Rozdział 13 Akcja z samochodem...
— A ty... wróciłeś po mnie z imprezy?
— Nie, wcześniej już wróciłem do domu. Potańczyłem jeszcze chwilę z dziewczynami z klasy i później ulotniłem się stamtąd. Bez cieb... — Nie zdołał dokończyć, bo nagle uderzył w nas z tyłu jakiś samochód.
Pisnęłam i kurczowo złapałam się za przód samochodu przede mną, pojazdem zawzięcie szarpnęło do przodu i to dość mocno. Następnie samochód gwałtownie zahamował, w skutek czego walnęłam się w głowę. Wszystko działo się w błyskawicznym tempie.
Jęknęłam z bólu, złapałam się za głowę i powoli otworzyłam oczy. Spojrzałam na siedzącego obok Mattea. Przeraziłam się.
Bezwiednie opierał głowę o kierownicę, chyba był nieprzytomny.
— MATTEO? MATTEO! — Wystraszona, zaczęłam szturchać jego ramię.
Zaniepokojona rozglądnęłam się nerwowo wokół. Znajdowaliśmy się gdzieś na zboczu drogi, dopiero teraz zorientowałam się, że samochód, który w nas uderzył, a raczej ludzie w nim siedzący, po prostu sobie pojechali, nie proponując nam żadnej pomocy, mimo że to oni w nas uderzyli, więc jak najbardziej należała nam się chociaż mała pomoc w ramach przeprosin. Chyba byli pijani. Dlaczego ci debile mieli zdecydować o naszym losie?
Niepewnie kręciłam się po samochodzie, próbując nawiązać kontakt z Matteem, który wciąż był nieprzytomny. W końcu wyciągnęłam z kieszeni telefon, dłonie jednak trzęsły mi się tak bardzo, że telefon prawie od razu mi się z nich wyśliznął upadając gdzieś pode mnie, pod siedzenie. Mocno zdenerwowana natychmiast rzuciłam się po niego. Schyliłam się, zdeterminowana gorączkowo szukałam go pod siedzeniem. Po niedługiej chwili udało mi się go znaleźć, starałam się nie panikować, zadzwoniłam po pogotowie.
Patrzyłam ze zmartwieniem na chłopaka. Zaczęłam znów nim potrząsać, rozpaczliwie pragnąc, by się obudził.
Nagle brązowowłosy drgnął, wtedy ożywiłam się, nawoływałam go znów kilkakrotnie, chłopak niemrawo spojrzał na mnie, chyba jeszcze nie zdając sobie sprawy co się stało. Następnie przerzucił wzrok na samochodową szybę znajdującą się tuż przed nim, i w pewnym momencie nagle jakby się ocknął, bo gwałtownie odwrócił się w moją stronę, a w oczach miał przerażenie, spojrzenie było też pytające.
Na czole powstało mu niewielkie przecięcie, z którego właśnie teraz wydostała się kropla krwi, spłynęła wdłuż jego twarzy, pozostawiając po sobie długi ślad w postaci cienkiej linii.
— Co się stało? Zderzyliśmy się?
— Nie, to coś uderzyło z tyłu w nas... Ale oni po prostu sobie odjechali. — mówiłam drżącym głosem. — Z-zadzwoniłam już po pogotowie.
W tym momencie Matteo złapał się z przejęciem za głowę, a gdy to zrobił skrzywił się i doznał zaskoczenia, po chwili zdziwiony cofnął dłoń, na której teraz znalazły się ślady krwi.
— Będzie dobrze. — próbowałam go pocieszyć, choć sama również tego potrzebowałam po dzisiejszych zdarzeniach. Położyłam czule dłoń na jego dłoni. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. — Cieszę się, że się obudziłeś.
Westchnął głęboko.
— Cholera, pewnie auto jest zniszczone. — powiedział pełen rozpaczy, natychmiast zerwał się z miejsca, wysiadł z samochodu. Nie chciałam, aby nigdzie ruszał się z tą raną.
Wciąż padał deszcz. Postanowiłam do niego wyjść. Ulica miasta nie była już tak zapełniona jak w dzień, a samochody przejeżdżały raczej rzadko.
Zrobiło się już ciemno, budynki w większości miały już pozapalane światła.
Wysiadłam z samochodu, żeby towarzyszyć przejętemu Matteo. Nie okłamujmy się, należała mu się za dziś nagroda, gdy Adrien mnie zostawił na imprezie, on zaopiekował się mną. Potem jeszcze od razu przyjechał, by mnie odwieść... Czuję się trochę temu winna. Gdybym szła sama lub została naprawdę na noc u Alice, nic takiego nie miało by miejsca, samochód Mattea byłby cały, a co najważniejsze, on.
Patrzyłam smutno na lekko rozbity w jednym miejscu tył samochodu. Spuściłam głowę w dół, patrząc na Mattea. To w sumie przeze mnie. Ja prosiłam, aby przyjechał. Gdyby nie to, że nie kojarzę tej dzielnicy, wróciłabym autobusem.
Matteo wzdychał przejęty, patrząc ze zmartwieniem na samochód.
Krople deszczu zaczęły nasiąkać już w moje ubranie, po chwili wydałam z siebie kichnięcie.
Prawie podskoczyłam, gdy Matt nagle krzyknął w moją stronę.
— Mari! Wracaj do środka!
Patrzył mi w oczy. Nasze spojrzenia znów się spotkały.
Nie wykonałam jego polecenia. Patrzyłam na jego minę, która wyrażała zmartwienie, ale nie kryła także frustracji.
Źle się czułam z tym co się stało.
— Matteo... Wybacz. — mówiłam słabo. — Nawet nie...
— Och, nie, to nie twoja wina! — odparł, podchodząc bliżej w moją stronę. — To wina tego dupka, on powinien pilnować byś bezpiecznie dotarła do domu. A nawet pewnie nie napisał, co? — Oparł ręce na ramiona, mówił to sarkastycznym, nieprzyjemnym tonem.
Nic dziwnego, że nie był niecodziennie wkurzony.
Poczułam jak łzy cisną mi się do oczu. Byłam zła na Adriena.
— Och... — Westchnęłam tylko zrezygnowana.
-— Chodź, wejdźmy do środka. -— po chwili znalazł się przy mnie, złapał za dłoń i pociągnął za sobą do samochodu.
Wsiedliśmy do pojazdu, na chwilę zapadło milczenie.
-— Wiem, że ten samochód musiał trochę kosztować... — mówiłam zawstydzona, kręcąc gdzieś głową na boki.
— To też, ale... Nie jest mój. Tylko mojego starszego brata. — Ciężko wypuścił powietrze z płuc.
— O cholera...
Po chwili do naszych uszu dotarł sygnał nadjeżdżającej karetki.
— Mari? — Złapał mnie nagle za rękę i spojrzał poważnie w oczy. — Jak dotrzesz do domu?
Wzruszyłam bezradnie ramionami.
-— Zadzwonię po rodziców.
— Będziesz musiała stać w tym deszczu... Brat zaraz na pewno zjawi się po swój samochód. Może w nim poczekasz na rodziców.
— Nie mam innego wyjścia, choć trochę się boję siedzieć tu sama...
Biały pojazd z rozbrzmiewającym sygnałem zatrzymał się przy nas.
— Poradzisz sobie. — Matt, trzymając moją dłoń, złożył subtelny pocałunek na moim policzku, zanim nie wysiedliśmy.
Chwilę później zostałam już zupełnie sama. Nie lubiłam przebywać samotnie w ciemności nocą, pośród wielu drzew. W ogóle nie lubiłam spacerować w późnych godzinach. Nie jest to całkiem bezpieczne... i po prostu się boję. No dobra, może nie jest jeszcze aż tak późno, bo zaczęła się właśnie dwudziesta pierwsza, ale na zewnątrz zdążył zapaść już zmrok.
Co innego jakbym przemieniła się w Biedronkę. Jak bardzo teraz żałuję, że nie zabrałam ze sobą mojej uroczej Tikki. W stroju bohaterki jakoś poradziłabym sobie ze znalezieniem drogi do domu. Biedronka zawsze da radę. Nigdy się nie poddaje i nic nie jest w stanie przeszkodzić jej w zrealizowaniu celów.
A czy tak samo było z Marinette?
Swoją drogą, mam nadzieję, że z Mateem będzie wszystko ok... Musi być. To tylko niewielka rana...
* * *
Adrien
Byłem rozbawiony, wczułem się w imprezę. Alkohol przestał być dziś dla mnie kompletną nowością... Ale to tak tylko raz, to więcej się nie powtórzy.
Nie do końca jednak dobrze się bawiłem, bo mimo że wziąłem parę łyków, to bardzo martwiłem się o Marinette i nie rozumiałem dlaczego nie odpowiada mi na wiadomości. Gdy zadzwoniłem, włączyła się poczta głosowa, tak jakby miała wyłączony telefon.
Zaniepokoił mnie jej stan, blada cera, jednak Alice obiecała, że się nią zaopiekuje i da mi znać co z nią.
Było mi przykro, że zaistniała owa sytuacja, przez co Mari nie mogła zostać do końca.
Ale nie spodobała mi się też inna rzecz...
Bowiem, gdy Alice radosna dosiadła się koło mnie, czego niekoniecznie chciałem, zanim się w ogóle obejrzałem pocałowała mnie w polik i chyba nas sfotografowała... Nie rozumiałem po co to zrobiła. Pocałunek w policzek, owszem - może być uznawany za koleżeński gest, powiedzmy. Nie wiem tylko dlaczego uwieczniła ten moment na fotografii.
No dobra, zrozumiałe, że chciała mieć ze mną zdjęcie, by popisać się przed koleżankami i w ogóle, ale jest podobno najlepszą przyjaciółką Marinette, Mari wkurzyłaby się, gdyby zobaczyła te zdjęcie.
Mam więc nadzieję, że Alice nie pokaże go nikomu... Moją księżniczką jest Marinette i naprawdę nie chcę by inni sądzili inaczej.
Zatańczyłem z Alice dzisiaj wiele razy, wymieniliśmy też trochę zdań, świadomie się nią tak "zajmowałem", bo było mi jej szkoda, gdyż mało kto z nią rozmawia i zauważyłem, że jest z tego powodu smutna. To trochę dziwne, bo wydaje się całkiem towarzyską i przyjemną osobą.
Jestem jednak ciekawy, co sądzą o niej inne dziewczyny, które na początku trochę jej dogryzały i nie rozumiem z jakiego powodu omijają ją szerokim łukiem.
Rozmawiając z nią odniosłem również wrażenie, że dziewczyna jest... słaba i łatwo targają nią emocje. Dlatego też z racji tego, iż inni niewiele z nią rozmawiają, chciałem dodać jej otuchy, spędzając z nią czas. Co więcej jest to przyjaciółka mojej dziewczyny, więc chyba nie może być zła...
Marinette
Skontaktowałam się z rodzicami, a dokładnie z mamą, zaraz miała się tu zjawić. Stałam po boku i z niecierpliwością czekałam aż ujrzę pośród tej czerni ich samochód.
Denerwowałam się, stojąc w ciemności całkiem sama. Odblokowałam jeszcze raz telefon, aby się czymś zająć, a nie myśleć o strachu i nie wyobrażać sobie głupot.
Wtedy zobaczyłam, że mam cztery nieodebrane połączenia od Adriena.
Fajnie, że w ogóle postanowił się dziś odezwać, po tym jak osłabłam na jego oczach.
Niech nie myśli, że będę mu teraz miłymi słówkami odpowiadać, bo sobie nagle o mnie przypomniał. Ach, no tak, już zapewne po imprezie to już nie może sobie cykać słodkich fotek z Alice.
Zdenerwowana zignorowałam te powiadomienia. Skoro zdecydował skontaktować się dopiero teraz po wszystkich akcjach, to niech się wypcha.
Wolałam raczej skontaktować się z kimś kto mi naprawdę dziś pomógł, a także przekazał ważne informacje...
💬Do: Matteo
Jak się czujesz? 😐 Mam nadzieję, że długo tam nie posiedzisz😘
Wysłano: 21:05
Pozwoliłam sobie na wysłanie delikatnego buziaka z oczkiem. Skoro Adrien pozwala, aby Alice składała pocałunki na jego twarzy, to ja tym bardziej mogłabym wysłać do Mattea nawet serce.
Ale już nie będę przesadzać, bo przegnę za bardzo w drugą stronę.
____________________________________________________________________________________________
Hejka słońca!😄😋☀
Mamy za sobą rozdział 13! 😃 Jeszcze chyba z 2 rozdziały będzie się ciągnąć ta akcja z impry xD :D
To co? Mam zabierać się za kolejny?😁
Już z nim zasuwam😎😎😂😉
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top