Rozdział 39

Mihrimah
Byłam pewna, że to zwidy. Halucynacje wywołane smutkiem i tęsknotą. Przecież to niemożliwe. Ten mężczyzna nie mógł być moim ukochanym, on zmarł, leżał w grobie. Mrugnęłam, będąc pewna, że dzięki temu gestowi zniknie, jednak nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie, brunet zsiadł z konia i zaczął iść w naszą stronę. Zdezorientowana spojrzałam na Ismihan, która wydawała się równie zaskoczona.

- Sultanym. - Bali bey skłonił się przed nami, a my milczałyśmy, patrząc na niego jak na ducha.

Moja przyjaciółka chyba szybciej przetworzyła tę informację, bo szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy. Rozpromieniła się i patrzyła na mnie wyczekująco, ale ja nie potrafiłam wykonać jakiegokolwiek ruchu. Niczym sparaliżowana nawet nie drgnęłam i tylko niespokojny oddech sugerował, że żyję.

- Zostawię was samych - odezwała się Jagiellonka spoglądając na nas przelotnie, po czym oddaliła w kierunku pałacu.

- Pani, dlaczego milczysz? - zapytał szambelan, dopiero wtedy zauważając znajdujący się za mną grób. - Kto zmarł?

- Ty - wydusiłam, ignorując fakt jak absurdalnie to brzmi.

Mój narzeczony zmarszczył brwi z miną mówiącą, że chyba postradałam rozum.

- Mihrimah, zobacz, jestem tu. - Złapał moją dłoń kładąc ją na swojej klatce piersiowej. - Moje serce wciąż bije, tylko dla ciebie.

- Mój Boże - wyszeptałam, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach. - Myślałam, że nigdy więcej cię nie zobaczę...

- Cii, nie płacz - szepnął, przyciągając mnie do siebie.

W momencie, w którym wtuliłam się w jego ramiona, bariera pękła. Szloch wstrząsnął moim ciałem, ogarnęło mnie wspaniałe uczucie ulgi, jakby w jednej chwili spadł ze mnie cały ciężar, którym zostałam obarczona. Z każdą mijającą minutą docierało do mnie, że to nie piękny sen, a rzeczywistość. Moje marzenie się spełniło, nie chciałam już niczego więcej. On był wszystkim, czego pragnęłam, jego obecność wystarczyła, abym była szczęśliwa.

- Kocham cię - powiedziałam cicho, zaciskając palce na jego kaftanie.

- Ja ciebie też - odrzekł gładząc mnie po włosach.

Jeszcze długo trwaliśmy przy sobie, nic nie mówiąc, bo słowa były niepotrzebne. Zastępowała je bliskość, której tak nam brakowało. Nie umiałabym opisać emocji, które mi towarzyszyły. Żal zmienił się w radość, tak ogromną, że nie potrafiłam jej wyrazić inaczej. Jego ubranie szybko zrobiło się mokre, ale nie przeszkadzało nam to. Liczyła się tylko możliwość bycia razem, nic innego nie miało znaczenia.

Wreszcie odsunęliśmy się od siebie, nasze oczy błyszczały od wzruszenia.

- Jak? - spytałam cicho, wciąż nie dowierzając. - Jakim cudem... - urwałam, wpatrując się w niego wyczekująco.

- Pewnej nocy Rustem wywiózł mnie do jakiegoś lasu. Tam brutalnie pobił, zranił i zostawił myśląc, że zmarłem. Wkrótce znalazł mnie pewien dobry człowiek i zabrał do swojego domu. Opatrzył moje rany, pozwolił mi zostać, dopóki nie wydobrzeję. Kiedy poczułem się na siłach, wróciłem do stolicy najprędzej, jak było to możliwe - opowiedział.

- Najważniejsze, że tu jesteś. - Po raz pierwszy od dawna kąciki moich ust uniosły się w szczerym uśmiechu.

- Jestem. - odwzajemnił radosny gest. - I nigdy więcej cię nie zostawię, obiecuję - przysiągł.

Ismihan
Rozpierała mnie radość. Móc w końcu zobaczyć wesołe iskierki w smutnych do tej pory tęczówkach przyjaciółki to najpiękniejsza nagroda, jaka mogła mnie spotkać. Tanecznym krokiem weszłam do seraju, nie przestając się uśmiechać. Można było zdjąć czarne zasłony i optymistycznie spojrzeć w przyszłość. Koniec żałoby, dość przygnębienia i rozpaczy. Nastał maj, prawdziwie wiosenny miesiąc. Kwiaty kwitły, a ich woń unosiła się w powietrzu, napełniając moje serce nadzieją. Wiarą, że jutro będzie lepsze, a wojna prędko zakończy się naszym zwycięstwem, że niebawem mój ukochany powróci, a ja przytulę do piersi nasze dziecko.

- Sumbul aga! - zawołałam, przekraczając próg haremu.

- Sultanym. - Eunuch zbliżył się do mnie swym charakterystycznym chodem, który bawił wszystkie nałożnice i ukłonił się z szacunkiem.

- Każ rozdać złoto, lokmę i szerbet. Odsłońcie okna, odłóżcie ozdoby na swoje miejsce, a wieczorem zorganizujemy zabawę - oznajmiłam.

- Jak rozkażesz. - Na jego twarzy pojawił się dziwny grymas, ale zignorowałam to i ruszyłam do swojej komnaty.

Docierając do celu od razu usiadłam przy biurku i sięgnęłam po list, którego od kilku dni nie miałam czasu przeczytać.

Droga Ismihan,

Moja piękna sułtanko, tęsknota doskwiera mi coraz bardziej. Każda sekunda spędzona bez Ciebie jest udręką, męczarnią, z którą muszę się zmierzyć. Przymykając powieki widzę Twoje oblicze i marzę, abym jak najprędzej znów był u Twego boku. Modlę się do Boga prosząc o pomyślność tej wyprawy, błagając o możliwość ponownego dotknięcia Twych rumianych policzków, ucałowania malinowych warg, spojrzenia w czekoladowe tęczówki pełne blasku. Moja Gwiazdo, oświeć mi drogę, poprowadź do zwycięstwa i nie pozwól opaść z sił.

Pragnę przekazać Ci pozytywne wieści, albowiem w dwóch ostatnich bitwach udało nam się pokonać perskie wojska i pewnie zmierzamy ku wygranej. Z dumą stwierdzam, iż przyczyniłem się do tych sukcesów, przewodząc naszej armii pod Tebrizem. Szach Tahmasp wycofał się i jak tchórz ukrył przed osmańską potęgą. Z Bożą pomocą dopadniemy go i skrócimy o głowę, nowym władcą mianując jego brata, Elkasa, sprzyjającego naszemu państwu.

Sułtan powoli odzyskuje spokój, żal po stracie syna mija, choć jego dusza została na zawsze pozbawiona ważnego fragmentu. Przesyła Ci pozdrowienia od siebie i Twojego ojca, który z powodzeniem kieruje się wgłąb Persji. Mustafa wspiera padyszacha, służy mu dobrą radą, a jego strategie pozwoliły nam ponieść dużo mniejsze straty. Niestety, Selim bardzo zawiódł. Przemycił wino do obozu i upił się do nieprzytomności. Władca, zauważając go w tym stanie, dostał furii i był gotów wbić mu sztylet prosto w serce, ale dzięki mojej i Mustafy interwencji, nic mu się nie stało. Został jednak odsunięty od wszystkich zadań, a jego namiot oddzielono od pozostałych. Poniósł zasłużoną karę, takich występków nie można tolerować.

Ismihan, moja przyjaciółko, powiernico wszelkich sekretów. Mam nadzieję, że zarówno z Tobą jak i dzieckiem wszystko w porządku. Liczę również, że Alime nie sprawia Ci kłopotu. Zostańcie z Bogiem i módlcie się o nasz pomyślny powrót.

Oczekuję Twojej odpowiedzi,

Sehzade Bayezid

Uśmiechnęłam się ciepło myśląc o ukochanym. Sięgnęłam po przygotowany wcześniej czysty pergamin, zamoczyłam pióro w atramencie i zaczęłam pisać, przelewając uczucia na papier.

Najdroższy,

Wiedz, że tęsknię niemniej niż Ty. Każdego dnia zasypiam myśląc, że rano obudzę się u Twego boku, a gdy tak się nie staje, z żalu przytulam się do Twoich ubrań, na których wciąż czuć Twój zapach. To dodaje mi sił, pomaga zmierzyć się z szarą rzeczywistością. Mym jedynym pragnieniem jest ponowne ujrzenie Twojej twarzy, chcę znów zatonąć w Twych oczach i zapomnieć o otaczającym nas świecie.

Z przykrością informuję Cię, że w pałacu nie dzieje się najlepiej. Po śmierci Mehmeda jego ukochana, Fatma Sanaz, pogrążyła się w rozpaczy. Sułtanka Hurrem od kilku tygodni prawie nie opuszcza swojej sypialni, a gdy już to robi, strach na nią patrzeć. Po majestatycznej, dumnej sułtance nie ma śladu. Nie mogę się nadziwić tym zmianom, jakby była to zupełnie inna osoba. Mihrimah również bardzo przeżyła te wszystkie tragedie, ale wreszcie i dla niej zaświeciło słońce. Bali bey się odnalazł, a co najważniejsze, jest cały i zdrowy. Zapowiada się podwójne wesele, z czego jestem niezmiernie rada.

Mój bohaterze, gratuluję wspaniałych zwycięstw i życzę prostej drogi ku ostatecznej wygranej. Proszę, przekaż pozdrowienia sułtanowi i mojemu ojcu. Niech Wam się szczęści.

Nie martw się, nasz syn rozwija się prawidłowo, a i ja czuję się znakomicie. Alime wyrasta na urodziwą, młodą damę i jestem pewna, że w przyszłości złamie wiele serc. Jej entuzjazm poprawia nam nastroje, jest niczym łuna światła na końcu ciemnego tunelu.

Bayezid, kochany, modlę się o Twój prędki powrót. Każda chwila rozłąki to istne katusze, błagam Boga, aby zlitował się nad nami i wsparł Cię w tej świętej wojnie. Oby przelano jak najmniej osmańskiej krwi, abyście mogli wrócić silniejsi.

Na zawsze oddana Twojemu sercu,

Sułtanka Ismihan

Skończyłam list zwijając kartkę w rulon, po czym włożyłam go do złotej tuby wysadzanej kamieniami szlachetnymi. Każdy element, nawet pojemnik na wiadomości, pokazywał bogactwo i przepych, który był znakiem rozpoznawczym tej dynastii. Oddałam przedmiot posłańcowi zastrzegając, że ma on dotrzeć do adresata jak najszybciej.

Spojrzałam za okno ze zdumieniem dostrzegając, że zapada już zmrok. To oznaczało, że niebawem miała rozpocząć się zabawa, którą obiecałam zorganizować. Dziewczętom należy się wytchnienie, ostatni okres był wyjątkowo trudny, także dla nich. Zawołałam jedną ze służących, aby pomogła mi się przebrać. Zrzuciłam czarne szaty, ubierając suknię w jasnych kolorach. Włosy spięłam w niskiego koka i przykryłam je białą chustą, a na czubku głowy umieściłam srebrną koronę. Przejrzałam się w lustrze, po czym wyszłam z pokoju. Z głównej sali słychać już było radosną melodię oraz śmiechy nałożnic.

- Destur! Ismihan Sultan hazretleri! - obwieścił eunuch, którego widziałam po raz pierwszy.

Ciekawie gdzie podział się Sumbul zastanawiałam się wchodząc do obszernego pomieszczenia. Wciąż pamiętałam swoje pierwsze dni w tym pałacu, gdy wraz z wieloma dziewczętami zostałam porwana z rodzinnych stron. Brudna i wycieńczona, nie przypominałam księżniczki z rodu Jagiellonów. Mimo wielu przeciwności i bytu, do którego nie byłam przyzwyczajona, nigdy nie żałowałam znalezienia się w haremie. Upokorzenia, przykrości i zniewaga, na jakie byłam skazana, umocniły mnie. Wytrwałam w piekle, powoli zmieniając je w raj.

Odrzuciłam ponure myśli siadając na kanapie i gestem pozwoliłam nałożnicom powrócić do tańca i rozmów. Sięgnęłam po rachatłukum kosztując słodkiej, owocowej galaretki. Turecka kuchnia była wyjątkowa, pomimo tego, że desery były bardzo słodkie, nie można było ich nie lubić. Seker aga bardzo się starał i dbał o swoje wyroby, dlatego można by się nimi zajadać bez końca.

- Destur! Mihrimah Sultan hazretleri! - Donośny okrzyk przerwał zabawę, a do środka wkroczyła starsza córka sułtana.

Na jej ustach gościł promienny uśmiech, ruchy były płynne i pełne gracji, a fryzura idealnie upięta. Odżyła, nie trzeba było znać szatynki aby zauważyć, że zaszła w niej pozytywna zmiana. Zachęciłam ją, żeby do mnie dołączyła, co uczyniła, spoczywając tuż obok.

- Promieniejesz - odezwałam się wesoło, popijając szerbet.

- Masz rację. To tak, jakbym po bardzo długim czasie wybudziła się ze snu - wyznała, częstując się słodyczami.

- Destur! Nurbanu Sultan hazretleri! - wykrzyknął strażnik zwracając naszą uwagę.

Tylko tej tu brakowało pomyślałam z przekąsem, bo jej obecność psuła mi humor. Branki niechętnie znów ustawiły się w rzędzie, na moment przestając świętować. Niemal od razu zezwoliłam na wznowienie rozrywki, jakiej dostarczały im pląsy na środku ich sypialni.

Brunetka, dumnie zadzierając głowę, ruszyła w naszą stronę. Zanim zdążyła usiąść podniosłam rękę, tym samym zatrzymując ją.

- Nurbanu - zaczęłam łagodnie, splatając dłonie na kolanach. - Co ty robisz?

- Chciałam się przyłączyć - odparła niepewnie, zapewne nie rozumiejąc do czego zmierzam.

- Oczywiście, ale chyba nie zamierzałaś tak po prostu siąść tutaj. To narożnik zarezerwowany dla kobiet o szlachetnym urodzeniu, takie jak ty siedzą tam. - Wskazałam na pozostałe konkubiny, znajdujące się przy stołach naprzeciwko.

Nurbanu poczerwieniała i zacisnęła pięści, co jedynie mnie rozbawiło. Pohamowałam się jednak i zachowałam poważną minę.

- Jestem żoną pretendenta do tronu i matką księcia - syknęła, ledwo nas sobą panując.

- Co nie zmienia faktu, że dla mnie jesteś nikim. Wiesz jak u nas, w Polsce, nazywa się takich, jak ty? Ludzie drugiej kategorii, bez obycia i znajomości etykiety - Wzruszyłam ramionami, a przez salę przeszła salwa śmiechu. - A teraz zejdź mi z oczu.

- Jak śmiesz... Ty... Jak możesz... - Prawdopodobnie się zapowietrzyła, ewentualnie dostała ataku wścieklizny, tak czy inaczej nie potrafiła złożyć prostego zdania.

- Albo w tej chwili pójdziesz tam, gdzie twoje miejsce, albo więcej nie zobaczysz swoich dzieci - zagroziła Mihrimah, co ostatecznie poskutkowało, bo naburmuszona i zła jak osa faworyta Selima odeszła, siadając po drugiej stronie.

Nagle do środka wpadła, bo inaczej tego nazwać nie można, sułtanka Hurrem. Była wściekła, a za nią, niczym cień, podążał Sumbul aga.

- Przerwać zabawę! - wrzasnęła, wzbudzając u zgromadzonych niepokój. - Jak śmiałaś to zrobić?! - zwróciła się do mnie, jej tęczówki płonęły gniewem.

- Nie muszę cię pytać o zgodę - zauważyłam pozostając spokojna.

- Żałoba wciąż trwa! W ostatnim czasie pożegnaliśmy księcia oraz wielkiego wezyra! Nie wstyd ci radować się, gdy ich bliscy wylewają tysiące łez?! - Z każdym wykrzyczanym zarzutem coraz bardziej gestykulowała, sprawiała wrażenie opętanej.

- Matko, wystarczy - zareagowała sułtanka słońca i księżyca, podnosząc się z posłania. - Pamięć o Mehmedzie jest kultywowana, ale to nie powód, aby ciągle się smucić. Nadszedł odpowiedni moment, aby...

- Nie wtrącaj się! - przerwała Roksolana, wstrząsając burzą rudych loków. - Jutro rano chcę cię widzieć w swojej komnacie. - Przeszyła mnie zimnym spojrzeniem, po czym obróciła się napięcie i oddaliła.

- Ismihan, wybacz. Ona przeżywa trudny okres. - Przyjaciółka próbowała wytłumaczyć swą rodzicielkę, ale brakowało jej argumentów.

- Nic się nie stało - uspokoiłam ją.

- Pójdę sprawdzić co u matki - dodała i podążyła w ślad za ukochaną padyszacha.

Skinęłam wstając, bo stwierdziłam, że samotne spędzanie wieczoru nie jest dobrym pomysłem. W dodatku nadąsana Nurbanu nie była tym, co chciałabym oglądać przed oddaniem się w objęcia Morfeusza.

- Wiedziałam, że tak to się skończy - rzuciła niby od niechcenia, okręcając na palcu czarny pukiel swoich włosów.

Zbliżyłam się do niej, przez co powstała, by być na tej samej wysokości. Zlustrowałam ją z pogardą, mrużąc powieki.

- Ostrzegam, nie chcesz mieć we mnie wroga - mruknęłam cicho, uważnie obserwując jej reakcję.

- Myślisz, że się ciebie boję? Awansowałaś dokładnie w ten sam sposób, co ja, a twoje rzekome pochodzenie to zapewne brednia wymyślona po to, aby dać ci wyższą pozycję, na którą w żadnym stopniu nie zasługujesz.

Tego było już zbyt wiele. Mogła mówić co jej ślina na język przyniesie, ale podważanie moich korzeni to zdecydowana przesada. Nie zastanawiając się nawet przez sekundę zamachnęłam się, aby następnie wymierzyć jej silny cios w policzek. Przez intensywność uderzenia zachwiała się, łapiąc za bolący fragment skóry. Niewolnice, przyglądające się naszej sprzeczce, wstrzymały oddech czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

- Popełniłaś ogromny błąd i gorzko za niego zapłacisz - warknęłam i minęłam ją, wychodząc na korytarz.

Nikt nie ma prawa mnie tak traktować, zwłaszcza ona. Dowie się z jak potężną kobietą zadarła, ale wtedy będzie już za późno na błaganie o litość.

__________________________
Witajcie!
Ten rozdział jest długi, ma ponad 2000 słów dlatego, że ostatni był dość krótki i chciałam wam to wynagrodzić c; Ach i jeśli chodzi o ten gif z Mihrimah - zignorujcie tam w tle Bayezida. Bayezid jest na wojnie, co ukazuje gif na początku, a Mihri przytula tam Bali beya :D
Co do naszego szambelana - jednak żyje! Nie mogłam tak skrzywdzić biednej Mihrimah, więc Bali wrócił cały i zdrowy. Cieszycie się? ;3
Jak wam się podobają listy Bayezida i Ismihan? Pisałam je sama, starałam się, aby brzmiały tak jak te, które przesyłali sobie Sulejman z Hurrem za czasów młodości. Mam nadzieję, że choć w minimalnym stopniu mi się to udało c;
No i scena końcowa - Hurrem wściekła na Ismi, a Ismi wściekła na Nurbanu :D Jakieś pomysły co też Jagiellonka ma zamiar zrobić faworycie Selima?
Z okazji 20 tysięcy wyświetleń postanowiłam zorganizować drugą edycję pytań do bohaterów. Notka, pod którą możecie zadawać pytania, pojawi się zaraz po opublikowaniu tego rozdziału. Liczę, że będzie ich równie dużo, a może i więcej niż poprzednio <3
Buziaki kochani ;*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top