Rozdział 16 Przykro mi
Marinette
Promienie słońca przebijały się przez szybę. Kończył się już wrzesień, a pogoda za oknem nadal dopisywała. Spędzam tu trzeci dzień. Tęskniłam za Alyą, mimo że raz mnie odwiedziła i byłyśmy ze sobą cały czas w kontakcie. No i oczywiście za moim kochanym Adrienem. Mój Książę przychodził co wieczór i jeszcze zasypywał mnie cały czas słodkimi wiadomościami. Czułam, że moje uczucie do niego wciąż rosło. Uwielbiałam go coraz bardziej. Nasz związek zapowiadał się naprawdę świetnie. Ciągle miałam motyle w brzuchu, byłam cała w skowronkach. Taka niezwykle szczęśliwa.
Jeśli chodzi o nasze relacje to wszystko idzie idealnie, lecz coś mnie niepokoi... Gdy ojciec Adriena tu po niego przyszedł, widziałam jaki jest na niego zły. Martwiłam się o Adriena, gdyż podejrzewałam już wcześniej, że relacje między synem a ojcem nie były najlepsze... Chcę by Adrien był szczęśliwy... A gdy usłyszałam jego opowieść, o tym, że jego mama tak długi czas się nie pojawiła, nie dawała znaku życia i nie widział jej dotąd na oczy, to naprawdę zmartwiłam się o niego. Musiał to przeżywać, na pewno nie jest mu z tym łatwo.
To jedna nie pokojąca mnie sprawa. A druga... Szczerze mam takie dziwne wrażenie, że rodzice a także Adrien coś przede mną ukrywają... I nie wiem dlaczego. To dziwne, że nie czuję nóg, ale skoro lekarz powiedział, że mi to przejdzie... Mówili mi to zresztą i rodzice i Adrien, ufam im. Jednak męczy mnie to, że nie mogę poruszyć nogami, strasznie długo już leżę bez ruchu. Czuję się zupełnie tak jakbym tych nóg nie miała. Powinnam prędzej czy później w końcu dowiedzieć się co ukrywają rodzice, oby nie było to nic takiego strasznego...
Nie pokoi mnie coś jeszcze. I to chyba najbardziej... Otóż wiem też, że na pewno nie spadłam z tych schodów sama... Przed upadkiem ktoś mnie pchnął, tego jestem pewna. Tylko właśnie nie wiem kto... Na myśl przychodzi mi jednak pewna osoba. Myślę, że mogła to zrobić Chloe, rozpieszczona gówniara, wredna małpa uważająca się za najcudowniejszą w świecie. Uch, jak ja jej nie znoszę. Szczególnie jak zaczęła złośliwie przy mnie podrywać Adriena! Gotowała się we mnie zazdrość. Zawsze dużo na mnie plotkowała. Ale... Czy naprawdę byłaby zdolna do czegoś takiego? W tym roku szkolnym jeszcze nie była dla mnie taka wredna jak w tamtym. To było brutalne! No ale któż inny mógł mi to zrobić? Jakoś nie przychodzi mi do głowy żadna inna osoba, która mogła by mnie tak urządzić.
Ta osoba musi być nienormalna skoro tak postąpiła. Bo nie sądzę by zrobił mi to ktoś ze starszych klas... Mhm, jest jeszcze Lila. Też jakaś krętaczka.
* * *
Adrien
Minął już tydzień od upaku Marinette. Moja ukochana nadal o niczym nie wie i zaczyna się już mocno niecierpliwić.
Znajdowałem się w tej chwili w szkole, siedziałem na korytarzu i rozmawiałem z Nino.
- Adrien, co się stało Marinette? - pytał zmartwiony przyjaciel.- Ostatnio prawie wcale ze mną nie rozmawiasz i widać, jesteś smutny.- stwierdził.
Westchnąłem ciężko i spuściłem głowę. To było dla mnie trudne. Tęskniłem za nią jeszcze bardziej, tak to co ranek widziałem ją uśmiechniętą w moją stronę na korytarzu, a teraz jej tu nie ma. I nie wiadomo czy jeszcze w ogóle...
- Nino, bo... - mój głos spoważniał i posmutniał.- Tylko proszę nikomu o tym nie mów.- dodałem.
- Jasne, nie powiem. Mów co się dzieje.- położył dłoń na moim ramieniu.
- Marinette nie będzie mogła... chodzić. Nie odczuwa nerwów w nogach.- głos mi się załamał.
Przyjaciel spojrzał na mnie zaskoczony. Przez chwilę wpatrywał się we mnie smutno, nie odzywając się.
Nino
- Jejku... Przykro mi... - nie wiedziałem co powiedzieć. Brak mi słów. Marinette to przecież młoda dziewczyna, taka jak my, jak to...
Przełknąłem ślinę i staliśmy bez ruchu przez chwilę. Adrien wbił wzrok w ziemię, ja natomiast skierowałem wzrok w przestrzeń za nim. Zrobiło się niezręczne. Postanowiłem się jednak odezwać.
- Musi być jej teraz ciężko... - przejechałem palcami po włosach ze smutną i zakłopotaną miną.
Bardzo szkoda mi Mari, to naprawdę spoko dziewczyna, uprzejma i sympatyczna... No i w dodatku dziewczyna mojego kumpla. To musi być trudne.
Kumpel lekko uniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy.
- Nino, ale ona nie wie. Nie powiedziałem jej, rodzice też jej nie powiedzieli. - powiedział ze smutkiem w oczach.
- Jak to? - zdziwiłem się.- Przecież jak nie może się poruszyć to chyba coś widzi... - stwierdziłem.
- Tak, ale... tak właśnie... dziwiła się i pytała czemu nie czuje nóg. - mówił przyjaciel i wypuścił powietrze - Mówimy jej, że to normalne, że... przejdzie...że tak powiedział lekarz... - mieszał się.
Nie wie o tym? To niesprawiedliwe... Według mnie to bezsensu ukrywać jak najdłużej takie coś, prędzej czy później sama się dowie, a wtedy będzie jeszcze gorzej rozczarowana, bo nie dość, że nagle powiedzą jej o okrutnym kalectwie to na dobitkę poczuje się urażona kłamstwem najbliższych.
- Uważam, że to niesprawiedliwe i tak się dowie, nie ominie jej to, a wy raczej takimi kłamstwami tylko pogorszycie sprawę... - stwierdziłem.- Adrien, będzie zła, że ją oszukujecie... - westchnąłem.
- Och, ale nie chcę, żeby cierpiała! - rozpaczliwie prawie krzyknął.- Wiem, wiem, że to nie sprawiedliwe, czuję się jak drań tak ją okłamując, ale bardzo szkoda mi jej!...
Objąłem przyjaciela ramieniem.
- Wyjdzie z tego, jest młoda.- zapewniłem Adriena.- Tylko potrzeba trochę czasu.
- Wierzę w to.- powiedział z powagą.- Tylko... - znów nabrał powietrza - lekarz nie dał jej żadnych szans.
- Lekarze nie raz się mylą... Będzie dobrze Adrien. - powiedziałem, chcąc pocieszyć kumpla.
* * *
Adrien
Kolejna lekcja zleciała szybko, bo było zastępstwo i wiele osób w klasie się wygłupiało, lekcja była dość luźna. Jednak nie byłem w nastroju, po tym całym wydarzeniu, jeszcze ojciec jest dla mnie taki surowy... A ta piwnica? Rozpaczliwy głos mojej mamy? I o co chodziło ojcu? Kusi mnie, żeby tam kiedyś pójść i samemu zobaczyć. Nawet nie kiedyś tylko jak najszybciej. No ale nie wiem przecież gdzie mój rodzic trzyma klucze, a z tego co wtedy widziałem to owszem były potrzebne.
Spakowałem piórnik oraz zeszyt do swojej szarej torby. Gdy już ją zapiąłem, podniosłem głowę i niespodziewanie ujrzałem stojącą nade mną i uśmiechającą się do mnie zaczepnie Lilę.
Spojrzałem na nią. Była ubrana w kolorową bluzkę i dżinsy. Nie wybaczyłem jej jeszcze tego co zrobiła Mari. Chciała ją ode mnie odsunąć. I zanadto Alyę też chciała z nią skłócić.
- Adrien, musimy porozmawiać.- rzekła poważnie, a w jej głosie usłyszałem zmartwienie, lecz po tym co nabroiła nie byłem pewny czy udawane czy prawdziwe. Kąciki jej ust trochę się skurczyły i już tak nie unosiły ku górze.
Pomyślałem, że może chcieć przeprosić za to co zrobiła. Tak więc zgodziłem się, po tym Lila chwyciła mnie za rękę i poczęła gdzieś prowadzić. Usiedliśmy na ławce na korytarzu. Dużo osób kręciło się w tym miejscu, ponieważ to tu zazwyczaj były rozwieszane różne plakaty o jakichś nowościach i było w tym rejonie korytarza najwięcej ławeczek.
- Adrien... Chciałabym cię przeprosić za moje okropne zachowanie. Wstyd mi teraz.- powiedziała i spuściła głowę. Wbiła wzrok w podłogę. - Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.- dodała z powagą, nadal patrząc w dół.
Teraz uniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Przyglądała się im. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Jednak przerwałem to i odwróciłem się w bok.
- Adrien, kochany wybaczysz mi?
Kochany? Ona nie może mnie tak nazywać!
- Tak... Doceniam to, że się przyznałaś do błędu. - uśmiechnąłem się delikatnie do niej.
Nagle zbliżyła się do mojej twarzy, na co ja gwałtownie się odsunąłem. Zarumieniła się.
- Wiem o czymś jeszcze... O czymś, o czym na pewno chciałbyś wiedzieć. - powiedziała z ponurą miną.
- O co chodzi? O czym nie wiem? - zadałem pytania.
- Bo widzisz... Nie wiem czy wiesz, ale... To Chloe zepchnęła Marinette ze schodów.
- Co?! Co ty mówisz? - pytałem zdziwiony i zdezorientowany.- J-jak to zepchnęła?
- Tak, zepchnęła... Myślisz, że Mari sama tak potoczyła by się do końca? Przyznaję, że byłam tego świadkiem.
- Naprawdę to widziałaś?
- No tak. - odparła.
- Czemu wcześniej nic nie powiedziałaś? - spytałem zdenerwowany.
- Adrien przepraszam... Wiem, że bardzo źle zrobiłam nie mówiąc Ci o tym. Zrozumiałam to. A rozpieszczona żmija zachowała się podle.
Zaniemówiłem. Czyli to przez Chloe... Przez Chloe Marinette straciła czucie! Co za jędza! Strasznie się wkurzyłem, miałem ochotę ją normalnie rozszarpać. Jak mogła coś takiego zrobić, w głowie się nie mieści! Może to właśnie dlatego wydawała się być ostatnio taka grzeczna i przestała mnie nagle podrywać? To jasne, chciała to ukryć!
- Adrien, nie przejmuj się. Będę z tobą, pomogę Ci.- powiedziała łagodnie i położyła dłoń na moim ramieniu. - A co z Marinette? - spytała ciekawa.
Westchnąłem ciężko. Czy mogę jej zaufać? Po tym co nabroiła?
- Proszę powiedz, mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało, chcę ją przeprosić za swoje żałosne zachowanie. Byłam dla niej taka złośliwa z zazdrości... Zrozum, bardzo mi się podobasz, ale... Szanuję, że wybrałeś Marinette. - patrzyła mi prosto w oczy.
- Lila to... miłe... skoro się przyznałaś i przeprosiłaś to jesteś porządną dziewczyną i jesteś naprawdę ładna, ale... Ja kocham Marinette. Musisz to jakoś wbić do głowy... Wybacz, ale muszę tutaj być szczery do bólu.- nie spuszczała z mojej twarzy, a szczególnie oczu, zainteresowanego wzroku.- A co do tego czy stało jej się coś poważnego...- mówiłem ciężko. - To... Lekarz uznał, że Mari... - zrobiło mi się wyjątkowo smutno - Bo ona... Nie będzie mogła już nigdy chodzić... - zakończyłem i spuściłem głowę w dół. A wtedy Lila przytuliła mnie. Objęła mnie rękoma wokół szyi i ramion.
- Jejku...to straszne.- rzekła tuląc mnie do siebie. Po chwili jednak oderwała się ode mnie i odezwała się patrząc mi znów głęboko w oczy.
Jej tęczówki miały barwę jasno-brązową. Miała duże oczy. Tak jak Mari, jej też są duże. I piękne.
- Adrien, mógłbyś mi podać w jakim szpitalu znajduje się Mari? Bo wiesz... Chciałabym bardzo ją przeprosić. - powiedziała trochę smutna.
Uwierzyłem jej i podałem jej adres szpitala.
- Dziękuję... Jestem Ci wdzięczna, że mi wybaczyłeś - posłała mi ciepły uśmiech.
Wstała, ja po chwili również. Ale za nim odszedłem patrzyłem jak brązowłosa ciągle mi się przygląda. Kąciki moich ust uniosły się lekko w górę, do niej. Nie chciałem być nie miły, wiedząc, że ta dziewczyna żywi do mnie uczucia, bo będąc z Mari i tak pewnie złamałem jej serce. Odwróciłem się w swoją stronę i odszedłem gdzie indziej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top