Rozdział 13 To jakiś koszmar!

Adrien

Dochodziła godzina osiemnasta. Ojciec i Nathalii właśnie zabierali mnie ze szpitala do domu. A ja już odczuwałem tęsknotę za Marinette. Ciągle było mi jej mało. Chciałem jej więcej i więcej. Ale dziś nie w tym rzecz.

Informacja od lekarza całkiem mnie dobiła. Czułem się temu winny, że jej nie przypilnowałem, że nie zabrałem jej wtedy ze sobą do biblioteki. Musiała się naprawdę poobijać...

Nie chcę jej nigdy mówić o tym co powiedział lekarz, to będzie dla niej coś okropnego... To nie może być prawda! Moja Mari? Nieee!! Nie chcę widzieć jej bólu, jej łez. Pragnę by była szczęśliwa, by zawsze chodziła uśmiechnięta od ucha do ucha! Ta informacja mną wstrząsnęła...

A kto teraz będzie ratować ze mną Paryż, czy tak będzie aktualnie wyglądała moja walka? Bez Biedronki? Będę musiał łapać i zabijać każdego motyla, pokonywać silne zło samotnie? Robić krzywdę nie winnym, zaklętym ludziom, zdając sobie sprawę, że moc Biedronki nie zagoi ich ran? Bo jej nie będzie... - stwierdziłem z goryczą.

Cholera, Biedronka jest mi potrzebna, jak ja sobie bez niej poradzę? Bez niej te walki nie dość, że są smutne, bez emocji, bez euforii jaką przy niej czuję to jeszcze dwa razy trudniejsze! Nie no, bez mojej Księżniczki to to jakiś koszmar będzie!

Nadal nie mogę pojąć, jak coś takiego mogło spotkać Marinette...

Czułem jednocześnie złość, smutek i żal. Każde z tych uczuć mógłbym prosto wytłumaczyć. Złość dlatego, że ojciec nie posłuchał moich próśb i mając kompletnie gdzieś moją przyjaciółkę, przyjechał jak najprędzej i zabrał mnie ze szpitala. W dodatku wciąż mnie olewa. Plagg miał rację, on wcale się nie zmienił! A ja głupi w to wierzyłem.

Nie miałem dzisiaj na nic siły. Chciało mi się płakać. Szczególnie przez całą tą sytuację, która wydarzyła się w szkole, a z tym marne i gorzkie słowa lekarza. Chciałem zostać przy Mari, czuwać przy niej, ale nie, bo ojciec ma mnie gdzieś.

Przez całą drogę on i Nathalii milczeli, co dręczyło mnie chyba jeszcze bardziej. Czy ojciec choć raz nie może okazać mi zrozumienia?! Choć RAZ?!

Wstąpiła we mnie złość, czułem rozgoryczenie. Nawet nie zapytał co stało się z Mari. Pewnie, skoro ma gdzieś samego mnie to niby czemu miałaby go obchodzić moja dziewczyna!

Głowę miałem cały czas odwróconą w stronę okna, patrzyłem przenikliwie na widoki jakie przez nie widać, zatapiając się w swoich pochmurnych myślach. W dodatku jak na złość utknęliśmy w korku. Myślałem głównie o mojej Marinette, o tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło. W końcu nie wytrzymałem i pozwoliłem łzom spływać, bo moich policzkach bez względu na to czy ojciec to zobaczy czy też nie. I tak go nie obchodzę. Jak on może mnie tak chłodno traktować?! Co takiego mu zrobiłem?! Czy on nie rozumie, że mi bez mamy też jest bardzo ciężko, w dodatku jeszcze, że traktuje mnie jak powietrze? ...

Wyjąłem swój telefon. Była 18:17. Czyli stoimy w korku już ponad dwadzieścia minut... Och tak bardzo martwię się o Mari. Oby tylko lekarz nie powiedział jej tego za szybko... Nie chcę, żeby cierpiała wiedząc o tym. Chociaż tego i tak przed nią nie da się ukryć. Jak jej nikt nie powie, to sama się dowie. Boję się o nią.

Weszłem w wiadomości i postanowiłem do niej napisać.

💬Do: Mari💞

Kochana jak się czujesz?

Tęsknię za Tobą Mariś 💘

Rytm mojego serca przyspieszył gdy czekałem na odpowiedź. Odłożyłem telefon i wpatrywałem się za szybę, lekko się sam do siebie uśmiechając na wspomnienie ślicznej Marinette, mimo wszystko. Wytarłem łzy, które przez to co jej się stało wciąż pojedynczo uparcie spływały. Nie minęła minuta, zaledwie kilkanaście sekund, a usłyszałem sygnał oznaczający, że dostałem wiadomość.

💬Od: Mari💞

Całkiem dobrze, nie martw się 😉

Też tęsknię bardzo

Mimowolnie uśmiechnąłem się do telefonu, wyobrażając ją sobie uśmiechniętą. Och jak mam się nie martwić...

💬Od: Mari💞

A Ty? Dojechałeś już?

Otrzymałem od ukochanej kolejną wiadomość. Od razu zabrałem się za odpisywanie.

💬Do: Mari💞

Muszę się o Ciebie troszczyć <3 ;)

Nie, jeszcze nie, bo utknęliśmy w korku 😕

💬Od: Mari💞

Mam nadzieję, że wyjdę stąd jak najszybciej... Nudzę się. Ale rodzice obiecali, że przywiozą mi jakieś książki jutro ☺

💬Do: Mari💞

Ja też mam taką nadzieję... Będzie dobrze :)

Jutro przyjdę do Ciebie na dłużej to nie będziesz się nudzić😏💓 Postaram się jak najprędzej 😚

💬Od: Mari💞

Nie musisz jeśli nie możesz... Nie chcę, abyś potem miał pod górkę z ojcem przeze mnie... Widziałam przecież jaki dziś był nie w humorze gdy po Ciebie przyjechał 😕

💬Do: Mari💞

Nie, daj spokój jakoś się z domu wyrwę xD

On zawsze taki jest, więc to nic nadzwyczajnego, jest ok

Nie przejmuj się mną, dam sobie radę 😉

💬Od: Mari💞

No dobra... Skoro tak uważasz... Ale jak Ci nie pozwoli to lepiej zostań w domu, nie chcę, żebyś miał później kłopoty..

💬Do: Mari💞

Dam sobie radę!! Naprawdę :)

Obiecuje, przyjdę 😍💕

💬Od: Mari💞

Jeżeli byś nie mógł to będziemy i tak ze sobą pisali❤ 😉

Martwiła się o mnie. Widząc surową minę ojca w szpitalu gdy po mnie przyszedł, pewnie pomyślała, że jeszcze będę miał jakąś karę w domu. Nie chciałem by się o mnie martwiła, teraz to raczej ja mam martwić się o nią, ale muszę przyznać, jest to słodkie.

Pisząc z Marinette nawet nie zauważyłem kiedy znaleźliśmy się już pod domem. Tato kazał mi i Nathalii wysiadać. Wysiadając wysłałem Marinette pospiesznie pożegnalnego SMS-a, po czym schowałem telefon. Ojciec otworzył dom i weszliśmy do środka.

💬Do: Mari💞

Muszę konczyc, papa kochanie💗😘

Skierowałem się do swojego pokoju, na górę. Jednak gdy tylko wszedłem do swojej łazienki za potrzebą i żeby się wykąpać po całym męczącym i dość smutnym dniu, usłyszałem poważny głos ojca, nakazujący mi przyjść.

Założyłem więc ubranie z powrotem i niechętnie podążyłem na dół, po schodach. W salonie już czekał na mnie rodzic z ponurą twarzą.

Przeszywał mnie wzrokiem. Usiadłem na przeciwko niego na fotelu o barwie królewskiej czerwieni. Przełknąłem cicho ślinę i czekałem w lekkim stresie na wypowiedź ojca. Miałem już dzisiaj dość tego dnia, było trochę późno, zapewne po dziewiętnastej, byłem wykończony tym dzisiejszym dniem. Zaniepokojony tym całym wydarzeniem z Marinette...

- Adrien, co się z tobą dzieje? - zadał pytanie.- Zdajesz sobie sprawę z tego, że sprawiłeś Nathalii kłopot?

Nathalii siedziała teraz cicho w kuchni, popijając coś. Widziałem to, ponieważ kuchnia była połączona z jednym z salonów. Nie odezwała się ani słowem. Ona, już wcześniej to odkryłem najzwyczajniej bała się mojego ojca. Dostawała od niego sporo pieniędzy, więc siedziała cicho, mimo, że tato nigdy nie traktował jej jakoś ładnie. Też była mu zupełnie obojętną, zwykłą służącą. Codziennie pracowała i sprzątała u nas, a także gotowała smaczne obiady. A ojciec nie był wobec niej miły. Choć nie raz czułem, że chciała mi pomóc to wiedziałem, że surowe i chłodne spojrzenie mojego ojca nie pozwalało jej na absolutnie żaden malutki sprzeciw. Inaczej została by zwolniona.

- Tato, przepraszam... Moja najlepsza przyjaciółka trafiła do szpitala, martwiłem się o nią... I dlatego zapomniałem powiedzieć Nathalii, że jadę... Wybacz...

- Nie powinieneś sam jechać do szpitala, nie informując mnie o tym.- powiedział hardo patrząc mi w oczy.

- Wiem, przepraszam.- przeprosiłem znów. Rozumiałem, że źle zrobiłem, ale gdybym powiedział ojcu...to by mi nie pozwolił do niej pojechać.

- Nigdy więcej tak nie rób Adrien. Jesteś okropny.- rzucił mi w twarz gorzkie słowa, które mnie zabolały, szczególnie dlatego, że padły z ust mojego własnego taty. Chodzi mi o te dwa ostatnie. Już nigdy nie okaże mi czułości i opieki... - myślałem i chciało mi się znów płakać, ale opanowałem się. Jednak myśli o Mari uparcie mnie nachodziły, i zrobiło mi się bardzo smutno. W oczach pojawiły mi się łzy, mimo, że szybciej mrugałem i próbowałem je powstrzymać. Och, co ze mnie za facet, który tak łatwo się rozkleja!

- Przestań się mazać.- usłyszałem chłodny, ale i kpiący głos i podniosłem głowę. - Nie rób więcej czegoś takiego. W ramach kary zamykam cię w pokoju na klucz i przez ten tydzień Nathalii będzie prowadzić ci prywatne lekcje.- oznajmił sucho.

- Co?! Nie! - zaprotestowałem.

- Nie życzę sobie żadnych sprzeciwów! - wstał i ryknął. Łza zmęczenia, żalu i tęsknoty spłynęła po moim policzku. Miałem już naprawdę dosyć. Moja Marinette w takim stanie... A ja w dodatku nie mam nikogo oprócz niej i przyjaciół kto mógłby mnie wesprzeć. Nikogo! Tak bardzo brakuje mi mamy... Ona się zawsze o mnie martwiła, dużo rozmawiała, całkiem odwrotnie niż ojciec teraz.

- Panie Gabrielu... - odezwała się nagle Nathalii. Gdy się odwrócił zaczęła niepewnie kontynuować wypowiedź.- Adrien wcale nie sprawił mi takiego kłopotu... Rozumiem go, po prostu martwił się o ukochaną... Niech pan spróbuje go zrozumieć... I nie karze go tak surowo... - mówiła stojąc trochę dalej od nas.

Stawiła się za mną. Stawiła. W jej głosie wyczułem zakłopotanie. Bała się mojego ojca, a mimo to jednak postanowiła się za mną stawić.

- Nathalii, do jasnej cholery, nie wtrącaj się! Chcesz stracić pracę? - krzyknął do niej zbuntowany. Wiedziałem...

- Ależ nie, panie Gabrielu proszę mi wybaczyć. - powiedziała i odeszła spłoszona, kierując się ku schodom.

Zostałem z tym zimnym człowiekiem sam na sam.

- No więc tak jak słyszałeś, twój pokój będzie zamknięty i przez ten tydzień nie wychodzsz do szkoły, Nathali przeprowadzi ci lekcję.- powiedział stanowczo tonem, który nie znosił sprzeciwu.

Och, on nie może mnie zamknąć! Ja muszę codziennie odwiedzać Mari! Chcę mieć normalne lekcje w szkole!

- I jeszcze raz mi tak postąpisz to nie wyjdziesz z domu przez miesiąc, a o szkole z przyjaciółmi ZAPOMNISZ.- nacisnął na ostatni wyraz.- Twoje zachowanie było bardzo nieodpowiedzialne i nie rozsądne.

- Tato... Wiem, że źle zrobiłem nie mówiąc ci o tym... Ale...- tu głos mi się załamał.- Marinette...moja dziewczyna w szkole spadła ze schodów, wezwaliśmy karetkę, bardzo się o nią martwiłem, dlatego od razu posz... pojechałem tam (przecież nie powiem, że poszedłem jako Czarny Kot) chciałem wiedzieć co z nią... - wyjaśniałem mu. Opowiedziałem mu co się dziś zdarzyło, mając nadzieję, że mnie zrozumie.

- Nie obchodzi mnie to Adrien. - usłyszałem w odpowiedzi co mną wstrząsnęło i zakłuło w serce. Nie...nie obchodzi?

Spojrzałem mu w oczy zrezygnowany. To co w nich widziałem to nic innego jak zupełna obojętność. A to mnie bolało.

- Tato, ale lekarz powiedział, że...że ona nie będzie chodzić! - krzyknąłem mu prosto w twarz, jednak słabo, gdyż mój głos z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem załamywał się. Dwie łzy spłynęły po moich policzkach. A raczej z nich zleciały.

- Adrien chyba sobie żartujesz chłopcze.- rzekł nagle dziwnie. Nie wiedziałem do czego zmierza ta wypowiedź. - Mówisz mi, że będziesz chodzić z kaleką? - zaśmiał się podle, patrząc na mnie z... pogardą?...

Znów ścisnęło mnie za serce, ale przeglądałem się ciekawie co ma do powiedzenia ten pozbawiony uczuć człowiek.

- Myślisz, że ci na to pozwolę? Całe media cię wyśmieją, głupcze.- palnął mi prosto w oczy. Uśmiechał się do mnie. Ale kpiąco. Z pogardą w oczach. Mój własny ojciec sobie ze mnie kpił.

- Naprawdę liczyłem, że mnie zrozumiesz... - mruknąłem cicho smutny.

- Jesteś modelem, masz tyle wielbicielek, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zależy ci na dziewczynie, która będzie na wózku? - zaśmiał się w głos jak prawdziwy okrutnik, a mi kolejne łzy cisnęły się do oczu. Wargi mi zadrżały.

- To że będzie jeździć na wózku, to znaczy, że mam przestać ją kochać? - ledwo przeszło mi przez gardło. Poczułem w nim wielką gulę.

- Adrien, nie ośmieszaj się. - prychnął wciąż wrednie się uśmiechając.

- Jesteś człowiekiem bez serca.- powiedziałem patrząc mu w oczy przez łzy. Odbiegłem stamtąd, a przez krople łez, obraz zamazywał mi się przed oczami.

Byłem taki załamany... W swoim pokoju rzuciłem się na łóżko. Wstrząsnął mną szloch. Pozwoliłem łzom swobodnie spływać z mojej twarzy. Jak ojciec może być dla mnie taki podły... On w ogóle mnie już nie kocha! Co ja mu zrobiłem, dlaczego jest taki wobec mnie?!

Ta cała dzisiejsza sytuacja z Marinette i jeszcze całkowicie mający mnie gdzieś ojciec, to jakiś koszmar! I w dodatku tęskniłem bardzo za mamą...

Gdy wreszcie się uspokoiłem, poszedłem do łazienki się wykąpać. Kiedy oblała mnie już ciepła woda, poczułem jak zmywa ze mnie dzisiejszy strach i złe emocje. Ten dzień był okropny. Bez względu na słowa lekarza, wierzę, że Marinette z tego wyjdzie... Jest młoda, musi jej się to udać! Pomogę jej, będę zawsze przy niej. Pragnę być zawsze przy niej. Wtedy czuję jak reszta moich problemów znika. Na chwilę znika.

Gdy już się wykąpałem poczułem się lepiej. Już nie byłem aż taki zły i smutny jak poprzednio. Gdy odpaliłem ekran mojego telefonu by sprawdzić, która godzina, moje usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, gdyż zobaczyłem, że mam wiadomości od Marinette. Od razu zabrałem się za ich odczytywanie.

💬Od: Mari💞

Ok, papa Adrien 💖💓💕

Wysłano: 18:41

Ej...ale mam nadzieję, że nic się nie stało?...

Wysłano: 18:43

Tato jest na ciebie zły?

Wysłano: 18:45

Adrien proszę powiedz prawdę

Wysłano: 18:57

Sprawdziłem godzinę. Teraz była już 21:36. Zacząłem wystukiwać wiadomość.

💬Do: Mari💞

Nie, nie martw się, wszystko w porządku ☺

Tato co prawda był troszkę niezadowolony, ale wszystko okej

Skłamałem. Nie chciałem by się o mnie martwiła.

Przepraszam, że wcześniej ci nie odpisałem, ale rozmawiałem chwilę z tatą i brałem kąpiel 😉

💬Od: Mari💞

W porządku... Oby nie był na Ciebie bardzo zły...

💬Do: Mari💞

Nie jest :)

Próbowałem to ukryć jak najbardziej, jednak czułem, że Mari nie do końca mi wierzy.

A jak się ma moja Księżniczka? 💘😘

💬Od: Mari💞

Bardzo dobrze 😉 Pielęgniarka dała mi specjalny żel na siniaki. I ogólnie czuję się lepiej, nie tak słabo jak wcześniej

Długo z nią pisałem. Pisało nam się super, uwielbiałem z nią rozmawiać. Po długim pisaniu byłem już zmęczony i trzeba było się pożegnać.

💬Do: Mari💞

Usypiam już xD

💬Od: Mari💞

Ja też xD

Będę już szła spać, dobranoc Adrien 💓😚💕💘

I jeszcze raz dziękuję, że przyszedłeś i byłeś ze mną ❤

Uśmiechnąłem się bardzo szeroko do siebie widząc jej słodkie wiadomości.

💬Do: Mari💞

Kolorowych snów Mari💗💕💖 (Oczywiście snów o mnie 😜😍😏😂)

Nie ma za co moja piękna 💕 Jutro znów przyjdę ☺

Wyłączyłem zadowolony swój telefon i niemal od razu zapadłem w głęboki sen.

* * *

Chloe

Przebywałam teraz sama w swoim pokoju i odrabiałam lekcje. Wskazówki zegara wskazywały godzinę za dziesięć dziewiętnastą.

Cały czas w głowie mi się nie mieściło co zrobiła ta nowa dziewczyna. Chociaż kiedyś też byłam taka podła... No może nie aż tak.

Szczerze, dręczyło mnie sumienie dlaczego nie powiedziałam prawdy nauczycielom. No ale... bałam się. Po tym co zobaczyłam, do czego zdolna jest ta dziewczyna, nie śmiałam zrobić coś przeciwko niej. A jednak chciałam.


__________________________

Jeżeli się podoba powiadom mnie gwiazdką czy tam komentarzem! :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top