Rozdział 15 Dziwna propozycja

Chloe

Kolejnego dnia w szkole klasowej pary, Marinette i Adriena nie było. Ciekawe co jej jest... Może zapytałabym Adriena gdy już zjawi się w szkole? Och, pewnie by pomyślał, że chcę ją wyśmiać. No niestety, nie będzie mi teraz tak łatwo przekonać innych do tego, że się zmieniłam.

Siedziałam sama na ławce, a obok mnie Max. Trzymał w dłoniach telefon i w coś grał. A ja zastanawiałam się nad wszystkim. No i od czasu do czasu przyglądałam się grze, którą był zafascynowany kolega obok. Ktoś drugi koło mnie usiadł, z drugiej strony, odwróciłam się i zobaczyłam Lilę z tym fałszywym uśmiechem.

- Witaj Chloe.

- Czego ty chcesz? - odburknęłam do niej.

- Słuchaj kochana, mam dla ciebie propozycję... Takiej już nie dostaniesz.- mówiła tajemniczo.

Patrzyłam na nią nie odzywając się i słuchając co ma do powiedzenia ta szuja. Jak ja jej nie znoszę.

- Co ty na to, aby... Zemścić się na Marinette, że zabrała ci Adriena? Zabrała nam chłopaka, którego kochamy!

Nie chciało mi się słuchać tych bzdetów.

- Może będziemy działać razem? Razem dobijemy Marinette! - zakomunikowała z entuzjazmem, ale i przebiegłą miną.

- Dobijemy Marinette? Ty oszalałaś! Mało ci? - oj, i tu chyba trochę się wygadałam... Nie chciałam, aby wiedziała, iż wiem o jej zagrywce. Zamilkłam na chwilę.

- Co "mało"? O miłość się walczy! Skoro go kochasz to walcz, a nie pozwalasz by jakaś niezdarna idiotka owijała go sobie wokół palca! - wytłumaczyła mi pani najmądrzejsza i najpiękniejsza.

- Daj im spokój. Adrien kocha Marinette. I ty z pewnością tego nie zmienisz! - warknęłam jej prosto w twarz, jednak trochę pożałowałam swoich słów, bo bałam się jak "królowa świata" może zareagować.

Wyśmiała mnie.

- Ale ty jesteś pusta Chloe! - krzyknęła.- Jesteś tchórzem, że tak po prostu się poddajesz, żal mi ciebie.- wysyczała jednym tchem.

- Ty za to okropnie żałosna. Mów sobie co chcesz. I tak mam to gdzieś. - powiedziałam na koniec, po czym wstałam i odeszłam, bo nie miałam ochoty słuchać tej bezsensownej paplaniny. Ta dziewczyna jest chora! Co ona sobie wyobraża, że wszystko będzie tak jak chce i na jej kazanie?! Głupia. I bezczelna.

A może... Może powinnam powiedzieć Adrienowi o tym co zrobiła? On na pewno się nie wygada jeśli grzecznie powiem i poproszę. Bo on chyba o tym nie wie...

No raczej, że nie wie, bo gdyby wiedział to zrobiłby awanturę na cały korzytarz szkolny, nawrzeszczał by na Lilę. Bo w końcu widać jak zależy mu na Mari. Kurczę, a jeśli jednak mnie wyda, choćby przypadkiem, czy doniesie nauczycielom, by ukarali Lilę?

Ale chyba jednak lepiej jest, żeby wiedział... Lili wtedy zapewne oberwałoby się jakoś od niego. Nie popuściłby jej tego.

* * *

Lila

Durna Chloe. Żałosna. Dostała taką propozycję i odmówiła! Jak to możliwe, przecież tak bardzo chciała Adriena. To znaczy oczywiście widziałam od początku, w efekcie końcowym siebie razem z nim. Ale sądziłam, że mi pomoże odbić tej fujarze Adriena. Jej odmowa mnie zaskoczyła. Przecież gdy przyszłam nowa do klasy, każdy mnie przed nią ostrzegał i niektóre mówiły, że lepiej jak będę trzymać się od blondyna z daleka, bo wtedy Chloe się przyczepi i mi nie odpuści.

A jednak. Nie dość, że się mnie boi, to jeszcze rezygnuje z najprzystojniejszego chłopaka w szkole, który jeszcze dzień wcześniej wydawał być się jej celem. Wielka mi Chloe.

A może to właśnie dzięki mnie zrezygnowała z Adriena? Może się przestraszyła, że jeśli nie odpuści sobie Adriena, to ja się nie odczepię. Bo w sumie moja propozycja była nieprzewidywalna... Zwłaszcza, że sama najpierw starałam się odsunąć jak najbardziej ją od niego.

Chciałam jej "pomóc", ale to jej problem skoro jest taka głupia i mi odmawia. Cóż, sama sobie poradzę. Szczerze mówiąc, gardzę tą blondyną. Uważam, że jest naiwna i głupia, ale myślę, że gdyby mi "pomogła" namówiłabym ją do czegoś... złego, szalonego... takiego, że Marinette nie oglądnęła by się już za Adrienem.

Ale jak nie, to nie. Sama też dam sobie radę.

* * *

Adrien

Siedziałem tak jak zażądał mój ojciec, zamknięty w swoim pokoju. Mogłem stąd wychodzić jedynie na posiłki. Co dzień przychodziła do mnie Nathalii, prowadziła mi lekcję, uczyła mnie przez kilka godzin dziennie. Zwierzyła mi się, że kiedyś była nauczycielką, jednak zmieniła pracę i została u mojego ojca.

A co do Mari... Wczorajszego dnia odwiedziłem ją w nocy. Oczywiście wydostałem się z domu jako bohater.

Na razie nie wiem kiedy ją stamtąd wypuszczą, mam nadzieję, że jak najszybciej... Muszę pomóc jej wyzdrowieć! Mari musi z tego wyjść! Wierzę w to! Tylko potrzeba czasu...

* * *

Dalej myślałem o tym co widziałem i słyszałem tydzień temu w piwnicy... I nadal się nad tym zastanawiałem. Nic nie rozumiem, wciąż mam co do tego załadowaną głowę tysiącem pytań. Jak to w ogóle możliwe, że mama tam była? Coraz częściej nachodziła mi na myśl przerażająca i najczarniejsza myśl... Zwłaszcza po tym jak ojciec ostatnio ze mną rozmawiał. To było okropne, czułem się mu zupełnie nie potrzebny, najbardziej zabolały mnie te cholernie obojętne słowa i zimne, pozbawione pozytywnych uczuć spojrzenie. Myślałem, że... chociaż naprawdę nie wiem czy to możliwe, czy tato naprawdę jest taki... Ale... Nie. Bzdura. On nie mógł by jej więzić. Dotychczas nie wspomniałem o tym Mari. To... ta sytuacja i to co tam było przeraziło bardzo mnie. Powiem jej to, ale jeszcze nie dziś. Teraz ma własne zmartwienia...

Gdy odrobiłem już wszystkie zadania domowe, była dwudziesta. Miałem zamiar wyjść późnym wieczorem do Marinette. Włączyłem na chwilę telewizor i usiadłem na kanapie przed nim. Leciały wiadomości. Przyjrzałem się reporterce, która mówiła na temat... Biedronki i Czarnego Kota. Mnie i Marinette.

- Stało się coś niemożliwego! Otóż nasza główna bohaterka Paryża, Biedronka, nie pojawiła się podczas całej dzisiejszej akcji! Nasze miasto po raz kolejny zostało opanowane przez zło! Czarny Kot tym razem walczył zupełnie sam! Samotna walka nie sprzyjała mu, bez Biedronki jak widzieliśmy było mu znacznie ciężej pokonać wroga. Gdzie nasza droga bohaterka? Czyżby coś się stało? Czyżby nas opuściła? Co ją zatrzymało?

Słysząc te wiadomości posmutniałem. Marinette musi do mnie wrócić! Biedronka! Z kim ja będę walczył?... Potrzebuję Biedronki... A jak nigdy jej nie będzie? Jak już nigdy nie ocalę Paryża razem z Biedronką? Jak polegnę? Boję się, że Biedronka już nie wróci...

- Adrien... - usłyszałem cienki głosik mojego czarnego Kwami.- Nie martw się... Wiem, że jest ci ciężko... - westchnęło stworzonko. Spojrzałem mu w duże zielone oczy.

- Plagg, czy Marinette... będzie mogła przemieniać się w Biedronkę? Czy będzie mogła walczyć? - głos mi się załamał.

- Posłuchaj, właśnie chciałem z tobą o tym porozmawiać... - rzekło Kwami.

- O co chodzi? - zapytałem.

- Magiczny strój niestety nie działa tak, żeby niepełnosprawni byli na nim... sprawni. To tyczy się tylko zadrapań, ran i złamań. Muszę ci powiedzieć, bo... wiesz myślę, że Mistrz Fu... -zmarszczyłem brwi.

- Mistrz Fu? - powtórzyłem.- Kiedyś chyba mi coś o nim wspominałeś...

- Tak, Mistrz... chcę, żebyś wiedział, że on prawdopodobnie przekaże teraz miraculum innej dziewczynie... Przypuszczam, że już wybiera kolejną kandydatkę na bohaterkę... - powiedział zmieszany. - Ale wiem, że jeśli Marinette z tego wyjdzie to rola Biedronki wróci do niej.- odparł pewnie.

Westchnąłem ciężko i spuściłem głowę. Wbiłem wzrok w podłogę. Smutne Kwami podleciało mi pod nos i spojrzało na mnie z troską.

- Adrien... Ja też wcale nie chcę nowej Biedronki, Marinette jest bardzo dobra. Musimy wierzyć, że z tego wyjdzie. Będzie dobrze Adrien. - próbował mnie pocieszyć.

* * *

Dotarłszy pod sam szpital rozglądnąłem się wokół. Zrobiło się już całkiem ciemno, ulice rozświetlały paryskie wysokie lampy. Wokół cisza, nie było wiatru, tylko czyste niebo, teraz w kolorze ciemno-granatowym, niemal czarnym, wypełnione wieloma gwiazdami.

Podszedłem szybkim krokiem do wejścia. Chwyciłem za uchwyt w drzwiach i pociągnąłem do siebie otwierając je. I wtedy mój telefon zabrzęczał i usłyszałem dźwięk przychodzącego SMS-a. Obawiałem się, że to może ojciec lub Nathalii pyta gdzie jestem. Wyjąłem telefon z kieszeni i gdy włączyłem szeroko się uśmiechnąłem do siebie, gdyż była to wiadomość od Mari.

💬Od: Mari💞

Hej 😍

Wysłano: 22:01

Kiedy przyjdziesz?? 💗

Wysłano: 22:01

Poczułem jak się rumienię, a tempo bicia mojego serca przyspieszyło. Począłem odpisywać.

💬Do: Mari💞

Już jestem moja Księżniczko 😍

Zaraz się u Ciebie pojawię 😚

Wystukałem szybko wiadomość i wysławszy już ją poszedłem dalej korytarzem.

Stojąc przy drzwiach od sali gdzie leżała moja śliczna zapukałem cicho w nie, po czym powoli wszedłem.

I ujrzałem pięknie uśmiechającą się Marinette w moją stronę. I lekko zaczerwienioną.

- Czeeść Mari. - przywitałem się zachwycony jej widokiem podchodząc bliżej.

- Hej Adrien.- odrzekła z entuzjazmem. Kiedy stałem tuż przy niej, objąłem ją. A ona mnie wokół szyi.

- Jak się czujesz? - spytałem uśmiechając się do niej.

- Dobrze, dzięki. - odpowiedziała i odwzajemniła uśmiech.- Powinni mnie już stąd wypuścić Adrien! - zawołała z lekką goryczą.

- To dla twojego dobra, na pewno będą wiedzieć kiedy cię wypuścić. Myślę, że jeszcze parę dni.- powiedziałem z delikatnym uśmiechem, lecz tak naprawdę wcale nie byłem pewny ile będą trzymać ją jeszcze w szpitalu. Nie wiem ile ma trwać te leczenie...nóg...

Uśmiech zszedł jej nagle z twarzy. Patrzyła z zamyśleniem w inny obiekt.

- Coś się stało?

- Adrien posłuchaj...już wczoraj to zauważyłam, ale nie powiedziałam Ci... - zaczęła dziwnie. Bałem się do czego zmierza. Czy to właśnie już dziś zahaczy o ten... delikatny temat? Ten okropny? Może już coś wie...

Przełknąłem ślinę, ale starałem się zachować jak najświętszy spokój.

- O co chodzi? - spytałem niepewnie.

- Bo... Nie czuję nóg. Nie rozumiem dlaczego.- gdy te słowa padły z jej ust, moje serce zabiło szybciej. Ale w domu już trochę przygotowałem sobie w głowie odpowiedzi w razie czego jakby zaczęła zadawać takie właśnie pytania. Wiem, jestem idiotą, że nie mówię jej prawdy, ale nie chcę sprawiać jej przykrości, nie chcę widzieć jej bólu. A wiem, że to będzie dla niej cios. I jeszcze w dodatku, że jest Biedronką... Dlatego chciałem ją uspokajać, żeby niczym się nie przejmowała. Chociaż prawda prędzej czy później i tak wyjdzie na jaw...

- Mari, lekarz powiedział, że to normalne... tylko na początku będziesz... tak czuła... To znaczy nie czuła... - zacząłem się mieszać i spanikowałem.

- Normalne? - zapytała spuszczając brwi na dół i przyglądając mi się bacznie jakby wiedziała, że coś ukrywam i chciała prześwietlić mi duszę. - Rodzice też tak twierdzili... - rzekła a w jej głosie wyczułem podejrzliwość.

Co miałem powiedzieć? "Bo to prawda"? Och, znów był ją okłamał. Okłamując ją czuję się jak jakiś drań. No ale chciałem ją chronić przed bolesną prawdą... Bolesną dla niej i dla mnie.

- Nie przejmuj się kochanie, to przejdzie, poczekaj cierpliwie. - mówiłem z czułością w głosie.

- Skoro tak powiedział Ci lekarz... - posłała mi jeden z tych cudownie słodkich uśmiechów.

Nie, nie powiedział mi tak... Drań. Idiota.

No ale nie chciałem by cierpiała! Chciałem to jakoś...wyminąć! Ale czy się da?...

Ułożyłem swoje dłonie na jej policzkach i pomasowałem rumieńce delikatnie kciukiem. Mari zanurzyła palce w moje włosy i zaczęła z pasją je przeczesywać. Gdy tak przyglądała się mojej fryzurze, zapytałem ją.

- Za długie?

- Uwielbiam twoje włosy. - powiedziała nadal mając moją fryzurę na oku. I uśmiechnęła się szeroko. Spojrzała mi prosto w oczy. Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się wzajemnie w swoje twarze. W oczy, usta, poliki, nos... Widziałem piękne fiołkowe oczy, były dla mnie takie niezwykłe i powiększone źrenice.

W pewnym momencie Marinette złączyła nasze usta. A ja z wdzięcznością pogłębiłem pocałunek. Oddawałem każde jej namiętne pocałunki. Gdybym mógł to całowałbym ją bez końca. Całe wieki.

Na chwilę oderwaliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza. Jednak byliśmy na tyle blisko siebie, że wdychaliśmy nasze własne oddechy. Czułem jej oddech na moich wargach. I po chwili znów nasze usta się złączyły w gorącym i długim pocałunku.

Takie chwile powinni trwać wiecznie.

_________________________________________________________
__________________________________________________

Jeśli się podoba zostaw gwiazdkę! Lub komentarz ;p





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top