28. Błąd

Niebo pozbawione księżyca, mimo obecności wielu migocących gwiazd, nie było tak piękne jak wówczas, gdy ziemski satelita rozświetlał noc swym blaskiem. Podczas nowiu nieprzenikniony granat zdawał się jeszcze głębszy, wręcz mroczny, budząc swoisty niepokój. Nawet dla na co dzień twardo stąpającego po ziemi padyszacha ten wszechobecny mrok był przytłaczający, zwłaszcza mając w pamięci ilość spotykających Osmanów w ostatnim czasie tragedii. Oparty o barierkę tarasu, w zamyśleniu obserwował pogrążoną we śnie stolicę, nieustannie analizując swe rządy. Wciąż chciał robić więcej, pomóc ludziom w potrzebie, zapisać się na kartach historii jako dobry, sprawiedliwy i waleczny władca, a przede wszystkim pozostawić po sobie wielkie imperium, obejmujące cztery strony świata. To dążenie do bycia kimś równie potężnym jak jego ojciec nieustannie zaprzątało umysł młodego sułtana i wiedział, że zrobi wszystko, aby zapamiętano go na wieki.

- O czym tak rozmyślasz? - Szczupłe palce oplotły ramię mężczyzny, a wkrótce całe ciało niewiasty przylgnęło do piersi ukochanego, wyrywając go z zadumy.

- O władzy, spoczywającej na mych barkach - rzekł, zerkając na Aysun. Wyglądała pięknie w blasku przygasającej pochodni, gdy delikatny wiatr rozwiewał jej hebanowe włosy, a w ciemnych oczach odbijało się rozgwieżdżone niebo. - Ciągle obawiam się, że nie dam rady udźwignąć tego ciężaru, jaki powierzył mi ojciec. Chcę, by po mej śmierci ludzie wspominali moje imię z czcią i godnością, z jaką teraz opowiadają o sułtanie Sulejmanie.

- Jesteś dobrym władcą - zapewniła z pewnością w głosie, której nie należało kwestionować. - Nie rządzisz długo, a zdołałeś osiągnąć niemało. Jestem przekonana, że kolejne lata twojego panowania przyniosą wyłącznie militarne zwycięstwa i dobrobyt dla wszystkich obywateli. Nie zadręczaj się, nie musisz robić niczego ponad swoje siły. Bądź sobą, nigdy nie trać ambicji i pokory, a historia zapamięta twoje imię na następne stulecia.

- Ciągle mam poczucie, że robię za mało. - Westchnął, kręcąc głową. - Jest tyle istotnych dla imperium spraw, a ja nie mam czasu, by każdej poświęcić wystarczająco uwagi. Kiedy planuję wyprawę wojenną, zaniedbuję sprawy wewnętrzne. Kiedy skupiam się na armii, nie okazuję odpowiedniej pomocy najbiedniejszym. Kiedy...

- Shh... - Drobna dłoń na ustach uniemożliwiła mu dokończenie wypowiadania swych wątpliwości wobec sposobu, w jaki zarządzał państwem, więc, nie mając innego wyboru, zamilkł, pozwalając dziewczynie przejąć inicjatywę. - Za bardzo się przejmujesz rzeczami, na które nie masz wpływu. Nigdy nie zdołasz kontrolować tych wszystkich aspektów, które składają się na funkcjonowanie imperium położonego na trzech kontynentach. Dajesz z siebie wszystko i poddani z pewnością to doceniają.

- Masz rację. - Uśmiechnął się wreszcie, wywołując ten sam gest także na twarzy swej towarzyszki. - Wybacz, że zaprzątam ci głowę dylematami, które zapewne cię nużą. Spędzam ostatnio dużo czasu z Ismihan, z nią rozmawiam sporo o kwestiach politycznych i gdy spotykam się z tobą, zapominam czasem, że nie jesteś nią i nie powinienem poruszać takich tematów.

- Ismihan... - powtórzyła w zamyśleniu, na moment odwracając wzrok.

Ta kobieta stanowiła dla niej niemożliwą do rozwikłania zagadkę. Piękna, dystyngowana, inteligentna; tym z pewnością rozkochała w sobie Bayezida. Czym jednak trzymała go przy sobie teraz i to na tyle mocno, że niekwestionowany urok kruczowłosej niewiasty tracił swą moc? Nie robiła scen, nie próbowała pozbyć się rywalki ani zmusić sułtana, by sam dokonał wyboru, odrzucając faworytę, a mimo to jej blask, zamiast słabnąć, zdawał się z każdym dniem błyszczeć mocniej. Miała w sobie coś, co sprawiało, iż zwykle niezawodne metody Aysun przestawały działać, a padyszach wymykał jej się z rąk. Wreszcie pojęła, że jego serce na zawsze pozostanie oddane Jagiellonce i żadna siła nie będzie w stanie tego zmienić. To, czym początkowo go do siebie przywiązała, wygasło wraz z przemijającym zauroczeniem i czuła, iż niedługo wszelkie wytworzone więzi znikną, z czym nigdy przedtem nie miała do czynienia. Zwykle mężczyźni byli bardzo podatni na wdzięki tej urodziwej niewiasty o alabastrowej cerze i atramentowych włosach, lecz padyszach stanowił wyjątek od reguły, wobec czego musiała niezwłocznie zmienić swoją taktykę, zanim całkowicie straci kontrolę nad sytuacją.

- Musi być dla ciebie wyjątkowa. - Po krótkiej chwili ponownie spojrzała w głębokie, spokojne oczy Bayezida, uśmiechając się ciepło. - Nie zamierzam zajmować jej miejsca. Cieszę się każdą sekundą, jaką mi poświęcasz. Jestem tu, aby dawać ci szczęście i oderwać cię od męczącej codzienności. Pozwól, abym pomogła ci się zrelaksować.

- Właśnie za to cię uwielbiam. - Uśmiech, który ozdobił oblicze władcy wyrażał szczerą radość z faktu, że zdołał poukładać swoje życie prywatne; sprawy cielesne stanowiły dla niego drugorzędną kwestię, gdyż od dawna kochał wyłącznie jedną kobietę i nic nie mogło już zniszczyć tego uczucia, ostatnio będącego prawdopodobnie jedyną rzeczą obok Boga, w którą szczerze wierzył.

Pozwolił Aysun zaprowadzić się do wnętrza komnaty, rzeczywiście pragnąc oczyścić umysł z problemów, jakie ostatnimi czasy nieustannie nawiedzały Osmanów. Tak traktował ich relację; jako chwilę zapomnienia w tym skomplikowanym świecie, w którym, będąc przywódcą jednej z międzynarodowych potęg, odgrywał pierwszoplanową rolę. Jednak ten wieczór znacząco różnił się od poprzednich. Odkąd jego prawowita małżonka zaakceptowała obecność innej nie miewał wyrzutów sumienia, lecz tym razem nie potrafił się od nich uwolnić. Wszystko w jakiś dziwny sposób mu przeszkadzało; oczy, w których nie było siły i determinacji, włosy, zbyt ciemne i niepachnące wiatrem, usta, nie tak miękkie i słodkie, jak by tego oczekiwał. Gwałtowne stukanie w drzwi okazało się wybawieniem od tej niezręcznej sytuacji, mającej przecież zamiast zdenerwowania przynieść rozkosz.

- Wejść. - Z ulgą odsunął się od niewiasty, splatając dłonie za plecami i zerkając na wrota, przez które kilka sekund później wszedł jeden z eunuchów.

- Panie... - Skłonił się chaotycznie, wyraźnie roztrzęsiony, co wywołało wyraz konsternacji na twarzy monarchy.

- Coś się stało? - Zmarszczył brwi, czując wewnętrzny niepokój; w myślach błagał, aby to nie była kolejna tragedia, której znów nie zdołał zapobiec.

- Sułtanka Mihrimah...

***

Czy żałoba kiedykolwiek mija całkowicie? Czy pewnego dnia człowiek budzi się i odkrywa, że już nie boli, a wszystkie wspomnienia magicznie wyleciały z pamięci? Czy można po jakimś czasie zacząć żyć tak, jakby nic się nie stało? Nuriye była niemal pewna, iż to niemożliwe. Po każdym dobrym momencie nadchodził ten gorszy, po spokoju i pierwszych, niepewnych uśmiechach przychodziła nowa fala bólu, mającego już zawsze rozrywać serce niewiasty. Nie dało się tego przewidzieć ani zaplanować; uderzało niespodziewanie, zwalając z nóg, na powrót wpychając w otchłań pozbawioną nadziei, z której tak trudno było się wydostać. Wyglądało na to, że życie Nuriye już do końca miało przypominać sinusoidę, raz unoszącą na powierzchnię, by zaraz znowu zepchnąć w czeluście mrocznego raju, od którego nie było ratunku. Jednak czy rzeczywiście chciała uciec przeznaczeniu? To wiązało się z utratą wspomnień związanych z ukochanym, wyrzeczeniem tego, co ich łączyło. A na taki krok nigdy by się nie zdecydowała.

To był pierwszy nawrót rozpaczy, z jakim musiała się zmierzyć po krótkim epizodzie całkiem pozytywnego samopoczucia. W jednej chwili patrzyła z czułością na śpiącego syna, w następnej zaś ledwie trzymała równowagę, walcząc z własnym organizmem. Z ledwością dotarła do łóżka, po drodze mając wrażenie, jakby każda rzecz, na której zawiesiła swe przenikliwe spojrzenie, traciła kolory, zmieniając bogato zdobioną komnatę w ponurą sypialnię z wszechogarniającą czernią i bielą. Upadając na satynową pościel przymknęła powieki, usiłując powstrzymać szloch, wraz z mijającymi sekundami coraz mocniej rozpalający pierś jasnowłosej niewiasty piekielnym ogniem. Ostatecznie przegrała z kretesem, gdy słone łzy naznaczyły blade lico siostry panującego. I wtedy zrozumiała, że ta udręka nigdy nie minie, nieważne kto stanie na jej drodze ani co się wydarzy. Aż do swego ostatniego tchnienia pozostanie częściowo martwa.

- Nie płacz... - Słabo słyszalny szept przy prawym uchu wywołał gęsią skórkę na całym ciele dziewczyny; tak bardzo pragnęła raz jeszcze usłyszeć ten głos na jawie, nie musząc rozkoszować się nim jedynie w snach i wyobrażeniach. - Musisz być silna... Chcę, żebyś kochała i była kochana, nie zamykaj się na ludzi...

- Nie chcę. - Zacisnęła mocno pięści, niemal dusząc się od usilnie wstrzymywanego płaczu; nie chciała obudzić dziecka. - Nikt nie może się z tobą równać...

Pojęła to zbyt późno, czego nie potrafiła sobie wybaczyć. Tak wiele czasu zmarnowała, niepotrzebnie trzymając Yahyę na dystans; gdyby nie jej niemądre zachowanie, spędziliby dużo więcej chwil godnych takiej miłości. Żałowała wszystkich tych momentów, kiedy odtrącała ukochanego, bawiąc się jego uczuciami. Myślała, że mają przed sobą całe lata na nadrobienie tych zaległości; jeśli tylko wiedziałaby, jak bardzo się myliła, teraz nie czułaby wyrzutów sumienia. Nie zdołała nawet wyrzec tych dwóch słów, których mężczyzna nigdy nie żądał, ale widziała, iż liczył na nie, pragnąc je wreszcie usłyszeć. Nie doczekał tego; choć Nuriye powtórzyła to wyznanie nad jego grobem tysiące razy, nie mogła w ten sposób zmazać rysy na swej duszy, skazującej ją na wieczne potępienie.

- Nie obwiniaj się... Wiem, że mnie kochałaś... - Zerknęła w bok, a wypełnione łzami, szare tęczówki napotkały te w kolorze ciemnego drewna, zawsze pełne spokoju i cierpliwości; nie było w nich żalu, lecz to odkrycie nie pomogło oczyścić serca sułtanki z zawodu własną osobą. - Żyj za nas dwoje, mój Aniele... Mehmed pasza to dobry człowiek, daj mu szansę, gdy będziesz gotowa... Masz moje błogosławieństwo...

- Nie zostawiaj mnie... - wyszeptała, czując na swym czole pocałunek lekki niczym muśnięcie motylich skrzydeł; kiedy ponownie spojrzała na drugą połowę łóżka, znów była pusta i zimna. - Proszę... Zabierz mnie do siebie...

Odpowiedziała jej martwa cisza; Yahya zniknął, choć przecież tak naprawdę nie było go od dłuższego czasu, a ona ponownie została sama, całkowicie przytłoczona tęsknotą. Nawet skrzypnięcie drzwi i ciche, miękkie kroki nie wyrwały jasnowłosej z tego odrętwienia, w którym, jak się zdawało, trwała z krótkimi przerwami od momentu śmierci ukochanego. Nic nie było w stanie trwale przywrócić jej do poprzedniego życia.

- Pani... - Niepewny, acz wyraźnie roztrzęsiony ton najwierniejszej służącej potomkini Sulejmana sprawił, że niedbale otarła mokre policzki, zerkając na nią nieprzytomnie. - Czyli już wiesz...

- O czym? - Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc co służka pragnie przekazać.

- W seraju straszne zamieszanie - wyznała, spoglądając na swą panią ze szczerą troską; Nuriye nie była w zbyt dobrym nastroju, a wiadomość, którą przyniosła niewolnica, mogła jedynie pogorszyć humor sułtanki. - Wszyscy mówią, że sułtanka Mihrimah...

***

- Straszna rzecz!

- Była taka młoda...

- Co z dzieckiem?

- Kolejna tragedia!

Rozmowy w haremie nie cichły, niewolnice przekrzykiwały się, wymieniając zasłyszane plotki, albowiem każda posiadała informacje z innego źródła. Zarządcy nie panowali nad rozwrzeszczanym tłumem, lecz nikt nie miał głowy do uciszania niesfornych dziewcząt. Eunuchowie w milczeniu rozdawali chałwę, wymieniając przelotne, acz wiele znaczące spojrzenia, zaś kalfy krążyły pomiędzy główną salą a pozostałymi pomieszczeniami, nie mając nawet chwili, by pomyśleć o czymkolwiek innym niż wydawane przez sułtańską rodzinę polecenia. Wieści rozchodziły się błyskawicznie, a to oznaczało, iż tej nocy żaden mieszkaniec pałacu nie zazna spokoju. Wszystkie kąty powtarzały tragiczną wiadomość - sułtanka Mihrimah nie żyje.

Wyłącznie jedna z dziewczyn zdawała się być zupełnie niewzruszona panującym zamieszaniem, obserwując je bez cienia zainteresowania na swej posągowej twarzy z piętra dla faworyt. Jedyna ulubienica padyszacha beznamiętnie śledziła biegające w popłochu zarządczynie i nieustannie rozmawiające, poruszone nałożnice, nie mając zamiaru do nich dołączyć, choć kilkukrotnie została przywołana do ich grona. Jej myśli wybiegały daleko poza mury Topkapı, nie potrafiła skupić swej uwagi na śmierci starszej z sióstr władcy. Czuła się zupełnie oderwana od rzeczywistości, postawiona ponad gawiedzią na należnym piedestale; zapragnęła odzyskać to za wszelką cenę. I wtedy odkryła, że nareszcie jest na to gotowa

***

- Pani, jesteś pewna? - Mężczyzna skryty w cieniu wysokiego drzewa zmarszczył swe krzaczaste brwi, zaskoczony usłyszanym przed momentem poleceniem. - Czy to nie za wcześnie?

- Nie. - Kobieta ucięła twardo, zaciskając wargi w wąską linię. Niewątpliwie była pewna swego bardziej niż kiedykolwiek. - Nie możemy dłużej czekać.

- A co z naszymi pozostałymi planami? - Podjął jeszcze jedną próbę przekonania swej rozmówczyni do zmiany decyzji, mając nadzieję, iż okaże się skuteczna, lecz zimny, wyniosły wzrok, jakim został obrzucony przez niewiastę, natychmiast wyprowadził go z błędu.

- Zostaną zrealizowane w dogodniejszych warunkach - odrzekła stanowczo, a jej towarzysz pokornie spuścił głowę, przyjmując rozkaz swojej pani. - Teraz musimy całą energię włożyć w to, aby należycie doprowadzić tę sprawę do końca.

- Pani, wybacz ciekawość, ale skąd ten pośpiech? - spytał niepewnie, zerkając na ciemnowłosą, pragnąc poznać więcej szczegółów tego nagłego postanowienia, będącego dla niego zupełnie niezrozumiałym, lecz nie śmiał go więcej kwestionować.

- Jeśli nie zrobimy tego teraz, za chwilę może być za późno. Chciałam inaczej to rozegrać, ale sytuacja nieco wymyka mi się spod kontroli. - Westchnęła, niechętnie przyznając się do drobnego niepowodzenia i konieczności zmiany swej taktyki. - Bądź gotów. Wkrótce zapanuje tutaj nowy porządek.

__________________________________
Witajcie!

Oto już dwudziesty ósmy rozdział drugiego tomu. Jestem z niego bardzo zadowolona nieskromnie mówiąc, więc mam nadzieję, że wam również przypadnie do gustu. Wiele się w nim dzieje - obojętność Bayezida na względy Aysun, nawrót rozpaczy u Nuriye, śmierć Mihrimah oraz sekretne plany tajemniczej kobiety oraz jej pomocnika. Jak sądzicie, jaki jest ich kolejny krok i dlaczego zmienili swoje wcześniejsze postanowienia? Kto stoi za śmiercią Mihrimah i jak wpłynie ona na rozwój wydarzeń? Koniecznie dajcie znać co myślicie, jestem bardzo ciekawa ^^

Buziaki ;*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top