Rozdział pierwszy (i ostatni)
Prosimy, zanim zaczniecie czytać, a szczególnie komentować, wróćcie do opisu i przeczytajcie go do końca, bo nie chcemy znowu nieprzyjemnych sytuacji.
Dziękujemy i życzymy miłego czytania 💖
***
Był zwyczajny dzień...
Ale jednak nie.
Właśnie rozpoczął się rok szkolny w U.A. - akademii dla młodych bohaterów i terrorystów.
Jednym z tych drugich był Bakugo Katsuki.
Wysoki blondyn, piękny, cudowny, olśniewający, ani trochę homo, łażący w spodniach opuszczonych tak nisko, że widać było jego allmajty, a przy tym najlepszy ze wszystkich (według siebie) i bardzo skromny.
To wcale nie tak, że jest niestabilny psychicznie i potrzebuje psychiatry, skoro przy każdej okazji rzuca się na biednego brokułka, ponieważ jakieś dziesięć lat temu chciał on mu pomóc wyjść z rzeki...
Bakugo, wkurzony tym, że musi dzielić powietrze z tyloma frajerami, szedł w stronę szkoły, a tu nagle ni stąd, ni zowąd, zza zakrętu wyłonił się nie kto inny jak jego wróg numer jeden - Izuku Makrzywegoryja.
Katsuki tylko zobaczył Dekla ubranego w mundurek swojej nowej szkoły, a już wiedział, że musi go zabić.
- DEEEKUUUUUU! SHIIIIIINEEEEEEEEEEE!!! - wydarł się na całe gardło, przyprawiając przechodzącą przez pobliskie pasy staruszkę o zawał.
Doskoczył do chłopaka jak mangozjeb po Pocky w biedronce i zaczął się na niego drzeć oraz nim szarpać.
Midoriya, mimo tego, że przez wakacje dorobił się kaloryfera, nie potrafił się nadal obronić, ale uratował go... (Nie, nie Shoto, to nie Tododeku)... Kirishima, który całkowicie niespodziewanie podbiegł do nich i ich rozdzielił.
- Co ty robisz, bro? To nie było męskie, bro! Zostaw brokułabro, bro! - odezwał się trochę zły Eijiro.
Blondyn zamilkł, patrząc na jego piękne kły i szpiczaste włosy, a Midoriya w międzyczasie zwiał pożalić się All Mightowi lub przypadkowo spotkanemu Todorokiemu.
- Eee... Weź spierdalaj gównowłosy - Bakugo nagle przypomniał sobie, że jest w tej historii bad boyem i nie będzie się słuchać jakiegoś frajera w crocsach.
Odwrócił się więc pewny siebie i odszedł urażony, że ktoś śmiał się przerwać mu jego ulubione hobby, czyli lanie Izuku.
Postanowił, że pójdzie wreszcie do tej głupiej szkoły (ale spokojnie, to ostatni raz, kiedy pojawia się ona w tym fanfiku).
Jakież ogromne było zdziwienie jego i czytelników, gdy okazało się, że trafił do jednej klasy z tym głupim, durnym frajerem, zwanym też Deku.
Był tam jeszcze jakiś mieszaniec, kosmitka, pikachu, Sonic, małpa, nauczyciel menel i wiele innych osób, ale Katsuki będąc 100-procentowo zbuntowanym nastolatkiem, wywalił swoje brudne kopyta na ławkę i miał gdzieś pouczającego go okularnika, dopóki do klasy nie wszedł on...
Jego ideał - czerwone włosy, zęby spiłowane pilnikiem mamy, blizna (Po zapewne męskiej walce, a nie walnięciu się ręką w ryj) na oku, super wyrzeźbiona klata, na której ledwo co dopinały się guziki koszuli...
Ach, mógłby brać go tu i teraz, ale zaraz, zaraz... PRZECIEŻ BAKUGO NIE JEST GEJEM!
Heh, no chyyyba...
Tak czy inaczej, jego zachwyt tym czerwonowłosym rekinem szybko minął, gdy przypomniał sobie, że to przecież ten sam kretyn, co przeszkodził mu rano w zrobieniu z Dekla brokułowego dżemu.
Bakugo postanowił w takim wypadku, że się na nim zemści, a zrobił to jeszcze tego samego dnia w najbardziej okropny sposób, jaki tylko mógł...
Kiedy Kiri przebierał się po treningu, Katsuki zajebał jego czerwone crocsy i zaczął uciekać szybko, aż trafił do ciemnej uliczki.
Tutaj mógł w spokoju dokonać zemsty i spalić brzydkie buty Eijiro, LECZ...
Wściekły czerwonowłosy chłopak jakimś cudem wywąchał jego ślady i nagle pojawił się w tej samej uliczce, patrząc na złodzieja swoich crocsów z nienawiścią.
- Bro... Jeśli chcesz przeżyć, oddaj mi crocsy - rzekł groźnie, patrząc z powagą na Katsukiego, który zdziwiony schował jego czerwone buty za plecami.
- Ha? Więc mnie zmuś, frajerze! - Bakuś wypowiedział nieświadomie zaklęcie...
PRZEZ KTÓRE MUSIAŁ SKOŃCZYĆ JAKO UKE!
Wkurzony Kirishima podbił do niego, przycisnął go do ściany i oparł się dłonią obok jego głowy jak na prawdziwego alfę przystało...
No bo przecież był alfą, a Bakugo omegą, nie wiedzieliście??
A tak całkiem przypadkowo, wcale niecelowo i zupełnym zbiegiem okoliczności... BAKUGO DOSTAŁ NAGLE GORĄCZKI (zwanej też rują)!!!
Oznaczało to oczywiście jedno...
🍑🌈✨ R u c h a n j e ✨🌈🍑
Katsuki pachniał pięknie - wanilią, pomarańczami, kwiatami, jagodami i jakimś tam jeszcze milionem rzeczy na jakie tylko wpadniecie, więc Eijiro od razu napalił się na to, żeby przelecieć go w tym śmierdzącym, brudnym zaułku - najbardziej romantyczniejszym miejscu w mieście.
Mogliby chociaż pójść do jakiegoś hotelu, ale nie, bo po co?
Blondynowi aż wypadły crocsy z rąk, gdy Kirishima pocałował go niespodziewanie i w jednej sekundzie zrozumiał, że kocha tego tę czerwonowłosą alfę i że to na niego czekał całe jakże długie, piętnastoletnie życie.
Także jego wewnętrzna niewyżyta omega wręcz darła mordę, aby mu się oddał, co Kacchan oczywiście zrobił, bo nagle nie miał już w sobie ani jednej szarej komórki.
A następnego dnia...
OKAZAŁO SIĘ, ŻE NICZEGO NIE PAMIĘTAŁ!
Wielce zdziwiony przyglądał się w lustrze ugryzieniu na swojej szyi i zastanawiał się, kto i co mu zrobił. Poszedł do szkoły, a już na pierwszej lekcji musiał wyjść do toalety i tam zwrócić swoje śniadanie.
(no bo przecież objawy ciąży pojawiają się już po dniu, logiczne?¿?)
Zwolnił się i wrócił do domu, gdzie siedział przez tydzień, dopóki Eijiro nie przypomniał sobie o jego istnieniu i nie przyszedł do jego domu (skąd miał adres? Nigdy się nie dowiemy), okłamując matkę blondyna, że przyniósł mu lekcje.
Gdy Kiri wbił do pokoju Katsukiego, prawie upadł, bo pachniało tam tak pięknie chłopakiem i był już gotowy go znowu zapłodnić, gdyby nie to, że Bakugo był już w ciąży i akurat spał sobie spokojnie.
Podszedł nad jego łóżko i patrzył na niego z zachwytem, ponieważ blondyn wyglądał tak słodko, gdy spał z otwartą gębą i oślinioną brodą.
Ale ta urocza chwila skończyła się, gdy Katsuś otworzył oczy i zaskoczony wysadził twarz czerwonowłosego.
Dobrze, że mocą Kiriego było utwardzanie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Nie doznał większych urazów, ale Bakugo zaczął się na niego wydzierać.
- CZEGO TU SZUKASZ, GÓWNOWŁOSY?! KTO CIĘ TU WPUŚCIŁ?! CHCIAŁEŚ MNIE ZGWAŁCIĆ CZY CO?! - darł się na cały dom Katsuki, a jego matka w tym samym czasie, będąc tylko piętro niżej, nie słyszała
z u p e ł n i e n i c z e g o
i spokojnie robiła dla nich kakałko.
- Lol, przecież już to zrobiłem bro - odpowiedział zdziwiony Eijiro, a Bakugo zaskoczony zamarł, ale już po pięciu sekundach zaczerwienił się i przywalił mu w ryj poduszką.
- Wyjdź, zanim wysadzę ci dupę, zboku! - wykrzyczał rozwścieczony blondyn, a wtedy Kiri postanowił użyć ostatecznej broni, by go uspokoić, to znaczy, warknął na niego i rzucił nim o łóżko!
(dobrze, że nie jak Pudzian, bo by go połamał)
Eijiro unieruchomił też małemu terroryście ręce i wisiał nad nim, patrząc mu w oczy z wyższością, żeby pokazać, że to on jest tu prawdziwym bad boyem alfą, a Kacchan to tylko jakiś podrabianiec.
- Kocham cię, Katsuki - powiedział podniosłym tonem, a blondyn się skrzywił.
- Ty wiesz, że jestem głuchy? - spytał Bakugo, wskazując na swój aparat słuchowy, który szybko wyjął sobie z ucha i wyrzucił na drugi koniec pokoju.
- No nie pierdol bro, masz jeszcze drugi - wkurzył się Kirishima, a gdy blondyn chciał pozbyć się też drugiego aparatu, zatrzymał jego rękę z żalem.
- Dlaczego mnie nie kochasz?! Przecież zrobiłbym dla ciebie wszystko! Odpisałbyś mi chociaż na efbe! - zaczął się drzeć ze łzami w oczach.
- Znamy się tydzień, typie - odparł Kacchan.
- Czas nie ma znaczenia!!! JA CIEBIE KOCHAM! NO PROSZĘ CIĘĘĘ! JESTEM TWOJĄ ALFĄ! TO JA CIĘ UGRYZŁEM! - błagał go dalej Kiri, lecz nagle przerwało mu pukanie do drzwi.
Okazało się, że to matka Bakusia, która po zobaczeniu, jak na biodrach jej syna siedzi jakiś hot młody samiec alfa, sama się napaliła, bo była przecież yaoistką jak każda matka w gejowych fanfikach.
Prawie wylała kakao, piszcząc i skacząc ze szczęścia, a jej syn spalił się ze wstydu. Postawiła tylko szklanki na ziemi i uciekła, mówiąc, żeby sobie nie przeszkadzali i że wyjeżdża na delegację, nawet zamknęła za sobą drzwi, co jest chyba najbardziej nierealnym zdarzeniem.
- Eee... Dobra, w takim razie zapraszam cię do kawiarni - powiedział Kirishima, nie schodząc wciąż z chłopaka.
- NA CHUJ MI IŚĆ Z TOBĄ DO KAWIARNI, TY MATOLE?! - odpowiedział mu uprzejmie Katsuki, ale nie miał wyboru i poszedł z nim do tej pudrowej kawiarni na 'wcale nie randkę', bo jest to nieodłączny element dobrego opowiadania.
Poszli do kociej kawiarni, bo Eijiro kochał małe kotki (miał nawet kilka w piwnicy), a wkurzony blondyn miał na nie uczulenie, ale korzystał z tego, że może zamówić pierdyliard rzeczy, a ten naiwniak za wszystko mu zapłaci.
Akurat wpieprzał trzeci kawałek ciasta popijanego czekoladą, wcale nie mając ochoty rzygać cukrem, gdy Kiri odezwał się ze zmartwioną miną.
- Bakubro, kochanie. Muszę ci coś powiedzieć - westchnął widocznie zestresowany, a Katsuki zakrztusił się i prawie udusił.
- Jakie, kurwa, kochanie? To, że raz wyruchałeś mnie na śmietniku, jeszcze nic nie znaczy! - warknął blondyn, po tym, jak już przestał się dławić.
- ALE JA JESTEM W CIĄŻY, BRO! - zawołał ze łzami w oczach, a wszyscy inni klienci oraz pracownicy kawiarni spojrzeli na nich z zaskoczeniem i ciekawością.
Bakugo przestał się ruszać i spojrzał na chłopaka z większą odrazą niż na Deku, po czym wziął głęboki oddech i odparł:
- JAKIM CUDEM?! - wrzasnął, a siedzące blisko nich osoby i koty podskoczyły do góry. Nawet ten czarny kot siedzący na kolanach Eijiro zwiał, przeczuwając, że może zostać zaraz wysadzony.
- No bo... Ząb mnie boli, bro - westchnął ze łzami w oczach Kiri, a Bakuś zacisnął mocniej dłoń na widelczyku, którym był gotowy wydłubać mu oczy.
- ALE TO JA JESTEM OMEGĄ, DEBILU OSTATNI, I TO JA DOSTAJĘ W DUPĘ, I TO JA RZYGAM OD TYGODNIA! - wydarł się wściekły, a w ich stronę szła kelnerka, aby wyrzucić ich za drzwi, co też szybko się stało.
- Czekaj... Więc jesteś w ciąży? I nawet mi nie powiedziałeś, bro?! - zorientował się Eijiro, gdy wylądowali już na ulicy.
- C-c-chyba... I-i-i skończ już z tym 'b-bro' - Bakugo zająknął się, bo w ciągu pięciu minut zmienił się z nieobliczalnego gangstera w uroczą, słodką omegę, która potrzebowała swojej alfy nawet do podtarcia się w kiblu.
A propos gangsterów - jeden przypadkowo zauważył ich stojących przy drodze, więc podjechał swym czarnym motorem i wciągnął na niego blondyna, po czym zaczął szybko spierdalać.
- O nie, to chyba ten cały Dabi! - wykrzyczał załamany Kiri.
Dabi znany był na całe miasto z porywania młodych omeg i romansowania w kiblach różnych barów z jakimś typem, co na twarzy nosi sztuczne ręce zombi, jakby myślał, że codziennie jest Halloween. Co za tragedia!
Ale Kirishima nie zamierzał odpuszczać. Zamiast zadzwonić na policję, rzucił się sprintem za motorem, ale go zgubił, jednak po zapachu swego ukochanego, trafił do jakichś magazynów za miastem, a tam znalazł przywiązanego liną do krzesła Bakugo.
- Katsuki, nic ci nie jest?! - zapytał przerażony Eijiro, rzucając mu się na pomoc.
Ściągnął chłopakowi z oczu opaskę i wyjął z jego ust knebel, a wtedy blondyn zaczął drzeć się na cały magazyn, gdyż jego pięć minut na bycie kawaii minęło.
- NO I CO TAK DŁUGO?! TEN FRAJER MNIE TU ZOSTAWIŁ, JAK MU POWIEDZIAŁEM, ŻE JEGO BRAT POSUWA BROKUŁA I BĘDZIE MIEĆ Z NIM BLIŹNIAKI (Co za debile piszą takie mpregi xdd?)!!!
- Jak dobrze, że nic ci nie jest! - wzruszył się Kiri, przytulając się do swej omegi, a ten wkurwiony zajebał mu z liścia, bo z łatwością uwolnił sobie ręce.
Eijiro poleciał na ziemię i zemdlał, a blondyn spokojnie wrócił sobie do domu, ciągnąc go za nogę, bo w końcu musiał mieć kogoś do miziania stópkami w nocy.
Następnego dnia była sobota, a Kirishima wreszcie się ocknął.
- WSTAWAJ, BĘDZIEMY SIĘ UCZYĆ! - zawył blondyn, a Kiri mając w dupie to, jak tu się znalazł, od razu się zgodził.
Niestety, nie potrafił nawet dodawać, ale Kacchan był taki mondry, że coś tam mu wytłumaczył.
Zrobiłby to jeszcze lepiej, gdyby czerwonowłosy nie chciał go w międzyczasie przelecieć, ale trudno, dwója z matmy mu starczyła.
Skończyło się na tym, że łeb Kirishimy został pięć razy wysadzony, a jego książka od matmy nadawała się już tylko na rozpałkę do grilla.
Nagle Bakugo przypomniał sobie, że jest w ciąży i musi puścić tęczowego pawia na święte crocsy Eijiro. To, że czerwonowłosy go za to nie zabił, było największym dowodem ich miłości, która trwała na wieki wieków, a raczej do momentu, gdy urodził się im bliźniaki, chociaż miał to być tylko jeden bachor.
Najwyraźniej Kiri za bardzo wziął sobie do serca słowa ich mentora - 'Plus Ultra'.
I tak oto kończy się ta wspaniała historia pełna zwrotów akcji, gdyż nikt nigdy nie ma weny na zakończenie opowiadań na wattpadzie, ale kiribaku to najlepszy ship, zapamiętajcie !!! ):<<
Amen.
THE END
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top