Rozdział 45

Czy to czas się zatrzymał? Ciemność opanowała dusze mieszkańców seraju. Ptaki umilkły, wiatr ustał, słońce przygasło. Nawet natura chciała oddać hołd wielkiemu władcy, który wydał swe ostatnie tchnienie, na ustach mając imię wieloletniego przyjaciela. Wiedział, że niebawem stanie przed Allahem, czuł oddech śmierci na plecach. Mimo to nie myślał o swej ognistowłosej ukochanej, która wyleje za nim tysiące łez, zapomniał o dzieciach, zrodzonych z jego krwi. Nie wspominał wygranych bitew, pokonanych wrogów, podbitych terenów, choć tych było wiele. Nim wyzionął ducha, wypowiedział jedno, jedyne słowo, będące przeprosinami za krzywdę, jaką wyrządził swemu bratu, druhowi, najlepszemu z wodzów - Ibrahimowi paszy.

Cóż to za chwila? Każdy milczy. Brakuje słów, aby wyrazić ogrom cierpienia, jakie spadło na barki Osmanów. Gdzie się podziała siła dynastii, tej, co od wielu lat samodzielnie włada ogromnym imperium? Prawodawca odszedł, lecz nowa era nie chciała nadejść. Kto mógłby zastąpić takiego padyszacha, któż śmiałby zająć tron, od dawna należny jemu?

Sekundy płynęły, jedna za drugą, monotonnie, powoli zmieniając się w minuty. Głucha cisza rozbrzmiewała w pałacowych korytarzach, będąc tak głośna i nieznośna, jak nigdy przedtem. Jedno tempo bicia serca, zsynchronizowane oddechy, nikt nie ośmielił się wyłamać z ustalonego rytmu. Te same, krwawiące serca, oczy wypełnione łzami, wewnętrzna pustka.

Kto z nich znosił to najgorzej? Być może Hurrem, która dzięki tej wyjątkowej miłości pokonała lęk i gniew, pokochała swą drugą ojczyznę, ucząc się żyć na nowo. Przez to uczucie zdobyła wszystko, o czym kiedyś jedynie śniła. Sulejman dawał jej siłę, aby walczyć z przeciwnościami losu, dla niego pokonywała kolejne przeszkody, wydające się niemożliwe do przejścia. On był tym, co dawało szczęście, synonimem radości, a łącząca ich więź wzbudzała zadziwienie u każdego, kto miał zaszczyt ją poznać. Pierwsza Haseki, prawowita żona, matka pięciorga pociech sułtana, ta, dla której złamał wszelkie możliwe zasady.

Czy Mihrimah łkała najgłośniej? Umiłowana, wyróżniona córeczka tatusia, zawsze dostawała to, czego zapragnęła, a smutek na jej twarzy był czymś, czego monarcha nie mógł znieść. Cudowna więź, jaka wcześniej nie zdarzyła się między panującym a jego potomkinią. Przecież to syn był tym najbardziej pożądanym dzieckiem, upragnionym następcą tronu, uosobieniem marzeń każdej głowy państwa. Pani słońca i księżyca przełamała tę regułę, stając się najdroższą pociechą sułtana Sulejmana. Żaden z braci sułtanki nie otrzymał takich przywilejów.

Następca tronu, wybrany, gubernator Manisy, który nie miał okazji nacieszyć się nową, koronną prowincją, dającą pierwszeństwo w walce o władzę. On powinien stać się najważniejszą osobą w państwie, jednak wcale go to nie cieszyło. To nie tak miało wyglądać, nowe obowiązki miały spaść na niego dużo później, anioł śmierci przyszedł zbyt prędko. W umyśle Bayezida zapanowała rozpacz, zwykle poukładany i opanowany książę, tym razem nie wstydził się płaczu, a słona ciecz zaznaczała wyraźne ślady na jego bladych policzkach.

A ja? Co znaczyłam pośród ogromu bólu, jaki oglądałam? Cóż mogłam uczynić? Znów odczuwałam to, że nie należę do tej rodziny od początku, albowiem byłam obca. To prawda, odejście dziesiątego przywódcy Osmanów wzbudzało u mnie smutek, ale nie można go było porównać do tego, co przechodzili jego bliscy. Nie potrafiłam pomóc żadnemu z nich, chociaż patrząc na udrękę, jaką przeżywają, rozpadałam się na drobne kawałki. Szczególnie widok Bayezida i Mihrimah powodował u mnie silne emocje, przecież były to jedne z najważniejszych osób w moim życiu.

Poruszyłam się, dopiero wtedy czując, jak bardzo moje mięśnie zdrętwiały. Nie miałam pojęcia, ile tak staliśmy, lecz musiał to być dłuższy okres czasu. Wraz ze mną pozostali również odżyli, jakbym wybudziła ich oraz siebie z głębokiego snu. Szum drzew powrócił ze zdwojoną siłą, słońce zaświeciło niezwykle mocno, a nasze oddechy to przyspieszały, to zwalniały, znów uwalniając się od jednostajnego cyklu.

Niespodziewanie rozległ się dźwięk butów uderzających o kamienną posadzkę. Ciężkie, męskie kroki się zbliżały, ale chyba tylko ja to zauważyłam.

- Co z ojcem? - Jako jedyna normalnie funkcjonowałam, więc zerknęłam na Mustafę.

Plotki, jakie o nim rozsiewano, możliwe, że z polecenia Hurrem, z pewnością były nieprawdziwe. Niektórzy mawiali, iż decyzja o wyznaczeniu Bayezida jako następcy mu się nie spodobała, miał w planach bunt i marzył jedynie o przejęciu władzy. Jednakże były to ohydne kłamstwa, a syn sułtanki Mahidevran był dobrodusznym i szlachetnym człowiekiem.

- Sułtan nie żyje - szepnęłam, bo nikt inny chyba nie miał zamiaru się odezwać.

Kolejny raz zapadła cisza, która od tamtej pory miała stać się nieodłącznym elementem naszego życia.

***

Przymknęłam powieki, wsłuchując się w melodyjny głos starszej kobiety prowadzącej modlitwę. Kilkanaście dni temu stwierdzono śmierć sułtana, ale dopiero dziś odbyły się uroczystości pogrzebowe, aby każdy mógł się na nich zjawić. Nastał wieczór, wszystkie sułtanki zebrały się w głównej sali, żeby pomodlić się za duszę padyszacha. Mimo iż poprzedni władca dopiero odszedł, w umyśle każdego z mieszkańców pałacu zrodziła się myśl o jego następcy. Pozostało dwoje książąt zdolnych zasiąść na tronie, obaj mieli zarówno przeciwników, jak i sprzymierzeńców. Bayezid, młodszy, ale wspierany przez większość swojej rodziny oraz paszów, którzy nadal byli pod wrażeniem jego zasług na niedawnej wojnie z Persją. Drugi z kandydatów, Mustafa, był starszy i bardziej doświadczony, ponadto od wielu lat pozostawał ulubieńcem janczarów. Mimo wszystko wola Sulejmana była jasna, więc następnego dnia to mój mąż powinien stanąć na czele Imperium Osmańskiego.

Wyrwałam się z rozmyśleń i rozejrzałam po pomieszczeniu, śledząc twarze zgromadzonych. Przy największym stole, gdzie było również moje miejsce, siedziały te z nas, które były najbliżej nieżyjącego władcy. Sułtanka Hurrem wyglądała mizernie, jednak w jej zimnych, zielonych tęczówkach czaił się radosny błysk. Wiedziała, że nadeszła nowa era, w której to ona odegra najważniejszą rolę. I chociaż smutek nie pozwalał o sobie zapomnieć, a część serca umarła wraz z ukochanym, Roksolana pozostawała silna. Musiała odwrócić się od przeszłości i spojrzeć w przyszłość, dla dobra swoich dzieci.

Za to Mihrimah utraciła energię i nawet świadomość, że jej rodzony brat, którego kocha najbardziej na świecie, będzie sułtanem, nie wzbudzała entuzjazmu. Jakie to miało znaczenie, gdy ojciec, ten, który nosił ją na rękach, nazywał swoim skarbem, słońcem i księżycem, zasnął na wieki. Łączyła ich niewidzialna nić, a skoro spoczął pod ziemią, została brutalnie zerwana, wyrywając sułtance fragment duszy.

W oczach Rumeysi widziałam strach, przesiąknął ją całą, odbierając możliwość myślenia o czymś innym. Bała się o swoich bliskich, martwiła o ich oraz swoje przyszłe losy. Obok niej znajdowała się sułtanka Mahidevran, którą miałam okazję zobaczyć po raz pierwszy. To imię pasowało do kruczowłosej niewiasty, była niebywale piękną i zadbaną kobietą. Ona też lękała się o swego syna i wnuka, ale biła od niej również wola walki oraz chęć zemsty. Obawiałam się jej przyjazdu, a dopóki Bayezid nie będzie pełnoprawnym i oficjalnym monarchą, ten niepokój nie zniknie, gdyż stanowi olbrzymie zagrożenie zarówno dla mojego małżonka, jak i dzieci.

***

Mężczyzna usiadł na ottomanie, oddychając nierównomiernie. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała niezwykle szybko, jakby przebiegł kilka kilometrów. Po chwili gwałtownie wstał i przeczesał włosy dłonią, jednocześnie chodząc po komnacie. Zapach sosnowego lasu wpadał do środka przez otwarte okno, a delikatny podmuch wiatru muskał płomienie świec. Książę wziął głęboki oddech, w powietrzu wciąż wyczuwając perfumy swej matki o przyjemnej woni fiołków, jej ulubionych kwiatów. Słowa kobiety błądziły w jego umyśle, chociaż chciał, nie potrafił o nich zapomnieć.

Retrospekcja

- Nie masz się nad czym zastanawiać. - Roksolana pogładziła syna po ramieniu i odważyła się spojrzeć mu w oczy, gdzie tym razem dostrzegała złość. - Mustafa musi zginąć, inaczej nie będziesz mógł rządzić w spokoju.

- Cihangira też mam skazać na śmierć? - zapytał gniewnie, gdyż od dawna powtarzał Hurrem, że jeśli kiedyś zasiądzie na tronie, nie skrzywdzi żadnego ze swych braci.

- Cihangir to zupełnie inna sprawa, on nigdy nawet nie mógł marzyć o władzy - zauważyła Rusinka, poprawiając swą czarną suknię.

- Mylisz się, obaj są moim rodzeństwem i znaczą dla mnie równie wiele - warknął, gdyż ta rozmowa coraz mniej mu się podobała.

- Zrobisz jak zechcesz, ale wiedz jedno - Mustafa nie jest złym człowiekiem, w przeciwieństwie do Mahidevran. Ona zrobi wszystko, aby zostać sułtanką matką i posłuży się w tym celu wszelkimi metodami, jakie są dostępne. Jeżeli ty nie zabijesz jego, on zabije ciebie - powiedziała cicho i jeszcze przez chwilę patrzyła z troską na swego potomka, po czym podniosła się z miękkiego siedzenia i wyszła, zostawiając go samego.

Próbował wymazać to z pamięci, tłumaczył sobie, że to podłe oszczerstwa, wierutne bzdury, ale jakiś wewnętrzny głos podpowiadał, iż może się w nich kryć ziarno prawdy.

- Bayezid? - Czyjeś słowa przywróciły go do rzeczywistości, więc podniósł wzrok, patrząc wprost na tego, o kim tak intensywnie rozmyślał.

- Wejdź. - Zaprosił Mustafę do środka, więc brązowooki skinął na wartowników, którzy zamknęli za nim drzwi.

- Powiem od razu - zaczął, podchodząc do młodszego i stając naprzeciwko niego - że nie będę walczył z tobą o tron. Wola ojca jest dla mnie święta i skoro chciał, abyś to ty został padyszachem, nie mogę tego kwestionować. Mam do ciebie tylko jedną prośbę. Wiem, jakie jest prawo ustalone przez naszego przodka. Chciałbym jednak przed śmiercią należycie pożegnać się z rodziną i zobaczyć, jak przejmujesz władzę.

Syn ognistowłosej sułtanki początkowo zaniemówił, marszcząc czoło. Analizował słowa jedynego dziecka Gulbahar nie mogąc uwierzyć, że je usłyszał.

- Jak mogłeś pomyśleć, że wydam na ciebie wyrok? - Z niedowierzaniem pokręcił głową. - Jesteś moim starszym bratem, autorytetem, od dzieciństwa byłeś dla mnie wzorem. Gdybym wysłał do ciebie katów, nigdy bym sobie tego nie wybaczył.

Mustafa spojrzał w dół, podziwiając wzory na perskim dywanie. Zrobiło mu się głupio, zrozumiał, iż nie powinien bezpodstawnie oskarżać przyszłego sułtana. Dobrze wiedział, że Bayezid ma dobre serce, nie było między nimi żadnych kłótni czy sporów, ale mimo to niepewność kiełkowała w nim od dnia śmierci Sulejmana, aż wreszcie ujrzała światło dzienne.

- Wybacz mi, bracie - odezwał się, nadal nie patrząc na swojego dotychczasowego konkurenta.

- Choćby cały świat chciał, abym pozbawił cię życia, nie posunę się do tego - zapewnił, jednocześnie utwierdzając siebie samego w tym przekonaniu.

- Dziękuję - dodał tylko, po czym przytulił Bayezida, a on natychmiast odwzajemnił uścisk.

Młodszy z nich doskonale zdawał sobie sprawę z powagi obietnicy, jaką złożył Mustafie. I przysiągł, że nic nie zdoła zmusić go do zmiany zdania.

Rano

- Destur! Sultan Bayezid Chan hazretleri! - obwieścił donośnie strażnik, a jedenasty padyszach Imperium Osmańskiego wkroczył na główny plac pałacu Topkapi.

Na środku czekał elegancki, zdobiony i złocony tron, na którym wiele lat temu po raz pierwszy zasiadł jego ojciec, Sulejman. Młodzieniec stanął przed królewskim siedziskiem z dumnie uniesioną głową, a ruchy monarchy wskazywały pewność siebie. Nie pozwolił, aby ogarnęło go zdenerwowanie i zachował spokój.

Widząc, że syn doskonale sprawdza się w nowej roli, sułtanka Hurrem uśmiechnęła się z wyższością. Tego oczekiwała, ten moment łagodził ból po stracie ukochanego, który nadal palił ją od środka żywym, niegasnącym ogniem. W sercu Mihrimah również zakiełkowała radość, a słaby uśmiech zagościł na malinowych wargach pani słońca i księżyca. Rozpierała ją duma, a myśl, że ten mały, słodki braciszek, który niegdyś wykradał lokmę z kuchni, teraz jest panem tego świata, napawała energią i optymizmem. Nuriye, przyglądająca się temu nieco z boku, także się radowała. Mimo że kiedyś pragnęła zemsty, nadszedł dzień, gdy cieszyło ją szczęście rodzeństwa. Jasnowłosa poprawiła chustę zasłaniającą twarz i zadrapania, które były efektem nocy poślubnej. Niedługo moja męka dobiegnie końca pomyślała z ulgą. Bayezid od początku nie popierał małżeństwa siostry, więc była przekonana, iż prędko wyrazi zgodę na rozwód.

Z tyłu, ukryta w cieniu, stała sułtanka Mahidevran. Zaciskała usta w wąską linię, w dłoniach ściskając materiał ciemnej spódnicy. Blade palce zgniatały delikatny jedwab, a szare, stalowe tęczówki przeszywały na wylot odwróconą tyłem Rusinkę. Gulbahar nienawidziła rudowłosej sułtanki tak bardzo, iż nie umiała tego do niczego porównać. Ta wiedźma, jak zwali ją niektórzy, odebrała Albance wszystko, co najcenniejsze. Najpierw sułtana, później dom, aż wreszcie zyskała nieograniczoną władzę, która miała należeć do wiosennej róży. Natomiast Rumeysa nie żywiła urazy wobec nikogo, chciała jedynie żyć w spokoju ze swoją rodziną.

Jedyną osobą, którą ogarnęła pełnia szczęścia, była Ismihan. Jako wyłączna żona, a także faworyta sułtana i matka jego syna, automatycznie otrzymała tytuł, który poprzedni padyszach stworzył z myślą o swej ulubienicy, która z tą chwilą obejmowała rządy nad haremem, będąc Valide Sultan. Zaś Polka mogła oficjalnie nazywać się Haseki Ismihan Sultan.

Tymczasem na dziedzińcu stało się coś, czego nie przewidziano. Bayezid, zamiast zasiąść na tronie, zatrzymał się przed nim, przebiegając wzrokiem po zgromadzonych janczarach, paszach oraz innych dostojnikach, tkwiących w głębokim ukłonie. Mimo iż nie nie powinien, postanowił przemówić, aby rozstrzygnąć najważniejszą kwestię.

- Od dnia jutrzejszego, czyli szóstego października tysiąc pięćset pięćdziesiątego szóstego roku, obowiązywać będzie nowe prawo. Na jego mocy żaden sułtan Imperium Osmańskiego nie ma już obowiązku zabijać swoich braci po przejęciu władzy. Sehzade Mustafa oraz sehzade Cihangir nie zostaną zgładzeni! - ogłosił, wywołując szok na twarzach każdego z mężczyzn obserwujących to wydarzenie, a także żeńskiej części jego rodziny.

Cihangir, stojący niedaleko brata, uśmiechnął się, dziękując Bogu za to, że obdarował go tak wspaniałym rodzeństwem. Zerknął na znajdującego się obok Mustafę, którego kąciki ust uniosły się, gdy usłyszał postanowienie monarchy.

Roksolana jedynie westchnęła ciężko, gdyż spodziewała się takiego obrotu spraw. Nic jednak nie mogła na to poradzić. Dopóki Bayezid był księciem, mogła mieć na niego jakiś wpływ, ale rozkazów przywódcy Osmanów nie miała prawa kwestionować. Siostry panującego oraz jego małżonka popatrzyły na siebie, wszystkie trzy popierały zarządzenie młodzieńca i cieszyły się, że nie postąpił zgodnie ze wcześniejszymi regułami.

Mahidevran tylko uśmiechnęła się chytrze. Była pewna, że dziecko jej odwiecznego wroga będzie zbyt słabe, aby zabić swych braci. Rumeysa odetchnęła, mocno przytulając do siebie pięcioletniego Mehmeda, który niezbyt rozumiał, co się właściwie dzieje.

Dalej ceremonia upłynęła zgodnie z ustalonym planem. Każdy z mężów stanu oddał hołd nowemu władcy, uczynili to także żołnierze, a panowanie sułtana Bayezida III zostało oficjalnie rozpoczęte.

***

- Panie. - Jastrząb, pełniący funkcję marszałka, ukłonił się z szacunkiem. - Czy twoje polecenie jest nadal aktualne?

- Tak. Masz ją tu sprowadzić jak najszybciej - odpowiedział stanowczo, a wierny towarzysz i przyjaciel Bayezida skinął ze zrozumieniem.

Konya

- Sultanym, dlaczego nie chciałaś pojechać do stolicy? - spytała zmartwiona Canfeda, przyglądając się swej pani.

Nurbanu przygryzła dolną wargę, hamując wybuch gniewu. Nie chciała kłócić się z jedyną osobą, która znosiła humory Wenecjanki. Jej biała niczym pergamin cera poczerwieniała, wbiła paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni i wzięła parę głębszych oddechów. Podniosła głowę, mrożąc służkę chłodnym spojrzeniem.

- Jeszcze pytasz? - syknęła przez zaciśnięte zęby. - Miałam sama przywieźć im mojego syna? I tak niedługo wyślą po niego katów.

- Ależ sultanym....

- Przestań! - krzyknęła tak głośno, że echo rozniosło się po całej sypialni. - Selim umarł i nie otrzymał godnego pogrzebu! Później śmierć upomniała się o tego barbarzyńcę, którego zwą wspaniałym, a teraz Bayezid zasiadł na tym krwawym tronie! Przeklinam ich wszystkich i całą tę dynastię! - wykrzyknęła, w złości zrzucając przedmioty leżące na niewielkim, dębowym stoliku.

Wyglądała tak, jakby coś ją opętało. W czarnych źrenicach można było dostrzec czyste szaleństwo, wzbudzała przerażenie u swej służącej, która aż cofnęła się ze strachu. Nurbanu zbliżyła się do szafy i łapiąc, co popadnie, rzucała tym wszędzie - o ścianę, na podłogę, w stronę tarasu. Canfeda uchylała się przed kolejnymi rzeczami, z każdą chwilą będąc coraz bardziej spanikowana.

- Straże! - zawołała, gdy zauważyła, jak sułtanka siłuje się z przymocowaną do muru pochodnią.

Dwójka wartowników wraz z Gazanferem agą wkroczyła do środka. Służka dała znajomemu eunuchowi niezauważalny znak, a ten tylko machnął ręką na swych towarzyszy, którzy już wiedzieli, co mają robić. Złapali czarnowłosą za ramiona i choć nadal się wyrywała, zdołali wyprowadzić ją na zewnątrz. To nie pierwszy raz, a z każdym kolejnym obawa o stan zdrowia ukochanej zmarłego księcia, zwłaszcza psychiczny, rosła. Zaczęto podejrzewać, iż oszalała z żalu po stracie Selima, a najlepsi medycy nie umieli znaleźć lekarstwa.

________________________
Witajcie kochani!
Wreszcie udało mi się znaleźć czas, aby coś napisać. Mam bardzo dużo lekcji oraz zajęć dodatkowych, więc w tygodniu nie mam ani jednej chwili na pisanie. Dlatego raczej rozdziały będą pojawiały się w weekend, tak jak wspominałam jeszcze na wakacjach c;
No i Bayezid został sułtanem! To jedenasty padyszach Imperium Osmańskiego, trzeci o takim imieniu. Ciekawe jaki otrzyma przydomek :D
Bayezid nie zdecydował się zabić Mustafy, choć matka starała się go do tego namówić. Jak myślicie, podjął dobrą decyzję? Mustafa będzie chciał przejąć władzę? I co sądzicie o przyjeździe Mahidevran, ma jakiś plan, chce skrzywdzić władcę lub jego bliskich?
Mam też do was pytanie odnośnie tej krótkiej rozmowy Bayezida z Jastrzębiem. Kto taki zawita do stolicy? Jest to kobieta i nie, to nie Nurbanu ;3 Jeżeli komuś uda się zgadnąć, otrzyma dedykację w kolejnej części. Pytanie nie dotyczy mojej siostry i Oli, które wiedzą kto pojawi się w Konstantynopolu :D
Na koniec jest też wizyta w Konyi, gdzie Nurbanu...oszalała? Co myślicie o jej zachowaniu?
Okej, mam jeszcze dla was ogłoszenie. Otóż zbliżamy się do końca pierwszego sezonu tego opowiadania :D Chciałabym zakończyć go na 50 rozdziale, ale nie wiem czy mi się to uda. Drugi sezon oczywiście będzie, nie martwcie się, nie kończę tej książki ;) Po prostu w życiu każdego z moich bohaterów zajdą duże zmiany i uważam, że takie rozwiązanie będzie najlepsze. Coś się zakończy, a zacznie się coś nowego. Jeżeli chodzi o bohaterów, to na razie tylko ich zaktualizuje, a potem zostaną podzieleni na tych z pierwszego i drugiego sezonu. Po następnym rozdziale do notki z postaciami dodam też tę nową bohaterkę, ale na razie tego nie robię, żebyście mieli zagadkę c;
Jak zawsze czekam na wasze opinie!
Buziaki ;*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top