Rozdział 43

- Słucham?! - W komnacie rozbrzmiał donośny głos władcy, a przestraszony strażnik aż skulił się w sobie. - Jak to mój syn popełnił samobójstwo?!

- Panie, taka wiadomość przyszła z Konyi - wyjąkał mężczyzna, podziwiając czubki swych butów, nieco ubrudzone błotem. - Przekazano, że dwudziestego piątego września, czyli wczoraj, późnym wieczorem znaleziono księcia Selima martwego w swojej sypialni.

- Skandal! - zawołał tubalnie padyszach, podrywając ranne ptaki do lotu, gdyż obaj znajdowali się na tarasie. - To niedopuszczalne! Niech pochowają Selima gdziekolwiek, nie chcę nawet wiedzieć gdzie, ale ceremonia nie odbędzie się w stolicy! To zachowanie niegodne następcy tronu! - huknął, a cała jego twarz poczerwieniała ze wściekłości.

- Oczywiście - odparł posłaniec, z ulgą opuszczając pokój sułtana.

Pan trzech kontynentów zacisnął palce na barierce, z niedowierzaniem kręcąc głową. Jego najstarszy dotąd żyjący potomek zhańbił jego i całą dynastię, porywając się na taki czyn. Kto to widział, żeby przedstawiciel szlachetnego rodu miał targnąć się na swoje życie, które było w rękach monarchy? Tylko on mógł decydować o dacie zgonu swoich synów.

- Sulejman... - Znajomy szept wyrwał go z rozmyśleń.

- Hurrem, wyjdź - warknął, nie mając ochoty na rozmowę z kimkolwiek, a zwłaszcza ze swoją małżonką.

- Sulejman... - Załkała Roksolana, ukrywając swe blade lico w dłoniach. - Nie możesz tak postąpić, nasze dziecko zasługuje na odpowiedni pogrzeb...

- Moja decyzja jest ostateczna - wycedził, nie zaszczycając Rusinki spojrzeniem. - Lepiej zajmij się bieżącymi sprawami, czyli przygotowaniami do ślubu. Wesele ma odbyć się jak najprędzej, zanim Mustafa i Bayezid wyjadą.

- Chcesz świętować podczas żałoby? - zdziwiła się kobieta, której rude loki mieniły się w promieniach wschodzącego, jesiennego słońca.

- Nie ma żadnej żałoby! - krzyknął Sulejman, niespodziewanie odwracając się do Hurrem. Chwycił ramię ukochanej, zamykając je w żelaznym uścisku. - Samobójców się nie opłakuje - dodał gorzko, puszczając swą ulubienicę i gestem nakazał jej opuścić pomieszczenie.

Ona przez moment stała niczym sparaliżowana nie mogąc pojąć, jak ten, który niegdyś skradł serce pięknej sułtanki, zmienił się w potwora. Stał się nieczuły, a pycha i chciwość doszczętnie pozbawiły go sumienia. Czy było między nimi jeszcze jakiekolwiek uczucie? Być może wygasło już lata temu, ale dopiero teraz tak wyraźnie dało się to zobaczyć. Tysiące myśli przechodziło przez umysł Roksolany, aż wreszcie ukłoniła się i wciąż oszołomiona, wyszła na korytarz.

- Fahriye kalfa - zwróciła się do towarzyszącej służki, która nadstawiła uszu, oczekując rozkazów swej pani. - Każ rozpocząć prace nad ślubem sułtanki Nuriye z Ahmedem paszą. Pośpieszcie się, książęta wkrótce wracają do siebie.

30 września, Ismihan

Tak to bywa, że szczęście jednych jest nieszczęściem drugich. Gdy ja i Mihrimah cieszymy się z zawarcia małżeństwa, Nuriye płacze pod czerwonym welonem, będącym jej całunem. Wiem, że w duchu rozpadła się na drobne kawałki i podziwiam ją za to, że potrafi przybrać kamienną maskę, za którą skrywa wszelkie emocje. Ja bym chyba tak nie potrafiła, choć ciężko stwierdzić nie znajdując się w takiej sytuacji. Jedyne, czego mogę życzyć sułtance, to żeby wielki wezyr prędko stanął przed Allahem.

- Pani, zabawa już się zaczęła - poinformowała mnie Derya hatun.

Zamknęłam notatnik i delikatnie pogładziłam jego brązową okładkę. Ten zeszyt był dla mnie wyjątkowy i bardzo ważny, służył mi jako pamiętnik, szkicownik, choć talentu do rysunku to raczej nie miałam.

- Powiadomiłaś Barbarę? - Zerknęłam na nią wstając od biurka, a gdy potwierdziła, odezwałam się do drugiej ze swych pomocnic. - Esma, miej oko na Murada, w nocy był niespokojny. I przyprowadź Alime - poleciłam, podchodząc do lustra.

Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Poprawiłam brązowe włosy opadające mi swobodnie na plecy, wygładziłam suknię w kolorze kości słoniowej i uśmiechnęłam się lekko. Radość mnie rozpierała i było to widać również na zewnątrz.

Gdy córka Emine hatun dołączyła do mnie, obie skierowałyśmy się do głównej sali. Słuchałam opowieści ośmiolatki o nowej książce, którą przeczytała jej Rumeysa, starając się nadążać za fabułą, aby nie wyszło na to, że nie słucham dziewczynki.

- Destur! Ismihan Sultan hazretleri! - obwieścił Sumbul aga, gdy przekroczyłyśmy próg haremu.

Dołączyłyśmy do reszty towarzystwa, siadając na finezyjnie zdobionych poduchach. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że ledwie pięć dni temu odbywało się moje wesele. Wspomnienia nadal były świeże i wywoływały uśmiech na mych ustach. Pamiętałam każdy szczegół - pyszne potrawy, w które kucharze włożyli wiele starań, tańce radosnych nałożnic, dźwięk deszczu uderzającego o szyby, jego zapach wpadający przez otwarte okna. To wszystko tworzyło niesamowitą atmosferę, ale najważniejszy był fakt, iż był to najpiękniejszy czas w moim życiu.

Tymczasem Nuriye, która chwilę wcześniej zajęła swoje miejsce i bezmyślnie wpatrywała się w jeden punkt gdzieś na ścianie, nie będzie przywoływać tego momentu z przyjemnością. W jej umyśle pozostanie obraz bezsennych nocy, podczas których spacerowała po ogrodzie. Patrzyła w gwiazdy, oglądała kwitnące tam kwiaty czy kładła się na trawie i płakała. Przyglądałam się jej podczas tych wędrówek i widziałam czystą rozpacz. Zauważyłam również jak nad ranem starannie wyciera mokre policzki, poprawia strój i fryzurę, po czym wraca do pałacu zupełnie tak, jakby nic się nie stało.

- To straszne. - Słowa Mihrimah, wypowiedziane półszeptem, abym tylko ja mogła je usłyszeć, przywróciły mnie do rzeczywistości. - Historia zatacza koło - dodała monotonnie, jakby ktoś odebrał jej wszelkie emocje.

- Masz na myśli swój ślub z Rustemem? - zapytałam dla upewnienia, na co szatynka cicho westchnęła, co jednocześnie było potwierdzeniem.

- I dla niej kiedyś zaświeci słońce - powiedziałam, zerkając na blondynkę.

- Siostro. - Spojrzałam na Barbarę, która zwróciła się do mnie. - Niedługo wraz z ojcem wrócimy do Polski, już i tak długo tutaj zabawiliśmy. Mam nadzieję, że wkrótce nas odwiedzisz.

- Oczywiście - zapewniłam, uśmiechając się ciepło. - Może przyjadę na wiosnę wraz z dziećmi i Bayezidem, jeśli sułtan wyrazi zgodę.

- Pojedźmy do Krakowa! - ożywiła się Alime, podskakując na swym siedzeniu, czym rozbawiła większość zgromadzonych osób.

***

Zabawa dawno dobiegła końca i nastała piękna, księżycowa noc. Srebrny Glob oświetlał wnętrze sypialni swym blaskiem, a towarzyszące mu gwiazdy podtrzymywały magiczny klimat. Trzask rozpalonego kominka przerywał głuchą ciszę, a delikatny wiatr, wpadający przez otwarte drzwi balkonowe, muskał bladą cerę jasnowłosej niewiasty. Pięknooka siedziała na królewskim łożu z wzrokiem wbitym w ziemię, odziana w śnieżnobiałą szatę ze złotymi zdobieniami przy dekolcie oraz rękawach.

To, co nieuniknione, miało rychło nadejść. Zwykle wyczekane i święte pierwsze połączenie małżonków, dla młodej sułtanki było symbolem podłości jej własnego ojca. Zmusił ją do ślubu, do oddania się obcemu mężczyźnie. Ta świadomość wywoływała ciarki na ciele dziewczyny, miała ochotę uciec, powrócić do mieszkania w chatce ukrytej pośród gęstego boru, wieść żywot prostej, wiejskiej dziewki, którą niegdyś była.

Słysząc kroki zadrżała, przed oczyma widząc już nadchodzące chwile. Przymknęła powieki, lecz szybko okazało się, iż to tylko wierna służka Nuriye, Elif. Drobna brunetka najpierw oddała swej pani należyty szacunek, po czym sięgnęła po chustę w kolorze mleka i nałożyła ją na głowę świeżo upieczonej mężatki.

- Nie chcę tego - wyszeptała zupełnie nieświadomie, nie potrafiąc dłużej ukrywać dręczących uczuć, które targały nią od chwili, gdy ta decyzja została ogłoszona.

- Sultanym, nie przejmuj się. - Elif posłała jej serdeczny uśmiech, chcąc w ten sposób podnieść najmłodsze dziecko padyszacha na duchu. - Twoje trzy zdania wystarczą, aby zakończyć to nieporozumienie.

- Potrzebna mi zgoda sułtana - zauważyła cierpko, wykrzywiając wargi w grymasie niezadowolenia, który jednocześnie hamował wybuch płaczu.

- Sultanym - powiedziała łagodnie służąca, kucając i ujmując szczupłą dłoń potomkini Osmana. - Nikt nie może cię zniszczyć, jeżeli mu na to nie pozwolisz. Musisz walczyć, sprzeciwiać się dopóki nie zabraknie ci sił, wojować do ostatniej kropli krwi. Teraz wydaje ci się, że wszystko już stracone, ale nadal masz w sobie wolę walki, a najważniejsze jest to, aby nie zezwolić jej zgasnąć.

Nuriye, po raz pierwszy od wielu tygodni, lekko uniosła kąciki swych ust, a blady uśmiech rozjaśnił twarz jasnowłosej. Mimo, iż bardzo cierpiała, posiadanie takich osób w swoim otoczeniu w jakiś sposób pomagało. Czuła się rozumiana, choć rodziciel tak bardzo ją skrzywdził, a reszta rodziny nie zrobiła nic, aby temu zapobiec, znalazł się ktoś, kto pokazał, że ciągle jest komuś potrzebna, a przyszłość może być dobra, o ile tego chcemy.

- Dziękuję - odparła cicho, jednym słowem wyrażając całą wdzięczność, jaką żywiła do tej niepozornej hatun, których w haremie było pełno.

Elif chciała jeszcze coś dodać, lecz nie zdążyła, bo ciężkie stąpanie po kamiennej podłodze, którą wyłożony był korytarz, przerwało ich konwersację.

- Zamknij drzwi - rozkazała niespodziewanie blondynka, doskonale wiedząc, co oznacza ten hałas.

Szarooka nie protestowała, pośpiesznie zaryglowała drewniane wrota, oddzielające je od wielkiego wezyra. Ten, napotykając opór, zaczął nerwowo uderzać w chropowatą powierzchnię. Kobiety zerkały na siebie niespokojnie, zastanawiając się, czy ta bariera wytrzyma. Prędko okazało się, iż ich próby były daremne - po ledwie paru minutach klamka ustąpiła, a zdyszany i wyraźnie zdenerwowany Ahmed pasza wpadł do komnaty.

- Wynoś się stąd - warknął na przestraszoną służkę, która, nie mając innego wyboru, ukłoniła się i wyszła, zostawiając parę samą. - Co to ma znaczyć? - Tym razem zwrócił się do Nuriye, która nieobecnym wzrokiem obserwowała miękki, perski dywan.

Tymczasem oficjalny przedstawiciel władcy podszedł do milczącej sułtanki i zdjął materiał zasłaniający jej oblicze.

- Nie dotkniesz mnie - wycedziła osiemnastolatka przez zaciśnięte zęby, jednocześnie wbijając pogardliwe spojrzenie w sylwetkę swojego męża.

- Myślisz, że będę pytał cię o zdanie? Masz wobec mnie zobowiązania. - Uśmiechnął się chytrze, odpinając guziki szarego kaftana.

Nuriye gwałtownie wstała, chcąc wybiec z sypialni, lecz nie zdążyła, gdyż pasza złapał ją za nadgarstek, boleśnie wbijając palce w jej skórę. Obrócił dziewczynę w swoją stronę z politowaniem kręcąc głową, po czym brutalnie popchnął na łóżko. Blondynka próbowała się bronić, chciała odepchnąć mężczyznę, ale jedyne, co uzyskała, to zadrapania na własnej buzi. Z każdą sekundą słabła, aż w końcu poddała się okrutnej rzeczywistości. Skupiła się na modlitwie błagając Boga, żeby nie umożliwił jej zajścia w ciążę z tym człowiekiem. Obawiała się, że w takim przypadku nie potrafiłaby pokochać poczętego w ten sposób dziecka.

***

Jasnowłosa niewiasta szczelniej otuliła się kocem, który okrywał jej wychudzone ciało. Drżała, mimo ciepła panującego w pomieszczeniu. Szlochała cicho, tak, aby nikt tego nie usłyszał, zupełnie sama. Odesłała nawet Elif hatun, choć ta długo nalegała, aby zostać przy swojej sułtance i pomóc jej w tym trudnym momencie.

Czuła się brudna, wykorzystana, jak zwykła nałożnica. Wspomnienia minionych zdarzeń powodowały nieprzyjemne dreszcze, a rany na zmęczonym licu młódki miały jeszcze bardziej przypominać o utracie niewinności. Bezpowrotnie straciła ważną część siebie, fragment duszy umarł, pogrzebany żywcem. Nie sądziła, że kiedykolwiek zazna takiego okrucieństwa z woli ojca, tej osoby, która powinna wspierać swoje dzieci bez względu na wszystko. W tym przypadku jednak było inaczej, albowiem sułtan Sulejman był przede wszystkim monarchą, surowym, postępującym według ściśle określonych reguł i, niestety, podatny na sugestie swej rudowłosej ukochanej. Ich relacja, dopiero odbudowana, została zniszczona przez Rusinkę, która zdobyła taką pozycję, o której większość konkubin mogło jedynie pomarzyć.

Nagle do uszu sułtanki dotarł odgłos otwieranych drzwi, przez co jeszcze bardziej się skuliła, chcąc zniknąć, stać się niewidzialną. Strach rósł, powoli zmieniał się w panikę, gdyż umysł Nuriye ogarnęła jedna myśl - Ahmed pasza wrócił. Materac koło niej ugiął się pod czyimś ciężarem, a palce owego przybysza odnalazły kraniec tkaniny, ściągając ją z głowy osiemnastolatki. Sułtanka przymknęła powieki i spuściła wzrok, chcąc opanować łzy, wydostające się spod jej zamkniętych oczu. Po paru sekundach, będących dla niej wiecznością, podniosła swe załzawione, szafirowe tęczówki na człowieka znajdującego się tuż obok.

Ismiahn

- Dobrej nocy, i sza,

do białego śpij dnia.

Śpij dziecino, oczka zmruż,

Śpij do wschodu rannych zorz.

Mama zaś będzie tu

Śpiewać piosnki do snu.

Gwiazdki w górze już lśnią,

Wszystkie dzieci już śpią,

Więc i ty swe oczka zmruż,

Śpij do wschodu rannych zorz.

Jutro znów w ranny czas

Zbudzi cię słonka blask... - Słowa kołysanki, którą niegdyś śpiewała mi matka, usypiały spoczywającego na moich rękach Murada.

Był moim skarbem, a jednocześnie potężnym księciem, łączącym w sobie dwie wspaniałe dynastie, Jagiellonów i Osmanów. Jeśli kiedyś zasiądzie na tronie, jego władza będzie sięgała o wiele dalej, niż poprzednich padyszachów.

Nagle coś przykuło moją uwagę. Spojrzałam za okno, gdzie dotychczas królował księżyc w pełni, otoczony gwiazdami. Niespodziewanie jednak zrobiło się ciemno, a czarna plama zasłoniła naszego satelitę. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się temu dziwnemu zjawisku w konsternacji.

- To zły znak - powiedziałam sama do siebie, kołysząc syna śpiącego w moich ramionach.

Czułam nieopisany lęk, który teoretycznie nie miał żadnego podłoża, ale podświadomie wiedziałam, iż wkrótce zdarzy się coś, co będzie miało ogromny wpływ na przyszłość. Pozostawało jedynie pytanie jakie będą skutki i czy wyjdzie nam to na dobre.
________________________
Witajcie!
Dziś koniec wakacji, więc na pocieszenie dodaję wam nowy rozdział. I tak, wiem, że teraz kolej Kader, ale natchnęło mnie właśnie na to opowiadanie, więc dodaję next tutaj.
Jak widzicie, sporo się dzieje. Selim nie żyje - tak, jednak zmarł. Nie wiem jak zareagujecie, bo pewnie większość z was za nim nie przepada, ale mi, mimo wszystko, było smutno pisząc to. Sulej się zdenerwował, nie pozwolił pochować swojego syna w stolicy, podobnie jak to było z Ibrahimem.
A Nuriye jest już po ślubie, ale jej mężem nie jest Yahya, jak wy byście chcieli :D Tak jak zdecydował sułtan, Nuri została wydana za Ahmeda paszę, który już podczas nocy poślubnej pokazał swój podły charakter. No i jak myślicie, czy to faktycznie Ahmed pasza wrócił, a może ktoś inny przyszedł pocieszyć Nuri? Może to ktoś z jej rodzeństwa lub służby? Piszcie swoje pomysły, jeśli ktoś zgadnie, dostanie dedykację w kolejnym rozdziale :D
No i końcowa scena. Jeśli chodzi o kołysankę, to znalazłam ją już dawno temu i niestety nie zapisałam sobie z jakiej strony ona pochodzi. Od razu mówię, że ja nie wymyśliłam jej tekstu, tylko wyszukałam go gdzieś w internecie c;
Mamy też zaćmienie księżyca - cóż to może oznaczać? Napiszcie, co myślicie, chętnie poczytam wasze propozycje <3
A ten rozdział dedykuję Malina58, która poprawnie odpowiedziała na moje pytanie pod notką z bohaterami ;3
Buziaki ;*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top