Rozdział Dwunasty
- Co jest? - Natsu podszedł i spojrzał na zwłoki Izira na podłodze. - Zabił się?! Co za kompletny... Chodź, nie stój tu. Musimy znaleźć resztę.
Uklękłam przy mężczyźnie, podniosłam nóż i otarłam go z krwi. Przyda mi się jakaś broń. Nie mogę używać ciągle magii.
Nie było mi go szkoda. Cały czas myślałam o jego ostatnich słowach. Mówił, że Natsu jest NIM. Ale skąd on mógł to wiedzieć? Nie, to niemożliwe. Natsu jest dobry, dba o swoich przyjaciół, nie zabija. To nie może być on.
- Ash, musimy iść.
Odwróciłam się Natsu i Gajeel czekali na mnie. Miałam wrażenie, że Redfox nie do końca doszedł do siebie po ostatnich zdarzeniach. Pobiegliśmy korytarzem i za którymś zakrętem wpadliśmy prosto na Lucy i Erzę. Blondynka rzuciła mi się na szyję.
- Tak się o was martwiłam! Wpadliście w pułapkę? Próbowałam was ostrzec, ale nie wiem czy wiadomość dotarła.
- Wszystko w porządku. - oznajmił Natsu, zanim Lucy zmiażdżyła go w uścisku. Spojrzał na nią zaskoczony. - S-słyszeliśmy cię.
- Naprawdę? To dobrze. - odetchnęła z ulgą, przeczesując miodowe włosy.
- Nie mamy czasu na rozmowy. - odezwała się Erza. Zauważyłam, że jest poobijana, a na ramieniu jej zbroja była wgnieciona. - Pewnie wysłali już pościg za nami...
Łup! Tuż pod jej nogi coś spadło. Lucy krzyknęła. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że to Gray. Zwijał się na podłodze, trzymając się za głowę.
- To chyba wasze. - tuż za nami rozległ się zimny głos.
Jak na komendę wszyscy się odwróciliśmy. Stała tam, nie, raczej lewitowała kilka centymetrów nad ziemią dostojna kobieta. Mimo złowrogiego uśmiechu i bijącego od niej chłodu, była piękna. Była wysoka i smukła. Miała długie rzęsy i lodowate niebieskie oczy. Jej czarne włosy sięgały aż do obcasów wysokich butów.
- Cholera, ilu ich jeszcze będzie? - warknął Gajeel.
- Jest moja. - Erza wybiegła przez nas i zaatakowała. Była szybka. Jej włosy tworzyły szkarłatną smugę.
Kobieta machnęła ręką, a w jej dłoni zmaterializował się długi miecz, którym odbiła uderzenie.
- Znowu ty? Nie lubię czerwonego.
W tym czasie Lucy pochyliła się nad Grayem.
- Nic... nic mi nie jest. - odrzucił jej rękę i wstał chwiejnie.
Starał się wyglądać hardo, ale udaremniała mu to krew sklejająca włosy i spływająca po czole.
- No ja myślę, Mrożonko. Aż tak cienki to nawet ty nie jesteś. - uśmiechnął się Natsu. Ale nie złośliwie, tylko wesoło, jak do przyjaciela.
- Taa? A kto rozniósł tego pieska, Jackala? - Gray wyszczerzył zęby z dumą, próbując zetrzeć krew z oczu. Westchnęłam i oderwałam kawałek materiału z koszulki. Podeszłam do niego i zrobiłam prowizoryczny opatrunek.
- To tylko dlatego, że wcześniej ja go osłabiłem! - wrzasnął Natsu.
- Dzięki, Ashita. Jasne! Możesz sobie...
- Przestańcie się wydzierać! Erza potrzebuje pomocy. - warknął Gajeel.
- Wtrącając się teraz, wybijemy ją z rytmu. Błagam. To Erza. Poradzi sobie. Powinniśmy znaleźć wyjście. - powiedział Gray.
Lucy chyba nie spodobał się pomysł zostawienia przyjaciółki samej sobie.
- Wyjść możemy i oknem. Nie lepiej będzie jej pomóc i szybko się stąd wynieść?
- Oknem? Wątpię. Tędy zmieściłby się tylko Happy.
Rozejrzałam się i zamarłam.
- Chyba mamy trochę większe problemy na głowie...
Pojawili się znikąd. Wyszli z cienia jak duchy albo widma.
Dwanaście postaci.
Cali w czerni.
Uzbrojeni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top