Rozdział 29 No to teraz wybór jest oczywisty...
Od razu powiem - polecam przeczytać krótką notatkę pod rozdziałem ;)
Bez zbędnego przedłużania, zachęcam do czytania! ;*
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Marinette
Wspólnie z Adrienem i Victorem wciąż zastanawialiśmy się jaką podjąć decyzję. Czy słusznie by było gdybyśmy przywrócili na ziemię Alice, która już od dawna była nieszczęśliwa? A czy prawidłowo postąpimy gdy zastąpimy ją Władcą i to na nim zastosujemy magię miraculum, wysyłając go znów do piekła? Tak... On jak najbardziej na to zasługuje, nienawidzę tego okrutnika! Bo niszczył Adrienowi młode lata, pozbawił go troski, opieki, a co najważniejsze i najbardziej potrzebne - miłości. Adrien musiał czuć się samotny z nim w domu. I to bardzo. Przez tego chorego człowieka w sercu mojego księcia mieszkała pustka i to długo!
Ale co jeżeli Alice żałuje i pogrąża się w rozpaczy, że wybrała tę a nie inną drogę?
Musimy bardzo rozsądnie to rozważyć, bo życzenie jest tylko jedne, a co więcej - gdy je wypowiemy, już go nie cofniemy.
Z jednej strony gorąco pragnę się zemścić na Gabrielu, który narobił nam tyle szkód, którego z całego serca nie cierpię, bo wiem, że raczej nie chciał znów by się znaleźć w piekle. Nie ma nawet takiej opcji, że poszedł do nieba, tam nie ma miejsca dla takich jak on, schody mogły prowadzić go tylko w dół, diabli go z nich zepchnęli i zaśmiali mu się prosto w twarz.
A co do Alice, co jeżeli zrobię jej niezwykłą przysługę jak ją do nas ściągnę? Poza tym, gdzie trafiają samobójcy?... Samobójstwo to mocny grzech, życie to w końcu prawdziwy dar.
Nie jest wykluczone, że w świecie martwych płaci teraz za ciężki grzech, jakim jest dobrowolne odebranie sobie życia. Może chciałaby wrócić, może chciałaby naprawić błędy, zmienić scenariusz?
Ale nie mogę tego wiedzieć. Ja mogę to jedynie sobie wyobrazić, to jedynie niewyraźne przypuszczenia, moje własne wymyślone w głowie, zupełnie niepotwierdzone wyobrażenie o sprawie.
Jest aczkolwiek pewna różnica między wpakowaniem Gabriela do piekła, a przywróceniem Alice do żywych.
Bowiem jeżeli Alice nie żałuje tej bardzo nierozsądnej decyzji i jest w tym dostatecznie uparta, to po wskrzeszeniu mogłaby wybuchnąć i rzucić się z mostu jeszcze raz, a wtedy życzenie poszłoby na marne, a diabli kibicowaliby istniejącemu Gabrielowi z dołu.
Takiego zwrotu akcji się obawiam. Bo jeżeli weźmiemy pod uwagę Gabriela, on w przeciwieństwie do Alice nie będzie miał już tak jakby odwrotu. Nie wróci na ziemię, jeśli uczynimy go martwym, to tak nie działa. I poza tym boimy się, że w każdej chwili coś głupiego strzeli mu kiedyś do głowy... Więc ostatecznie wolałabym w sumie, aby smażył się w piekle, ale waham się też jeżeli chodzi o Alice, bo może... zasługuje na otrzymanie drugiej szansy mimo wszystko? Wiem, że na pewno swoje też wycierpiała...
Myślę, że ta cała Lise wcale nie jest taka zła i po prostu dziewczyny miały do Alice żal, chciały jej dać nauczkę, skąd mogły wiedzieć, że wpadła głęboko w ciemną otchłań depresji, a śmierć, kusząc ją, wyciągała do niej kościstą dłoń?
Niestety nie wydostała się z otchłani, nie pozwoliła sobie pomóc... Zatopiła się w nurcie bardzo złych wspomnień i co najgorsze, nie wyraziła zgody na odwiedziny pomocy. Gdybym tylko wcześniej wiedziała co jej się przytrafiło...Już wcześniej zaczęłabym działać, już wcześniej próbowałabym odbudować ją na nowo, żeby poszarpana dusza przekształciła się w lekką.
Ale teraz te słowa nie mają już znaczenia.
Chyba, że byśmy ją właśnie wskrzesili.
* * *
Lise
Blond-włosa Sonia siedziała u mnie na łóżku, raz po raz roniąc łzy, które czasem przyczepiały się do jej jasnych warkoczyków, a następnie gubiły się gdzieś w mojej pościeli, czyniąc na niej ślady.
Wieści o tragedii jaka wydarzyła się przy moście, rozeszły się z dnia na dzień po Paryżu.
To nie tak miało się skończyć.
Nie chciałyśmy, aby w ten sposób się to skończyło.
Alice miała tylko dostać nauczkę za swoją wredność! Dlaczego postanowiła odebrać sobie życie? Miała też przecież tą Marinette za przyjaciółkę, spoko z niej dziewczyna, myślałam, że ją naprostuje, pomoże odnaleźć jej siebie.
Wiedziałam, że Alice jest totalną egoistką, lecz szczerze nie sądziłam, że jest słaba. Życie stanowczo dało jej w kość, próbowałyśmy pomóc, lecz jej dusza z dnia na dzień została splamiona gniewem.
Byłam przekonana, że jest silna, skoro potrafiła z dnia na dzień nas zostawić i wbić nóż w plecy. Nie była niewinna. Nigdy nie była. Niebezpieczna, nieuczciwa gra i ryzyko to były jej żywioły. Potem zaczęła też palić ze swoimi, elegancko mówiąc, niezbyt rozsądnymi kuzynami.
Nie raz podjęłyśmy próbę zaniesienia jej pomocy, próbowałyśmy wczuć się w jej sytuację, zrozumieć jej ból po stracie rodziców, straciła ich już dawno temu i długo nie rozumiałyśmy czemu się tak zachowuje, dopiero kilka miesięcy później się tego dowiedziałyśmy.
Śmierć rodziców zmieniła ją w diablicę, myślałyśmy, że jest bezuczuciowa, że uczuć też ją pozbawiono, ale jednak skoro... odebrała sobie życie, to musiała być w środku strasznie obciążona.
Byłyśmy głupie, że chciałyśmy jeszcze dać jej nauczkę za wcześniejsze lata.
Mogłyśmy pomóc... jeszcze raz.
A teraz już za późno.
Serce mi się kraja.
— Lise... Mogłyśmy szybciej spróbować jej pomóc. — załkała Sonia, a czarne okulary posunęły się jej na nosie trochę w dół.
— Sonia... my... próbowałyśmy... — położyłam jej dłoń na ramieniu, jakby chcąc dodać otuchy.
Sonia zamilkła. Ja też. Najwyraźniej nie było słów, które można by teraz wpasować między dialog. Moje oczy zeszkliły się.
— Masz rację. Alice nie była niewinna i, i tak wiele razy próbowałyśmy jej pomóc. Szkoda tylko, że się nie udało, więc nie wiem czy powinnyśmy być z siebie dumne.
— Ale... starałyśmy się. I to się liczy. Chciałyśmy dobrze. Próbowałyśmy pomóc. Podobno całą scenę widziała bohaterka Paryża, mówią, że nawet życie dla ratowania Alice naraziła. I widzisz... nawet samej Biedronce się nie udało. Cieszmy się, że ona żyje.
— Boże...
* * *
Marinette
Niepewna, jaką podjąć decyzję podreptałam do sali, w której leczono Chloe, pomieszczenie znajdowało się piętro niżej.
Chciałam jej powiedzieć przed jaką trudną stoimy decyzją, Chloe już wcześniej dowiedziała się o tragedii dotyczącej Alice od Victora.
Nagle do głowy wpłynęła mi pewna myśl - może też nie powinniśmy się tak spieszyć z tym wyborem? Może powinniśmy się jeszcze wstrzymać i po raz kolejny głęboko i rozsądnie rozważyć jaką podjąć decyzję?
Nie wiem czemu, ale jednak coś mi nie daje spokoju i podpowiada, że nie możemy zwlekać, że musimy działać.
Może w świecie martwych czas płynie inaczej? Może Alice przestała już żałować?
Nie wiem, nic nie wiem!
Chcę podarować Alice drugą szansę, a jednocześnie chcę zniszczyć Gabriela, chcę, by płonął w piekle i krzyczał z bólu!
Chcę... zemsty.
Bo jeżeli nadąsana i uszczypliwa Alice nie będzie zadowolona i znów popełni głupstwo, gdy ją już oczywiście przywrócimy, to wszystko pójdzie na marne!
Postanowiłam więc przedstawić powyższą sytuację Chloe, w końcu też jest bohaterką, też została zamknięta jak bezbronna mysz w odludziu, była przynętą na nas, została poniżona równie jak my. Myślę, że Chloe jakieś niewyraźne ślady z tamtej natury co nieco pozostały i równie jak ja żąda zemsty. Ja pragnę, by zapłacił za nasze krzywdy, za trudności i przede wszystkim za odebranie Adrienowi rodzicielskiej miłości, której jeszcze kilka lat temu tak bardzo mu brakowało. Pozbawiono go opieki, czułych rodzicielskich ramion matki, obdarzał go jedynie zimnymi spojrzeniami i wydawał tylko rozkazy, nie dopuszczając go do głosu, mając totalnie gdzieś uczucia syna. Panią Agreste potraktował chyba jeszcze gorzej.
Czyż nie łaknie ona gorzkiej zemsty za odebranie jej jedynemu synowi najważniejszego, za dogłębne skrzywdzenie go psychicznie i fizycznie? (Fizyczne podczas walki)
Myślę, że pod postacią bardzo kochanej i pięknej pani Agreste kryje się także doświadczona kobieta, pragnąca zemsty, zapłaty za wcześniejsze lata. Ja na jej miejscu osobiście urządziłabym piekło w życiu Gabriela, pokonałabym go osobiście, ukatrupiła go!
Weszłam do pomieszczenia, w którym leżała Chloe. Uśmiechnęłam się bardzo delikatnie w jej stronę, nadając choć na chwilę blasku temu ponuremu miejscu, bo tutaj... nie zawsze jest okazja, by kąciki ust unosiły się w górę.
Napotkałam nieobecne spojrzenie Chloe. Przenikała wszystko wzrokiem, była nieobecna.
Podeszłam do niej. Czyżby Victor maczał w tym palce? Może on coś jej powiedział? Może znów ją zranił? Zaraz mu chyba nagadam!
Po wyrazie jej twarzy dobrze widzę, że jest czymś poważnie przejęta, a w jej oczach pozostały jeszcze ślady delikatnych łez.
— Cześć Chloe. — usiadłam przy niej. — Chciałabym ci powiedzieć przed jakim trudnym wyborem stoimy, chcę zapytać się ciebie o radę, ale najpierw... — mimo że Chloe uprzejmie patrzyła w moją stronę gdy mówiłam, odnosiłam wrażenie, że myślami błądzi teraz zupełnie gdzie indziej — ...powiedz co się stało. Może... dam radę pomóc. — dokończyłam. Jej nieobecne spojrzenie utknęło na mojej szyi.
Czekałam z cierpliwością aż udzieli mi odpowiedzi. Minęła chwila. Dłuższa chwila. Ta cisza zaczęła mnie już przerażać.
Co jej się stało?... Czy jej coś jest? Jejku, nie pamięta mnie?!
— Chloe? — spytałam niepewnie, gdy nie uzyskałam odpowiedzi.
Blondynka nadal zdawała się nie kontaktować ze światem.
Po chwili uniosła na mnie spojrzenie pełne żalu. Domyślałam się, że musiało stać się coś złego, nie miałam jednak pojęcia o co może chodzić, ale przypuszczałam, że o Victora.
— Victor coś ci zrobił? — spytałam słabo.
Do tej pory się nie odezwała.
Tak jakby mnie tu w ogóle nie było.
Przenikała wszystko wzrokiem, była zupełnie nieobecna.
— Marinette... — w końcu usłyszałam jej głos. Obrzuciłam ją pytającym spojrzeniem. Jakby coś się jej działo, pomogę jej, tak pomyślałam patrząc w jej niebieskie tęczówki. — Zakażenie wdało się w krew. Moja rana nie była mała. Ja... umieram.
To, co usłyszałam, wstrząsnęło mną. Sprawiło, że na moment zamarłam.
Od razu w mojej głowie narodził się chaos myśli, od razu pomyślałam o życzeniu.
Sprawa skomplikowała się jeszcze bardziej.
Wskrzesić Alice, wsadzić Gabriela do piekła, czy uratować Chloe?
Teraz decyzja stała się oczywista.
To jasne, że uratować Chloe!
Chloe, ocalimy cię!
Adrien
Postanowiłem zadzwonić do Mattea, chciałem z nim porozmawiać. Odnalazłem go w kontaktach i nie wahając się, nacisnąłem na zieloną słuchawkę.
— Halo?
— Matteo? To ja.
— Adrien? Po co dzwonisz? Czy coś się stało?
— Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać... Nie wiem kiedy wyjdę ze szpitala, mógłbyś... przyjechać?
— Ymm, nie wiem czy mi się chce... to coś ważnego? — jak zwykle był dla mnie oschły.
Spokojnie Adrien, nie denerwuj się, po prostu jest zazdrosny.
— Po prostu chcę porozmawiać. — prychnąłem, starając się złagodzić głos.
— Mamy o czym? — wyczułem, że uśmiecha się z ironią.
— Ja pierniczę, zawsze musisz być taki? Nie można z tobą normalnie porozmawiać, prawda? Ta rozmowa to był jednak chyba mój błąd...
— Dobra, spokojnie, tylko tak żartuję. Przyjadę skoro tak bardzo chcesz i jest to coś o czym powinienem wiedzieć...
— Myślę, że nie pożałujesz. Nie, żeby to była sprawa życia i śmierci, ale... sam zobaczysz.
— Ok. Muszę kończyć. Do zobaczenia, przyjadę później bądź jutro.
— Ok. Cześć.
Rozłączyłem się.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam wszystkich xD
Przyznam się, że na tym momencie kiedy Lise rozmawiała z Sonią, chciało mi się płakać xD
Miło, że ktoś tu zajrzał i dotąd dotrwał :3 W końcu to już końcówka trzeciej części.
Oj powiem Wam, że jeszcze chyba jeden lub dwa rozdziały i widzieć się będziemy dopiero w części czwartej, którą owszem, planuję i mam już niejaki pomysł :D
Ktoś wpadnie? ;D <3
Tym razem bohaterowie skończą już szkołę, zaczną dorosłe życie.
Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze, którymi mnie obdarzacie! <3
To co, czekamy na następny rozdzialik? ;)
Do zobaczenia w kolejnym :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top