MNK - Teren okrucieństwa cz. 3
- Od razu wiedziałem, że twoja mama powiedziała Jamesowi, co się stało – powiedział Syriusz, zdając sobie sprawę z tego, że mówiąc to, przyciągnął Harry'ego bliżej siebie.
- Nie chciałeś, żeby wiedział?
Cichy oddech uciekł z nozdrzy Syriusza.
- Nie – powiedział cicho. – Nie chciałem nawet przyznać przed samym sobą, co zrobiłem.
- Ale to nie była twoja wina...
Syriusz uniósł brwi, co sprawiło, że Harry swoje zmarszczył.
- To nie to samo.
- Wiem, że nie – zgodził się Syriusz. – Cedric był kompletnie niewinny. Ale to w ogóle nie chodzi o Cedrica. Ani nawet nie o to, co zrobiłeś albo za to, co myślisz, że jesteś odpowiedzialny. Mówię ci o tym wszystkim dlatego, że chcę, żebyś zrozumiał, że gnijące poczucie winy może cię zniszczyć.
Harry spojrzał na niego. Linia zdezorientowania zmarszczyła jego czoło.
- Nie chciałem, by ktokolwiek wiedział, co zrobiłem – powiedział Syriusz i pierwszy raz od wieku lat, ukłuł go ból tego milczenia. Wyobraził sobie, że to samo uczucie drąży pierś jego chrześniaka. – Więc nikomu nie powiedziałem.
Ale nie musiał mówić Jamesowi.
Gdy tylko stanęli, James objął szyję Syriusza ramieniem. Było to podziękowanie za ochronę Lily. I pewnie przeprosin za wcześniejsze bycie takim idiotom.
- Spadajcie stąd, wszyscy – powiedziała stanowczo Pomfrey, pojawiając się za nimi. A potem, odnosząc się do Remusa, powiedziała Syriuszowi. – Upewnij się, że odpocznie. Precz.
- Tata na nas czeka – powiedział James, puszczając Syriusza. – Już mu powiedziałem, że jesteśmy bezpieczni. – Westchnął. – Nie sądzę, że dba o to, że został z tyłu.
Działalność pana Pottera dla Zakonu została spętana miesiąc temu, po tym, jak klątwa śmierciożercy osłabiła jego serce.
James objął dłonią talię Lily i zapytał przez ramię.
- Idziesz, Łapo?
- Myślę, że pójdę do mieszkania.
James zerknął na niego zza okularów.
- Mama będzie chciała cię dokarmić.
- Jestem wykończony – stwierdził Syriusz. James odwrócił wzrok na moment, po czym spojrzał na Remusa.
- A co z tobą? Przypuszczam, że zostawisz nas dla tego głupka? Doprawdy, nie mam pojęcia, co ty w nim widzisz.
Syriusz wsunął dłonie do kieszeni i nie odpowiedział na sugestywny ruch brwi Jamesa.
- Możesz iść z nimi – powiedział w kierunku Remusa. – Idę do łóżka.
Obserwował zdezorientowanie na twarzy Remusa, ale nic z tym nie zrobił. Czuł, że jego skóra jest gorąca i gdyby nie zacisnął dłoni, drżałyby. Mandrick krzyczał – krzyczał, kiedy ogień wypalał jego oczy i nos.
Kiedy płonął żywcem.
Syriusz starał się uspokoić zgiełk w żołądku, ale nie potrafił. Musiał się stąd wynieść, zanim zwymiotuje.
- Też powinienem powiadomić rodziców – powiedział Remus. – Usłyszą o ataku. Widzimy się jutro w pubie?
Czwartkowy pub. Zaciskając usta, Syriusz skinął głową. W ciszy obserwował, jak Remus całuje Lily w policzek i deportuje się.
- Co takiego powiedziałem? – zapytał James, gdy tylko byli w trójkę.
Syriusz potrząsnął głową.
- Nic.
Zacisnął mocniej wilgotny płaszcz i obrócił się w miejscu.
- Nie spałem tej nocy.
Dolna warga Harry'ego była napięta; skinął głową.
- Nigdy nie widziałem śmierci. Samo to – nawet bez mojej winy – wystarczyło, żebym miał koszmary za każdym razem, gdy zamykałem oczy. – Syriusz pogładził dłonią włosy Harry'ego. – Miałeś koszmary, ponieważ to się stało?
- Nie wiem. Tak – poprawił się Harry, a ponieważ wyglądał, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, Syriusz czekał.
- O to chodziło Dudleyowi... tego dnia w parku, kiedy mnie znalazłeś.
Syriusz powstrzymał gniew na chłopaka, którego odgonił tego dnia. Czuł ogromne zadowolenie z jego przerażonej miny. Byłoby większe, gdyby widział to samo u jego cholernego ojca.
- Wiedział o twoich koszmarach?
Harry wzruszył ramionami.
- Chyba słyszeli, jak w nocy krzyczałem imię Cedrica. Powinienem rzucić na siebie zaklęcie wyciszające.
- Cieszę się, że dzisiaj go nie rzuciłeś. Nie chcę, żebyś to robił; nie, kiedy tu jestem. – Syriusz schylił głowę, by odnaleźć spojrzenie Harry'ego. – Obiecasz mi to?
Policzki Harry'ego poróżowiały, ale skinął głową.
- Tak.
Zadowolony z łatwej zgody, Syriusz odsunął się i ścisnął ramiona chrześniaka.
- Dobrze. Sny są sposobem umysłu, by poradzić sobie z problemem – w tym wypadku z traumą. Przykro mi, że musiałeś widzieć śmierć Cedrica. To straszna rzecz.
- Czy... widziałeś wiele śmierci? – zapytał Harry. – Podczas wojny?
- Zbyt wiele. I trzynastu mugoli, których zabił Peter. Praktycznie byłem za to odpowiedzialny, ale śmierć Mandricka była gorsza. Gorsza, ponieważ nie musiał tak umrzeć.
- Ale... mama...
- Tak, Lily zostałaby zabita, gdybym nie interweniował. Ale trochę czasu minęło, zanim to zaakceptowałem. Miałem zamiar nienawidzić się za to, co zrobiłem. Gdyby nie Remus, wciąż bym to robił.
- Co zrobił?
- Cóż, ponieważ w kwaterze głównej robiłem wszystko, byle tylko powiedzieć mu, żeby się odczepił – Syriusz westchnął, – nie przyszedł, aż do następnego wieczora. Został u swoich rodziców.
Co prawdopodobnie było częścią fatalnego nastroju, w którym się pojawił. Lupinowie, jeśli chodziło o Syriusza, byli genialni. Byli jednak nadopiekuńczy dla syna, którego uważali za wycieńczonego przez chorobę.
A Remus mógł tylko znosić ich wahanie.
Syriusz wpatrywał się w kominek, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Rozpoznał magię Remusa, gdyby ten przeszedł przez tarcze, ale nie zrobił żadnego ruchu, by odpowiedzieć na wezwanie.
Magia rozpaliła dziurkę od klucza po drugiej stronie drzwi.
- Syriusz? – Remus użył ramienia, by zamknąć drzwi, podczas gdy jego oczy przeszukiwały ciemny pokój. Marszcząc brwi, zapytał: – Co robisz?
Syriusz machnął ręką.
- Głównie nic. Jak noga?
- Jak widzę, twoja pamięć działa bez szwanku.
Syriusz patrzył, jak Remus odpina klamrę przy swoim gardle, podczas gdy jego umysł starał się odnaleźć sens tego wszystkiego.
Stojący obok drzwi wieszak wyciągnął płaszcz z uścisku Remusa.
- Mieliśmy się spotkać w pubie jakieś dwie godziny temu – powiedział, a jedna z jego brwi uniosła się wysoko na czole.
- Och. Prawda – powiedział Syriusz, kiwając głową. – Sorki.
- Sorki? Czekałem ponad godzinę.
Syriusz podniósł się z krzesła.
- Zapomniałem.
- Zapomniałeś?
Syriusz wzruszył ramionami.
- Jeśli jesteś głodny...
- Jadłem, czekając.
- Więc może coś do picia? Nie sądzę, bym miał budyń.
- Budyń? – Niedowierzający głos Remusa zatrzymał Syriusza w pół kroku, kiedy szedł w stronę kuchni. – Bądź poważny. Gdzieś ty się podziewał?
- Tutaj.
- Siedziałeś w ciemności przez dwie godziny?
- Cóż, nie miałem randki z wysoką, ciemną czarownicą, jeśli o tym myślałeś.
Remus popatrzył na niego.
- Co z tobą? – zapytał cicho.
Syriusz odwrócił się z powrotem w stronę kuchni.
- Tylko zapomniałem o spotkaniu z tobą na obiad, nic wielkiego.
Remus ruszył za nim.
- Co się stało wczoraj? Czy to ma coś z tym wspólnego?
- Chcesz pić czy nie?
- Nie.
Syriusz podniósł wzrok z butelki cabarentu, którą wyjął z szafki. Remus rzadko używał tego brutalnego tonu i prawie nigdy nie kierował go w jego stronę. Syriusz położył butelkę na stole.
- Posłuchaj, Remus, przepraszam, że zapomniałem o obiedzie...
- Mam to gdzieś – przerwał mu Remus; odwrócił się, by machnąć na Syriusza. – Wczoraj praktycznie wyrzuciłeś mnie z kwatery głównej. Nie obchodziłoby mnie to za bardzo, gdybyś nie zachowywał się dziwnie. Nigdy nie jesteś tak cichy.
- Po prosty wpadłem w zasadzkę.
- Dzień wcześniej też zostałeś zaatakowany – zauważył Remus. – Czym się to różni od tego?
Syriusz otworzył butelkę i odwrócił się, by poszukać szkła.
- Szukasz czegoś, co nie istnieje, Luni. Otwórzmy wino... pozwól, że ci to wynagrodzę, co?
Remus milczał, kiedy Syriusz podawał mu kieliszek ciemnego wina. Kiedy uniósł szkło do ust, Syriusz miał nadzieję, że jego uśmiech nie był tak blady, jak on sam się czuł. Musiał po prostu przestać o tym myśleć. Mandrick był martwy i nic nie można było z tym zrobić.
I gdyby go popchnął...
Wino zatrzymało się na jego języku i Syriusz zakaszlał. Spazm był tak głęboki, że jego gardło zaczęło palić.
Remus przełknął wszystko, co miał w ustach.
- W porządku?
- Tak – sapnął Syriusz.
Nie. Ale łatwiej było udawać.
- Chyba myślałem, że mogę sprawić, że to zniknie – wyjaśnił Syriusz. Zmarszczył brwi, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że Harry mu się przygląda. Dość uważnie. – Co?
Harry potrząsnął głową, ale potem odchylił brodę. Mrużył teraz oczy, przez co wyglądał absurdalnie podobnie do Jamesa.
- Wiesz, że wyglądasz, jak twój tata, gdy to robisz?
Skupienie Harry'ego znikło i chłopak uśmiechnął się.
- Co ci chodzi po głowie, wariacie? – zapytał Syriusz, delikatnie stukając chrześniaka w czoło. – Nie martwię cię, prawda? – Utrzymał lekki ton i uspokoił się, kiedy Harry potrząsnął głową.
- Tylko... - Harry zrobił niejasny gest. – No, ty i Lupin... Remus...
Ach. Syriusz nie zdawał sobie sprawy z tego, że Harry jeszcze do tego nie doszedł. Oczywiście, nie było wiele okazji do dyskusji na ten temat – a on i Remus spędzili większą część ostatniego roku próbując ponownie znaleźć solidny grunt.
- Czy to ci przeszkadza? – zapytał Syriusz.
- Nie. – Harry ponownie zmrużył oczy. – Hermiona powiedziała, że ty i Remus... cóż, powiedziała... - Jego głos zmienił się na wysoką intonację Hermiony. – „To jasne, że oni są parą, Harry. Nie widziałeś ich we wrzeszczącej chacie tej nocy?" – Zniżył głos od normalnego. – Ron powiedział, że jest stuknięta.
Syriusz starał się nie uśmiechnąć.
- Nie jest.
Harry skinął głową.
- Wy nadal... um, jesteście parą?
- Tak.
- Był naprawdę zdenerwowany, gdy odszedłeś – powiedział Harry, przytakując sobie. – To ma więcej sensu.
Syriusz westchnął.
- Był też zdenerwowany, kiedy nie powiedziałem mu, co się stało te lata temu. Oczywiście go nie przekonałem, że nic mnie nie kłopocze.
Mimo to Syriusz przyciągnął do siebie Remusa, dopasowując do siebie ich usta, tylko dlatego, że Remus tam był. Ale nie ważne, ile razy Syriusz go pocałował, twarz Mandricka wciąż go nawiedzała.
Syriusz pamiętał całą tą noc. Razem z Remusem nigdy nie czuli się niezręcznie, nawet gdy pierwszy raz odkryli dziwne, nowe przyciąganie między nimi. Ale tej nocy – ich ciała nie pasowały do siebie.
I zasnęli w ciszy, bez satysfakcji, która by ich spajała.
Oddech Remusa w końcu się wyrównał, kiedy Syriusz przeniósł wzrok na sufit.
- Kiedy tamtej nocy zasnąłem – powiedział Harry'emu, pomijając bardziej intymne momenty, - koszmary były okropne. Wciąż widziałem twarz Mandricka, ale tym razem był w szatach Hogwartu, wiedział w klasie albo stał w Wielkiej Sali. – Syriusz zadrżał na to wspomnienie. – Nie znałem go dobrze; nie sądzę, żebym kiedykolwiek z nim rozmawiał.
- Ja z Cedrickiem rozmawiałem raz.
Syriusz spojrzał na Harry'ego; na jego dłonie splątane między kolanami.
- Był dla mnie miły – wyjaśnił Harry. – Inni Puchoni nie lubili mnie za bardzo, po tym, jak puchar wybrał mnie na reprezentanta. Ale Cedric nie był tak okropny. – Zacisnął pięści. – Wiem, że powiedziałeś, że to i tak mogło się stać, ale... nie powinienem sugerować, żebyśmy poszli razem.
- Nie możesz zmienić tego, co się stało, Harry. Wiem, jak strasznie tego chcesz, ale co się stało to się nie odstanie. Zdajesz sobie sprawę z tego, jak odważny byłeś, zabierając z powrotem jego ciało?
- Musiałem...
- Wiem. – Syriusz potarł ramię Harry'ego, jakby ciepło mogło usunąć chrypkę z gardła jego chrześniaka. – Po śmierci Mandricka, zastanawiałem się nad jego rodzicami. Miał siostrę i myślałem, czy ona wie o tym, że umarł. I czy ma koszmary, czy wie, jak to się stało. Czy mnie nienawidzi.
Harry skinął głową i Syriusz życzył sobie, żeby mógł zabrać ból Harry'ego dla siebie. Nie powinien się zastanawiać, czy rodzice zmarłego chłopca go teraz nienawidzą.
- Wiedzą, że to nie twoja wina – stwierdził, mimo że było to niedostateczne.
- Ale ty wciąż się zastanawiasz, czy jego siostra cię nienawidzi. Prawda?
- Tak – odpowiedział ochryple Syriusz. I wciąż czasem o nim śni.
Ale to nic, w porównaniu do snów, które na początku z niego szydziły.
Więcej niż raz w nocy obudziły go krzyki pełne ognia. Za każdym razem jego koszulka przyklejała się do niego przez wilgotne plamy. Za trzecim razem, kiedy się obudził, krzyczał wraz z umierającym Ślizgonem.
Remus poderwał się z oczami przerażonymi i wysuszonymi od snu.
- Syriusz?
Kiedy jego oddech przeszedł w płytkie sapnięcia, Syriusz popatrzył na niego. Obrazy powoli znikały, ogień ociągał się za krawędziami. Palił go nawet w bezpiecznej sypialni.
W śnie Syriusz złapał Mandricka za koszulkę i zawiesił go nad wysokimi płomieniami. Lily też gdzieś tam była, błagając, by przestał, podczas gdy chłopak wrzeszczał – błagając, żeby go wypuścił.
Z piersią poruszającą się w górę i w dół, Syriusz zacisnął zęby i powiedział sobie, że to tak nie było. Drań trzymał różdżkę przy gardle Lily.
Przy pieprzonym gardle Lily.
I Syriusz zabił go za to. Zamordował go.
Wypalił.
- Syriusz?
Syriusz odskoczył od dotyku Remusa. Jego dłonie trzęsły się, a oczy Remus były całkiem zdezorientowane.
Zmartwione.
Syriusz nie chciał nawet części tego wszystkiego, więc wyprostował się i wstał na drżących nogach.
- Gdzie idziesz?
-Po wodę – zaskrzeczał Syriusz.
Remus złapał go za nadgarstek.
- Syriusz, na litość boską...
Syriusz odsunął się, po czym potknął, wytrącony z równowagi. Odnalazł ścianę, zanim upadł. Remus klęczał na łóżku z wciąż wyprostowaną przed siebie ręką, jakby chciał zatrzymać Syriusza przed upadkiem.
Jego palce zawinęły się w pięść.
- Powiedz, co jest nie tak...
Usilna prośba wywołała falę gniewu prosto do rdzenia Syriusza.
- Nic – splunął, zanim zdążył się powstrzymać. – Nic, więc po prostu się odczep.
- To nie jest nic – odrzekł Remus. – Spaliśmy w jednym pokoju przez siedem lat i nigdy nie obudziłeś się w taki sposób. Ani razu. Czy to był sen...
- Oczywiście, że to był cholerny sen – warknął Syriusz. – Spałem, prawda?
Oczy Remusa zwęziły się.
- O czym śniłeś? A może to część twojego sekretu?
- Po prostu daj temu spokój, Lunatyku. – Syriusz odwrócił się; został odwrócony z powrotem, zanim zdążył dotrzeć do drzwi.
- Coś się stało podczas tej walki. Dlaczego mi nie powiesz?
Syriusz spróbował się uwolnić, ale Remus był silniejszy. Nisko i szorstko, Syriusz powiedział:
- Puszczaj mnie.
Remus zmarszczył brwi; opuścił rękę.
Syriusz obrócił się i zszedł na dół. Kieliszki z winem czekały na stole. Cabernet był ciepły, smakował okropnie i palił, spływając w dół. Jego dłonie drżały, kiedy odsuwał go od ust.
Pierdolony, głupi Ślizgon. Powinien walczyć, zamiast pozwolić się zabić. Pozwolić...
Zabiłeś go na własną rękę, zarzucił mu głos w jego głowie. Głos tak głęboki i zimny jak śmiech Mandricka.
Syriusz chwycił kieliszek, po czym obrócił się, wyrzucając szkło w powietrze. Roztrzaskało się o szafkę z satysfakcjonującym hukiem. Czerwone wino spłynęło po drewnie i zaczęło kapać na podłogę.
- Czujesz się lepiej?
Na sardoniczne pytanie, Syriusz uniósł wzrok. Remus stał w drzwiach. Miał na sobie spodnie. Koszulkę przerzucał prze ramię.
- Nie. – Głos Syriusza zadudnił mu w uszach.
- Jeśli chcesz porozmawiać – kontynuował Remus tym samym chłodnym tonem, – będę u moich rodziców.
- Wielka mi rzecz.
Remus spochmurniał; koszulka spadła z jego ramienia z szarpnięciem.
- Nie mam pojęcia, czym na to zasłużyłem.
Syriusz skierował różdżkę w rozbite szkło. Małe kawałki zadzwoniły i poskładały się w jedną całość.
- Niczym. – Czuł spojrzenie Remusa; świdrowało go, ciężkie i pełne dezaprobaty.
Syriusz zacisnął rękę na różdżce, by powstrzymać ją od trzęsienia się i usunął wino kolejnym machnięciem. Chciał przyznać, co zrobił, ale nie umiał uformować słów.
- Po prostu... jestem zmęczony, to wszystko. Przepraszam.
- To twoje drugie przeprosiny, od kiedy przyszedłem.
Zaciskając usta, Syriusz skinął głową.
- Przepraszam...
- Przestań przepraszać i porozmawiaj ze mną.
Syriusz zamknął oczy. Twarz Mandricka zapłonęła w ciemności. Zawsze krzycząca w przerażeniu.
- Ja... - Syriusz zamknął usta, by powstrzymać je od drżenia. – Nie mogę.
Palce Remusa spaliły Syriusza w szczękę. Odskoczył.
- Nie. Nie dotykaj mnie. – Zrobił kolejny krok w tył i powiedział z wściekłością: – Po prostu tego nie rób. – Spiorunował Remusa wzrokiem; jego milczenie. – Myślałem, że wychodzisz.
Remus odsunął od siebie ból.
- Tak – powiedział sztywno. Przywołał buty, zacisnął na nich dłonie ostrym ruchem. – Ale nie oczekuj, że przybiegnę z powrotem, kiedy zdecydujesz przestać być takim chujem.
- Niczego nie oczekuję.
Remus zamrugał, jego pierś wznosiła się i opadała. Syriusz objął swoją nagą pierś ramionami.
- Po prostu idź, Remus.
Szczęka Remusa zapulsowała, ale nie powiedział nic, zanim się odwrócił. Trzask frontowych drzwi odbił się echem po pustym mieszkaniu.
Syriusz zamknął oczy i opadł na najbliższe krzesło. Pochylił się, ukrył twarz w dłoniach, a jego pierś stała się ciężka.
Nie poruszył się przez długi czas. Nie miał powodu, by to robić.
- Byłem dla niego strasznie niedobry. – Głos Syriusza był grubszy przez wspomnienie tej awantury z Remusem. Wciąż wstydził się tej rozmowy. Odchrząknął i uśmiechnął się do chrześniaka. – Później zrozumiałem, że bałem się, że będzie się mnie brzydził.
- Tak – zgodził się cicho Harry. – Rozumiem to.
To była kolejna rzecz, której Harry nie powinien znać.
- Cieszę się, że mi zaufałeś i opowiedziałeś o swoim koszmarze.
Harry wzruszył ramionami; ruch był pełen skrępowania. Syriusz trącił go w ramię i powiedział:
- Twoi rodzice przyszli do mnie rankiem. Chyba już byłem pijany. I sam siebie przekonałem, że przegoniłem Remusa na zawsze. Twoja mama chciała sprawdzić, co ze mną... i bardzo dobrze, że to zrobiła.
Kolejna część za 7 gwiazdek. To już będzie ostatnia ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top