Rozdział 18 Odwiedziny Diany

Cześć wszystkim xD ;) 

Wstawiam teraz rozdział, bo nie wiem, kiedy znów znajdę czas. Tradycyjnie - miłego czytania, jeśli się podoba zostaw po sobie ślad, a będę wdzięczna! <33

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------ 


Marinette

Minęły trzy dni. Trzy dni spokoju, ponieważ wprawdzie w tym czasie dziwny nieznajomy przestał znów do mnie wypisywać, czułam jednak, że nie na długo i tego się obawiałam.

Mimo że to niby tylko głupie SMS-y, budziły we mnie nawet lęk, bo ich treść nie kryła złych zamiarów nadawcy. Poza tym już kilka razy zapewniał mnie, że nie pomylił numerów. Kompletnie nic o sobie nie mówił, nie chciał nic zdradzić, nie miałam pojęcia czy jest to ktoś z mojego otoczenia czy też w ogóle z innego miasta. To mógł być każdy. Nie udało mi się, niestety, zdobyć na jego temat żadnych informacji.

Cały czas ponadto czuję, że dzieje się coś niedobrego. Coś ciągle wprawia mnie w niepokój.

Tikki nas ostrzegała, boję się, że może stać się coś nieobliczalnego, chociaż Władcy Ciem już nie ma, to co może być źle? Chyba go nie wskrzeszyli?

Powiadomiłam już także o tej sprawie z SMS-ami Adriena, też się trochę przeraził, jednak uznał, że równie dobrze ktoś się może wygłupiać i powiedział, żeby nie wyciągać pochopnych wniosków.

Rozpoczynał się już listopad, na zewnątrz tańcowały wiatry, a liści w kolorach brązu, czerwieni i żółci zostawało coraz to mniej.

Adrien

— Nie podoba mi się, że bez mojej zgody wrzuciłaś te zdjęcia na Facebooka. — mówiłem trochę surowym tonem do Alice na przerwie w szkole.

Ona tylko przewróciła oczami.

— Oj tam, nie przesadzaj, nic tam takiego nie było. — machnęła lekceważąco ręką, uśmiechając się niewinnie.

— Nie życzę sobie byś bez mojej zgody wstawiała jakieś nasze zdjęcia, które w dodatku zrobiłaś z nienacka. — powiedziałem stanowczym tonem, niezważając na jej słodki uśmiech posłany celowo w moją stronę.

— No w porządku, już się tak nie bulwersuj. — Zaśmiała się, ni to do mnie, ni do siebie.

Wydawała mi się teraz jakaś... dziwna. Ma w sobie coś dziwnego. Coś, co sprawia, że nasze zaufanie do niej, oddala się całkowicie lub jest bardzo marne.

Położyła dłoń na moim ramieniu, prawie odważnie wieszając się na mnie, zdążyłem ją nie mniej jednak prędko odepchać od siebie rękoma.

— Zostaw mnie. — syknąłem, przypominając sobie jak ta dziewczyna podczas imprezy odciągała mnie od mojej księżniczki, chwilę później jednak żałowałem sposobu w jaki to powiedziałem, bo mój ton stał się naprawdę oschły, zbyt oschły.

Co już trochę nienormalne, na twarzy jasnobrązowowłosej dziewczyny wciąż gościł uśmiech, nie to, że był sztuczny, ale taki... nieprzytomny. Szczerze, wyglądała jakby się czegoś wręcz napiła. Albo coś brała.

Patrzyłem na nią, lekko się krzywiąc, przyglądałem się jej rozbawionej minie, ale tak niezdrowo rozbawionej.

Jej źrenice były powiększone, przyglądała się wciąż mojej twarzy.

Pokręciłem z zażenowaniem głową na boki, po czym odszedłem od niej. Nie miałem zamiaru komentować już jej dziwnego zachowania, co i tak by zapewne zlekceważyła.

Z drugiej jednak strony szkoda mi tej dziewczyny, bo jeśli naprawdę wpycha w siebie jakieś niebezpieczne środki, to chyba nie zdaje sobie sprawy w jakie bagno świadomie się pakuje. 

Nabieram takiej podejrzliwości po tym, jak bez oporu zgodziła się wziąć parę łyków alkoholu.

Po co niszczyć swoje zdrowie, żeby przez chwilę poczuć przyjemność, kiedy możemy ją zyskać w inny sposób?

A poza tym, to niesie za sobą wiele skutków ubocznych... Wiele minusów. Takie substancje mogą wywoływać zaniki pamięci, halucynacje, lęki, dziwne nieświadome zachowania, niebezpieczne zachowania, które mogą się naprawdę źle skończyć, to nie wpłynie dobrze na jej przyszłość.


* * *

Tikki 

Kosztowałam ciastka, które to zakupiła dziś specjalnie dla mnie Marinette, podczas gdy dziewczyna rozmawiała o czymś, piętro niżej, z mamą. Pogoda na dworze z dnia na dzień sprawiała, że kreska w termometrze spadała w dół, nie było co liczyć, że się podniesie. Zima nadchodziła dużymi krokami, a właściwie już prawie jest z nami, mroźne zimowe powietrze dość szybko w tym roku pochłonęło Paryż.

Siedząc na malinowej barwy poduszeczce, którą kiedyś uszyła dla mnie Marinette, usłyszałam jak coś uderza w szybę. Początkowo uznałam, że zaczyna padać, zatem nie zwróciłam na to uwagi tylko dalej delektowałam się smakiem ciastek.

Gdy jednak pukanie po oknie rozległo się po raz kolejny i usłyszałam jak ktoś woła moje imię, odwróciłam się w stronę okna.

Zaskoczyłam się widząc Dianę, kwami Pawia.

Podleciałam bliżej okna i szarpnęłam za jego klamkę, by otworzyć i wpuścić ją do środka.

Jeżeli przyleciała tu do mnie, to spodziewałam się, że na pewno musiało się coś stać, czułam, że rozmowa będzie napięta, że nie przyleciała tu z byle czym.

— Tikki? Nie wiem co się dzieje z Chloe... — powiedziała przejęta i złapała się rączkami za głowę, patrząc mi z powagą w oczy.

— Jak to nie wiesz... to znaczy, co się stało?

— Była umówiona ze swoim chłopakiem, pięć dni temu i od tego czasu nie dała żadnego znaku życia. Martwię się, szkoda, że nie wzięła wtedy mnie ze sobą. A i... ostatnio zwierzyła się mi, że odsłuchała jakąś dziwną rozmowę w telefonie swojego chłopaka. Podobno zaczął częściej dostawać telefony.

Zmrużyłam oczy.

— Uważasz, że on ma z tym coś wspólnego? Z jej zniknięciem? 

— No... po tym jak z nim poszła... już nie wróciła. A gdyby i on nie wiedział gdzie jest, to czy nie wtargnął przejęty do jej mieszkania szukając ukochanej? Chyba, że gdzieś razem wyjechali, ale myślę, że Chloe zabrałaby mnie wtedy ze sobą, a chociaż poinformowałaby o tym...

— Mhm... rozumiem. Czyli faktycznie coś z nim nie tak... A znasz może jego adres? Wtedy może poszlibyśmy do niego, Marinette i Adrien by poszli i wyciągnęli coś od niego.

— No właśnie nie. 

— Kurczę... — Westchnęłam. — Dziwna sprawa. Ale... może... nie chcę nawet tak myśleć, ale może po prostu ktoś ją porwał dla okupu?

— Niewykluczone. Tylko... Tikki, coś mnie niepokoi. Ktoś chyba ma złe zamiary wobec bohaterów.

— Też odczuwam tą złą energię, powiadomiłam już o tym Mari i Adriena, muszą być ostrożni, my wiemy, że ostrożności nigdy dość.
Co więcej, do Marinette ostatnio docierały dziwne SMS-y, ostatni brzmiał wręcz jak groźba, był o jakiejś zemście... Czy to nie podejrzane, że akurat z Chloe i Marinette coś się dzieje? Są bohaterkami...

— Dziwna sprawa... No cóż, jakbyś wiedziała coś więcej to mów. Wpadnę może jeszcze do Plagga się popytać.

— Bo wiesz, ogólnie to Chloe normalnie odpisywała Marinette, Mari zadała jej nawet kilka takich osobistych pytań, na które odpowiedziała poprawnie... No ale nigdy nie wiadomo też kto może być po drugiej stronie jak to mawiają, tylko jeśli to nie Chloe to musiała być to osoba, której zwierzyła się z wielu rzeczy, może ten chłopak faktycznie to wiedział, chociaż... no nie wiem.

— A to nie wiedziałam. Może wzięła ze sobą telefon? Tylko czemu mnie nie poiformowała?... Coś tu chyba nie gra.

— Będziemy cały czas w trakcie rozwiązywania sprawy, nie martw się, damy radę. — zdobyłam się na lekki uśmiech skierowany do Diany.

*  *  * 


Marinette

Był piątek, siedzieliśmy w klasie na ostatniej lekcji, jaką były zajęcia artystyczne. Naszą uwagę od tworzonych prac odwracały sypiące się z góry płatki śniegu, które postanowiły ozdobić na biało całe podwórze, przyczepiają się niemal wszędzie, co nadawało ślicznego, zimowego uroku.

Mróz otulił cały Paryż i szczypał lodowatą dłonią w policzki każdego kolejnego przechodnia.

— Może... poszlibyśmy w ten weekend na lodowisko? — zaproponował Adrien, posyłając mi uroczy uśmiech. — Przyda nam się trochę rozerwać...

— Mhm. To fajny pomysł. — stwierdziłam, dorabiając jeszcze kilka poprawek przy swoim rysunku.

Ogólnie przestałam już rozmawiać całymi przerwami z Alice, po imprezie moje zaufanie do niej znacznie przygasło, przestałam się do niej odzywać, ona też na szczęście nie szukała kłótni i udawała, że mnie nie widzi. I oby tak dalej, bo naprawdę nie mam zamiaru użerać się z kolejną Lilą. 

_____________________________________________________________________________________________


Mam nadzieję, że wytrwacie do końca opowieści 😜💕💪

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top