Samotne Łyżwy
Per. Toma
Nie chciałem wracać do domu. Wolałem krążyć ulicami i nie myśleć o niczym. Co chwila wycierałem cieknące po policzkach łzy, które pod wpływem światła księżyca, błyszczały jak diamenty. Nagle do głowy wpadło mu jedno ze zdań z listu, który Tord napisał zaraz przed popełnienie samobójstwa..."Nie zapomnij o mnie". Spełniłem jego życzenie, nie zapomniałem.
Przedemną jak by z podziemi wyrósł spory budynek, na który wpadłem. Przetarłem bolące czoło i cofnąłem się parę kroków. To było lodowisko. Lodowisko wewnątrz budynku.
-Byłem tu kiedyś... -przemknęło mu przez głowę.
Razem z Tordem. Niestety nie mogłem wejść do środka bo było zamknięte o tej godzinie. Jak głupi, usiadłem tyłem do drzwi wejściowych i opierałem się o nie plecami. Podkuliłem nogi aby było mi cieplej i zamknąłem oczy. Bardzo starałem się przypomnieć sobie ten dzień, w którym wybrałem się tu z Tordem. Pamiętałem jednak tylko wydarzenia, które się tu stały. Nic wcześniej.
"
-Jeździłeś kiedykolwiek wcześniej, Kittyboy? - zapytał mnie.
-Szczerze? To nie - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-Niemożliwe! Okłamujesz mnie
-Przysięgam, że nie - nigdy bym go nie okłamał.
-W takim razie zgaduje, że powinienem byś twoim mentorem - uśmiechnął się.
Szarooki postawił stopę na lodzie, niespodziewanie zakręcił perfekcyjne koło. Mi aż się zrobiło głupio, że sam nawet nie potrafię przejechać paru metrów nie wywracając się a co dopiero jeszcze robić te piruety.
Tord złączył nasze ręce.
-No dalej Tom, odejdź od ściany
-Nie! Nie! Tord przysięgam, że cię zabiję!
-Jeśli mnie załapiesz~
Obrócił się odemnie. Jeździł idealnie przedemną a ja wściekłe patrzyłem w grymasie w obliczu klęski.
Złapałem Torda za rękę, który pojechał parę kroków. Spróbowałem go naśladować, moja stopa walczyła ze znalezieniem rytmu.
Po pięciu minutach bezradnie jazdy, ostrze moich łyżw napotkało kawałek brakującego lodu.
Przewróciliśmy się na zamrożony grunt. Tord leżał na plecach a ja wylądowałem centralnie nad nim, niepewnie się nad nim unosząc. Usta Torda uniosły się w uśmieszku.
-Wyglądasz cudownie, leżąc nademną~
-Idiota...
Później wróciliśmy do domu. "
Łzy szczęścia pomieszanie z łzami smutku i bólu wypłynęły z moich oczu. Tak bardzo chciał bym żeby Tord żył i przytulił mnie. Ale ten list od niego...ten, który dostałem dziś. Przecież sam z siebie nie mógł się tu wziąść a duchy nie istnieją więc Tord nie mógł mi go zostawić. Cholera, od tego wszystkiego głowa mnie boli...
Wyjąłem skostniałymi palcami list i przyjrzałem mu się kolejny raz. Dopiero teraz zauważyłem, że niektóre literki były mocno pogrubione. Czyżby list miał zaszyfrowaną wiadomość? Może tu napisane jest kto dostarczył list? Albo czy Tord żyje? Nie to głupie, przecież byłem na jego pogrzebie. A może będzie jakaś wskazówka gdzie szukać kolejnego listu?
Zacząłem odczytywać pogrubione literki po kolei, które tworzyły po kolei słowa:
-Kocham cię - wypowiedziałem na głos.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top