Bój się

Na sali zapadła cisza. Królewski posłaniec, jeden z najbardziej szanowanych i wpływowych ludzi w naszym kraju przybył tu, by nam pomóc. Nikt nie miał odwagi się teraz odezwać. Wszyscy tylko spoglądali uważnie na niebywałego gościa. Żadna z obecnych tu osób nie spotkała nigdy tak ważnej persony. Zadaniem królewskiego posłańca jest wypełnianiu misji zleconych przez samego króla. Przekazują informacje i rozkazy ważnych osobistości, w tym baronów i rycerzy. Są obdarzeni błogosławieństwem i ochroną absolutną królewskiej rodziny, przez co stali się nietykalni. Ten kto uderzył posłańca, był, delikatnie powiedziawszy, skończony.

Mężczyzna znów spojrzał w moją stronę budzącym grozę spojrzeniem. Zerknęłam nerwowo na Tempester. Dziewczyna jednak chyba nie była zainteresowana przybyszem, ponieważ spokojnie przeglądała kartki, zapewne jakieś dokumenty. Jak może być taka opanowana? Przecież nie na co dzień widzi się tak szanowanego i ważnego człowieka.  

Kiedy chwila zaskoczenia minęła, oficer znów zabrał głos. 

 - Wszyscy wiemy, że ostatnie wydarzenia na pewno odbiją się na zachodniej części Neferis - zaczął, spoglądając uważnie na zebranych. - Mimo, że Qaintmore to małe miasteczko, jest bardzo cenionym terenem, ze względu na nadzwyczajne wręcz warunki do uprawy Reysu. Jeśli więc pola uprawne zostaną uszkodzone, cały wschód, nie, nawet cały kraj pogrąży się w chaosie!- oznajmił. -  Ostatnim zagrożeniem dla Qaintmore jest Qertinus, który do tej pory się nie ujawnił . Właśnie z tego powodu musimy się go pozbyć. Nie możemy pozwolić, aby jeszcze bardziej zrujnował to miejsce. Wiadomości o tutejszej sytuacji już dotarła do niektórych osób, które nie powinny się o tym dowiedzieć. - jego słowa na pewno zrozumieli wszyscy, oprócz mnie.

Nie miałam pojęcia, czym jest Reys. Jakieś warzywo? Owoc? Może kwiat? Tak naprawdę słyszałam o nim jakieś plotki, ale nigdy nie zauważyłam, aby w Qaintmore i okolicach żadnego pola. Podczas gdy ja zastanawiałam się nad tajemniczym Reysem, królewski posłaniec wstał. Teraz inna rzecz zwróciła moją uwagę. Czemu mężczyzna będący obdarzony ochroną absolutną ma pierś całą w bliznach? Myślałam, że większość przestępców nawet boi się podejść do takiego człowieka, a co dopiero zaatakować go.

- Witajcie - zaczął posłaniec. - Jak już oficer miał okazję wspomnieć, me imię to Klaudius Hammonk i przybyłem tu, aby pomóc wam, pokonać ostatniego z zagrożeń tego, jakże pięknego miasteczka. Moje zadanie zlecił mi sam król, Wasza Wysokość Saiwen Uranus I . Rozkaz jego brzmiał: Idź, Klaudiusie, pomóż tym nieszczęśnikom, aby znów zapanował tam spokój. Tak więc zrobiłem i widzę, że przybyłem w porę. - powiedział i niepodziewanie usiadł kończąc tym swoją, można by powiedzieć, wyrafinowaną wypowiedź. Nigdy bym się nie spodziewała, że ktoś o takim wyglądzie ma tak rozbudowane słownictwo. 

- Co chcesz zrobić żeby nam pomóc? - spytała niespodziewanie Tempester.
Posłaniec spojrzał na nią i usiadł.
- Myślę nad tym, aby przyszpilić go w jednym miejscu, aby nie miał drogi ucieczki - powiedział.
- Gdzie masz zamiar to zrobić? - dociekała magiczka.

Mężczyzna zamyślił się. Widocznie przybywając do nas nie miał jeszcze gotowego planu.
Wszyscy obecni przyglądali się posłańcowi.
- Sądzę - zaczął nagle. - iż jaskinia pod Souldes będzie odpowiednia.
I nagle całe to zebranie zaczęło być ciekawsze.

                       **********

Drgnęłam pobudzona. Chociaż ciało było spokojne, dusza aż szalała z napięcia, podekscytowania oraz ciejawości. Wreszcie, po tych wszystkich monotonnych dniach, nastąpił jakiś przełom. W końcu coś się działo! Nareszcie mogę się czegość dowiedzieć na temat tajemniczej karteczki. Byłam prawie pewna, że ten skrawek papieru, zawierał informacje o rodzicach.

No właśnie. Rodzicach. Na myśl o niech zapiekły mnie oczy.

Nagle poczułam powiew zimna. Zaczęłam się rozglądać, ale nie zauważyłam żadnego miejsca, z którego mógł się wydobyć. Mimo, że było tu kilka dziur, na dworze panował upał, więc możliwość poczucia zimnego wiatru była prawie niemożliwa.W moje ciało uderzyła kolejna lodowata smuga. Wzdrygnęłam się i zerknęłam na pozostałych, aby sprawdzić, czy oni też odczuli nagłe zimno, lecz nic na to nie wskazywało.

Moją głowę przeszył okropny ból. Stłumiłam jęknięcie. Teraz zimno i ból atakowało mnie na przemian. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Widziałam wszystko jak przez mgłę, a dźwięki docierały do mnie jakby z daleka. Chciałam wyjść, ale ciało było całe sparaliżowane. Nie mogłam się ruszyć. Krzyknęłam. Darłam się w niebogłosy, cudem otwierając usta. Ból we mnie eksplodował. Spadłam z krzesła i teraz sztywna tarzałam się po podłodze.

- Venus, wszystko w porządku? - słaby, ledwo słyszalny głos Tempester przerwał wszechobecną, ciszę, wypełnioną tylko bólem i zimnem.
Nie odpowiedziałam. Nie chciałam. Był tylko ból. I zimno. 

- Venus! - zobaczyłam zamgloną twarz czarodziejki kilka centymetrów od mojej. Potem pochłonęła mnie ciemność. Nagle usłyszałam głos. Głęboki, tajemniczy, ostry. Nie został wydany przez człowieka. Słyszałam go w swojej głowie.

Bój się

***

- Venus słyszysz mnie? O boże, Klaudius, ona nie reaguje! Proszę zrób coś, do cholery! Nie może umrzeć, nie teraz! - poczułam, że na policzek spadło coś zimnego i spłynęło na ziemię. Głowa strasznie mnie bolała, a ciało nie chciało się poruszyć. Jedynie powieki nie uległy paraliżowi i pozwoliły mi się otworzyć. Przez chwilę nie widziałam nic, lecz później wzrok odzyskał ostrość. Byłam w ciasnym pomieszczeniu o szarym suficie i ścianach tego samego koloru. W niektórych miejscach odpadł tynk, nadając temu miejscu obskurny wygląd. Mimo pulsującego w głowie bólu powoli usiadłam, na tyle, na ile pozwolił mi paraliż. Przede mną stało dwoje ludzi, głośno o czymś dyskutując. Za głośno.

- Może głośniej hmm? - spytałam z nutką sarkazmu.

Oboje nagle odwrócili się w moją stronę, a drobniejsza z tej dwójki podbiegła w moją stronę. Kiedy znalazła się bliżej, rozpoznałam w niej Tempester. 

- Oh, Venus nie strasz mnie tak proszę, już nigdy więcej, nigdy, rozumiesz? - cała była zapłakana, a na jej twarzy widniała ogromna ulga. 

- Spokojnie, Tempester nic mi nie jest - uśmiechnęłam się uspokajająco. Dostrzegłam jakiś ruch za czarodziejką, więc zwróciłam tam wzrok. W cieniu ściany, wpatrzony w podłogę stał nie kto inny jak Klaudius Hammonk, królewski posłaniec. 

- Życzę zdrowia - rzekł grobowym tonem i wyszedł zamykając zniszczone drzwi. Ten mężczyzna był jedną wielką zagadką. Na jego twarzy nie widać było uczuć, nie wiedziałam co czuje w danym momencie. Nie wiadomi, czego się po nim spodziewać.

Znowu skupiłam swoją uwagę na Tempester. 

- Co się ze mną stało? - spytałam.

- Sama nie wiem. Nagle, w środku zebrania zaczęłaś krzyczeć i płakać, po czym zemdlałaś. Szybko cię tu zanieśliśmy i opatrzyliśmy, jednak lekarze nie mogli zdiagnozować powodu twojego zachowania - wyjaśniła - Co wtedy czułaś?

Zagapiłam się w ścianę. Myślałam czy powiedzieć jej wszystko, czy tylko część prawdy. Wiedziałam, że mogę jej ufać. Postanowiłam to zrobić.

- Było mi zimno - zaczęłam - ze wszystkich stron nadciągały lodowate podmuchy powietrza. Potem doszedł okropny ból, najpierw głowy, a potem całego ciała. Byłam sparaliżowana i nie mogłam się ruszyć. Sił starczyło mi jedynie na krzyki. Ból był zbyt wielki, by siedzieć cicho - na wspomnienie tych chwil łzy napłynęły mi do oczu. Ale nie. Nie będę płakać. Obiecałam to sobie. Nic już nie mówiłam, tylko zakryłam twarz dłonią. Poczułam dotyk Tempester, która czule mnie przytuliła mówiąc, że będzie dobrze. Po chwili wstała i ruszyła w stronę drzwi. 

Teraz albo nigdy. Powiem całą prawdę.

- Ja... słyszałam głos - szepnęłam.

Dziewczyna odwróciła się nagle. 

- On mi powiedział, znaczy słyszałam dwa słowa.

Tempester podeszła bliżej i kucnęła przede mną. 

- Co słyszałaś, Venus? - powiedziała, źle ukrywając emocje.

Spuściłam głowę i zaczerpnęłam powietrze. 

Bój się

************************************

:)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top