24.

Od razu po napisaniu ostatniej wiadomości do chłopaka, zerwał się z kanapy. Pobiegł do przedpokoju, gdzie z szafki zgarnął pęk kluczy, a następnie założył buty i zawiązał je na szybko. Po wyjściu z domu wsiadł do samochodu, przekręcił klucze w stacyjce i po chwili ruszył opustoszałą ulicą w stronę centrum miasta. Na zewnątrz było już zupełnie ciemno, dookoła ani żywej duszy. W końcu kto chciałby się kręcić po mieście w środku nocy? Wnętrze samochodu było wychłodzone, a Minho nawet nie wziął ze sobą kurtki. Nie czuł jednak zimna, wręcz przeciwnie. Nerwowo stukał palcami o kierownicę, w skupieniu patrząc na drogę, a zapętlone myśli pędziły w jego głowie jak szalone. Dlaczego tak się spieszył? Dlaczego był zdenerwowany? Czemu w ogóle mu zależało?

Nie, stop. Przecież mi NIE zależy.

W myślach skarcił sam siebie za takie stwierdzenie, sugerujące, że ten irytujący dzieciak coś dla niego znaczył. Przecież był dla niego nikim.

Dlaczego więc zdecydował się po niego jechać?

Otrząsnął się, starając się na razie pozbyć tych natrętnych pytań. Miał teraz  ważniejszy problem na głowie.

Na podstawie informacji otrzymanych od młodszego, Minho mógł się jedynie domyślać, gdzie znajduje się chłopak. Nie myślał o tym za dużo, ale miał nadzieję, że trafił dobrze. W końcu mieszkał tu od urodzenia i znał miasto jak własną kieszeń.

Po kilku minutach znalazł się na kolorowo oświetlonej ulicy, przy której stały rzędy ciasno ustawionych najróżniejszych lokali - klubów, restauracji, kawiarni, salonów gier i innych. To z nich biły neonowe światła, w kolorach błękitu, czerwieni, fioletu... tutaj kręciły się garstki ludzi, głownie wracających z imprez. Zazwyczaj o tej porze zabawa dopiero się zaczynała, jednak dziś, w niedzielę, raczej nikomu nie widziało się iść jutro do pracy z kacem. Wzdłuż chodnika, przy drodze, wyrastał rząd wysokich latarni w nowoczesnym stylu.

Minho nigdy nie był tutaj o tak późnej porze. Widok zwykle najbardziej energicznego, zatłoczonego miejsca w okolicy, w stanie takiego "uśpienia" zaparł mu dech w piersiach. Zwolnił samochód i powoli przemierzał ulicę, rozglądając się uważnie. Nie był już tak nerwowy, niepokój schował w środku. Wśród pojedynczych osób przechodzących chodnikiem, nie rozpoznał żadnej znajomej twarzy. Wytężył wzrok jak tylko mógł, tracąc już nadzieję, kiedy spostrzegł coś, co zupełnie pomieszało mu w głowie.

Przy jednej z latarni zobaczył chłopaka o dość niskim wzroście i drobnej budowie. Po jasnych włosach oraz pucołowatych policzkach, które teraz były soczyście czerwone, rozpoznał znajomego. Jednak ten widok, oprócz poczucia ulgi, wywołał w nim mieszankę innych uczuć. Blondyn obejmował ciasno latarnię, przy której stał, a z jego twarzy dało się wyczytać, że właśnie poetycko wyznaje jej miłość do śmierci. Minho zatrzymał się na skraju drogi, wysiadł z samochodu i podbiegł do chłopaka, jednocześnie rozbawiony i zaniepokojony tym, jak bardzo musiał być pijany. Stanął za nim trochę niepewnie, słysząc jak mamrocze coś do słupa latarni.

- Jisung? - powiedział krótko, kładąc rękę na jego ramieniu. Zaraz jednak cofnął ją, kiedy młodszy krzyknął i odwrócił się gwałtownie, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w chłopaka. Przez długą chwilę panowała zupełna cisza. Minho patrzył na blondyna zmieszany, zerkając co jakiś czas na przechodniów, gapiących się na nich z odległości. W końcu wyprostował się i wziął głęboki wdech. - Co tu robisz i ile wypiłeś?

- Auue jjea nuee piełeuem! - wydukał młodszy, zataczając się na miękkich nogach. Jego wzrok powędrował najpierw w górę, potem próbował znów skupić go na starszym, jednak tym razem te próby zakończyły się tylko częściowym sukcesem. Minho jedynie patrzył na jego nieobecny wyraz twarzy, w głębi duszy żałując, że się na to pisał.

- Dobra, chodź ze mną. - westchnął, łapiąc go za ramię.

- NiueEE! - wyrwał rękę z uścisku starszego, kręcąc głową na boki. - Jja chcie zośtaaać! - jęknął jak małe dziecko, opuszczając ręce bezradnie. Zatoczył się po raz kolejny i spojrzał na bruneta wzrokiem zbitego szczeniaka, na co ten odpowiedział jedynie kolejnym westchnieniem. 

- Idziesz i koniec. - po raz kolejny złapał go za rękaw, tym razem mocniej,  żeby nie mógł się wyrwać. Przez chwilę się z nim szarpał, aż wreszcie młodszy poddał się i ze smutną miną poszedł za nim do samochodu.

- Hyyuuungiee~ - mruknął, poplątanymi nogami wykonując dwa szybsze, niezdarne kroki w kierunku starszego, przez co wpadł na niego akurat, gdy ten się odwrócił. Oparł się o jego klatkę piersiową, łapiąc z trudem równowagę. Minho jedynie patrzył na niego wielkimi oczami, nie wykonując żadnych ruchów. Młodszy roześmiał się niewinnie, po czym przysunął się do starszego i stając na palcach złączył ich usta dość nieporadnie.

Oczy bruneta otworzyły się jeszcze szerzej. W pierwszym momencie chciał odskoczyć, jednak z jakiegoś powodu po prostu tego nie zrobił. Był w zupełnym szoku. Miał wrażenie, jakby jego ciało przestało go słuchać. Nie zwrócił nawet uwagi na silny zapach alkoholu, bijący od młodszego. Czuł jedynie jego miękkie usta. 

Dopiero po ciągnącej się w nieskończoność chwili, otrząsnął się i odsunął od chłopaka. Nie myśląc dużo, złapał go za ramię i zaciągnął w końcu do samochodu, gdzie dosłownie wpakował go na miejsce pasażera. Sam wkrótce zajął miejsce kierowcy i sfrustrowany ruszył do swojego domu, a przez całą drogę słuchał beztrosko opowiadanej historii pijanego Jisunga o żyrafie, która ukradła mu bokserki.

***

GAAAHHHHH W KOŃCU

Wzięłam się dzisiaj za to porządnie i jakoś poszło. Dajcie znać o błędach czy rzeczach, które mogłabym poprawić. Miłego czytania!

(Jakiś miesiąc później)

Ogólnie to
Właśnie ogarnęłam że skończyłam ten rozdział i go nie opublikowałam.
Chyba właśnie tak było.
Jeez, muszę naprawdę częściej tu zaglądać.

W każdym razie aktywność tutaj jest niewyobrażalna, kocham was całym serduszkiem i mam nadzieję, że taki opisowy rozdział też wam się spodoba. Wszystkiego dobrego w nowym roku misie~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top