5. Rozczarowanie
1 grudnia 1556 roku, Korona Królestwa Polskiego
Katarzyna odpoczywała w swej komnacie, pogrążona w lekturze. Delikatne, pojedyncze płatki śniegu spadały z nieba, powoli okrywając okolicę bielą. Tegoroczna zima na ziemiach wschodniej Europy obchodziła się łagodnie z jej mieszkańcami. Mróz nie przekraczał piętnastu stopni poniżej zera, toteż zgromadzone zapasy w pełni pokrywały zapotrzebowania mieszkańców. Życie toczyło się spokojnym, ustalonym rytmem i tylko w sercu księżniczki panowała zawierucha.
Szatynka głośno zamknęła książkę, odrzucając ją na kanapę obok siebie. Nie mogła się skoncentrować, zapominała o tym, co przeczytała, gdy tylko przewróciła stronę. Jej myśli oscylowały wokół ostatnich wydarzeń - romansu z Aleksandrem, który kwitł mimo woli królewny, pogarszającego się stanu zdrowia ojca oraz listu, otrzymanego od Mihrimah. Sułtanka pisała, że w stolicy nie dzieje się najlepiej. Wspomniała, iż do pałacu powróciła dawna ukochana Bayezida wraz z ich synem, lecz nie zdołała ukoić cierpienia sułtana, w którym zatracał się z każdym mijanym dniem coraz bardziej.
Ismihan nie czuła współczucia wobec swego męża. Być może gdzieś na dnie serca tlił się żal oraz tęsknota, lecz skutecznie tłumiła te uczucia, przypominając o wszelkich błędach, jakie popełnił. On nigdy nie czuł się odrzucony, zawsze dostawał to, co chciał, bez trudu. Chciała, aby czuł ból, uzmysłowił sobie jak ona poczuła się na wieść o jego zdradzie.
- Sultanym. - Z rozmyśleń wyrwał ją głos służki, która skłoniła się nisko przed sułtanką. - Książę Murad oraz sułtanka Alime zasnęli.
- Dobrze. - Katarzyna skinęła głową, pozwalając dziewczynie odejść, lecz ta nadal stała w tym samym miejscu. - Coś jeszcze?
- Król chciał cię widzieć - poinformowała, po czym dygnęła raz jeszcze i opuściła sypialnię Polki, wracając do dzieci.
Katarzyna zdziwiła się nieco wieścią, że ojciec pragnie się z nią spotkać o tak późnej porze, lecz bez zbędnego zastanowienia wyszła ze swego pokoju, przemierzając kręte i ciemne korytarze pałacu, które jednak znała na pamięć. Przykazała swym służącym pozostać w komnacie, do wizyty u Zygmunta Augusta nie potrzebowała asysty. Szybko dotarła pod właściwą izbę, a stojący tam strażnicy natychmiast otworzyli przed nią drewniane wrota. Kobieta przekroczyła je pozostając w delikatnym ukłonie, prostując się dopiero przed obliczem władcy.
- Katarzyno. - Król uśmiechnął się ciepło. - Moja piękna córko, jak się miewasz?
- Dobrze, ojcze. A jak twoje zdrowie? - zapytała wyraźnie zaniepokojona, gdyż ostatnimi czasy dochodziły ją w tej sprawie niezbyt pozytywne wiadomości.
- Na szczęście Bóg wysłuchał naszych modlitw i dodał mi sił - odpowiedział, czym uspokoił swoją pierworodną. - Nie musisz się mną martwić. Wezwałem cię, aby pomówić w innej sprawie. Barbara wczoraj poprosiła mnie o zgodę na ślub z pewnym młodzieńcem, lecz chciałbym najpierw wiedzieć czy wyjawiła ci ten sekret.
- O niczym nie wiedziałam - przyznała Ismihan, zupełnie zaskoczona słowami przywódcy Rzeczpospolitej. Często rozmawiała ze swą siostrą, lecz podczas żadnej z tych konwersacji nie raczyła poinformować jej o rzekomym zainteresowaniu jakimkolwiek mężczyzną. - Cóż to za kandydat na męża dla mojej drogiej siostry?
- Chodzi o twojego strażnika, jak mu było na imię? - Zygmunt zmarszczył brwi, usiłując odnaleźć w pamięci ten szczegół.
- Aleksander? - spytała głucho, zszokowana do tego stopnia, że układanie logicznych wypowiedzi przychodziło jej z ogromnym trudem.
- Właśnie - zgodził się władca. - Co o tym myślisz?
- Przepraszam ojcze, czy mogłabym najpierw rozmówić się na ten temat z Barbarą? - poprosiła, czując, iż jak najszybciej musi wyjaśnić tę sytuację.
- Oczywiście - zezwolił Zygmunt August, więc Katarzyna czym prędzej opuściła sypialnię ojca, błyskawicznie docierając do komnaty siostry, do której wpadła jak burza.
- Kasia? - Młodsza z księżniczek ze zdziwieniem oderwała wzrok od okna, przenosząc go na swego nieoczekiwanego gościa. - Coś się stało?
- Tak - odparła krótko małżonka tureckiego padyszacha, zamykając za sobą drzwi i podchodząc bliżej nieco przestraszonej niewiasty. - Jak mogłaś błagać ojca o akceptację twojego małżeństwa z Aleksandrem? To nie do pomyślenia! - Podniosła głos, wzburzona lekkomyślnym zachowaniem czternastolatki.
- Chciałam ci pomóc - wyjaśniła Barbara, wzdychając cicho, gdyż bardzo nie lubiła wybuchów złości Katarzyny, które zdarzały się jednak niezwykle rzadko. - Widzę, co się między wami dzieje. Nie sądzisz, że czas skończyć ten chory układ?
- Pozwól, że sama będę decydować o tym, jak będzie wyglądać moje życie. - Zmrużyła powieki ze zdenerwowania. - A tobie radzę szybko wycofać się z tego durnego pomysłu - dodała jeszcze, a następnie obróciła się napięcie, opuszczając pokój drugiej z córek polskiego króla.
1 grudnia 1556 roku, Imperium Osmańskie
- Sultanym, to nie tak, jak myślisz - wyjąkał Bali Bey, patrząc na swą żonę nieśmiało.
- Czyli twój romans z niejaką Mehvibe to wymysł mojej matki? - zapytała ironicznie, przeszywając go zimnym spojrzeniem swych jasnych tęczówek. - Kim ona jest? Mów! - krzyknęła, nie potrafiąc dłużej hamować złości.
- Pani, uspokój się - odpowiedział łagodnie wielki wezyr, chcąc choć trochę polepszyć sytuację, lecz jego wysiłki na nic się nie zdały.
- Kim jest ta kobieta? - wysyczała pani słońca i księżyca, zaciskając swoje drobne dłonie w pięści.
- Mehvibe to siostra Yahyi beya - wyjaśnił cicho brunet, wbijając wzrok w czubki własnych butów. - Przez kilkanaście ostatnich dni pomagałem w prowadzeniu śledztwa, które miało ustalić czy prenses Anahita to perski szpieg. Działaliśmy w ukryciu, ograniczyliśmy liczbę osób biorących w tym udział to minimum, aby nie narażać się na zdradę. Mehvibe hatun udzieliła nam cennych informacji, dzięki którym w znaczącym stopniu zbliżyliśmy się do naszego celu.
- Masz z nią romans? - spytała wprost szatynka, pragnąc jak najprędzej poznać prawdę.
- Pani, to była tylko jedna noc... - rzekł Bali po dłuższym milczeniu.
Komnatę spowiła głucha cisza. Nawet wiatr nagle ucichł, jakby obawiając się, iż jego podmuch może spowodować katastrofę. Ogień w kominku przygasł, nie dając już tak mocnego i ciepłego światła, zmieniło się ono w niewielki, dogasający płomień. Dopiero po dłuższej chwili Mihrimah wypuściła z ust wstrzymywane wcześniej powietrze i zacisnęła gwałtownie powieki, hamując łzy, usilnie próbujące spłynąć po jej bladych policzkach. Nie mogła sobie na nie pozwolić, okazać słabości.
- Rozwodzę się z tobą - wyszeptała, mocno zagryzając dolną wargę.
- Sultanym, nie! - Wielki wezyr z przerażeniem pokręcił głową, upadając u stóp sułtanki. - Błagam, wybacz mi...
- Rozwodzę się z tobą - powtórzyła kobieta, robiąc krok do tyłu i przełykając głośno ślinę. - Ro... - zaczęła trzecie zdanie, lecz w tym samym momencie silny ból, rozchodzący się po podbrzuszu, niemal zwalił ją z nóg.
Głośny okrzyk wyrwał się z gardła niewiasty, zgięta w pół próbowała złapać oddech, lecz brakowało jej tchu. Słyszała głos Bali Beya, czuła dotyk jego silnych dłoni na swoim ramieniu, wręcz namacalnie wyczuwała trwogę, jaka ogarnęła najwyższego urzędnika w państwie. Mimo starań nie była w stanie odpowiedzieć na żadne pytanie, które zadał. Krzyknęła ponownie, niemal wyjąc z bezsilności, niczym bezbronne, zranione przez myśliwego zwierzę. Nigdy wcześniej nie doświadczyła tak ogromnego, fizycznego cierpienia.
Upadła na podłogę, zaciskając palce na materiale swojej sukni. Szlochała, pogrążona w udręce nie dostrzegała bodźców z zewnątrz. Ktoś wbiegł do sypialni, czyjeś kroki i głosy odbijały się echem od ścian pomieszczenia. Nie umiała ich rozróżnić, zmieszane, tworzyły jeden, kompletnie niezrozumiały bełkot.
Nie miała już sił. Nie chciała dalej walczyć. Kiedy więc nadeszła przyjemna, wszechogarniająca ciemność poddała się, przyjmując to z ulgą. Dolegliwości ustąpiły, a ona, zatracona w czarnej otchłani, pozbawiona zmartwień i kłopotów, wreszcie zaznała spokoju.
_________________________
Witajcie!
Tak, jak już wspominałam w opowieści o Faryi, dzisiaj pojawia się nowy rozdział Tysiąc łez. Jak widzicie, trochę się w nim dzieje. Katarzyna, mimo wszystko, myśli o Bayezidzie. Ma jednak też inne problemy na głowie, bo okazuje się, że bez jej wiedzy Barbara poprosiła ojca o zgodę na ślub z Aleksander. Za to w Imperium Osmańskim nieciekawie dzieje się między Mihrimah i Bali Beyem. Wielki wezyr przyznaje, że spędził noc z Mehvibe, siostrą Yahyi. Mihri reaguje bardzo emocjonalnie i chce natychmiast rozwieść się z paszą, ale przeszkadza jej w tym nagły ból, który sprawia, że... No właśnie. Zemdlała czy umarła? Jak sądzicie? Piszcie koniecznie co myślicie o tej części w komentarzach, jestem bardzo ciekawa c;
Buziaki ;*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top