Rozdział 15
Bayezid zakrztusił się wodą, a ja zamarłam z niedowierzaniem wpatrując się przed siebie. Przełknęłam głośno ślinę analizując słowa dziewczyny. Jej szafirowe tęczówki wyrażały jedynie negatywne uczucia, co jakby na przekór nadawało jej spojrzeniu niesamowitej głębi. Ból pomieszany był z wściekłością, a ona sama była spokojna, co stanowiło niezwykłą całość. Na pozór te elementy w ogóle do siebie nie pasowały, ale połączone idealnie się dopełniały.
Spojrzałam na księcia, który niespokojnie stukał palcami o stół marszcząc czoło w konsternacji. Jego wzrok tępo utkwiony był w podłodze, jakby była ona czymś godnym podziwiania. Ktoś z zewnątrz pomyślałby pewnie, że obserwuje zdobienia na dywanie czy jego fakturę, lecz jego myśli były skierowane w zupełnie innym kierunku.
- Możecie mi pomóc. - Głos blondynki przerwał głuchą ciszę, a książę gwałtownie podniósł głowę przypatrując się jej z powagą.
- Co masz na myśli? - zapytał z opanowaniem, którego mu zazdrościłam.
W takich sytuacjach zawsze potrafił poskromić emocje, czego ja nie umiałam. Wolałam się nie odzywać, bo zapewne powiedziałabym coś nieodpowiedniego, o ile w ogóle zdołałabym się odezwać. Bałam się o życie Bayezida, które było zagrożone, a to wprawiało mnie w odrętwienie. Nigdy nie zachowywałam się w ten sposób. Zawsze stawiałam czoła wyzwaniom stojąc w pierwszym rzędzie, a teraz drżałam ze strachu gdzieś na końcu szeregu.
- Jesteś paszą, więc dzięki tobie mogłabym się dostać do pałacu - wyjaśniła patrząc wyczekująco na Bayezida.
- To byłaby zdrada. Nie mógłbym tak postąpić, jestem wierny sułtanowi i Imperium Osmańskiemu - powiedział twardo zaciskając dłoń w pięść.
- Wystarczy, żebyś pomógł dostać mi się do seraju. Mogę ci oddać wszystko co mam.
- Dosyć. - Nagle wstał, więc obie zrobiłyśmy to samo. - Wracaj do siebie - mruknął wyraźnie tracąc cierpliwość.
Jasnowłosa z cichym westchnieniem dygnęła i opuściła komnatę. Wcześniej mogłam dostrzec jej oczy, w których płonął ogień podsycany wielką chęcią zemsty. Przy niej nawet źrenice sułtanki Hurrem wydawały się łagodniejsze, jej gniew przy złości Nuriye był niczym burza przy trzęsieniu ziemi. Nic nie ukoi jej rozpaczy po stracie matki, żadna siła nie odwiedzie jej od zamierzonego celu. Tylko ten zrozumie jej cierpienie, kto doświadczył podobnego.
Niepewnie dotknęłam ramienia mężczyzny, który drgnął pod wpływem mojego dotyku. Ledwo powstrzymywał się od wybuchu.
- Co teraz? - Moje słowa zawisły między nami, bo żadne nie znało odpowiedzi na to pytanie.
Niespodziewanie odwrócił się ode mnie podchodząc do okna, za którym obficie padał deszcz. Krople zatrzymywały się na szybie przypominając łzy i powoli spływały w dół zostawiając po sobie ślad. Świat zamarł, nocne ptaki ucichły, a wszystkie zwierzęta zapadły w sen ukryte gdzieś pośród drzew. Atmosfera w komnacie była napięta, jak powietrze przed uderzeniem pioruna. Słyszałam przyspieszone bicie mojego serca i niespokojny oddech Bayezida. Silny wiatr szalejący na zewnątrz chwilami wdzierał się do pokoju sprawiając, że płomienie świec falowały niespokojnie jakby miały za moment zgasnąć.
- Bayezid... - Pokonałam dzielącą nas odległość. - Powiedz coś - poprosiłam pragnąc usłyszeć jego głos.
- Co mam powiedzieć? Nie wiem co robić, pierwszy raz nie widzę dobrego rozwiązania - westchnął ciężko wpatrując się w księżyc, który świecił jasno ukazując swoje piękno.
- Nie mogę znieść smutku w twoich oczach, to sprawia, że ja również nie mogę się cieszyć. Dopiero kiedy ty będziesz szczęśliwy na mojej twarzy pojawi się uśmiech - szepnęłam zaciskając ręce na miękkim materiale spódnicy.
- Katarzyna. - Odwrócił się w moją stronę. - Jesteś zupełnie jak Mihrimah - przyznał śmiejąc się cicho i objął mnie.
Jesteś zupełnie jak Mihrimah wciąż słyszałam to w głowie. Widzi we mnie swoją siostrę. Jak miałam opanować żal? Nie udało mi się to. Zbyt wiele razy oszukiwałam sama siebie, coś we mnie pękło, przekroczyłam granicę. Szloch wstrząsnął moim ciałem i odbił się echem od ścian pokoju.
- Co się stało? - zapytał z troską, jednak nie byłam w stanie mu odpowiedzieć.
Sama siebie już nie rozumiałam. Ta sytuacja pozbawiała mnie sił, a mimo to nie chciałam mu się do wszystkiego przyznać. Płacz nad głupią miłością, obezwładniającą namiętnością, nieodwzajemnionym uczuciem. Kto zrozumie, kto wysłucha i poda pomocną dłoń? Każdy powie, że nie doceniam tego co mam, a tak bardzo się staram cieszyć małymi rzeczami. Tymczasem usycham niczym kwiat bez wody, a moje piękno przemija bezpowrotnie.
Po kilku minutach nieco się uspokoiłam. Uniosłam głowę mając zamiar wyznać mu prawdę, kiedy do środka wszedł sługa, a cała pewność siebie ze mnie uleciała. Zawstydzona odsunęłam się od księcia stając obok niego.
- Sehzade - ukłonił się, chyba nie był stąd. - Sułtanka Hurrem wzywa cię do stolicy.
- Coś się stało? - zapytał zdziwiony tą informacją o tak później porze.
- Podobno to coś ważnego - odparł, a następnie za pozwoleniem szatyna zostawił nas samych.
- Wszystko w porządku? - spytał podejrzliwie, ale ja jedynie skinęłam głową nie chcąc rozwijać tematu, co na szczęście zrozumiał. - W takim razie wracamy do Konstantynopola.
- Co z Nuriye? - Otarłam mokre policzki brutalnie wracając do rzeczywistości.
- Na razie zostanie tutaj, później zobaczymy - wyjaśnił. - Straże! - zawołał jednego z żołnierzy, który pojawił się niemal natychmiast. - Wezwij Jastrzębia, przekaż, że to pilne - wydał rozkaz i pozwolił mu odejść.
- Czym pojedziemy? - zapytałam obserwując, jak podchodzi do kanapy biorąc leżącą na niej pelerynę.
- Konno, nie mamy innego wyboru - przyznał zakładając na siebie ubranie - Idź przygotować się do drogi. - Zerknął na mnie przelotnie.
Bezzwłocznie wykonałam polecenie przy wyjściu mijając człowieka zwanego Jastrzębiem, który cieszył się dużym zaufaniem Bayezida. Książę Mustafa wysłał go do brata, aby pomagał mu i doradzał przy podejmowaniu trudnych decyzji. Szybkim krokiem skierowałam się do komnaty po chwili docierając na miejsce. Pałac w większości pogrążony był we śnie, tylko pojedyncze osoby krzątały się po budynku. Nie tracąc czasu na przebieranie się nałożyłam na suknię ciemnobrązową narzutkę. Zabrałam łuk, tak na wszelki wypadek i opuściłam pomieszczenie. Na korytarzu spotkałam Bayezida i w milczeniu wyszliśmy z pałacu. Z nieba wciąż leciały krople deszczu, jednak już nie tak obficie jak wcześniej. W towarzystwie czterech strażników podeszliśmy do już osiodłanych koni. Sprawnie usiadłam w siodle i pewnie chwytając za wodze zwróciłam wierzchowca w odpowiednim kierunku.
- Trzymaj się blisko mnie - powiedział Bayezid i dłużej nie czekając ruszył przed siebie.
Szybko dołączyłam do niego rozglądając się dookoła. Las nie przypominał już miejsca, którym był za dnia. Potężne drzewa rzucały złowrogie cienie, ciszę co rusz przerywały odgłosy zwierząt, a drogę oświetlało jedynie gwieździste niebo. Każdy szmer powodował niepokój, jedynie obecność Bayezida i janczarów dodawała mi otuchy. Miałam też broń, której w razie czego mogłam użyć. Nie mając powodu do strachu moim umysłem zawładnęły myśli dotyczące ostatnich wydarzeń. Wciąż słyszałam słowa Nuriye, a obawa o życie ukochanego rosła. Ona nie cofnie się przed niczym, byłam tego świadoma. Choć w jej żyłach płynie krew Osmanów, pragnie zniszczyć ich wszystkich, aby zapłacili za swoje grzechy. Każdy oddech wrogów był dla niej obelgą.
Coraz więcej problemów, tak trudno mi się z nimi uporać. Dopóki będę skrywać uczucia żywione do Bayezida nie zaznam spokoju. Morzu wykrzyczę swe smutki, kwiatom powierzę sekrety, a drzewom zwierzę się ze swych trosk. Każda żywa istota i roślina pozna moją historię i będzie łkać nad mym smutnym losem. Wszystko wokół będzie krzyczało, że Cię kocham, ale Ty nie usłyszysz ich wołania. A ja wciąż będę udawać szczęśliwą, w głębi duszy rozpadając się na drobne kawałki. Czy kiedykolwiek komuś uda się je poskładać..?
______________________
Dodaję wam rozdział i uciekam spać c;
Jeśli pojawiły się jakieś błędy, to przepraszam. Sprawdzałam rozdział, ale jestem już bardzo śpiąca i mogłam coś przeoczyć xd W razie czego piszcie jeśli coś jest nie tak ;*
Jak myślicie, co się stało, że Bayezid został wezwany o tak późnej porze?
6 komentarzy = next.
Buziaki ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top