Rozdział 20 Powinnaś o czymś wiedzieć


— Musimy wybrać się do Mistrza Fu.— powiedziała nagle tego niedzielnego wieczoru moja mała kwami.

Spojrzałam na nią pytająco. Po chwili naszło mnie również strachem, bo spodziewałam się, że to mogło zwiastować coś niedobrego.

— Dlaczego? Coś się złego dzieje? — zadałam pytania.

— Diana przyleciała do mnie z niepokojącymi informacjami. Chloe gdzieś zniknęła. Nie wiadomo już od pięciu dni co się z nią dzieje.

Zniknęła? Pięć dni temu? Ale jak to... Przecież wszystko zostało mi wyjaśnione, pisała ze mną... Czy możliwe, że to jednak nie była tak naprawdę ona?

— Jak to? Przecież z nią pisałam...

— To znaczy Diana do końca nie jest pewna czy Chloe zabrała ze sobą telefon i gdzieś z Victorem wyjechała, ale trochę dziwne, że nie zabrałaby ze sobą swojego kwami, a nawet nie poinformowała, nie sądzisz? Poza tym czuję, że ktoś ma złe zamiary wobec bohaterów, Diana też tak uważa.

Patrzyłam na Tikki, a w moich oczach pojawiło się przerażenie.

— Ale... Kto? Kto to by mógł być? Przecież nie ma już Władcy Ciem...

— No nie ma, ale to nie oznacza, że jest ktoś inny chcący posiąść władzę. Musicie być z Adrienem bardzo ostrożni... Proszę was o to. Jutro wybieramy się do Mistrza Fu powiadomić go o sprawie zniknięcia Chloe, poza tym może on też zauważył coś dziwnego, jego kwami mogło też coś wyczuć. Opowiemy mu o tym. Pokażesz mu też te dziwne SMS-y.

Pamiętałam tego miłego staruszka. Często miał na sobie hawajską czerwoną bluzkę. Strażnik miraculów.

Oczywiście, zgodziłam się ze słowami Tikki. Pomimo świadomości, że jest ktoś, chcący przyprawić nas o kłopoty, starałam się uspokoić i ułożyć do snu.

* * *

Przebywałam obecnie w szkole, pozostało mi jeszcze pięć minut przerwy. 

Podczas gdy ja płukałam dłonie w chłodnej wodzie, w szkolnej toalecie, jedna z kabin otworzyła się i w lustrzanym odbiciu nad umywalką zobaczyłam stojącą za mną blond-włosą dziewczynę o zadartym nosie, na którym trzymały się okulary z czarnymi oprawkami. Ubiór również miała ciemny, pod kolor okularów.

Podeszła do drugiego zlewu, aby umyć ręce, woda chlusnęła na jej dłonie, a ja kierowałam się do wyjścia. Kiedy już miałam wyjść, niespodziewanie zatrzymała mnie, mówiąc:

— Czekaj. — wytarła dłonie w pośpiechu — Myślę, że powinnaś o czymś wiedzieć. — rzekła, przyglądając mi się i wyrzuciwszy papier do kosza na śmieci, ciągnęła wypowiedź dalej. — Pamiętasz jak była ta impreza, prawda? Z okazji urodzin twojego chłopaka, o ta.

Skinęłam głową na "tak", nie spuszczając z niej pytającego spojrzenia. Nie znałam tej dziewczyny, ale kojarzyłam ją, wiem, że uczęszcza do klas drugich. Nie wpadało mi nic konkretnego do głowy, o czym to chciała mi powiedzieć, ale przeczuwałam, że owa informacja, którą mi przekaże, mnie zaskoczy.

— Widziałam jak Alice wsypuje ci coś do napoju, przed tym rozglądnęła się bardzo uważnie ze strachem na boki, lecz widocznie nie zauważyła mnie. Tańczyłaś wtedy z Adrienem. Niedługo potem już cię na przyjęciu nie było...

Wybałuszyłam oczy. Patrzyłam na nią zdumiona tym, czego się właśnie dowiedziałam. 

Czyżby Alice zaplanowała to wszystko? Uśpiła moją czujność, podała jakiś środek, by potem zabrać mnie podstępem z imprezy, pozbyć się mnie i... dostać się do Adriena? Tak to ukartowała? I jeszcze ile nakłamała... Stworzyła między mną a Adrienem burzę... Sprytna jak Lila. A raczej głupia jak Lila. Nierozsądna.

Właśnie, tak z innej beczki, ciekawe co z Lilą. Czy odzyskała już pamięć? Mogłabym spytać Mattea. Z tego co mi napisał, jest już w domu, na szczęście ten wypadek po imprezie nie skończył się tragicznie.

— Myślę, że podała ci... niebezpieczny środek... — stwierdziła, poprawiając swe okulary.

— Tak w ogóle to... dlaczego nikt z nią nie gada? To znaczy... Ma parę koleżanek i kolegów, ale... większość dziewczyn z klasy wydaje się być wrogo nastawionym wobec Alice.

Dziewczyna spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem, które nie wiem co miało oznaczać. Posunęła się o krok bliżej i ściszyła ton głosu.

— Jest ćpunką. Uważają na nią. Poza tym... dziewczyny, które chodziły z nią razem do gimnazjum, opowiadały jakie piekło im wyrządziła. Była ponoć wredna i... dziwna. Karmiła się cierpieniem innych... Chore.

— Ale co robiła?

— Wiesz no... podobno oszukiwała, bawiła się chłopakami, wkręcała dziewczyny, aby później im dogryźć, roznosiła fałszywe plotki, kradła... Masakra. Lubiła chodzić na jakieś niebezpieczne imprezy, wiesz no. — podsumowała.— Całe życie tylko by prawo łamała. Naprawdę, nie jest niewinna. A później sama spaliła się w swoim kłamstwie.

— Naprawdę zażywa narkotyki?

— Tak... od niedawna. Tak przynajmniej słyszałam. Ale to widać. Myślisz, że dlaczego jest ciągle taka wesoła, promienna i... dziwna, obłąkana? 

— Sądziłam, że jest optymistką po prostu... —  byłam w szoku.

Dziewczyna w odpowiedzi prychnęła śmiechem.

— Optymizm? — w jej głosie słyszałam kpinę.— po stracie rodziców? Zginęli podobno w wypadku samochodowym.

— Jak to?...

Nasza rozmowa została przerwana gdy do toalety wtargnęły niespodziewanie trzy inne dziewczyny. Rzuciły nam tylko krótkie spojrzenie, po czym zajęły się sobą.

— Co. Twoja "przyjaciółka" ci nie powiedziała? — uśmiechnęła się szyderczo.

— Nie... — mruknęłam. — To bardzo przykre.

— Tak.— zgodziła się.— Ale to nie znaczy, że mogła je wszystkie oszukiwać i tworzyć żałosne intrygi.

— Racja, ale...

Przerwał mi dzwonek informujący o końcu przerwy.

— Ale? — chciała wiedzieć blond-włosa w warkoczach.

— Ale może to właśnie przez to, że ich straciła się tak zachowuje, na pewno jest jej ciężko.

— Twierdziły, że chciały pomóc, ale ona straciła ponoć zaufanie do kogokolwiek, z dnia na dzień jakby zawładnął nią sam diabeł. Myślę, że mówią prawdę, one nie są złe, pokazują pazurki tylko wtedy, kiedy ktoś sobie na to naprawdę zasłuży.

Wyszłyśmy z toalety na korytarz i poszłyśmy już w swoje strony, żeby nie spóźnić się na lekcje.

Zaczęła się lekcja chemii, usiadłam z Hannah, z którą ostatnio trochę się zaprzyjaźniłam. Gdy dowiedziałam się od tej starszej dziewczyny co uczyniła Alice na imprezie, poczułam złość, pomyślałam, jakim prawem odurzyła mnie narkotykami?! To dlatego tak okropnie słabo się czułam... Miałam ochotę wtedy na nią nakrzyczeć, a nawet pomyślałam, aby zgłosić tę sytuację dyrektorowi, aczkolwiek gdy wspomniała o  śmierci jej rodziców, zaczęłam jej mocno współczuć i cały gniew schował się natychmiast pod płachtą wstrząsających wydarzeń.

Rozmyślałam o tym na chemii, nauczycielka prosiła każdego po kolei do tablicy, żeby wykonał kolejny przykład z ćwiczeń, a przerabialiśmy dysocjację soli i sposoby jej otrzymywania.

Niespodziewanie drzwi naszej klasy otworzyły się i stanął w nich dyrektor. Jego bardzo poważna mina raczej nie wróżyła nic dobrego, a oznaczała, że ktoś nabroił.

—  Pani pozwoli, że wezmę na chwilę do siebie Alice.

Wszystkie twarze zwróciły się ku niej. Podczas gdy każdy z nas posłał w jej stronę zaskoczone spojrzenie, ona wyglądała na naprawdę przerażoną. Byłam ciekawa co tym razem zrobiła.

Czy myśli, że jak będzie wyrządzać innym krzywdę to ból po śmierci rodziców prędzej minie? Wręcz przeciwnie, straci wszystkich i będzie się czuła jeszcze gorzej. Zamiast tego powinna przeprosić tamte dziewczyny, może wtedy byłaby lepiej widziana oczami innych, a może gdyby też opowiedziała raz jeszcze swoją smutną historię wybaczyliby jej i pewnie okazali wsparcie dla jej cierpiącej duszy. Jej postępowanie tylko oddala od niej inne osoby, nie jest ono rozsądne, zwłaszcza jeżeli podaje innym bez ich wiedzy narkotyki, z tym stanowczo przesadziła. 

A może ktoś doniósł na nią dyrektorowi? Dobrze by było, może przestałaby brać te wyniszczające prochy, które tylko ją ogłupiają, gubią ją, a nie pomagają.

______________________________________________________________________________
________________________________________________________________________

No cześć, cześć :)

Cóż, Marinette poznała prawdę, tak Alice to wszystko ukartowała.

Nie wiem co tu dłużej mówić, kolejny rozdział zgodnie z prawem, wyląduje na stronie niebawem! (A przynajmniej postaram się by był w miarę szybko, bo wiem, że ten dość krótki ;) )

Jeśli czytacie, pozostawcie gwiazdki, (na wszystkie komentarze też oczywiście odpowiem) bardzo mnie motywuje gdy wiem, że ktoś czyta! :D <3 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top