16. To koniec...
Weszłam niemrawo do kuchni. Dziś całe szczęście nikt mnie nie budził. Usiadłam na stołku przy blacie kuchennym.
- Co tam, młoda?- spytał Tobio, podając mi talerzyk z kanapkami. Pewnie znowu zrobił za dużo, a teraz muszę to zjadać. Nic nie mówiąc zabrałam talerz i zaczęłam zajadać.
- Oho, skądś to znam- powiedział ojciec. - Jakie masz plany na dzisiaj?-
- Biorę motor i jadę- odparłam, biorąc następny kęs.
- Gdzie?-
- Się zobaczy-
- Tylko nie włócz się tak do późna, o osiemnastej przyjedź do tawerny-
- Po co?-
- Dzisiaj tam spędzimy wieczorek- Spojrzałam na Kero.
- Marco?- spytałam.
- Marco- odparł, skinąwszy głową.
- No to do osiemnastej- wstałam.
- Ty już wychodzisz?- spytał ojciec, zajadając się ciasteczkami.
- A co?-
- Czekaj- wstał, podchodząc do mnie- Tylko pamiętaj, nie pal nikogo, nie upijaj, ani nie bij, zrozumiano?-
- Tak- odparłam z rozbawieniem. Wyszłam z kuchni, mijając Leo i Armina-
- A ty gdzie?- spytał Leo.
- Na maniurki- krzyknęłam, zabierając plecak z wieszaka i opuściłam dom. Podeszłam do motocykla. Wsiadłam na niego i założyłam kask. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i powoli ruszyłam. Po kilku chwilach wyjechałam na ulicę, kierując się w nieznanym mi kierunku.
***
Po kilku godzinnej jeździe, zatrzymałam się na stacji, by zatankować i odpocząć. W ciągu tych kilku godzin odwiedziłam wspaniałe miejsce. Zatrzymałam się przed jakimś rezerwatem przyrody. Schodkami z kamieni weszłam na górę, a potem spacerowałam przy urwiskach po wyjściu z lasu. Zaczęłam wracaj dopiero, jak powoli dopadał mnie głód. I tak oto jestem na stacji. Spojrzałam na godzinę w telefonie. Powoli dochodziła piętnasta, powinnam się zbierać.
W końcu udało mi się dojechać. Weszłam do tawerny i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Niezbyt tłoczno, kilku ludzi siedziało przy barze, na scenie grał zespół stare, dobre utwory. Poznałam to miejsce, to tutaj tato zawsze mnie zabierał z mamą, jak byłam mała. Szkoda, że tamte czasy już nie wrócą.
W końcu wypatrzyłam wesołą gromadkę, siedzącą w boksie. Zapewne Marco znowu coś opowiadał. Podeszłam bliżej by się przysłuchać.
- Jak mieszkałem jeszcze w bloku, miałem taką sąsiadkę, starsza kobieta, która mieszkała razem w wnukiem- powiedział Marco. - Pewnego dnia przysiadłem sobie by napisać tekst piosenki. Byłem w takim momencie, że musiałem się naprawdę skupić i tu nagle słyszę jak ktoś za ścianą włączył piosenkę Metallici i jeszcze nie wiadomo co jeszcze. To było tak głośne, że w końcu wyszedłem i przysłuchiwałem się z którego mieszkania to dochodzi. I w końcu patrzę i to stamtąd gdzie mieszka ta staruszka. Pomyślałem sobie, że gdzieś wyszła, a młody sobie puścił na fula muzykę. Zadzwoniłem i drzwi otwiera mi ta starsza pani. I się pytam czy wnuk może ściszyć muzykę, bo pracuję i tak dalej. A ona mi odpowiada, " A wnuk wyszedł, więc korzystam puki go nie ma". Skończyło się na tym, że piosenkę skończyłem u niej, przy okazji jedząc ciastko-
- Jakie?- przerwał ojciec.
- Czekoladowe-
- Cholerny szczęściarz- bąkną pod nosem. Zasłoniłam ojcu oczy.
- Zgadnij kto to- powiedziałam.
- Ta słodziutka kelnerka, która częstowała mnie ciastkami podczas trasy?- odparł, ciesząc się jak małe dziecko.
- Nie- odsłoniłam oczy i siadłam obok ojca.
- Wolę kelnerkę- fukną, odwracając ode mnie głowę. - Nie lubię cię-
- Kochasz- odparłam-
- Nienawiść przez miłość-
- Kupię ci ciastka-
-Okej!- uśmiechną się. Poczułam lekkie szturchanie w głowę. Spojrzałam na osobę, która dźgała mnie w głowę.
- Co chcesz do picia?- spytał Kero.
- Bezalkoholowy-
- A jak się upijesz?- spytał Tobio.
- Ty jesteś zdolny narąbać się tortem, a teraz piwo pijesz, więc ja cię do domu prowadzić nie będę-
- Mówiłem ci, że z tym tortem było coś nie tak-
- Tak, biszkopt nasiąknięty spirytusem, ile go zjadłeś, jeden kawałek?-
- To ojciec zamawiał tamten tort, pewnie wiedział jak to się skończy. Albo jak kiedyś jak poił mnie kawą-
- Po co?- spytał Leo.
- Bo śmieszyło go jak tańczę-
***
Wyszłam z toalety i zobaczyłam dość zaskakujący widok. Debra całująca się z Luke'm, moim byłym.
- O, Lecil- powiedział Luke. - Widzisz co tracisz?-
- Tak wygląda twoje chodzenie z Kastielem?- spytałam.
- A co, zazdrosna?-
- Mogłabyś zerwać z jednym i oszczędzić mu zdrady-
- Nie interesuje mnie to-
- To dlaczego w ogóle chodzisz z Kastielem?-
- Wróciliśmy do siebie z Kastielem, ale Luke okazał się lepszy-
- To może z nim zerwij-
- Oj, bidulka chcę Kasa dla siebie? Nie masz co na to liczyć. Będę tak długo z Kastielem aż mi się nie znudzi-
- No chyba nie- usłyszałam za sobą. Obejrzałam się za siebie.
- Słyszałeś wszystko?- spytałam.
- Tak... To koniec, Debra- powiedział Kastiel. Złapał mnie za rękę i odeszliśmy.
***
Nie ma to jak walnąć sobie karmisza o 22 i pisząc rozdział, dzień przed komunią kuzyna. Rozdział miał pojawić się wczoraj, lecz coś nadal mi w nim nie pasowało, ale jest. A następny rozdział to się zobaczy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top