12. Wakacje
Pod moim domem zebrał się cały skład, czyli: Lysander, Rozalia, Iris, Armin, Alexy, Kastiel, Leo, Tobio i Debra. Wszyscy grzecznie czekaliśmy aż Kero i ojciec podjadą pod dom. Debra cały czas coś gadała do Kastiela, ale ten zdawał się być jakiś nieobecny. Co jakiś czas zerkał za mnie. Gdy Debra to zobaczyła od razu posłała mi mordercze spojrzenie, które tylko ja zobaczyłam.
Po dłużących się minutach w końcu pod dom podjechały dwa Pickupy. Ojciec wychylił się przez okno samochodu.
- Może być?- spytał.
- Skąd je wytrzasnęliście?- spytał Tobio.
- Mam znajomości- z drugiego samochodu wyszedł Kero. - To co, pakować się na tyły. Leo, jedziesz ze staruszkiem-
- Jakim staruszkiem!- oburzył się ojciec. - Jestem wiecznie młody pomimo zbliżającej się czterdziestki-
- Metal z czasem rdzewieje- zaśmiał się Tobio. W miedzy czasie, jak czwórka dużych chłopców się kłóciła reszta zdążyła już się usadowić na tyłach samochodów razem z bagażami. Podałam Rozalii czarną torbę, w której były moje rzeczy.
- A ty nie jedziesz z nami?- spytała białowłosa.
- Mam własny środek transportu- zarzuciłam niewielki plecak na ramię i oddaliłam się z stronę garażu. Słyszałam odjeżdżające spod domu samochody. Weszłam do garażu i podeszłam do maszyny przykrytej białym materiałem. Zsunęłam materiał ukazując motocykl.
- Trochę sobie pojeździmy- powiedziałam cicho. Wyprowadziłam motocykl na zewnątrz i zamknęłam garaż. Wsiadłam na maszynę i założyłam kask. Przekręciłam kluczyk i od razu z silnika wydobył się charakterystyczny dźwięk. Uśmiechnęłam się lekko. - To jedziemy- Dodałam gazu i ruszyłam.
***
[ Leo ]
Po kilku godzinach jazdy w końcu dojechaliśmy. Zajechaliśmy pod spory drewniany domek, otoczony iglastymi drzewami. Wszyscy wysiedli z samochodów.
- A gdzie Lecil?- spytał Alexy.
- Powinna niedługo przyjechać- powiedział Kero. - O ile przyciśnie trochę gazu na autostradzie- uśmiechną się lekko do Alexy'ego. To dość niepodobne do Kero, nigdy wcześniej od tak się nie uśmiechał.
- Nie ma co tu stać, idźcie do środka się wypakować- powiedział Jax. - Leo- zawołał mnie. Odwróciłem się i złapałem klucze, które mi rzucił. Poszedłem w kierunku domu by otworzyć drzwi i wszedłem do środka. Wystrój taki sam, jak dawniej. Drewniane meble, ściany, schody, a gdzie nie gdzie, porozwieszane poroża. Wszedłem do salonu gdzie znajdowała się plazma, duża kanapa, dwa fotele i stolik. Usiadłem na kanapie obitą w ciemną skórę. Odchyliłem głowę do tyłu.
- Jak za dawnych lat- westchnąłem.
- Do kogo należy ten dom?- Obok mnie usiadła Rozalia.
- Do ojczulka Lecil, często tu przyjeżdżaliśmy, gdy jeszcze nasz zespół był razem- odparłem.
- A więc graliście w zespole?- spytał Lysander.
- Ta... Ale to było dawno... Gdyby grupa nadal istniała to kto wie, możliwe że byśmy grali na sporych koncertach- wstałem z kanapy. - Dobra... pokoi jest kilka, w każdym po dwa łóżka. Idźcie się wypakować, a w razie czego pytajcie- Wszyscy skierowali się na górę. Dobrali się w pary i wybrali pokoje. Lysander z Kastiel'em, Armin z Alexy'm, Iris z Debrą. W przypadku moim, Tobio i Kero mamy wspólny pokój, a ojczulek swój. Czyli, że Lecil będzie w jednym pokoju z Rozalią, tym lepiej. Mam dziwne przeczucie, że Debra coś zrobi, a gdy wyprowadzi Lecil z równowagi to wszelkie stereotypy o metalowcach się spełnią.
[ Lecil ]
W końcu dojechałam na miejsce. Co tam, że jeszcze trochę i słońce zajdzie, ale dojechałam. Zsiadłam z motocykla i weszłam do domu.
- Nareszcie- powiedział Leo. - Myślałem, że już coś się stało-
- Jestem cała, motocykl też-
- Jak zwykle o motocykl trzeba się bardziej martwić... Jakby co to dzielisz pokój z Rozą- Skinęłam głową i pokierowałam się na górę. Przede mną rozciągną się długi korytarz z paroma drzwiami po obu stronach. Nagle z jednego pokoju wyszła Rozalia.
- Lecil, już jesteś- złapała mnie za rękę i zaciągnęła do pokoju. - Twoją torbę położyłam na łóżku-
- Dzięki- posłałam jej lekki uśmiech. Podeszłam do łóżka i zaczęłam rozpakowywać rzeczy z torby.
- Długo cię nie było, martwiliśmy się, że coś się stało. Zwłaszcza Kasteil, co chwila wypytywał o ciebie, Debrze niezbyt się to spodobało-
- Aha-
- Nie interesuje cię to?-
- Przecież już ma dziewczynę, niech lepiej się o nią martwi-
- Myślałam, że ty go...- Westchnęłam.
- I nadal tak jest, ale to nie ma sensu skoro uczucia nie są odwzajemnione. Wolę zapomnieć o wszelkich uczuciach-
- Nie możesz! Wiem co do niego czujesz, a skoro Debra jest przeszkodą to ja ci pomogę. Zdążyłam się na niej poznać. Kastiel nie zasługuje na taką podstępną żmiję-
- Nie... To jest coś z czym sama powinnam sobie poradzić- wyszłam z pokoju i zeszłam na dół.
- Gdzie idziesz?- spytał Tobio.
-Przewietrzyć się- odparłam. Kątem oka zauważyłam Kastiela więc przyspieszyłam kroku. Wyszłam z domu i ruszyłam laskiem w stronę plaży.
- Lecil!- usłyszałam krzyk...
***********************
Nie bijcie (⋟﹏⋞) Rozdział jest dość długi i musiałam tak zakończyć. Idę pisać następny rozdział i jak się uda to może i dodam jeszcze dzisiaj.
Do następnego (^▽^)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top