Zawsze jest ten pierwszy raz


Autor: marksmom

Oryginał: There's always a first time

Zgoda: jest

Rating: +15

Pairing: można powiedzieć, że to Wolfstar

Ilość części: miniaturka (co oznacza, że nie ma kontynuacji, bo gdyby była to bym wyraźnie napisała, dlatego nie pytajcie, czy jest następna część)

Opis: Nie miał zamiaru tego robić... ale stało się.

Notka: może nie ma konkretnego yaoi, ale yaoistki wszędzie go widzą ;)


Syriusz z przerażeniem wpatrywał się w swoją różdżkę; nie wiedział, że to konkretne zaklęcie może być użyte w taki sposób. Powoli spojrzał na Remusa, leżącego na ziemi, ale patrzącego prosto na niego; wyobraził sobie, że widzi potępienie w oczach drugiego mężczyzny.

- Przestań.

- Huh?

- Przestań tak myśleć.

- Myśleć o czym?

- Że znienawidzę cię za zabicie go. Syriusz, spójrz, kto to jest, na litość boską! To Fenrir Greyback! Naprawdę myślisz, że przestałby, gdybyś mu to rozkazał? Zamierzał mnie zabić!

- Tak, ale zamiast tego, jak zabiłem jego. – Syriusz już miał odrzucić od siebie różdżkę, tak daleko, jak tylko by potrafił, ale dłoń na jego ramieniu powstrzymała go; zapomniał, jak szybko potrafił poruszać się Remus.

- Łapo... zamierzał zabić mnie... a ty go powstrzymałeś. Tak, zabiłeś go, ale to nie jest takie straszne. – Głos Remusa przeniknął do zamglonego umysłu Syriusza, usuwając głos jego matki, mówiący mu, że jest rozczarowaniem, że jest mordercą. Zamrugał i skupił spojrzenie na przyjacielu.

- Powiedz mi, jak to może nie być takie straszne... Zabiłem kogoś!

- Fenrir Greyback nie był człowiekiem, Syriuszu; był potworem... okropną, przerażającą, odrażającą bestią. Polował na niewinne dzieci, starając się je zabić dla czystej przyjemności; jak myślisz, w jaki sposób stałem się tym, czym się stałem? Miałem sześć lat, do cholery! Polował na DZIECI! Nie umarłem tylko dlatego, że jestem czarodziejem. – Remus potrząsnął lekko Syriuszem, starając się przedstawić mu swój punkt widzenia. – Nie zabiłeś człowieka... zakończyłeś nędzne życie okropnej bestii!

- Ale... mimo wszytko coś zabiłem... Nigdy wcześniej...

- Wiem o tym, ale to nie czyni cię w żadnym wypadku innym, niż byłeś wcześniej. Wciąż jesteś Syriuszem Blackiem, moim najlepszym przyjacielem; nie stałeś się inną osobą, tylko dlatego, że uratowałeś mi życie.

Oczy Syriusza rozszerzyły się i spojrzał na Remusa ze zdumieniem.

- Uratowałem cię... prawda? Zabiłem go... ale też uratowałem ciebie... prawda?

Remus pociągnął Syriusza do uścisku, czując, że jego przyjaciel potrzebuje bliższego kontaktu.

- Tak. Uratowałeś mi życie... i życia niezliczonej rzeszy osób. Gdybyś nie zareagował tak, jak to zrobiłeś, kto wie, jak wielu innych ludzi by zabił? Nie zaprzestałby na mnie, wiesz o tym... prawda? Nie zatrzymałby się tylko na mnie; ruszyłby do ciebie, a potem do kogoś innego. Kochał zabijać, Syriuszu. To głównie przez niego wilkołaki nie mogą dostać regularnego zatrudnienia... wszyscy myślą, że wszyscy zmieniamy się w szalejące bestie raz w miesiącu.

Syriusz poczuł, że wszystko narasta i ugięły się pod nim kolana, posyłając jego i Remusa na ziemię; czuł, jak gromadzi się w nim szloch i starał się nad nim zapanować. Nędznie poległ.

Remus czuł, że ramiona jego przyjaciela trzęsą się i przekręcił się nieco, pociągając otwarcie szlochającego Syriusza na swoje kolana i trzymając go, jakby był małym dzieckiem. Syriusz ukrył twarz w ramię Remusa i owinął wokół niego ramiona, przylegając do niego ze wszystkich sił. Remus zaczął kołysać się lekko w tył i w przód, pamiętając, jak jego matka robiła to samo, kiedy był mały.

Żaden nie wiedział, jak długo tam siedzieli, na poszyciu lasu, zanim szloch Syriusza ucichł i przejął nad sobą kontrolę. Odprężył się w uścisku Remusa i spróbował zebrać myśli.

- Jak mamy to wyjaśnić aurorom?

Remus pomyślał nad tym przez chwilę, zanim nadeszła odpowiedź.

- Moody.

- Szalonooki Moody? Myślisz, że nie zatrzyma mnie za to?

Remus potrząsnął głową.

- Od miesięcy próbował znaleźć Greybacka; jak myślisz, dlaczego w ogóle tu jesteśmy? Pomagałem go szukać.

- Pomagałeś aurorom? – Syriusz nie był pewny, czy jest w stanie być bardziej zszokowanym. – Szalonooki Moody poprosił o pomoc dwudziestolatka?

Remus zachichotał lekko.

- Tak, poprosił mnie o pomoc. Jak sądzisz, ile innych wilkołaków byłoby skłonnych polować na drugiego wilkołaka? Moody wie, że nienawidziłem Greybacka za to, co mi zrobił.

Dwaj mężczyźni wstali i spojrzeli na ciało wilkołaka. Żaden nie wiedział dokładnie, co robić; patrząc na dość duży kamień, leżący na głowie Greybacka, dość oczywistym było, jak zginął.

Syriusz w końcu odzyskał zdolność myślenia.

- Pójdę po Moody'ego; zostań z tym.

- W porządku... ale zanim pójdziesz... mam tylko jedno pytanie.

- Jakie?

- Kiedy rzuciłeś zaklęcie, wiedziałeś, że Wingardium Leviosa może być użyte w taki sposób?

Syriusz potrząsnął głową.

- Cholera, nigdy! Nie sądziłem, że jestem w stanie podnieść nim ten głaz, nie mówiąc o tym, żeby go rzucić w odpowiednim momencie.

Remus ponownie zachichotał.

- Idź sprowadź Szalonookiego. – Syriusz przytulił go po raz kolejny, zanim się deportował. Remus spojrzał na truchło jego wilkołaczego ojca. – Cieszę się, że to on, nie ja, cię zabił, kupo gówna. Nie jestem pewny, czy mógłbym z tym żyć, gdybym zrobił coś takiego; na szczęście, Syriusz zdał sobie sprawę z tego, że uratował mi życie, zabierając twoje. Mógłbym powiedzieć, że jesteśmy kwita... zrobiłeś ze mnie wilkołaka, żeby ukarać mojego ojca, a mój najlepszy przyjaciela zabił cię, by ratować mnie. Nigdy nic ci nie zrobiłem.

Remus oparł się o drzewo i czekał; po mniej niż pięciu minutach, usłyszał kilka trzasków aportacji i wiedział, że Syriusz wrócił z Szalanookim. Nie potrafił się doczekać, aż zobaczy minę aurora, gdy ten usłyszy, że Fenrir Greyback został powalony przez zaklęcie uczone na pierwszym roku... uśmiechnął się szeroko z oczekiwaniem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top