17. Czy wszystko się ułoży?

   Leżałam bezczynnie na łóżku, wpatrując się martwo w drewniany sufit. Dokładnie analizowałam każdy słój. Nawet ciekawe zajęcie, pozwala się uspokoić. Zwłaszcza, że teraz w moim życiu sporo się zmieniło.

- Ciekawe dlaczego Debra chodziła cały dzień poddenerwowana?- powiedziała Roza, odwracając się od swojego czasopisma. Spojrzałam na przyjaciółkę, która obecnie leżała w moich nogach.

- Kastiel z nią zerwał- odparłam. W tym samym czasie do pokoju przyszedł Leo. 

- Kto z kim zerwał?- spytał, siadając na drugim brzegu mojego łóżka.

- Kastiel z Debrą? Jak to się stało?- dopytywała białowłosa.

- Wczoraj w tawernie lizała się z moim byłym i Kas to widział i słyszał naszą rozmowę- powiedziałam, patrząc się w sufit.

- Czekaj! Luke tu jest?- Leo otworzył szeroko oczy nie dowierzając.

- No... Jak będzie trzeba załatwię mu drugą stronę mordy i dodam coś w pakiecie- bąknęłam pod nosem. 

- Czyli, że Kastiel jest wolny. Masz szanse Lecil- powiedziała Roza. - Musisz z nim porozmawiać- Usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam zakładać glany.

- Jak na razie nie mam ochoty z nim rozmawiać- odparłam, wychodząc z pokoju, a po chwili całkowicie z domku.

***

   Spacerowałam po lasku w pobliżu plaży. Księżyc dziś naprawdę mocno świecił. Spokojny szum liści, przyjemny chłód i noc sprawiały, że to miejsce jest niesamowite. Usiadłam na trawie w stronę morza. Wpatrywałam się w spokojną taflę wody. Zdjęłam glany i zanurzyłam stopy w piasku, był przyjemnie zimny na co się uśmiechnęłam. Lecz po chwili uśmiech znikł, przypominając sobie o Kastielu. Zerwał z Debrą, a wcześniej mówił, że chce być ze mną. Więc dlaczego teraz z tym nic nie robię?

- Jaka ja jestem głupia- skryłam twarz w dłoniach.

- Nie jesteś- Obejrzałam się za siebie słysząc znamy mi głos.

- Tato...-

- Co się dzieje?- spytał, siadając obok mnie.

- Zwaliłam wszystko i teraz nie wiem co robić- westchnęłam. Ojciec objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie. 

- Nie jestem dobry w tego typu sprawach i niezbyt wiem jak ci doradzić. Gdyby była ty mama, wiedziałaby co zaradzić-

- Tęsknie za nią-

- Wiem, ja też. Każdej nocy o niej wspominam i oskarżam się za jej odejście. Wiedziałem, że nie powinienem jej wtedy puszczać samej, wtedy by jej to nie spotkało... Pomimo, że odeszła, niezbyt czuję by całkowicie mnie opuściła- spojrzał na mnie. - Masz jej charakter i niesamowite oczy-

- Mama też...?-

- Jak raz się spojrzy w takie oczy już się jest na przegranej pozycji- Uśmiechną się. - Kochałem kobietę, która nie pozwoliłam zostać mi samemu, w końcu mam dwójkę wspaniałych dzieci- ucałował mnie w czoło. - Tylko nie mów Tobio- wymamrotał, podnosząc się z ziemi. - A co do tego, jedyne co ci pozostało to szczera rozmowa- odszedł kilka kroków. - A ty co tak stoisz? Rusz się i załatw to, jeżeli spieprzysz, następnej szansy nie będzie- Obejrzałam się i zobaczyłam odchodzącego ojca i Kastiela, który wpatrywał się we mnie. Już chciałam coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził. 

- Przejdziemy się?- Bez słowa skinęłam głową, zabierając glany i ruszając w stronę plaży. 

   Między nami trwała cisza. Zapewne oboje nie wiedzieliśmy co powiedzieć. 

- To wszystko moja wina- powiedział, nie odwracając wzroku od piasku, po którym spacerowaliśmy. - Gdybym nie zaczął chodzić z Debrą, zapewne już dawno miałbym to czego tak bardzo pragnę- spojrzał na mnie. - Zraniłem cię, wiem, ale proszę, daj mi to naprawić. Ja nie mogę...- Przerwałam mu, ciągnąc go za koszulkę i całując, by się w końcu zamkną. 

- Skróć tą całą gadaninę do dwóch słów- powiedziałam, lekko marszcząc brwi. Kastiel wpatrywał się we mnie próbując zrozumieć o co mi chodzi. Po chwili uśmiechną się, rozumiejąc co chcę usłyszeć. Ujął delikatnie dłońmi moje policzki, nachylając się powoli.

- Kocham cię...- szepną wprost w moje usta, po chwili łącząc je ze swoimi.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

Wytrzymij

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

Bądź dzielna

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

No, jeszcze trochę

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

.

BONUS!!!

[ Tym czasem w domku ]

- Cholera jasna, powinienem z nimi zostać jak miałem okazję i wszystko kontrolować. Ten szczyl może znów zranić moją córeczkę, a wtedy to mu chyba jaja urwę- zgrzytał zębami.

-Jax, złamałeś łyżeczkę- upomniał się Kero.

KUNIEC


***

No i koniec. Myślę, że się podobało i byliście cierpliwi. 

RIP [*] - łyżeczka. Twoje oddanie do ciężkiej pracy, jaką było mieszani kawy, nigdy niezostanie zapomniane T-T

Ale mi tu nie smutać bo... możliwe, że jeszcze coś dodam, ale tu jeszcze jakieś +66,6 cierpliwości. Chociaż są wakacje i więcej mam czasu, więc może coś z tego będzie.

Książka powstała dość dawno i rozwinęłam ją dopiero tutaj i chyba dobrze wyszło. Był to jeden z dwóch wyborów, więc może i jeszcze kiedyś pojawi się książka z Kastielem w nowej, innej, świeżej, lepszej odsłonie!

Dziękuję wam za tyle komentarzy i gwiazdek! To bardzo motywuje! ( Cholera, tak się rozpisałam,a chciałam zakończyć to na 666 słowach ;-; )

Zapraszam do moich innych opowiadań. Jeszcze raz dziena i do zobaczenia w przyszłości z Kasem...  




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top