Rozdział 25 To dzięki Władcy Ciem
Chloe
- Musisz się przemienić ! - krzyknęła w moją stronę zdyszana gdy podleciała już blisko. Tak więc wypowiedziałam natychmiast słowa do przemiany i już po paru sekundach miałam na sobie czerwony strój w czarne kropki. Zawsze kiedy się przemieniałam, kiedy chciałam wypróbować moje nowe zdolności miałam z tyłu zaplecionego warkocza spiętego czarno-granatową gumką. Ostatnio często przemieniałam się by poćwiczyć , dlatego byłam już bardziej doświadczona niż wcześniej. Wyskoczyłam więc przez okno zaczepiając jo-jem o najbliższy budynek.
Biegłam teraz w stronę kamiennego wroga. Jeszcze z daleka próbowałam wypatrzeć Czarnego Kota, który miał mi w tym pomóc. Pędziłam w stronę złoczyńcy, lecz mojego pomocnika jak na razie nie ujrzałam. Byłam już na tyle blisko, aby rozpocząć walkę.
Byłam troche zawiedziona brakiem partnera. Początkowo walczyłam sama. Zarzucałam na niego jo-jo próbując go powalić tym śmiesznym krążkiem. Był wysoki, duży i ciężki. No była to dla mnie nowość, nie znam się na żadnych walkach. Chyba.
Był z kamienia. Gdy stawiał kroki ziemia pod nim uginała się , co było niebezpieczne dla ludzi , którzy jeszcze nie zdążyli się schronić w domu. Uciekali w przeróżne strony , czasem oglądając się nawet w moją stronę i przyglądając się nowej bohaterce - mnie. Znów próbowałam jakoś pokonać przeciwnika, jednak on był strasznie ciężki, nie miałam pomysłu na powalenie mutanta.
Akuma! - uświadomiłam sobie, że muszę przecież złapać i oczyścić ciemnego motylka. No właśnie! Gdzie ona była?! Napewno w wisiorku, który nosił na szyi. A więc moim celem jest go zdobyć. Spojrzałam na biżuterię wiszącą na szyi. Zarzuciłam więc jo-jo na szyję z kamienia i podciągnęłam się, jednak to tylko wydało się proste...
Zanim złapałam w ogóle za naszyjnik on uderzył mnie mocno swoją kamienną ręką, przez co upadłam na prawo. Leżałam teraz jak martwa od tego ciosu, a on zbliżał się po miraculum. - Au... - jęknęłam z bólu. Cały bok był bardzo obolały. Gdzie jest do diabła Kot? - denerwowałam się, pragnęłam by przyszedł mi pomóc. Bałam się ,że nie dam rady bałam się, że zawiodę... Och, wiedziałam, że się do tego nie nadaję, mówiłam!
Nie Chloe, nie możesz się teraz nad sobą rozczulać. MUSISZ ICH URATOWAĆ.
Wysiliłam się , aby wstać, odbiegłam od niego. Stałam i pocierałam obolałe miejsce. Kamienny wróg zaczął się znów zbliżać. Robił to jednak powoli. Stawiał krok za krokiem, a ja nadal pocierałam obolałe miejsce i czekałam aż ból chociaż troche ustąpi. Był już dosyć blisko. Bałam się ,że uderzy znowu, więc i tym razem zarzuciłam jo-jo ,aby się podciągnąć pod jego kamienną, twardą szyję i zabrać naszyjnik. Lecz i tym razem oberwałam... Na szczęście lżej. Upadłam znów, jednak podniosłam się od razu z bólem. Poczęłam biegać w okół niego myśląc - co tu zrobić? Jak zdobyć wisiorek? Nagle walnął ciężką ręką w ziemię i gdybym nie odskoczyła w lewo byłoby już po mnie. Zaczął znów walić pięściami , próbując trafić we mnie. Robiłam różne fikołki, salta i piruety naśladując prawdziwą Biedronkę. Nie miałam już siły walczyć, całe boki mnie bolały , było ciężko, ledwo dyszałam. Szczerze łudziłam się, że pójdzie łatwiej. A poza tym miał mi przecież pomóc Czarny Kot. A on gdzie do jasnej?
Biegłam w tą w i w tam tą, uciekając przed ciosami skamieniałego. Nie sądziłam ,że Biedronka odwala kawał takiej roboty. To naprawdę jest trudne, nie wiem jakim cudem przypisali mi tą rolę. Dlaczego Kot jeszcze nie przyszedł??? Nie miałam już kompletnie sił, wyczerpana potknęłam się i zupełnie w tym samym czasie on uderzył mnie w ramie powalając znów na ziemię. Upadłam i nie miałam siły wstać. Leżałam obolała i patrzałam smutnymi i zawiedzonymi samą sobą oczami jak zbliża się do mnie powoli... Nie ...! Zbierało mi się na łzy. Nie! Nie mogę zawieść! Przecież tego właśnie bałam się dzisiaj najbardziej!
Nagle jednak mnie oświeciło. Pomysł wpadł do głowy jak strzała. Przypomniało mi się, o Szczęśliwym Trafie ! Musiałam się podnieść. Wyjścia innego nie przewidywałam. Resztkami sił wstałam i krzyknęłam:
- Szczęśliwy traf ! - po czym na ręce spadł mi duży magnes. Przyglądając się chwilę przedmiotowi, zastanawiałam się co mam z nim począć i do czego się przyda.
No tak! Rzeczywiście naszyjnik był ze złota. Teraz nie zawiodę. Zrobię to rozsądnie. Zarzuciłam czerwony w kropki krążek jeszcze raz na niego i gdy stałam na kamiennym ramieniu przyciągnęłam wisiorek sporej wielkości magnesem. Zerwał się, a wtedy ze środka wyleciała Akuma. Złapałam ją, oczyściłam ją i...
- Niezwykła Biedronka ! - wszystko zaczęło wracać do normy. Uśmiechnęłam się do siebie dumna i zadowolona.
- Brawo Chloe ! - czerwone kwami wyleciało mi przed twarz.- Dałaś radę! - dodała jeszcze, a ja westchnęłam głęboko. Jak dobrze, że już po wszystkim... Kwami dalej wpatrywała się w moje niebieskie oczy i znów się odezwało:
- Nie przejmuj się. Za pierwszym razem zawsze jest trudno - powiedziała mi Tikki. Wzięłam ją w dłonie i przytuliłam do twarzy. Szczerze ją polubiłam. Jest wesoła, ma poczucie humoru, chyba lubi rozmawiać z ludźmi. Lubi też doradzać.
- Nie no, jestem z siebie dumna.- zachichotałam. - Chociaż no nie było łatwo.
Matteo Russo
Marinette od zawsze mi się podobała. Tylko niestety była w rok młodszej ode mnie klasie. Ale jest okazja, aby ją zdobyć. To dzięki Władcy Ciem, który zamknął Adriena na wieki. No cóż... blondas już mi nie przeszkodzi. Władca mówił, a raczej kazał, abym rozkochał w sobie Marinette, żeby ona nie martwiła się już o Adriena. Aby o nim zapomniała. A ja już dobrze wiedziałem kto jest bohaterem Paryża, dzięki Władcy. Wiem już ,że Czarny Kot bez maski to Adrien - słynny model. A także poznałem tożsamość Kropeczki. Teraz mam spore szanse na zdobycie Marisi.- uśmiechnąłem się do siebie.
Obiecałem też wykraść jej miraculum i przynieść Władcy. Powiedział, że nie ma zamiaru zrobić z nimi nic złego, ale że ich potrzebuje. Nie tłumaczył się za dużo w tej kwestii.
Mari to całkiem ładna dziewczyna, czemu by z nią nie zaszaleć. Jest wyjątkowa, w końcu to ona chroniła wszystkich Paryżan. Dopóki nie trafiła do szpitala... Och, straszne. Musi przeżywać koszmar.
Teraz będzie dla niej kolejny koszmar. Brak Adriena. Ale to mi akurat nie przeszkadza. Pomogę jej przez to przebrnąć. Zawalczę o nią. Zawsze byłem trochę zazdrosny widząc Marinette i Adriena razem. Chociaż wtedy jeszcze nie chodzili.
To właśnie ojciec Adriena podał mi, w którym szpitalu znajduje się Marinette i opowiedział trochę na jej i Adriena temat. Pff, nawet zdradził mi kim są, jak bardzo są sławni i dlaczego.
Ale kurczę, przyrzekłem wykraść jej tą moc. Tę... biżuterię. Czuję, że trochę będę tego żałował, no ale z drugiej strony dzięki temu okrutnikowi mam szansę zdobyć Mari. I przy tym... lękam się go, nie chcę mu sprzeciwiać. Jego osoba wzbudza strach.
To taki krótki rozdzialik😀😄📄
Oświadczam, że jest już druga część 😏😉 jeśli zechcesz na pewno znajdziesz na profilu😁
Dzięki za przeczytanie xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top