Rozdział 31 - część druga
,,Wiesz jak to jest stracić wszystko przez jeden błąd? Jedna, zbyt pochopna decyzja, jedno kłamstwo, jeden zły wybór, a tak wiele następstw. Postąpiłam niewłaściwie i przyszło mi za to zapłacić bardzo wysoką cenę.''
~*~
Następnego dnia, Mihrimah
Czy szczęście może trwać wiecznie? Nie. Kiedy wszystko idzie po twojej myśli, a przyszłość maluje się w jasnych barwach, los postanawia o sobie przypomnieć. Tracisz to, co wywoływało uśmiech na twojej twarzy. Nad twoją głową gromadzą się burzowe chmury i tylko ty możesz je przegonić.
Twoje życie jest idealne, co ty wiesz o problemach? zapytają ci, którzy patrzą tylko na powierzchowność. Widzą we mnie sułtankę, tą, która zawsze dostaje to, czego zapragnie. Twierdzą, że bycie u władzy jest spełnieniem moich marzeń. Oceniają zauważając jedynie pozory, nie chcą przyjrzeć się dokładniej. Wtedy dostrzegliby to, czego nie powinni. Smutek i słabość, ukryte przez maskę dumy i wyniosłości.
Matka nauczyła mnie bać się ludzi. Powtarzała, że mogą mnie skrzywdzić, próbowała udowodnić, że wyłącznie ona jest godna mojego zaufania. Teraz wiem, jak bardzo myliłam się wierząc jej słowom, ale przeszłości nie zmienię. Zostawię ją za sobą i spojrzę w przód, aż za horyzont. Nowe perspektywy przyniosą wolność, ale i wyzwania, którym będę musiała stawić czoła. Wiele razy upadnę, a za każdym razem, kiedy wstanę, stanę się silniejsza.
Tysiąc łez. Dokładnie tyle, a może i więcej, spłynie po moich policzkach. Każda zostawi po sobie ślad, naznaczy mnie niczym znamię i już nigdy nie pozwoli o sobie zapomnieć. I ta pierwsza, i ostatnia będzie wiązała się ze wspomnieniami, zarówno złymi jak i dobrymi.
Czym jest szczęście? Dla niektórych są to dobra materialne. Radują się mając masę złota, wspaniałą posiadłość czy piękne kreacje. Innych cieszą rządy, bycie na szczycie, wysoka pozycja, do której często dążą całymi latami. Ja otrzymałam to wszystko za darmo, w momencie, w którym pojawiłam się na tym świecie. Mimo to przyniosłam smutek i sobie, i moim bliskim. Uśmiech gościł na mojej twarzy wyjątkowo rzadko. Mieszkałam w złotej klatce, a uwolniła mnie miłość.
Ayse Humasah, moja córka, pierwszy błysk światła pośród szarej codzienności. To ona sprawiła, że czułam się potrzebna. I choćby dla niej musiałam tu zostać, gdyby nie ona, pewnie dawno bym uciekła. Dalej jednak tkwiłam w małżeństwie zaaranżowanym przez moją matkę. Nadal tęskniłam za dziecięcym zauroczeniem, choć wiedziałam, że nie ma prawa się urzeczywistnić.
A kiedy ujrzałam go tej ciemnej, październikowej nocy, marzenia powróciły. Nigdy nie sądziłam, że spełnią się tak szybko.
No właśnie. Czy nie zbyt łatwo się to udało?
Tego dnia już od samego rana miałam pełno roboty. Moi bracia szykowali się do odjazdu, każdy z nich musiał wrócić do swojej prowincji, aby dopilnować związanych z nią spraw przed wyjazdem na wojnę. Rzadko zdarzało się, że niemal wszyscy książęta uczestniczyli w wyprawie, a tym razem tak właśnie było. Jedynie Cihangir miał pozostać w seraju, a na namiestnika sułtana mianowano jednego z zasłużonych paszów. Mustafa jechał do Amasyi, Mehmet do Manisy a Selim do Konyi. Bayezid również powinien zajrzeć do Kutahyi, ale ojciec wolał, aby został przy nim. Ostatnimi czasy to właśnie Bayezid miał z nim najlepsze relacje i każdy zaczął zauważać, że mój młodszy brat wyrasta na kolejnego padyszacha. Pojawiały się również pogłoski, że po powrocie to on ma objąć rządy w prowincji koronnej.
- Pani, którą suknię dziś założysz? - zapytała Hatice hatun ledwie się obudziłam.
Wstałam z zamiarem odpowiedzi, ale wtedy do mojej komnaty wtargnął Sumbul aga.
- Pani. - Skłonił się pospiesznie. - Mamy zbyt wiele nałożnic, a właśnie przywieziono kolejne. Sala jest pełna, nie ma już ani jednego wolnego miejsca.
Spojrzałam na eunucha uznając, że jego problem jest ważniejszy od wyboru ubrania, ale znów nie miałam okazji się odezwać. Druga z moich służących, Fatma hatun, włączyła się do dyskusji.
- Pani, mam dla ciebie wiadomość od Bali beya. - Podeszła bliżej z zamiarem wręczenia mi pergaminu, jednak Sumbul zagrodził jej drogę mamrocząc coś pod nosem.
Westchnęłam ciężko słysząc, jak wszyscy zebrani przekrzykują się nawzajem. Trzeba ich uspokoić, a potem zająć się tym, z czym przyszli ustaliłam w myślach.
- Dosyć! - Podniosłam głos, co sprawiło, że wreszcie zapadła cisza. - Hatice, przygotuj mi to, co uznasz za słuszne. Sumbul, wybierz piętnaście najpiękniejszych dziewcząt i przyjdź, kiedy skończysz - wydałam rozkazy, a dwójka, do której się zwróciłam posłusznie oddała mi szacunek i oddaliła się.
Gestem pozwoliłam, aby Fatma podała mi list, co też uczyniła. Rozwinęłam go i przeczytałam, a treść wywołała u mnie szeroki uśmiech.
Droga sułtanko Mihrimah
Dawno nie mieliśmy okazji nacieszyć się swoim towarzystwem, przygotowania do wielkiej bitwy pochłaniają mi każdą wolną chwilę. Chciałbym zaprosić Cię dziś wieczorem na wieczerzę, liczę, że się zjawisz.
Twój uniżony sługa Bali bey
Przycisnęłam kartkę do piersi wpatrując się w czyste niebo. Kilkanaście słów, a zagwarantowało mi dobry humor na następne godziny.
- Pani, czy ta suknia będzie odpowiednia? - Zerknęłam na Hatice, która trzymała bladoniebieski materiał obszyty srebrnym haftem.
- Idealna - stwierdziłam szczerze.
Dziewczyna pomogła mi się ubrać i dobrać dodatki, a całość podkreślała błękit moich tęczówek. Przejrzałam się w lustrze poprawiając włosy spięte w niskiego koka, na głowę zarzuciłam granatową chustę, do której idealnie pasował diadem ozdobiony topazami i opuściłam swoją sypialnię.
Przemierzając znane korytarze rozmyślałam o matce. Zostawiła mi swoje obowiązki tłumacząc, że musi nacieszyć się synami. Nie pomyślała o tym, że może i ja chciałabym wykorzystać ostatnie momenty, które mogłam spędzić w ich towarzystwie. Czułam, że muszę z kimś porozmawiać, więc bez wahania skierowałam się do pokoju zajmowanego przez Ismihan.
- Destur! Mihrimah Sultan hazretleri! - krzyknął Sumbul aga kiedy przechodziłam obok niego.
Wykorzystując ten fakt zatrzymałam się przyglądając niewolnicom tkwiącym w niskim ukłonie. Było ich sporo, zdecydowanie za dużo, abyśmy mogli je wszystkie pomieścić.
- Sumbul aga - zwróciłam się do niego podchodząc bliżej. - Zrobiłeś już to o czym mówiłam?
- Ależ oczywiście pani - oznajmił wyraźnie z siebie zadowolony. - Czy zechcesz je teraz obejrzeć?
- Nie, przyjdę później. Zabierz je do hammamu - odparłam i udałam się tam, dokąd zamierzałam.
Było dość wcześnie, ale jeśli dobrze znam swoją przyjaciółkę, to wstała wraz ze wschodem słońca. Podziwiałam ją za to, ja najchętniej spałabym do południa, a rano zazwyczaj byłam nieprzytomna. A ona już o świcie tryskała energią i pozostawała taka przez całą dobę.
Bez wahania przekroczyłam próg pomieszczenia, ale to, co tam zastałam, zdziwiło mnie do tego stopnia, że zamarłam. Na podłodze dało się zauważyć mieniące się kawałki rozbitych kamieni szlachetnych i elementy biżuterii, choć ciężko mi było stwierdzić dokładnie, bo pokój spowijał mrok. Zasłony zakrywały okna i tylko wypalająca się świeca sprawiała, że cokolwiek widziałam. Najbardziej zaniepokoiła mnie drobna postać skulona na ogromnym łożu. Odesłałam towarzyszące mi służki i zbliżyłam się do niej powoli. Usiadłam obok delikatnie dotykając jej ramienia.
- Ismihan? - wyszeptałam wpatrując się w nią z przerażeniem. - Co tu się stało?
- Wybacz, ja... - urwała ukradkiem ocierając blade lico. - Źle się czuję - skłamała pociągając nosem.
- Ismihan, przede mną nie musisz niczego ukrywać - przypomniałam pomagając jej usiąść. - Czy to sprawka mojej matki?
- Nie, ona nie ma z tym nic wspólnego - zapewniła, dzięki czemu choć w minimalnym stopniu poczułam ulgę.
- Proszę, powiedz mi co cię trapi. - Mój ton był niemal błagalny, tak strasznie się o nią martwiłam.
- Bayezid spędził noc z nałożnicą, Emine hatun, która jest matką jego córki. Mi wmówił, że chce zostać z chorym Cihangirem. Kiedy ją zobaczyłam, nie wytrzymałam i zrobiłabym jej poważną krzywdę, gdyby nie przyszedł. A potem się pokłóciliśmy - powiedziała na jednym tchu bezmyślnie wpatrując się w pustą przestrzeń.
Analizowałam to, co mi wyznała czując narastającą złość. Zrobiła źle zachowując się w ten sposób, ale jakim prawem Bayezid ją tak potraktował? Muszę z nim porozmawiać postanowiłam natychmiast z determinacją.
- Nie docenia cię - odezwałam się. - On kiedyś był jeszcze bardziej nieobliczalny i czasem nawet ja go nie rozumiałam. Zachowywał się jak dziecko, porywczość była w jego krwi, od razu działał zamiast na spokojnie wszystko przemyśleć. A potem pojawiła się Mahfiruz, a on bardzo się zmienił. Była dla niego wytchnieniem, bezpieczną przystanią, w której mógł się schronić. Nie bez powodu wybrał jej to imię, była jego szczęściem. Wydoroślał, uznał, że czas na założenie rodziny. Kochał ją do szaleństwa, bardzo pragnął małżeństwa, ale ojciec nie wyraził na nie zgody. Nikt nie wiedział dlaczego - dokończyłam pogrążając się w melancholii.
- Czemu już jej tu nie ma? - zapytała cicho szatynka przyglądając mi się z ciekawością, ale i z żalem.
- Nie mogła dać mu syna, a to bardzo nie spodobało się naszej matce. Pozbyła się jej, tak, jak każdego, kto stoi jej na drodze - wyjawiłam krzywiąc się lekko, bo w mojej pamięci pojawiły się obrazy z tamtego roku. - Bayezid nigdy nie dowiedział się kto za tym stoi, ale zamknął się w sobie. Z mojego ukochanego, zwariowanego brata zmienił się w milczącego i poważnego księcia. Dopiero ty przywróciłaś mu radość, dlatego tak bardzo cię cenię. To dzięki tobie go odzyskałam.
Ismihan uśmiechnęła się ponuro. Musiałam uświadomić ją, że przed nią ktoś inny zajmował szczególne miejsce w jego sercu. Miałam nadzieję, że przez to nie zrezygnuje i będzie walczyć o ich uczucie. A było o co.
Mogłam wymienić wiele przykładów par, które przetrwały sporo prób, a mimo to wciąż do siebie wracali. Sułtanka Hatice i Ibrahim pasza, oboje dawno od nas odeszli i odnaleźli siebie po śmierci. Mustafa i Rumeysa, oni dobrali się perfekcyjnie, ale również zdarzały się między nimi spory. A sułtanka Hurrem i władca trzech kontynentów, wielki Sulejman, są dowodem na to, że wszystko da się przezwyciężyć.
Oby do tego zacnego grona dołączyli Ismihan z Bayezidem oraz ja z Bali beyem. Niech nic nigdy nie zdoła nas poróżnić.
***
- Musisz jechać? Nie poradzą tam sobie bez ciebie? - zapytałam siadając na miękkiej poduszce naprzeciwko mojego ukochanego.
- Pani, dobrze wiesz, że jestem najlepiej wyszkolonym żołnierzem. Co sułtan by beze mnie począł? - Roześmiał się, więc zawtórowałam mu.
- Czy ty już zawsze będziesz się zwracał do mnie tak, jak kiedyś? Jestem Mihrimah, zapamiętaj - upomniałam go ze śmiechem.
- Wybacz, to z przyzwyczajenia - przyznał biorąc do ust kawałek chleba.
Sama również zaczęłam jeść dyskutując z nim na wszelkie tematy. Od polityki przez haremowe plotki aż do planowania naszego ślubu. Kiedy zaczęliśmy zastanawiać się nad moją kreacją nagle zmorzył mnie sen. W ciągu kilku sekund moje powieki mimowolnie opadły, trudno mi było pojąć co się ze mną dzieje. Zapanowała ciemność.
___________________________
Witajcie kochani!
Szczerze mówiąc inaczej planowałam ten rozdział, miała być Nuriye, ale wyszło na to, że cały rozdział poświęcony jest Mihrimah. Myślałam, że jej perspektywa wyjdzie krótsza, ale chciałam zawrzeć sporo jej przemyśleń, więc jest jak jest.
Mihri opowiedziała Ismihan historię z przeszłości dotyczącą Mahfiruz, ukochanej Bayezida. Co o tym myślicie? No i ten dziwny koniec, o co chodzi, co się stało naszej sułtance? Piszcie koniecznie, z chęcią poczytam wasze teorie ;3
Jak zawsze mam ogromną nadzieję, że to, co widzicie powyżej, wam się spodoba. W następnej kolejności, czyli (chyba) jeszcze w weekend, pojawi się rozdział 5 w drugim opowiadaniu. Jeśli jeszcze nie czytaliście 4, to zapraszam c;
Czytasz=komentujesz=motywujesz!
Czekam na waszą opinię, buziaki ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top