Rozdział 50 | Epilog
Piętnasty maja tysiąc pięćset trzydziestego ósmego roku był wyjątkowym dniem dla dwóch różnych kultur, krajów, które różniły się pod każdym możliwym względem. Data ta zapisała się w pamięci obu dumnych ojców, tak innych, a jednocześnie niebywale podobnych. Trzymając w rękach całe swoje szczęście, małe dziewczynki, jeszcze niewiedzące o swym istnieniu, nie mieli pojęcia, że ich losy połączą się przeszło siedemnaście lat po narodzinach. Chcecie poznać historię dwóch księżniczek, których istnienie zaczęło się dokładnie w tej samej chwili, a ich małe serduszka od początku biły wspólnym rytmem? A co, jeśli powiem, że zdążyliście je już dobrze poznać? Ciekawi tej opowieści? A zatem przenieśmy się do przeszłości...
15 maja 1538, Kraków
Cały zamek postawiony na nogi. Oto nadszedł błogosławiony czas. Piękna królowa, o cerze białej niczym śnieg i włosach czarnych jak heban, powiła dzieciątko. Rzemieślnicy, mieszczanie i chłopi, biedni i bogaci, duchowni i zamożni pełni pogardy, wszyscy radowali się tą wyczekiwaną nowiną, pochodzącą wprost z wawelskich murów.
- Cieszcie się, ludzie! Nasz pan, z Bożej łaski król Rzeczpospolitej i Wielki Książę Litewski, Zygmunt August, doczekał się córki! Niech księżniczce Katarzynie Jagiellonce dopisze zdrowie i dobrobyt! - wykrzykiwali uliczni kuglarze, przebrani w kolorowe stroje i wykonujący rozmaite akrobacje ku uciesze publiki.
Z okazji tak wspaniałego święta otworzono wiele kramów, na każdym z nich dostępne były potrawy, na które zazwyczaj zwykli mieszkańcy stolicy nie mogli sobie pozwolić. Tym razem wszyscy jedli i pili do syta, rozmowy nie cichły aż do nocy, a rynek, nawet po zmroku, tętnił życiem. Melodia grana przez wędrownych muzyków wzbudzała powszechną ekscytację, większość przechodzących dołączało do grupki tańczących na placu dzieci, kobiet i mężczyzn w każdym wieku. Rozpalono wielkie ognisko, wokół którego zgromadzili się starsi i schorowani, potrzebujący spokoju i troskliwej opieki. Z uśmiechem spoglądali na bawiący się tłum, czasem nawet ktoś ze starszyzny dołączał do młodszej części społeczeństwa, co wywoływało ogólny entuzjazm. Na ten jeden wieczór zażegnano konflikty i spory, skłócone rodziny zasiadły przy jednym stole, a nieporozumienia między małżeństwami zostały rozwiązane.
- Hej, patrzcie! - Donośny okrzyk jednego z młodzieńców zwrócił uwagę pozostałych zgromadzonych. - Spójrzcie w niebo! - zawołał, wskazując ręką stronę, w którą po chwili zwróciło się kilkadziesiąt, a może kilkaset par oczu.
- Niesamowite. - Imiennik władcy, najstarszy i najbardziej szanowany członek grupy aż przetarł powieki, ale tajemnicze zjawisko nie zniknęło. - To Nustatymus - wyszeptał, obserwując najjaśniejszą gwiazdę na nieboskłonie.
- Niech żyje księżniczka Katarzyna, nasza Świetlista Gwiazda! - obwieścił ten sam mężczyzna, który zauważył ową osobliwość, a pozostali zaczęli skandować wymyślone przez niego hasło, dzięki czemu nowa członkini rodziny królewskiej zyskała taki, a nie inny przydomek, przynajmniej w swojej ojczyźnie.
W zbiorowej euforii, pośród oklasków i wiwatów, nikt nie zauważył, iż szacowany staruszek zniknął, przemykając nieoświetlonymi uliczkami Krakowa. Stawiał kroki ostrożnie, co parę sekund oglądając się, jakby obawiając, że ktoś go śledzi. Podczas ostatnich metrów podróży niemal biegł, przez co, gdy dopadł drzwi swego domu, zadyszka utrudniała mu normalnie funkcjonowanie. Odczekał moment, aby złapać oddech i przekroczył próg drewnianej chaty. W środku panowała prostota, gdyż uczony nigdy nie lubił zbytniego przepychu. Dość mu było życia wśród luksów, w końcu większość swej egzystencji spędził na dworze głowy państwa, doradzając mu w sprawach politycznych, ale również towarzysząc przy partiach szachów, w które ten uwielbiał grywać.
Siwowłosy pociągnął za klamkę ciężkich, mosiężnych wrót, zabezpieczających największą skarbnicę wiedzy, jaką posiadał, czyli prywatną, świetnie wyposażoną bibliotekę. Nie interesował go jednak stos książek poświęconych zagadnieniom światopoglądowym, ominął również te opisujące taktyki bitewne, które niegdyś namiętnie studiował. Dotarł na sam koniec dużego, ciemnego i dusznego pomieszczenia, które oświetlał tylko słaby blask świec. Uklęknął na drewnianej, niezbyt wygodniej posadce i odszukał jedną, ruchomą deskę, którą natychmiast usunął. Sięgnął do dziury w podłodze, wyciągając stamtąd opasłą księgę. Spokojniejszy pogładził granatową okładkę ze złotymi, mieniącymi się zdobieniami i powoli otworzył starodruk. Drobinki kurzu, unoszące się w powietrzu, utworzyły wokół niego swoistą barierę, jednak ona szybko opadła.
- Nareszcie - odezwał się starzec, śledząc wzrokiem tekst zapisany na cienkich, pożółkłych kartkach. - Czekałem tyle lat, myślałem, że nie dożyję tej chwili. Gwiazda wreszcie zaświeciła - dodał wzruszony, przewracając kolejne strony książki.
- Zaraz, zaraz... - zamruczał, docierając na kraniec tomu. - Nie ma ostatniej. - Źrenice mężczyzny rozszerzyły się momentalnie, kiedy zobaczył postrzępiony paper świadczący o tym, iż został on rozerwany i to niezbyt delikatnie.
Starzec złapał się za serce, upuszczając drogocenną księgę. Już wiedział, że nic nie zdoła zapobiec katastrofie, a do nadejścia tragedii pozostało zdecydowanie zbyt mało czasu.
15 maja 1538, Konstantynopol
- Sultanym, jesteś pewna? - Starucha spojrzała na sułtankę badawczo.
- Nie zadawaj głupich pytań, tylko się pośpiesz - warknęła rudowłosa, niespokojnie stukając palcami o swoje kolano.
Zielarka opuściła wzrok, dosypując do wrzącego kotła dziwny proszek w kolorze zgniłej zieleni o nieprzyjemnym, duszącym zapachu. Gęsty dym uniósł się w górę, a wiedźma zaczęła wypowiadać obcobrzmiące wyrazy, które dla Rusinki brzmiały jak jeden, głęboki pomruk. Chwilę trwało, nim starsza z kobiet skończyła recytować treść przekleństwa, a fetor ulotnił się, pozwalając sułtance normalnie oddychać.
- Gotowe, sultana. Miej jednak w pamięci moje ostrzeżenia - przypomniała, podnosząc się z miękkiego, perskiego dywanu. - Do zobaczenia. - Zabrała atrybuty, które przyniosła ze sobą i wyszła, jak zwykle odpuszczając ukłon.
- Hatun! - zawołała Hurrem, zwracając się do drobnej dziewczyny, której imienia nie znała. - Otwórz okna. - Westchnęła, gdyż od tego wszystkiego rozbolała ją głowa, a następnie wstała z ottomanu i wyszła, postanawiając sprawdzić, czy starucha nie zawiodła jej oczekiwań.
***
- Wybacz mi, panie. Nie dałam ci syna - odezwała się nieśmiało niewiasta, obserwując, jak ukochany z czułością przytula ich nowo narodzone dziecko.
- Baharaz, moja Wiosno. - Sulejman uśmiechnął się ciepło, spoglądając na szatynkę z miłością. - Uszczęśliwiłaś mnie. Nasza córka dostanie to, co najlepsze.
- Spójrz. - Kobieta roześmiała się, zaglądając za okno. - Gwiazdy radują się i błogosławią owoc uczucia, jakie nas połączyło - oznajmiła wesoło, wskazując dobrze widoczne światło, rozjaśniające mrok i przyćmiewające nawet księżyc.
- Światło wśród ludzi - powiedział cicho padyszach, patrząc w szafirowe tęczówki małej istotki, spoczywającej w jego ramionach. - Nuriye - dodał zdecydowanie, a dziewczynka zaśmiała się pogodnie, jakby dawała ojcu znak, iż takie imię będzie odpowiednie.
- Piękne - rzekła wzruszona kobieta, mając nadzieję, że ta sielanka nigdy nie minie.
Ani ona, ani on nie wiedzieli jak płonne są ich marzenia, albowiem przyszłość ich córki została dawno zaplanowana, namalowana ciemnymi barwami.
***
Księżniczki, wychowane w innej wierze, wśród różnorakich obyczajów. Jedna wiodła żywot usłany różami, druga zaś toczyła bitwę o każdą kromkę chleba. Polce towarzyszyła pomyślność, Turczynkę prześladował pech. Odmienne dzieciństwo wykształciło w nich zgoła różne cechy, próżno szukać elementów łączących je obydwie.
Czy już kojarzysz tę opowieść? Ejże, jeszcze nie koniec! To dopiero początek.
Tysiąc wspomnień, zapisanych na kartach przeszłości.
Tysiąc marzeń, zapomnianych pośród codziennych obowiązków.
Tysiąc oczekiwań, zbyt wygórowanych.
Tysiąc słów, wypowiedzianych w złą godzinę.
Tysiąc błędów, popełnianych raz za razem.
Tysiąc ran, zadanych przyjaciołom.
Tysiąc chwil, zmarnowanych bezpowrotnie.
Tysiąc łez, kryształowych łez.
________________________________________
Witajcie kochani!
Jest i epilog pierwszego sezonu Tysiąc łez c; Jestem tak podekscytowana i szczęśliwa, że udało mi się tyle osiągnąć, a przede wszystkim dziękuję wam, bo bez was pewnie już dawno skończyłabym pisać. Dodanie epilogu zbiega się akurat z innym wydarzeniem, a mianowicie to opowiadanie ma już 40 tysięcy wyświetleń! Jesteście niesamowici! Chętnie podziękowałabym każdemu z was osobno, ale trwałoby to masę czasu, dlatego jeszcze raz ogromnie dziękuję każdemu, kto czytał, komentował i przeżywał tę historię razem z jej bohaterami <3
Druga informacja jest taka, że jeszcze dziś pojawi się zapowiedź sezonu drugiego oraz postacie, a jeśli się nie wyrobię, to bohaterów dodam jutro ;3
Piszcie, co sądzicie o takim zakończeniu. Chciałam, aby było ono w takim bajkowym klimacie - nie wiem, czy mi wyszło, ale naprawdę się starałam :D Jestem zadowolona szczególnie z tej końcówki, ale opinię pozostawiam wam ;)
Buziaki ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top