Rozdział 15 Wiadomość

💬Do: 551 447 302

Kim... Jesteś??

Tylko tyle napisałam. Czekałam w napięciu aż ta osoba mi odpowie. Po chwili w konwersacji wyświetliła mi się kolejna wiadomość. Bardzo, ale to bardzo się tego nie spodziewałam. Naprawdę mocno się przeraziłam, czytając treść wiadomości.

Próbowałam zatuszować zaniepokojenie myślami, mówiącymi, że to jedynie wygłupy i nie mam się czego bać. Jednak gdy przejechałam po SMS-sie wzrokiem jeszcze kilka razy, pewność, że to tylko głupi, nieprzemyślany żart, coraz bardziej malała.

Miałam niepokojące odczucie, że coś jest nie tak.

💬Od: 551 447 302

Do niczego ci ta informacja. I tak mnie nie znasz. Ale... już niedługo poznasz :)

Kara cię nie ominie. I nie tylko ciebie...

Kolejnego dnia

Adrien

Rozpoczął się sobotni poranek, siedziałem w mieszkaniu razem z mamą, przy kuchennym stole, co chwile wykonując jakieś nerwowe gesty.

Odczuwałem złość, byłem zły na Alice za to co zrobiła. A mianowicie opublikowała nasze zdjęcia z imprezy w sieci. Mogła jednak zachować je jedynie dla siebie, a nie pokazywać wszystkim, bo pod postem gdzie wstawialiśmy różne zdjęcia z imprezy, pojawiły się również komentarze, typu "Uuu Adrien, a Marinette to co?😂", które wprawiały mnie tym bardziej w złość. Nie obyło się również bez komentarza jednej z koleżanek Marinette, mianowicie "Adrien zdradził Marinette?! Zdrajca! Kto też tak uważa podpina lajk pod mój komentarz!"

Czyżby Alice zrobiła to specjalnie? Czy nie jest to pewnego rodzaju prowokacja? Czy ona nie wie, że Mari nie będzie zadowolona i zaraz się zapewne pokłócą?

Miło było się bawić, ale jednak brakowało mi wczoraj na tej zabawie mojej dziewczyny. W końcu to na pewno także ona przyczyniła się do urządzenia tej imprezy. No i... Alice. Podobno najpierw pomysł powstał w głowie brązowowłosej, więc byłem jej za to wdzięczny.

Miałem poczucie winy, że dałem się namówić Alice do spróbowania alkoholu. Cały czas się zastanawiam - gdzie ja miałem wczoraj głowę...

Zamierzałem wrócić wcześniej, pójść pod dom Alice do Marinette, jej przyjaciółka wszakże zapewniła mnie, że dziewczyna już zasnęła i czuje się lepiej, przekazywała również, że Mari mówiła, abym bawił się dalej i nie psuł sobie imprezy z jej powodu. Szczerze, na początku te słowa z jakiegoś powodu trochę nie pasowały mi do Mari.

Krótkowłosa długo ze mną wczoraj tańczyła, nie odstępowała mnie na krok, lecz myślę, że było to spowodowane brakiem koleżanek, nie mam pojęcia czemu praktycznie nikt z nią nie gada, było mi jej zatem trochę szkoda i pozwoliłem, aby przy mnie była, żeby czuła się raźniej.

Po tych zdjęciach, które jednak wczoraj wstawiła, dodałem jej też trochę negatywów. Powinna zapytać się mnie o zgodę, już zwłaszcza, że jest przyjaciółką mojej dziewczyny. 

Dręczy mnie poczucie winy, czuję, że powinienem był podjechać pod dom Alice, gdzie podobno zasnęła słaba Marinette. Niepokoiło mnie też to, że nie odpowiedziała mi na ani jedną wiadomość, a gdyby tylko słowem zahaczyła, od razu bym zjawił się przy niej, w mieszkaniu Alice.

Przejmuje mnie zanadto fakt, że Mari wciąż nie odbiera moich telefonów. A wiadomości z przeprosinami napisałem już jej chyba setkę.

Zapragnąłem się z nią zobaczyć, przeprosić za głupstwa, wyjaśnić głupie zdjęcie, które już zapewne widziała.

Powinienem był do niej jechać i nie słuchać Alice. Musiał znaleźć by się ktoś kto by mnie podwiózł... A choćby autobus, jakoś odnalazł bym ten dom.

Biedna Mari, pewnie jest zła. Może nawet bardzo skoro od wczoraj nie odezwała się ani razu. Muszę to z nią wyjaśnić, bo coś mi tu nie gra.

— Co się dzieje Adrien? — spytała moja blond-włosa mama, kiedy przygotowała już dla nas obydwu jajecznicę i zasiadła przy stole.

Choć mama miała już czterdzieści parę lat, wciąż była kobietą pełną klasy, wdzięku. Zawsze ją podziwiałem. I było mi przykro, gdy czasami widziałem ją przygnębioną i zauważyłem, że próbuje to zatuszować przede mną. Przykryć pod perlistym uśmiechem, pełnym słodyczy, w oczach mamy widziałem jednak coś jeszcze. Coś, co mnie niepokoiło. Raz nawet miałem wrażenie, że coś przede mną ukrywa, ale wymazałem te myśli z głowy, gdy odpowiedziała, że po prostu mamy za sobą trudną przeszłość. Rozumiem ją. Zawiodła się na tacie. To nawet zbyt mało powiedziane. Nieziemsko się rozczarowała. I ja też, więc myślę, że doskonale ją rozumiałem. Mój okrutny ojciec ukrywał przede mną wiele mrocznych i jak bardzo brutalnych sekretów, ale mama chyba nie jest taka, i nic przede mną nie ukrywa, prawda? Co miałaby ukrywać? 

— Ach... — Westchnąłem, krzywiąc się. — Po prostu spieprzyłem sprawę. Muszę przeprosić Marinette. —  zwierzyłem się mamie.

— Chyba jej nie zdradzi...

— Och, nie! Nigdy w życiu! J-jak w ogóle mogłaś tak pomyśleć!... Ja tylko... Ech, wczoraj się źle czuła, koleżanka obiecała się nią zająć, chciałem do niej pojechać, a ta tłumaczyła, że wszystko już z nią w porządku. To miłe, że chciała, żebym się bawił — tu w spojrzeniu mamy dostrzegłem jakiś absurd — ale chyba powinienem zostać przy Mari... I teraz ona jeszcze wstawiła na forum zdjęcia gdzie z nią siedzę i... ech. Ja... To nie miało tak wyglądać. Nie... nie zdradziłem Marinette! — mój głos zadrżał. — Koleżanka Marinette czuła się samotna, mało kto z nią rozmawia, to dlatego postanowiłem się nią bardziej zająć, bo było mi jej szkoda, ale teraz widzę, że ona to chyba trochę... wykorzystała... — dukałem. — Próbowałem stale się skontaktować z moją Mari, ale Alice... twierdziła, że może potem zadzwonię, bo jeszcze obudzę Marinette.

Marinette

Wiadomości od nieznajomego niepokoiły mnie coraz bardziej. Cały czas zastanawiałam się kto to mógł być, co mógł mieć w głowie i czy w ogóle na pewno trafił z numerem. Bo może te wiadomości wcale nie były skierowane do mnie? Kto miałby się teraz mścić? Tylko Alice przychodzi mi do głowy... Bo przecież Władcy Ciem już nie ma. Pff, poza tym on nie bawiłby się w jakieś głupie SMS-ski. Potraktowałby nas o wiele bardziej brutalnie, nie bawiłby się w ten sposób.

Zresztą nie ma co nad nim rozważać, on nie żyje.

Moje rozmyślania przerwał dzwoniący do drzwi dzwonek.

Kto mógł do mnie przyjść?

A jeśli to ten nieznajomy? - podpowiadała podświadomość, przez co dostałam dreszczy.

Niee, daj spokój.

Alya! Z nią miałam się niedługo widzieć, może postanowiła mi zrobić niespodziankę. Uśmiechnęłam się do siebie na tę myśl. Tęskniłam za Alyą.

Po chwili usłyszałam krzyk mamy. Jej ton był całkiem wesoły, zatem mogę wywnioskować, że musiała być to osoba, którą lubię.

— Marinette, ktoś do ciebie!

Czekałam z niecierpliwością aż drzwi mojego pokoju poruszą się. Wcześniej jednak usłyszałam puknięcie.

— Mogę? — rozpoznałam głos. Tak bardzo mi znany, towarzyszący każdego dnia. Głos, który kocham, ale który wczoraj tak bardzo mnie zranił.

— Tak. — odpowiedziałam po chwili namysłu.

Adrien wszedł do środka, zamknął za sobą i przez dłuższą chwilę patrzeliśmy na siebie.

Jak na razie mierzyłam go surowym wzrokiem, bo wczoraj nieco się zapomniał.

— Mari... — Odważył się podejść kilka kroków bliżej. — Jak się czujesz?

— Teraz nagle Cię to interesuje? Wczoraj jakoś w ogóle przestałam Cię obchodzić i wolałeś Alice. — prychnęłam i poczułam jak moje policzki nabierają trochę czerwieni, bo zdałam sobie sprawę, że zabrzmiałam jak zazdrośnica.

W jego spojrzeniu była troska.

— Wiem, że zachowałem się jak kretyn, przyszedłem Cię za to bardzo przeprosić, wiem, że powinienem był przyjść nawet jeśli Alice mówiła, że wszystko dobrze...

— Czekaj, co? N-nie... nie było dobrze... Zemdlałam chyba w trakcie drogi, bo nic nie pamiętam. A ty w tym czasie zabawiałeś się i cykałeś sobie fotki z Alice.

— Zemdlałaś? — zapytał zdumiony.

Pff, obudził się nagle.

— Prawdopodobnie, bo zupełnie nie wiem jak przebiegła droga kiedy Alice mnie odwoziła. I w ogóle... Ty nawet nie napisałeś zapytać jak się czuję! Ty jeszcze masz zamiar określać siebie moim chłopakiem po takiej ignorancji?! Wczoraj o mnie tak po prostu zapomniałeś. Ty chcesz się nadal nazywać moim chłopakiem?

— Jak to nie pisałem! Cały czas próbowałem się z tobą skontaktować, może nie dzwoniłem za wiele, ale wiem, że pisałem. Miałem zamiar dzwonić jeszcze więcej razy, ale Alice stwierdziła, że Cię tylko obudzę.  — Złapał czule za moje dłonie i spojrzał mi prosto w oczy. -- Nie mów tak, proszę. -- rzekł z jakąś melancholią i podłamaniem w głosie. -- Nigdy nie ignorowałbym Cię celowo, zwłaszcza, jeżeli źle się czułaś. Bardzo się martwiłem, pisałem dużo i wykonałem kilka połączeń. Wiesz jak chciałem znaleźć się przy tobie? Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tego nie zrobiłem i posłuchałem Alice...

Wyrwałam swoje dłonie i spuściłam brwi na dół. Mierzyłam go wzrokiem w zamyśleniu.

Staliśmy na przeciwko siebie, pomiędzy nami pozostała niewielka szpara.

— Martwiłem się o Ciebie, tak naprawdę cały czas nie dawało mi spokoju to, że przy Tobie nie jestem... Ale Alice zapewniała, że wszystko w porządku... Przekonywała mnie, iż zasnęłaś.

— To czemu jej uwierzyłeś tylko nie spytałeś mnie? Nie zadzwoniłeś wcześniej? Po co jej słuchałeś, nie masz też własnego rozumu? Poza tym, jak pisałeś, przecież nie otrzymałam od Ciebie ŻADNEJ marnej wiadomości. Ciekawe.

— Ale jak to... — Patrzył zdziwiony, wyciągnął po chwili telefon z kieszeni spodni i w ramach dowodu pokazał mi wiadomości, które pisał.

No i faktycznie, wysyłał mi mnóstwo wiadomości z pytaniami jak się czuję, pisał nawet, że mnie kocha.

Moje policzki pokryły się różowawą barwą.

— Nie wiedziałam... Nie dostałam żadnej z tych wiadomości.

— To moja wina. Powinienem był z Tobą od razu pojechać, lecz Alice zabrała Cię do łazienki, zupełnie mnie do Ciebie nie dopuszczając.

— Alice już nie jest moją przyjaciółką. Widziałam te zdjęcia... — Obrzuciłam go mniej ufnym spojrzeniem. — Jak mogłeś zapozować z nią do zdjęcia?!

Podrapał się z przejęciem po głowie.

— Przepraszam... Nie chciałem nawet tych zdjęć, Alice zrobiła zdjęcie bardziej potajemnie, momentalnie, dopiero po chwili zorientowałem się, że nas fotografuje. I uwierz, mnie też wkurzyły komentarze pod postem... Myślę, że zrobiła to dla fejmu.

Skinęłam ze zrozumieniem głową. W moich oczach lśniła jednak jeszcze niepewność.

— Wybaczysz mi?

— Zastanowię się. — warknęłam, przypominając sobie o czymś jeszcze. — Wczoraj Alice uwięziła mnie u siebie i Matteo tak jakby pomógł mi uciec... I jacyś pijani kretyni walnęli w jego samochód od tyłu i... pojechał do szpitala. Na szczęście rana nie była aż tak duża i odzyskał przytomność. Widzisz, jesteś idiotą, gdybyś ty się mną normalnie zajął jak należy nie doszłoby do takiego wypadku.

Zamilkł. Zapewne potrzebował chwili na przetrawienie tej informacji.

— Boże... — zakrył z przejęcirm usta rękoma. — A tobie, nic się nie stało?

— Jak widać nie. — odparłam oschle.

— Osobiście go odwiedzę i podziękuję, że się tobą zajął. — oświadczył. — Przykro mi, że tak wyszło... Bardzo przykro. Wiem, zachowałem się nieodpowiedzialnie. Mimo wszystko sam powinienem jednak w jakiś sposób się z Tobą skontaktować, a nie słuchać tej zakłamanej s*ki. Wczoraj też namówiła mnie do spróbowania alkoholu... Gdzie ja miałem głowę... Ty dla mnie urządziłaś całą salę, chciałaś, abym czuł się jak najlepiej w swoje urodziny, podarowałaś mi wspaniałe prezenty, a ja posłuchałem tej durnowatej Alice... Naprawdę cały czas niepokoiłem się Twoim stanem. Och, mogłem jakoś zorganizować to tak, by przyjechać do Ciebie. Po jaką cholerę ja słuchałem Alice? Nawet Matteo się wtrącił, że jestem Twoim chłopakiem, a więc powinienem się troszczyć o Ciebie stale. Bo Alice wmawiała mi, że zapewniałaś, żebym się dobrze bawił. Miałem wątpliwości i czułem niepokój, ale ostatecznie poddałem się tym słowom. Zostawiłem Cię, kiedy mnie najbardziej potrzebowałaś. Nieodpowiedzialny kretyn, który uwierzył fałszywej osobie. Przepraszam Cię, kochanie. Przepraszam, że Cię zostawiłem. Że nie znalazłem sposobu, by się wymknąć od Alice. Nie wiedziałem, że sprawa wygląda tak słabo, Alice mówiła co innego. Naprawdę mi przykro...

— No mam nadzieję. — wciąż nie zbierało mi się na czułości po wczorajszej akcji.

Nie można tak łatwo odpuszczać tym chłopom.

— Jeszcze raz Cię przepraszam za swoje durne zachowanie. Naprawdę nie wiem gdzie ja wczoraj miałem głowę...

Kiwnęłam tylko głową do przodu.

— No ja też nie wiem. — Założyłam ręce na klatce piersiowej i westchnęłam.

— Wynagrodzę Ci to wszystko najdroższa. — patrzył mi prosto w oczy, i posłał nieśmiały, ale ciepły uśmiech.

Że on jeszcze odważa się tak ładnie uśmiechać...

Starałam się, aby moje spojrzenie było obojętne, nie wiem jednak czy udało mi się osiągnąć dany efekt.

Niespodziewanie Adrien wziął mnie na ręce, porwał mnie w swoje objęcia, pisnęłam z zaskoczenia, będąc obejmowana przez jego silne ramiona.

Położył mnie pod sobą na łóżku, znalazłam się pod nim, górował nade mną, a już po chwili wpił się w moje rozchylone wargi. Całowaliśmy się namiętnie, pocałunek z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej agresywny. Oddawałam z chęcią każdy złożony na moich ustach czuły pocałunek. Adrien przelał w niego dużo czułości, miłości.

Po chwili zjechał pocałunkami na moją szyję, pozostawiając na niej mnóstwo czerwonych śladów. Jedną ręką gładził mój brzuch, a druga spoczęła na moim udzie. Było mi przyjemnie. Wplotłam palce w jego jedwabne włosy oddając się pieszczotom. Nie przestawał mnie całować, ja również pragnęłam obdarzyć go tysiącem czułych pocałunków.

W końcu oderwaliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza, przy tym nie spuszczając z siebie wzroku.

— Tęskniłem. — wymruczał.

— Ja też Adrien. — przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam znów całować. 

— Przepraszam, Słodkości. — wyszeptał między pocałunkami. — Nawet nie zasłużyłem na te czułości od Ciebie.

Usta zachłannie goniły usta, przejechał językiem po moich wargach, prosząc o wstęp do środka, który już po chwili otrzymał. Następnie znów zaczął obdarowywać moją szyję czerwonymi śladami.

Naraz po pokoju rozbrzmiał mój telefon, który przy okazji nieuprzejmie przerwał nam chwilę czułości. Postanowiłam odebrać, to mogło być coś ważnego, w naszym życiu codziennie dzieją się jakieś szalone rzeczy. Wydostałam się z objęć Adriena, chłopak mruknął z niezadowoleniem. Nie znałam numeru. Nie był to też ten, który do mnie wypisywał. 

Wzięłam telefon, po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę. "Może to ktoś ze szkoły." - pomyślałam.

 Ta rozmowa była trochę dziwna, muszę przyznać, że trochę się zaniepokoiłam.

 — Marinette? — rozpoznałam głos Chloe. — Chcę ci o czymś opowiedzieć. — w jej głos wczepiony był niepokój, tak jakby Chloe się czymś przejęła. Prawie od razu kontynuowała. — ostatnio zauważyłam, że mój chłopak dostaje jakieś telefony, tłumaczył mi, że to od kolegów, ale ja czuję, że... że coś jest tak. Wydaje mi się, że kłamie. Ostatnio kiedy był pod prysznicem postanowiłam potajemnie odebrać jeden z jego telefonów. W słuchawce odezwał się bardzo ponury głos, powiedział "Pospiesz się chłopcze, wiesz co robić. Nie dostaniesz tych pieniędzy póki mi..." — już miała dokończyć kluczową wypowiedź, kiedy naraz w słuchawce rozbrzmiało stuknięcie, tak jakby Chloe opuściła telefon, w tle zdołałam usłyszeć też krótki pisk.      

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka!

No niestety... pożegnaliśmy już wakacje, ale w ramach takowego wynagrodzenia wstawiam next ;)) 

Życzę powodzenia w tym roku szkolnym :)

Miłego dnia moi mili 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top