Wieczna Pustka-Dziurawe Serca
Per. Narratora
Tom zerwał się nagle z ziemi. Wstał i zaczął kierować się w stronę domu. Już wiedział co robić.
Powód ósmy :
Jak wpatrujesz się w ptaki kiedy czujesz się samotny. Po porostu poproś o towarzystwo.
To był jeden z powodów dlaczego go kochał. Dla czego Tord kochał Toma.
Tak, ten czuł się samotny mimo gwieździstego nieba. Nieba, na którym na pewno powinien znajdować się Tord dzięki reinkarnacji.
Czarnooki postanowił wrócić do domu i porozmawiać z Eddem. On na pewno zrozumie jak jest mu ciężko i pocieszyć go z przynajmniej miał taką nadzieję.
Ujrzał światło zapalone w całym domu.
-Świetnie, pewnie się zezłoszczą-pomyślał i wszedł do środka.
Edd od razu podbiegł do niego i zaczął oglądać go dokładnie z każdej strony. Pewnie obawiał się, że Tom mógł brać udział w jakiejś bójce.
-Tom gdzieś ty się podziewał?! -był spanikowany- Wiesz, że o tej porze jest niebezpiecznie.
-Edd, mogę cię prosić o towarzystwo?...-zaczął nie pewnie.
-Jakie towarzystwo?-brązowooki był zdezorientowany
-Czuje się teraz samotny i potrzebuje towarzystwa-uśmiechnął się zakłopotany.
-N-no jasne, chodźmy do twojego pokoju, idź pierwszy a ja zgaszę światło w domu-brązowooki pobiegł do salonu i zaczął wyłączać wszystkie światła, które wcześniej zapalił.
Czarnooki udał się do swojego pokoju. Włączył lampkę nocną i zgasił ogólne światło, bardzo raziło go w oczy. Usiadł na łóżku i wpatrywał się w zamknięte drzwi swojego pokoju. Po sekundzie pojawił się w nich jego współlokator i poprosił aby właściciel pokoju położył się do łóżka a sam usiadł usiadł obok.
-Tom, ja wiem, że to dla ciebie może być trudne ale ani ja ani ty nie wiemy z kąd wziął się ten list i chyba nie za bardzo wiemy co teraz robić tak?-podsumował obecną sytuację.
-Brakuje mi go, żałuję, że się od niego wtedy odciąłem..Chciał bym go jeszcze raz przytulić...-był na tyle zmęczony, że nie miał siły płakać.
-Tomi te czasy już nie wrócą, ważne żebyś o nim nie zapominał i cieszył się życiem
-Bez Torda, nie mam się z czego cieszyć...
-Pojedziemy jutro na cmentarz ok?-zapytał.
-Ale ty i Matt też-poprosił
-Obiecuję-uśmiechnął się i przytulił go, równocześnie kładąc się na łóżku.
Czuł, że jego przyjaciel potrzebuje teraz bliskości i nie mylił się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top