Rozdział 37
Zapiski z notatnika Ismihan
7 kwietnia 1555 roku
Cóż za straszna tragedia dotknęła mieszkańców pałacu Topkapi. Zgasła jedna z najjaśniejszych gwiazd, zostawiła po sobie pustkę i rozpacz. Odszedł syn, ojciec, brat, mąż. Zabrał ze sobą uśmiechy swych dzieci, duszę ukochanej kobiety, fragment serca rodziców i cząstkę rodzeństwa. Pozostawił wspomnienia, te piękne, które przyniosą ulgę i te gorsze, które wyrzucimy z pamięci. Każdy zamknął się w swoim małym świecie, indywidualnie przeżywając żałobę.
Ja jestem obok. Patrzę, słyszę, jestem, ale nie czuję. Nie wylewam łez, pozostaję niemal obojętna. Jedyne, co mogę zrobić, to służyć pocieszeniem, ale dobrze wiem, że nic nie ukoi tego bólu. Obserwuję, jak moje najdroższe przyjaciółki stają się cieniami samych siebie, będąc tak bezsilna, że aż zła. Przyglądam się sułtance, która trzyma w ryzach cały harem, a teraz nie wychodzi z komnaty, zza ścian której słychać tylko żałosny szloch. Cierpienie matki po przedwczesnej śmierci dziecka wydaje się tak okropne, iż modlę się, aby nigdy go nie zaznać.
Dziś odbył się pogrzeb księcia Mehmeda.
- Pani, wybacz, że przeszkadzam, ale już czas. - Jedna ze służących odezwała się nieśmiało.
- Oczywiście. - Posłałam jej słaby uśmiech i zamknęłam brązowy zeszyt, odkładając go.
Wstałam wygładzając czarną spódnicę i przy okazji dotykając delikatnie zaokrąglonego brzucha. Medyczka stwierdziła, że to drugi lub trzeci miesiąc, co oznaczałoby, że poród nastąpi jesienią, około października.
Jednak to zdecydowanie nie czas na myślenie o tym, choć nowe życie na pewno przyniesie szczęście i pomoże pogodzić się ze zgonem księcia. Obrażenia, zadane podczas ataku, okazały się poważniejsze niż się wydawało i najlepsi medycy nie mogli nic zrobić.
Modlitwa. Jedyna czynność jednocząca wszystkie kobiety. Podczas niej będziemy razem, żadne zatargi i spory nie będą miały znaczenia. Ten jeden, jedyny raz, pozbędziemy się kąśliwych uwag, złośliwych docinków i znaczących spojrzeń. Przemówimy jednym głosem, prosząc Boga o łaskę dla zmarłego.
Wyszłam z komnaty, aby przekonać się, że na korytarzu panuje absolutna cisza. Harem, który dotychczas tętnił życiem, nagle ucichł. Nałożnice przestały plotkować, służba nie krzątała się po budynku, a jedynym dźwiękiem był odgłos kroków moich i dwóch służek kroczących za mną. Widząc gołe mury, z których zdjęto obrazy, ciemne zasłony nieprzepuszczające światła, jeszcze nieco zakurzone, bo dopiero wyciągnięte ze skrzyń, miałam ochotę zniknąć. Wszyscy opłakiwali księcia Mehmeda, a ja czułam się dziwnie, bo przecież nawet go nie znałam. Przez cały swój pobyt tutaj nie zamieniłam z nim ani jednego zdania, spotkaliśmy się raptem kilka razy. Jak miałam tęsknić za kimś, kto był dla mnie zupełnie obcy? Nie mogłam. Dlatego, w tym trudnym okresie, nie powinno mnie tu być.
- Sultanym. - Sumbul aga skłonił się nisko, a jego twarz, pełna zmarszczek, wyrażała szczerą troskę. - Sułtanki czekają.
Skinęłam lekko i weszłam do przestronnego pokoju zajmowanego przez Roksolanę. Rusinka siedziała na ottomanie, wokół niej rozłożono poduszki, na których spoczywały znane mi mieszkanki seraju. Po prawej, tuż obok matki, znajdowała się Mihrimah, naprzeciwko której zauważyłam Nuriye. Obok Pani Słońca i Księżyca zobaczyłam Rumeysę, przy której siedziała zgarbiona postać, w której rozpoznałam Fatmę Sanaz. Wszystkie miały podpuchnięte powieki i zmęczone spojrzenie, poza jedną. Nurbanu - tylko ona wyglądała na wypoczętą i zrelaksowaną. Westchnęłam, bo ostatnie wolne miejsce było właśnie koło tej żmii, jednak nie mając wyboru, zajęłam je.
***
- Współczuję. - Już miałam zamiar odejść od wrót do sypialni rudowłosej, kiedy usłyszałam znajomy głos przepełniony jadem.
Fatma Sanaz zatrzymała się gwałtownie, a haftowana chustka wypadła z jej dłoni. Zatrzęsła się, lecz tym razem ze złości. Wiedziałam, że wyjątkowo się nie lubią.
- Współczujesz? Śmieszne. - Zmrużyła oczy przyglądając się ciemnowłosej. - Cieszysz się, myślisz, że tego nie widać? Gratuluję, książę Selim ma o jednego konkurenta mniej. Mimo wszystko nie zapominaj, że jest ostatni w walce o tron. Mustafa i Bayezid są o wiele bardziej utalentowani i potrafią coś więcej, niż upijanie się do nieprzytomności - syknęła.
- Jak śmiesz?! Jesteś żałosna! Mustafa jest zbyt dobroduszny, a Bayezid zbyt porywczy i żaden z nich nie nadaje się do sprawowania władzy - stwierdziła zadzierając głowę.
- Dosyć - przerwałam im, mierząc Wenecjankę wzrokiem. - Nie masz prawa odzywać się do niej w ten sposób, ani oceniać żadnego z następców, zwłaszcza w mojej obecności.
- A kim ty niby jesteś? - prychnęła, krzyżując ręce na piersi.
- Nie rozśmieszaj mnie, Nurbanu. I nie zwracaj się do mnie na ty, dobrze ci radzę. Ja urodziłam się w zamku, jako wyczekana córka króla Polski, a w moich żyłach płynie błękitna krew dynastii Jagiellonów. Nikt nie możne mnie tknąć, ciebie za to nic nie ochroni. - Uśmiechnęłam się z wyższością, po czym kiwnęłam na swoją przyjaciółkę i wraz z nią odeszłam.
Poszłyśmy do mojej komnaty, gdzie usiadłyśmy na kanapie przy kominku. Fatma milczała, było mi z tym strasznie ciężko, bo nie taką ją znałam. Gdy się poznałyśmy, była lepszą wersją mnie. Inteligentna, opanowana, pewna swego i wierna swoim przekonaniom. Ta strata ją zabiła, mimo, że wciąż egzystowała, to nie istniała. Jej wnętrze stało się puste, niczym czysta, niezapisana kartka, tyle, że rozdarta. I nic już nie da rady jej skleić.
- Ja.. Rozumiem - zaczęłam cicho, ale czarnowłosa mi przerwała.
- Nie, Ismihan. Zrozumiesz dopiero, kiedy Bayezid umrze - wyszeptała, wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą.
Ledwie otworzyłam usta, by się odezwać, w pomieszczeniu rozległ się wesoły, dziecięcy głos, który tak dobrze znałam.
- Anne! - zawołała wesoło dziewczynka, a jasnobrązowe włosy podskoczyły wraz z jej ruchami.
- Pani, wybacz, nie zdołałam jej upilnować - wytłumaczyła służąca, która przybiegła za nią i popatrzyła na mnie ze skruchą.
- Nic nie szkodzi - uspokoiłam ją i rozłożyłam ramiona, w które szatynka natychmiast wpadła i przytuliła się mocno.
Wróciły wspomnienia...
Retrospekcja
- Twoja mama jest w niebie - wyjaśniłam, poprawiając jej błękitną sukienkę.
- Jak to? Kiedy wróci? - spytała cichutko, tak, że ledwie ją słyszałam.
- Ona już nie wróci, kochanie. - Pogładziłam jej drobne ramiona.
- To kto teraz będzie moją mamą? - Pod powiekami małej sułtanki pojawiły się łzy, więc objęłam ją przyciągając do siebie. - Zostaniesz moją mamą?
- A chciałabyś? - zapytałam będąc niezwykle wzruszona.
- Tak - szepnęła, ściskając mnie za szyję. - Zgadzasz się?
- Oczywiście. - Pocałowałam ją w głowę i podniosłam, sadzając na swoich kolanach.
- Ciociu? - Głos Alime przywrócił mnie do rzeczywistości. - Będę mogła pobawić się z Asli i Aygul? - zainteresowana obróciła się w stronę Fatmy.
- Później możesz do nas przyjść. - Młoda wdowa starała się uśmiechnąć na myśl o swoich bliźniaczkach, ale niezbyt jej to wyszło.
- Chyba przytyłaś - powiedziała rezolutnie, znów zwracając na mnie uwagę i wskazując palcem mój brzuch, co spowodowało, że roześmiałam się szczerze i nawet siedząca obok mnie kobieta uśmiechnęła się pod nosem.
- Tam jest twój brat - przyznałam, kładąc jej rączkę w odpowiednim miejscu, przez co od razu się rozpromieniła.
Będzie cudowną starszą siostrą pomyślałam z czułością.
12 kwietnia 1555 roku
Dziś już nikt nie rozpacza. Kolejną śmierć przyjęto neutralnie, posmutniała jedynie sułtanka Hurrem, reszta mieszkańców seraju praktycznie się tym nie przejęła. Wyprawiono uroczystość, kolejną bez obecności sułtana i jego synów. Zmarł wielki wezyr, Rustem pasza. Jego koniec będzie początkiem kariery innego zasłużonego paszy, miejmy nadzieję, że sprawdzi się w tej roli lepiej niż poprzednik, który nie cieszył się sympatią.
Okoliczności zgonu są niejasne. Jako przyczynę podano wiek oraz chorobę żołądka, ale Rustem skonał będąc poza pałacem. Jednak, szczerze mówiąc, to najmniej istotna rzecz w tym momencie. Jestem pewna, że nie będzie śledztwa w tej sprawie, po co tracić czas.
Bardziej zastanawiające jest zaginięcie szambelana oraz przyszłego zięcia sułtana. Bali bey nadal nie został odnaleziony, choć Jastrząb stara się jak może, albowiem byli przyjaciółmi. Głęboko wierzę, że mu się uda, bo Mihrimah odchodzi od zmysłów. Zamartwia się, przez co prawie nie wychodzi, całe dnie spędza w łóżku.
Oby jak najprędzej znalazła ukojenie w ramionach ukochanego.
20 kwietnia 1555 roku
Tym razem i ja płaczę. Przytulam przyjaciółkę, a po naszych policzkach płyną łzy. Zostawiają ślady, naznaczają nas, niczym blizny. Nigdy nie dadzą o sobie zapomnieć.
Nic nie pomaga. Ani piękne słońce za oknem, list od Bayezida leżący na stoliku, nawet Alime nie potrafi poprawić humoru. Co to za okropny miesiąc, obarczony jakąś klątwą. Tragedia goni kolejną tragedię, co jeszcze się stanie, ile przyjdzie nam wycierpieć?
Boże, pomóż, dodaj nam sił.
- Dlaczego? Dlaczego spotyka mnie tyle nieszczęścia? - wyszeptała Mihrimah, ukrywając twarz w dłoniach.
- Moja najdroższa pocieszycielko, nie potrafię odpowiedzieć ci na to pytanie. Widać Bóg tak chciał - odparłam cicho, zamykając notatnik i odkładając go na bok.
- Za jakie grzechy najpierw odebrał mi brata, a teraz jeszcze mężczyznę, który był całym moim światem? - spojrzała na mnie, a moją uwagę przykuły jej spuchnięte i czerwone oczy.
- Bali bey wiele znaczył również dla Imperium Osmańskiego. Ta strata boli wszystkich. - Dotknęłam jej ramienia, chcąc tym gestem dodać sułtance otuchy.
- Ismihan, nawet nie odnaleziono jego ciała, tylko zakrwawione ubranie... Chcę umrzeć - załkała, spuszczając głowę.
- Pomyśl o Ayse Humasah, ona cię potrzebuje - zauważyłam, choć na jej miejscu zapewne sama miałabym podobne myśli.
Ten rok z pewnością przejdzie do historii, szkoda, że zostanie zapamiętany jako jeden z najgorszych w dziejach tego potężnego państwa.
________________________________
Witajcie!
To zdecydowanie nie jest radosny rozdział. Nie będę zbyt wiele o nim mówić, bo jest smutny i uważam, że najlepiej będzie jak po prostu oddam go w wasze ręce i zostawię waszej opinii. W komentarzach możecie pisać wszystkie wasze odczucia c;
Przejdźmy do innej kwestii - Historia Ismihan ma już prawie 18 tysięcy wyświetleń! Strasznie wam za to dziękuję, bo to wasza zasługa. Jestem niesamowicie szczęśliwa, że udało mi się osiągnąć taki sukces i cieszę się, że również wam podoba się to opowiadanie. Dziękuję <3
A na koniec mam do was pytanie - który piłkarz z naszej reprezentacji jest waszym ulubionym? Ja sama nie umiem się zdecydować, bo uwielbiam ich wszystkich, ale największą sympatią darzę Jakuba Błaszczykowskiego, Łukasza Fabiańskiego i Grzegorza Krychowiaka. Kapustkomania? Tak, przyznaję, też się w nią wkręciłam :D W ogóle ostatnio zauważyłam dużą ilość opowiadań o tematyce piłkarskiej i nabrałam ochoty na napisanie czegoś takiego. Gdybym jeszcze miała pomysł, to może bym się za to zabrała ^^ Wiecie co, w sumie... Lilian, autorka opowiadań na Wattpadzie i Grzegorz Krychowiak - tak, to jest mój pomysł! Nie no, żartuję :D
Przesyłam buziaki i czekam na wasze komentarze ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top