💜 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟔 💜
💜
Upewnij się, że przeczytał*ś piętnasty rozdział książki "Sen o Miłości"
Kenzie niemal od razu po zakończeniu programu ruszyła do swojego apartamentu. Wciąż znajdowała się na pierwszym miejscu w tabeli uczestników, ale jej ogromnym zagrożeniem był Milo, który miał dosłownie dwa punkty mniej. Dziewczyna wiedziała, że jeżeli nie dostanie jutro maksimum punktów, a on tak, będzie miała mocno przerąbane, a wrócić na pierwsze miejsce nie było już tak łatwo.
Jednak nie mogła myśleć o tym, gdy wiedziała, że chłopak, w którym prawdopodobnie się zadurzyła, myśli sobie dziwne rzeczy na jej temat. Przynajmniej tak jej się wydawało.
Walnęła się więc na łóżko, jeszcze w ubraniach z programu, chwytając swój telefon i dzwoniąc do Riko po rozmowę video. Chłopak odebrał dopiero po dłuższej chwili, ale dla Kenzie mocno się to dłużyło, w szczególności, że nie miała zielonego pojęcia, co powiedzieć.
— Cześć, Kenzie.— na szczęście chłopak odezwał się pierwszy. Na jego twarzy gościł uśmiech, a dziewczyna zobaczyła, że ten jest w swoim domu. Choć nigdy w nim nie była, poznawała ścianę tuż obok łóżka chłopaka, gdzie zawsze siedział, gdy rozmawiali.
— Cześć, Riko.— powiedziała, opierając telefon o doniczkę kwiatka, z nerwów bawiąc się swoimi palcami, które zakończone były długimi, fioletowymi paznokciami.
— Czy coś się stało?— spytał Riko i zmarszczył brwi, gdy Kenzie wpatrywała się w zdjęcie, które było powieszone na ścianie Riko. Znajdowały się na nim trzy osoby – dziecko oraz dwóch dorosłych: mężczyzna i kobieta.
— Chciałam cię przeprosić.— westchnęła Kenzie.— Naprawdę głupio się zachowałam...
— Kiedy w końcu cały świat zrozumie, że posiadanie chłopaka i przyjaciela to całkiem co innego? Ty też powinnaś to zrozumieć.— westchnął Riko, wskazując ją palcem.— Naprawdę przykro mi z myślą, że ty uważasz, że jestem toksyczny, by zabraniać ci wychodzić z przyjacielem, ponieważ takie rzeczy są bardzo toksyczne.
— Jeszcze bardziej jest mi głupio.— westchnęła Kenzie, przecierając twarz rękoma.— Nigdy nie miałam szczęścia do chłopaków, więc pomyślałam, że jesteś taki sam... Przepraszam.
— Nie musisz mnie przepraszać za coś takiego.— odparł Riko, wzruszając ramionami.— To normalne, że po kilku nieudanych związkach masz problemy z zaufaniem, czy myślisz, że robisz coś źle... ale chcę ci uświadomić, że wszystko robisz, jak należy. Właściwie, przecież nie jesteśmy razem.
— No... nie jesteśmy.— przytaknęła Kenzie z cichym westchnieniem i skinęła głową.
— Takie rozmowy zdecydowanie nie są dobre przez telefon.— stwierdził ze śmiechem Riko, by załagodzić napięcie między nimi. Kenzie, gdy tylko usłyszała, jego śmiech, natychmiast się rozluźniła, biorąc głęboki wdech i wydech.
— No, a jak podobał ci się mój dzisiejszy występ?— zapytała zaintrygowana dziewczyna, dokładnie mu się przyglądając.
— Był przecudny, tak samo, jak poprzedni. Za każdym razem robisz postępy.— powiedział szczerze zachwycony Riko.
— Cieszę się, że ci się podobają.— odparła, delikatnie się rumieniąc. Przechyliła głowę na bok, ukrywając swoje rumieńce.— Może obejrzymy film?
— Jak chcesz to zrobić?— spytał ze śmiechem chłopak, a Kenzie sięgnęła po swojego laptopa we fioletowej obudowie. Otworzyła go, a on szybko się odpalił.
— Włączmy film w tym samym momencie, zostawmy włączone kamerki, będziemy razem oglądać i reagować. To jedyne, co mogę ci teraz zaproponować...— westchnęła Kenzie, włączając Netflixa.
— Dawaj.— odpowiedział tylko Riko, wybuchając śmiechem, również włączając laptopa.
Skończyli oglądać film niedługo po północy, a Kenzie od razu po tym poszła spać. Obudziła się około godziny siódmej, więc stwierdziła, że dzisiaj wcześniej się zbierze i pójdzie już wymyślać swój taniec na dzisiejszy wieczór.
Ubrała więc fioletowy top i tego samego koloru krótkie spodenki, włosy związała w kucyka i biorąc tylko telefon, nie robiąc makijażu, poszła do sali, gdzie tancerze mogli ćwiczyć swoje układy. Aktualnie było ich siedmiu, wczoraj odpadła jedna osoba.
Kenzie zamknęła drzwi, otworzyła okna, ponieważ w sali było bardzo gorąco, a następnie włączyła wybraną przez siebie piosenkę i zaczęła powoli, małymi krokami tworzyć swój układ taneczny na dzisiejszy wieczór.
Kiedy była już w stu procentach zadowolona ze swojego układu, a było to mniej więcej dwie godziny później (zaraz miała przyjść kolejna osoba, by ćwiczyć), pozbierała się i wróciła do swojego apartamentu. Była godzina dziewiąta, dlatego dziewczyna stwierdziła, że to idealny moment, by się ogarnąć.
Wskoczyła pod szybki prysznic, a gdy wyszła, założyła fioletowy sweter i zwykłe, szare spodenki. Na stopy włożyła fioletowe trampki (oczywiście mając na sobie krótkie skarpetki). Włożyła złote kolczyki, a swoje włosy pozostawiła rozpuszczone. Jej look dopełniał makijaż, który składał się z podkładu, korektora, pudru, bronzera, błyszczyka, różu i tuszu do rzęs.
Gdy skończyła, jej żołądek dał o sobie znać. No tak – przecież nic nie jadła, więc oczywiste było, że burczało jej w brzuchu. Nie chciała marnować czasu, więc wzięła telefon, udając się do restauracji hotelowej.
— Dzień dobry.— uśmiechnęła się w stronę kobiety, która akurat przyjmowała jej zamówienie.— Poproszę śniadanie ptaszyny.— dodała, przeglądając kartę, zaintrygowana tą nazwą.
— Czyli to będzie tak: kawałek bagietki, jeden croissant, dwa jajka, masło, szklanka soku pomarańczowego, łyżka konfitury oraz kawa?— upewniła się kobieta, a Kenzie skinęła głową, wyciągając telefon i nim płacąc.
Swoje śniadanie otrzymała po dosłownie kilku minutach. Według niej było ono przepyszne, dlatego szybko je pochłonęła. Kiedy pisała z Madeline, którą Nicky wziął na kolejną wycieczkę po Paryżu, zobaczyła wiadomość od pewnej osoby, a brzmiała ona: „Cześć, Kenz. Widziałam Cię w telewizji, w programie „Dance in Paris”, więc pomyślałam, że skoro jesteś w Paryżu, możemy spotkać się w trójkę razem z Wolfem”.
Stormi i Wolf Websterowie, czyli dobrzy znajomi Kenzie. Mimo iż Kenzie i Stormi dzieliło siedem lat różnicy, gdy Kenzie była już dorosła, nie robiło to naprawdę żadnej różnicy. Za to Wolf był starszy od Kenzie o trzy lata, więc dogadywali się nieźle. Cała trójka była w końcu z bardzo znanych rodzin – a Kenzie, Stormi i Wolf byli znani już jako noworodki. Mieli sławnych na cały świat rodziców, bogatych, więc bardzo dobrze wiedzieli, jak to jest, przez co mogli się wspierać.
Zadowolona Kenzie odpisała Stormi z uśmiechem, że chętnie się z nimi spotka, przecież nie mogła przepuścić takiej okazji, a umówieni byli na godzinę trzynastą w jednej z paryskich restauracji.
Kenzie na swoje ramiona założyła tylko fioletowy, puchaty sweterek, a spodenki przebrała na zwykłe, jeansowe spodnie. Włożyła wysokie, fioletowe szpilki i wzmocniła swój makijaż. Przecież musiała wypaść bardzo dobrze.
— Cześć wam!— powiedziała podekscytowana, gdy podeszła do stolika, przy którym siedziało rodzeństwo Websterów, a byli w restauracji pod nazwą „L'Arpège”, której wystrój był zniewalający, a jedzenie było jeszcze lepsze.
— O mój Boże, Kenzie, jak dawno cię nie widziałam!— odparła równie podekscytowana Stormi, wstając i mocno przytulając Kenzie. Jej brat również wstał i mocno wyściskał znajomą.
— Co wy, tak w ogóle, robicie w Paryżu? Przecież mieszkacie w Californii... Jak was tutaj przywiało?— spytała Kenzie, siadając na fotelu naprzeciwko nich.
— Zrobiliśmy sobie małą wycieczkę, też mocno zdziwiliśmy się, gdy zobaczyliśmy cię w telewizji.— odparł Wolf, a z chwilą później przyszła kelnerka, która spisała ich zamówienie.
— Tak przy okazji, naprawdę świetnie tańczysz.— wtrąciła Stormi.— Czy układy, które tworzysz, naprawdę są wymyślane przez ciebie w jeden dzień?
— W rzeczy samej.— odpowiedziała Kenzie z triumfalnym uśmiechem.— Uwierz mi, po wymyśleniu pierdyliardu układów na trasę koncertową Madeline, nic nie jest mi straszne.
— No właśnie, jak u twoich rodziców? A u twojej mamy w sklepie?— spytała Stormi, pijąc drinka, którego przyniosła jej kelnerka. Kenzie postawiła jednak na coś bezalkoholowego – drink z Curacao.
— Cóż, trochę dziwnie mówi się o tym, wiedząc, że nasze mamy są konkurentkami w dziedzinie tworzenia własnych kosmetyków, ale zakładam, że bardzo dobrze. Sprzedaż ciągle rośnie.— odpowiedziała Kenzie, również pijąc swojego drinka, gdy Stormi w międzyczasie dodała na instastory to, że się spotkali, oznaczając Kenzie i Wolfa, którzy także dodali to na swoje relacje.
— Bardzo się cieszę.— odpowiedziała z uśmiechem kobieta.— A co Madeline i Nicky zamierzają później zrobić z firmą i studiem?
— Nie chcę nawet myśleć o tym, że mieliby się tym nie zajmować.— odpowiedziała Kenzie od razu.— Oni wciąż są piękni i młodzi, w sumie zazdroszczę.
— Czy moje modlitwy pomogły i w końcu znalazłaś sobie jakiegoś hot chłopaka?— spytał żartem ze śmiechem Wolf, zerkając na Kenzie.
— Może, może.— odpowiedziała tajemniczo brunetka, chichocząc.— Ma na imię Riko i jest naprawdę cudowny. Jest wyrozumiały i przede wszystkim, przy nim serio czuję się sobą. Na szczęście nie jest toksyczny.
— Jak inny osobnik płci męskiej, z którym wczoraj byłaś w wesołym miasteczku...— mruknął pod nosem Wolf, wciąż pijąc swojego drinka przez słomkę.
— Wiem, wiem, co myślicie.— odparła Kenzie i machnęła lekceważąco ręką.— Dałam się tylko przeprosić.
— No ja myślę, że tylko to. Pamiętaj, że jeżeli cokolwiek ci zrobi lub znów cię skrzywdzi, nakopię mu i nie żartuję.— zaznaczyła Stormi poważnie.
— Wiem, że jesteś do tego zdolna, Stormi.— odparła ze śmiechem Kenzie.— Ale jestem już dużą dziewczyną i dam sobie radę, spokojnie... Zajmijmy się jedzeniem tych pyszności.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top