyjątkowo podobny do Jeona chłopak dźwigał wcześniej wspomnianego bruneta na plecach, uśmiechając się przy tym dokładnie tak samo, jak ten, którego nosił. Taehyung zrozumiał, iż jest to najprawdopodobniej starszy brat Jungkooka.

Przeniósł wzrok na średniej wielkości regał z książkami, komiksami, grami i płytami rockowych zespołów. Później skupił się na rodzinnej fotografii i kolekcji figurek superbohaterów. Następnie spojrzał na wielkie łóżko z niebiesko-żółtą pościelą, na której leżał pluszowy Yoda i obok którego znajdował się malutki stoliczek. Ostatnim elementem pokoju było drewniane biurko z czarnym laptopem, słuchawkami i masą podręczników.

W momencie, w którym on dokładnie lustrował wnętrze pokoju, Jungkook zdążył odebrać od swojej rodzicielki ciepły posiłek dla siebie i swojego gościa. Dwa talerze z parującą zawartością postawił na stoliczku, który przesunął tak, by obydwoje mogli na nim bez problemu zjeść. Wskazał Taehyungowi, by usiadł naprzeciw niego, co tamten posłusznie uczynił. Starszy wyjątkowo nie zamierzał się sprzeciwiać i wybrzydzać, bo był cholernie głodny, a skoro dawali mu za darmo jeść, to co się będzie buntować? Niepewnie złapał za pałeczki i zabrał się za wciąganie ciepłego makaronu, by po chwili łyżeczką nabrać trochę ciepłej zupy, która przyjemnie rozgrzewała jego przełyk.

Dawno nie jadł czegoś równie dobrego.

- Musiałeś być naprawdę głodny. - nagle skomentował Kook, patrząc na pustą miskę starszego, podczas gdy sam był dopiero w połowie.

- Morda tam. - odparł kąśliwie starszy, odkładając pałeczki. Młodszy w odpowiedzi roześmiał się.

- Swoją drogą, ostatnio przestałeś nosić okulary. - zauważył, zmieniając równocześnie temat.

- Tak właściwie to nie mam żadnej poważnej wady wzroku, te które noszę to tylko zerówki, dlatego nie robi mi to większej różnicy. - wzruszył ramionami, a wzrokiem powiódł do tablicy korkowej. - Ty i Park- wskazał głową na zdjęcie. - znacie się z jakichś zajęć poza lekcyjnych?

- Tak. Od małego uczęszczaliśmy razem na różne zajęcia sportowe. Teraz chodzimy razem na siatkówkę, a tam mamy zdjęcie całą drużyną.

Taehyung pokiwał głową i w tym momencie usłyszeli delikatne pukanie do drzwi, a brunet zerwał się ze swojego miejsca, by do nich podejść i delikatnie je uchylić.

- Jungkookie, czy ty i twój kolega macie ochotę na ciasto? - zapytała jego matka, a ten pokiwał głową i odebrał od niej dwa talerzyki z domowej roboty ciastem. Zamykając drzwi nogą, wrócił do stolika i położył na nim jeszcze ciepły deser. Szybko zebrał też brudne po obiedzie naczynia i oddał je kobiecie, która następnie zostawiła ich samych.

Taehyung chętnie wziął się za pochłanianie ciepłego wypieku, bowiem uwielbiał słodycze, w szczególności te domowej roboty. Nagle poczuł też wyjątkowo dołujący smutek, czując słodki smak cytrynowego lukru, który zdobił miękki biszkopt.

Niemal identyczne ciasto robiła niegdyś jego babcia, która opuściła go dwa lata temu. Taehyung dokładnie pamiętał słodki smak babcinego wyrobu. Pamiętał, jak bardzo uwielbiał ją odwiedzać i jak bardzo była z niego dumna, ilekroć przyjeżdżał do niej z jakimś eleganckim dyplomem. To właśnie wtedy babcia sięgała ręką do portfela, podrzucając mu drobne sumy pieniędzy, kiedy jego rodzice nie patrzyli. To właśnie wtedy co chwilę namawiała Taehyunga do kolejnego kawałka ciasta, co spotykało się oczywiście z nienawistnym spojrzeniem jego matki, która jako dentystka wręcz nie mogła strawić faktu, że jej syn opycha się czymś tak niezdrowym i szkodzącym jego pięknemu uzębieniu.

Im dłużej przeżuwał ciasto, tym bardziej łzy nachodziły mu do oczu. Jeszcze bardziej odczuwał tęsknotę za nieżyjącą już kobietą i czuł się jeszcze bardziej samotnym, gdy w kompletnej ciszy nachodziły go coraz smutniejsze wspomnienia.

- Hej, co się dzieje? - zapytał nagle Jungkook, widząc niemal szlochającego szatyna naprzeciwko. - Jeśli ci nie smakuje, to nie musisz jeść. Rozumiem, że nie każdy przepada za cytryną...

- Nie, wszystko w porządku. Po prostu... - zaczął i przetarł rękawem zapłakane oczy. - To ciasto skojarzyło mi się z moją babcią. To nic takiego, nie przejmuj się. - powiedział, lecz jego głos nadal niebezpiecznie drżał, co lekko zmartwiło młodszego.

Od razu domyślił się, że babcia Taehyunga musi już nie żyć, jeśli chłopak tak po prostu rozkleił się na jej wspomnienie.

Obydwoje odłożyli puste już talerzyki na drobny stolik, a między nimi zapadła odrobinę niezręczna cisza. Jeon czuł się w obowiązku, by ją przerwać, ale nieszczególnie wiedział, jakie zajęcie mógłby zaproponować szatynowi, by ten nie zanudził się w jego pokoju na śmierć. Gry komputerowe średnio pasowały mu do tego chłopaka, na zajęcia sportowe było zdecydowanie za zimno, a planszówek mu przecież nie zaproponuje, bo jeszcze z nim przegra i wyjdzie na idiotę, tym bardziej, że jedyne gry jakie ma, to monopoly i scrabble. Bał się też proponować jakikolwiek film czy serial, bo był niemal w stu procentach pewny, że skończą oglądając jakiś przyrodniczy program, a jedyny ssak, którym Jungkook jest zainteresowany, siedział tuż przed nim.

Jaka szkoda, że na temat tego osobnika nie ma żadnej książki, filmu dokumentalnego czy poradnika, bo to znacznie ułatwiłoby młodszemu obchodzenie się ze ślicznym chłopcem. A tak nie pozostawało mu nic innego, jak stąpanie po wyjątkowo cienkim lodzie i gra na chybił trafił.

- Masz na coś ochotę? - zapytał bez owijania w bawełnę.

- Nie, dziękuję, już dość się najadłem. - odparł ze słabym uśmiechem na ustach, a Jungkook mimowolnie zachichotał i pokręcił głową.

- Nie miałem na myśli jedzenia. Trochę jeszcze u mnie posiedzisz, wypadałoby spożytkować jakoś ten czas. Jakieś propozycje?

- Masz może jakieś gry planszowe?

No kurwa nie.

  °  

Wraz z tym rozdziałem kończymy z moją dawną twórczością, a przenosimy się do teraźniejszości. Jest to ostatni rozdział, który był pisany na przełomie maj - czerwiec, wszystkie następne są w całości nowe, natomiast ten part jest w około dziewięćdziesięciu pięciu procentach wynikiem twórczości czerwcowej, zaś te pozostałe pięć procent to moment, w którym Taehyung wspomina swoją babcię i proponuje grę w planszówki

Mam dzisiaj wyjątkowo dobry dzień, dlatego mam nadzieję, że wy też, a ten rozdział będzie dla was taką malutką wisienką na torcie, która przypieczętuje początek weekendu ❤

I w środę mam bardzo ważny test, więc trzymajcie za mnie kciuki, bo jak dobrze mi pójdzie, to wrzucę następny rozdział

W nextach przewiduję bardzo dużo fluffu, ogółem powoli się rozkręcam i zaleję was słodyczą, także powinno się wam podobać, bo w końcu będzie coś ciekawszego

Kocham was bardzo, pamiętajcie o tym, żeby się dobrze wyspać i wykorzystać wolne dni w stu procentach ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top