II

Lekcje minęły mu na rozmyślaniu o tym, w jaki sposób zwrócić na siebie uwagę drobnego szatyna, kiedy już w końcu znajdzie się wystarczająco blisko. Przez pozostałe przerwy zjawiał się niedaleko biblioteki, aby przekonać się o prawdziwości słów Jimina. Starszy miał rację - Kim całe przerwy przesiadywał właśnie tam, ślęcząc nad książkami lub wdając się w pogaduszki z bibliotekarką. Oczywistym więc dla niego było, że aby w ogóle zaistnieć w główce malutkiego kujonka, sam musi zaszczycić to pomieszczenie swoją obecnością. Pytanie tylko, jakim pretekstem miał uraczyć podstarzałą panią, aby pozwoliła mu zostać w bibliotece. Podczas poprzednich przerw zdążył podpatrzeć, że bibliotekarka wcale do miłych nie należy, a jeśli nie przypadniesz jej do gustu i nie czytasz książek, to możesz uciekać w podskokach z jej oazy spokoju i porządku. Na całe szczęście on dopiero zawitał do tej szkoły i miał u niej czystą kartę - teraz wystarczyło tylko wpasować się w jej kryteria i później bezproblemowo podziwiać ciemne kosmyki opadające na czółko starszego, kiedy ten nachylał się nad obszernymi księgami, dokładnie studiując ich zawartość.

Po raz kolejny w przeciągu ostatnich dwóch minut spojrzał na wiszący na ścianie zegar, sprawdzając godzinę. Minuta do dzwonka. Jedna, pieprzona minuta, która dłużyła się w nieskończoność. Tak niewiele dzieliło go od jego spełnienia, jakim miał być Kim Taehyung. Pstryknął długopisem, a dźwięk dzwonka wypełnił całą szkołę, obwieszczając koniec kolejnej lekcji. Zerwał się jak poparzony i ruszył do znajdującej się na tym samym piętrze biblioteki, pewnie przekraczając jej próg. Z racji tego, iż sala do angielskiego, w której miał teraz lekcje znajdowała się blisko biblioteki, znalazł się tu pierwszy. Zaskoczona bibliotekarka aż podskoczyła na swoim krześle, dokładnie lustrując go wzrokiem zza szkiełek eleganckich okularów. Dopiero teraz dotarło do niego, jak gwałtownie otworzył drzwi, naruszając przy tym nieskazitelną, bibliotekową ciszę. Posłał jej skruszony uśmiech i nieśmiało podszedł do jej biurka.

- Dzień dobry. Mogłaby mi pani polecić jakąś ciekawą lekturę? - zapytał uprzejmie, starając się zrobić dobre wrażenie.

Plan idealny! Ona poleci mu swoją ulubioną książkę, on ją przeczyta i zachwali, a potem wszystkie przerwy w bibliotece będą jego! To się po prostu nie mogło nie udać.

- Oczywiście. - posłała mu pełen entuzjazmu uśmiech, co już utwierdziło Jungkooka w przekonaniu, że trafił prosto w serce podstarzałej kobieciny.

Ta wstała od swojego biurka i zniknęła między regałami, szukając wybranej dla niego książki. Jeon postanowił więc zaczekać na swoim miejscu i po chwili kobieta znów pojawiła się w zasięgu jego wzroku, niosąc w rękach ogromną książkę. Naprawdę ogromną książkę.

Jungkook rozszerzył oczy ze zdziwienia, kiedy ta z głośnym hukiem odłożyła książkę na blat i znów usiadła za biurkiem. Była pełna entuzjazmu, a na jej twarzy czaił się lekki uśmiech.

- Która klasa? - zapytała.

- Pierwsza A. - odparł, z przerażeniem patrząc na ogromne tomisko.

- Imię?

- Jeon Jungkook.

- Numer z dziennika?

- Siedem.

- W porządku, zapisałam. Termin oddania książki wynosi dwa tygodnie, ale jestem pewna, że oddasz ją znacznie szybciej, kiedy już na dobre się w nią wkręcisz. - zapewniła, nadal promiennie się uśmiechając.

- Nie wątpię. - odpowiedział, biorąc ogromną księgę na stolik, przy którym usiadł i jeszcze raz wlepił w nią swoje przerażone spojrzenie.

"Dzieje Korei".

1284 strony napisane czcionką nie większą niż 12.

Zero obrazków.

Dwa tygodnie.

To są chyba jakieś, kurwa, żarty.

°

Jeon miał ochotę zgrzytać zębami ze złości, kiedy szybkim krokiem kierował się w stronę szkolnej szatni. Pomijając fakt, że wylądował z książką, która ważyła jakieś dwa kilogramy i którą teraz musiał taszczyć w plecaku, to dodatkowo Kim nie pojawił się na tej przerwie w bibliotece. Życie chyba naprawdę go nie kochało.

Zirytowany rzucił plecak na ławkę, a po pomieszczeniu rozległ się głośny trzask, który spowodowany był tą pierdoloną książką w jego plecaku. Wszyscy jego szkolni koledzy spojrzeli na niego zdziwieni, jednak nie zamierzał się tym przejmować. Szybko przebrał się w swój strój sportowy i wyszedł na korytarz, oczekując rozpoczęcia lekcji wychowania fizycznego. Tylko wysiłek, ostre ćwiczenia i cztery okrążenia na bieżni będą w stanie odpędzić jego myśli od tego beznadziejnego dnia. Na korytarzu pojawiła się cała reszta chłopców z jego klasy, jednak wuefisty nadal nie było. Nagle obok nich pojawiła się spanikowana sprzątaczka.

- Chłopcy, macie się przebrać i przejść do świetlicy. Waszego nauczyciela dzisiaj nie ma.

No pewnie!

°

Po skończonych lekcjach wyszedł ze szkoły z wyjątkowo ponurą miną, która zdecydowanie nie pasowała do jego zazwyczaj wesołej twarzy. Na domiar złego zaczęło straszliwie padać, a on nie miał na sobie ani odzienia z kapturem, ani też nie miał przy sobie parasolki. Jedynym plusem całej tej sytuacji było to, że jego dom był bardzo blisko, toteż pędem rzucił się w jego stronę, chcąc jak najszybciej znaleźć się w środku. Już po chwili wszedł do ciepłego przedsionka, niezdarnie ściągając tenisówki ze stóp. W progu powitała go jego matka, która ciepło się uśmiechała.

- Jak było w szkole, synku?

Cudownie.

- Może być. - wzruszył ramionami i odłożył swoją skórzaną kurtkę na wieszak.

- Chodź na obiad. - rzuciła jego rodzicielka już z kuchni, toteż nastolatek posłusznie udał się do danego pokoju.

Opadł na krzesło i usadowił się na nim wygodnie, podczas gdy jego matka położyła przed nim pokaźną porcję zdrowego posiłku. Ojciec nie pojawił się dzisiaj na obiedzie, co w sumie nie bardzo dziwiło Jungkooka. Jego ojciec miał luźne godziny pracy, toteż nie sposób było przewidzieć, kiedy dokładnie wróci. Jego matka z kolei pracowała w jednym z biurowców. Zaczynała pracę wcześnie rano, a kiedy Jungkook się budził, jej już nie było, zaś wracała zazwyczaj około czternastej. Szybko zjadł swoją porcję i wstał, kierując się do swojego pokoju. Matka standardowo krzyknęła jeszcze za nim, żeby się pouczył, co w sumie i tak zamierzał zrobić. Miał do odrobienia paręnaście zadań z matematyki, no i dodatkową lekturę do przeczytania, jednak na niczym nie potrafił się skupić. Jego myśli stale zaprzątał Kim. Dlaczego nie pojawił się w bibliotece?

Jungkook czuł, że niepotrzebnie zmarnował cały dzień. Sterczał pod biblioteką każdą przerwę, zamiast spędzać ten czas z Jiminem, który powiedział mu wprost, że nie zamierza pakować się w jego nieistniejącą jeszcze znajomość z Kimem. I Jungkook nie czułby się z tego powodu źle, gdyby nie to, że ostatecznie i tak do niczego nie doszło, a on na dodatek wylądował z tą wielką książką. Istna porażka.

Zaśmiał się cicho pod nosem. Jimin uprzedzał go, że znajomość z Taehyungiem będzie skutkować poznaniem tego jakże gorzkiego słowa. Jeszcze nawet nie doszło do bezpośredniej konfrontacji, a on już zdążył je wpisać do swojego słownika.

Sam nie wiedział, co takiego Kim miał w sobie, że chciał być bliżej niego. Nie znał go, dostał negatywną opinię Jimina, a mimo to i tak chciał brnąć w coś, co przecież mogło kompletnie go zniszczyć. Jeżeli Taehyung naprawdę był taką pokraką, to nie warto było marnować na niego czasu, jednak czuł, że ta znajomość może się okazać czymś...

Czymś.

Czymś kompletnie innym od wszystkich jego dotychczasowych znajomości. Pragnął nowego osobnika w swoim życiu. Osobnika, który do reszty wywróci jego świat do góry nogami. Czy właśnie go znalazł? Nie miał pojęcia. Dodatkowo martwił go fakt nazwania go gejem. Czy nim był? Czy patrzył na Taehyunga jak na potencjalnego kolegę czy raczej partnera? Wszystkie te pytania kotłowały się w jego głowie, nie znajdując ujścia. Nigdy nie zwracał uwagi na kobiety, jednak nie zwracał też zbytniej uwagi na mężczyzn. Z drugiej strony nie mógł posądzić się o aseksualność, bo jednak lubił sobie raz na jakiś czas zrobić dobrze ręką. Od tych wszystkich myśli bolała go głowa. Tylko czas będzie mógł pokazać, które z tych twierdzeń okażą się prawdą.

°

Jak to mawiają - nowy dzień, nowa nadzieja! Tak właśnie pomyślał Jungkook, kiedy pełen entuzjazmu zerwał się rankiem z łóżka. Wierzył, że uda mu się jakoś zapoznać z Taehyungiem. Nie będzie już czekać na dłuższą przerwę. Będzie siedzieć w tej usranej bibliotece tak długo, aż ta mała menda do niej nie zawita. A wtedy? Bum! Magiczna strzała kupidyna trafi prosto w zgrabne pośladki Taehyunga, a ten naturalnie od razu podbiegnie do Jungkooka, który po tym spotkaniu nie będzie się mógł od niego odpędzić.

Nie żeby patrzył i oceniał jego pośladki.

I nie żeby fantazjował o ich pierwszym spotkaniu.

Mniejsza! Wesoło wyszedł ze swojego domu i udał się do szkoły. Sprawnie wyminął wszystkie te umęczone, szare postacie, które niemrawo wchodziły do wielkiego budynku. On sam był oazą szczęścia, co nie umknęło Parkowi, który znów czekał przy jego szafce.

- Coś ty taki szczęśliwy? - zapytał podejrzliwie.

- To dzisiaj.

- Co dzisiaj? Wyniki totolotka?

Młodszy przewrócił oczami i trzepnął go w potylicę, a ten skrzywił się, masując obolałe miejsce.

- Nie, głupku! Dzisiaj zamierzam zawrócić Taehyungowi w głowie!

- Powodzenia. - prychnął i natychmiast się oddalił. Nie zamierzał słuchać kolejnych zachwytów nad Kimem, bo ten nawet na to nie zasługiwał. Mógł tylko liczyć na to, że Kook prędzej czy później się opamięta.

°

Zaraz po matematyce pognał do biblioteki, mając nadzieję, że szatyna jeszcze w niej nie będzie. Zarejestrował, że ten zawsze siada przy tym samym stoliku. Wystarczyło tylko zająć miejsce naprzeciwko, zanim Kim pojawi się w pomieszczeniu i czekać, aż ten się przysiądzie. W końcu Taehyung na pewno nie jest niczym jedna z tych starszych pań, które za wszelką cenę muszą zająć swoje miejsce w kościele i mieć je na wyłączność, jakby to była sprawa życia lub śmierci. Nie wygoni go przecież.

Nagle postać w szarym mundurku pojawiła się w drzwiach. Jungkook był pewien, że aż wstrzymał oddech, lustrując sylwetkę szatyna, który posyłał bibliotekarce firmowy uśmiech. Po raz pierwszy w życiu był tak blisko niego... Już chciał zawiesić wzrok na zgrabnych nogach chłopaczka, gdy zarejestrował, że ten prawdopodobnie będzie chciał odwrócić głowę w jego stronę, toteż szybko przeniósł wzrok na tę okropną, historyczną książkę. W końcu starszy nie może zobaczyć, że praktycznie ślini się na jego widok! Panicznie wlepiał spojrzenie w drobne słówka, gdy nagle usłyszał nad sobą odchrząknięcie. Uniósł głowę do góry, a nad nim stał nie kto inny, jak Kim Taehyung, który poprawiał okulary na swoim nosie.

Czyżby marzenia się spełniają?

- Mógłbyś z łaski swojej przesiąść się do innego stolika? Ja tutaj zawsze siedzę i nie zamierzam zmieniać swojego miejsca.

Chyba jednak nie.

- Wydaje mi się, że ten stolik jest wystarczająco duży, aby pomieścić nas obu. - odparł, przyjaźnie uśmiechając się do chłopaka, który usiadł naprzeciwko, wykładając na stół coraz więcej książek. - Poza tym to ja byłem tutaj pierwszy, więc dlaczego to ja mam z niego rezygnować?

Kim nagle wyprostował się na krześle niczym struna, patrząc na młodszego wzrokiem, który śmiało mógłby zabijać. A Kook był święcie przekonany, że nagle cała jego odwaga go opuściła.

- Chcesz się kłócić, kto był tutaj pierwszy? Siadam tutaj nieprzerywanie od trzech lat mojej edukacji w tej placówce, ty zaś jesteś pierwszoklasistą, który pojawił się tu po raz pierwszy i jeszcze rościsz sobie jakieś prawda do mojego miejsca? - zapytał takim tonem, jakby Jungkook popełnił jakąś okropną zbrodnię, a teraz próbował się z niej bezczelnie wykręcić.

Ratunku!

- Kłótnie są zbędne, tym bardziej, że jesteśmy w bibliotece. Po prostu wydaje mi się, że możemy oboje korzystać z tego stolika, nie wadząc sobie nawzajem. - niemrawo się uśmiechnął, podczas gdy bibliotekarka wyszła z pomieszczenia, zostawiając ich kompletnie samych.

A co jeśli Taehyung pokaże pazurki i dojdzie do rękoczynów?

- A mi się wydaje, że możesz stąd wypierdalać. - trzecioklasista posłał mu słodki do bólu uśmiech i wrócił do swoich książek, podczas gdy Jungkooka kompletnie zatkało.

Jeon niemrawo wstał i skierował się do stolika obok, nie wierząc w to, co się właśnie stało. To nie tak miało wyglądać! Halo, gdzie kupidyn, salwa miłości, zauroczenia, serduszek i reflektorów, które nadałyby tej scenie charakteru i epickości? To się nie mogło zdarzyć naprawdę. To nie mogło być ich pierwsze spotkanie. Choć z drugiej strony...

Ten uśmiech Kima był warty jego pierwszej porażki.

°

Oburzony Taehyung szedł przez korytarz, przebierając nóżkami tak szybko jak to możliwe, aby jak najszybciej zająć swoje miejsce w bibliotece, na wypadek, gdyby jakiś mały gówniarz znów planował zająć jego ukochany stoliczek. Toż to skandal! Siadał tam odkąd tylko zawitał do eleganckich progów tego liceum, nikt nie miał prawa naruszać jego własności! Co on sobie w ogóle myślał? Ten stolik był jego i oczywistym było, że tylko on może sadzać swoje święte cztery litery na tym właśnie miejscu. Kim w ogóle był ten bezczelny szczeniak, który ośmielił się zaburzyć jego perfekcyjną harmonię, wyrabianą w ciągu ostatnich lat? Musi poznać jego imię, musi go znaleźć. Sprawi, że jego rodzice wylecą z pracy, on z tej szkoły, jego majątek zostanie skonfiskowany przez komornika, a prezydent deportuje go z kraju prosto do Ameryki, w której będzie ścigany przez FBI za niewybaczalne zbrodnie, których się dopuścił, a potem skończy w więzieniu, w którym będzie gnić do końca swoich dni. O tak, odechce mu się siadania na jego miejscu.

Taehyung poczuł się najzwyczajniej w świecie urażony, gdy ta ciemnowłosa małolata wkroczyła do jego nieskazitelnego świata. Dla niego było oczywistym, że jego rzeczy są jego i nikt inny nie może ich ruszać. Tak to przecież powinno działać. W salach lekcyjnych również miał swoje ławki, w których mógł siadać tylko on i nikt inny. Ład i porządek były podstawą. Potem naturalnie wyciągał swoje rzeczy, które również miały swój określony szyk - książki i zeszyty po prawej, równo z krawędzią ławki, a centralnie przed nim jego ukochany, ciemnozielony piórnik z naklejką kameleona. Nikt nie mógł tego naruszać. Nikt, absolutnie nikt.

Na jego szczęście w bibliotece nie zastał nikogo innego poza jego cudowną osobą i przemiłą bibliotekarką, która poczęstowała go maślanym ciasteczkiem. Zgrabnie włożył ciasteczko do buzi, nie pozwalając, by choćby najmniejszy okruch spadł na podłogę. W końcu okruszki w bibliotece były niedopuszczalne. Wkrótce zorientował się, że niedługo rozpocznie się lekcja, toteż spakował swoje książki i wyszedł z pomieszczenia, kierując się w stronę sali z biologii. I nagle dostrzegł jego - tę okropną zarazę, która zepsuła mu dzisiaj humor. Ale zaraz, co ten okropny osobnik robi pod jego klasą? Czyżby go prześladował? Czyżby znów zamierzał zniszczyć jego perfekcyjność? A może chce go porwać, zaprowadzić do męskiej toalety, pobić do nieprzytomności, a potem ukraść jego ukochany piórnik z kameleonem? Kim przystanął. O nie. Tego już za wiele. Nikomu nie pozwoli ruszyć swojego piórnika z kameleonem. Już miał podejść do tej zmory i spoliczkować tę nieidealną twarz, gdy dostrzegł, że ten rozmawia z Parkiem, szeroko się przy tym uśmiechając.

Park Jimin chodził z nim do klasy. Taehyung czuł głęboką urazę do Jimina, ponieważ ten kiedyś pożyczył od niego długopis i nigdy mu go nie oddał. Od tamtego czasu Kim nieprzerywanie rzucał rudzielcowi mordercze spojrzenia. Ale zaraz, zaraz! Czemu ta dwójka ze sobą rozmawia? Czyżby coś knuli? Co jeśli Jimin nasłał tego pierwszaka na jego bibliotekowy stoliczek, aby urazić jego niezszarganą do tej pory dumę i godność? Albo jeszcze gorzej - co jeśli obydwoje zamierzali dorwać się do jego piórniczka?

Zadzwonił dzwonek, obwieszczając początek lekcji. Kim obserwował, jak brunet żegna się z Parkiem i odchodzi w innym kierunku. O co tutaj chodzi?

°

Wrzucam wam z okazji rozpoczęcia roku szkolnego

Mam nadzieję, że chociaż u was jest dobrze, bo ja zdążyłam się już popłakać z bezsilności, mój plan lekcji jest beznadziejny, każdego dnia zaczynam na później, a mam dwa busy do mojej szkoły i żadne się ze sobą nie pokrywają (albo odjeżdżają minutę przed przyjazdem mojego), więc i tak muszę jeździć tymi na ósmą i czekać gdzieś, nawet nie wiem gdzie, bo nic innego mi nie zostało, a dodatkowo będę musiała wstawać dzień w dzień przed szóstą. Na dokładkę jeszcze moją wychowawczynią jest jakaś babka z niemieckiego, chociaż wszyscy nam mówili, że moja klasa będzie miała super zajebistego polonistę jako wychowawcę, a wszystko chuj strzelił.

Niech mnie ktoś przytuli :(

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top