Rozdział 12 Oszukana

Marinette

Siedziałam u Alice już dobrą godzinę, zdenerwowana. Wprawdzie już sama nie wiedziałam co o tym sądzić. Byłam wściekła na Adriena za to, że się ze mną do tej pory nie skontaktował. Tak jakby normalnie miał mnie gdzieś.

A co jeżeli właśnie teraz podrywa go ta Lise? Zarzuca mu ręce na szyję i z nim tańczy, podczas gdy ja z bolącą głową z trudem się poruszam?

Co prawda czuję się już trochę lepiej, ból głowy nieco ustąpił, nieco zmalał, ale nadal niemiłosiernie kręciło mi się w głowie.

"Niedługo wracam"

Jaki okres czasu miała na myśli Alice? Co tak naprawdę kryje się za tymi słowami? Po pierwsze dlaczego nie odwiozła mnie do mojego mieszkania tylko do siebie? Och, to wszystko jest pokręcone. A choćbym wpatrywała się w te SMS-y między mną a mamą bez końca, za nic nie mogę sobie przypomnieć tej rozmowy.

Adrien wciąż nie odbiera przez co tym bardziej wpadam w szał.

Postanowiłam przejrzeć sobie z nudów portale społecznościowe, zasiadłam więc na łóżku i odblokowałam telefon.

Gdy jednak weszłam w Facebooka, czekała mnie tam mniej miła niespodzianka.

Od razu w oczy rzucił mi się post,  gdzie właśnie wrzucili parę zdjęć z tej imprezy, kilka osób z klasy już pozostawiło po sobie łapki w górę.

Na jednym ze zdjęć, które zostały wrzucone do sieci, siedział Adrien, a tuż przy nim siedziała uśmiechnięta i oblana rumieńcem...

...Alice.

Ale dlaczego? Ona z nim? Ona nigdy nie rozmawiała z moim Adrienem!

No dobra, może zbyt bardzo panikuję, oni tylko przecież siedzą obok siebie, nic więcej.

Adrien zaś uśmiechał się bardzo delikatnie, całe zdjęcie zrobiła dziewczyna.

Uch, w porządku, oni tylko siedzą. Ale jednak trochę irytuje mnie to, że są wstawione zdjęcia Adriena z inną dziewczyną, a ze mną to nie. Żałuję, że nie byłam na tej zabawie do końca. Właściwie... ona chyba nadal trwa.

Sądziłam, że te zdjęcie to już góra, ale myliłam się. Gdy przewinęłam o jedno dalej, ponownie postaciami głównymi na zdjęciu byli Adrien i Alice. Różnicą na tym zdjęciu było zaś to, że właśnie dawała mu buziaka.

Na tym zdjęciu Adrien siedzi niepewnie patrząc wprost telefonu, a w oczach ma jakieś rozbawienie. Usta Alice natomiast przylegają do jego policzka, te zdjęcie również stworzone jest przez nią, to efekt celowy.

Mój oddech był nierówny, starałam się uspokoić, wszakże dość ciężko mi to szło.

Jak mógł mi to zrobić?! No dobra, to niby tylko głupie, niewinne zdjęcie, ale jednak zgodził się zapozować razem z nią, zgodził się, by jej usta, zamiast moich, wczepiły się w jego policzek! Na dodatek nie wstawili ani jednego mojego zdjęcia razem z nim. Z drugiej strony to dobrze, że potajemnie nas nie fotografowali.

Reszta zdjęć była bardziej ogólna, trochę z dala, żeby ukazać większość bawiących się osób no i także niektórzy wstawili sobie jeszcze pojedyncze.

Może i to tylko jedno zdjęcie, dwa, ale jednak czułam się oszukana przez Alice. Bo jak widać jest tu dowód, że nie pozostawiła Adriena samego, co więcej, nazywając się moją przyjaciółką, składała mu pocałunki na policzkach i wstawiła to, żeby wszyscy widzieli.

Aż tak bardzo chciała się pochwalić, że rozmawia ze sławnym modelem? Przecież wie, że to mój chłopak, czy to ma być pewien rodzaj prowokacji? Zrobiła to celowo?

Jak widać...

Oszukała mnie.

A Adrien? Śmiać mi się chce. (Płakać). Pozwolił sobie na takie zdjęcie z nią jakby byli normalnie parą, przecież w każdej chwili mógł ją odepchnąć, a on się do tego zdjęcia ustawił! Kretyn.

Czułam się oszukana i upokorzona, a nawet zdradzona.

A więc dlatego ten dureń nie odbierał? W takim wypadku może już o mnie zapomnieć.

Moje policzki stały się miejscem strumieni łez. Uroniłam kilka słonych kropelek, po czym zdenerwowana podeszłam do okna.

Chcę natychmiast wracać do domu! Nie chcę już być do cholery w domu tej zdrajczyni. Wredna żmija, może ona faktycznie ma w sobie coś takiego, że odsunęła tamte dziewczyny. Co jeśli im również uprzykrzała dni?

Kurczę, co ja mam teraz zrobić.

Krążyłam nerwowo wokół niczym sęp.

W sumie to czemu po prostu stąd nie ucieknę?

Wzięłam ze sobą telefon, po czym podbiegłam do drzwi pokoju. Patrząc na szybę od okna mogłam spodziewać się deszczu, widniało na niej parę kropel. Cóż, po prostu pogoda pasująca jak ulał do mojego dzisiejszego nastroju. Ale to chyba normalne, bo zostałam oszukana przez dwie osoby. Jejku, nadal nie mogę uwierzyć jak Adrien mógł mi to zrobić.

Z moich oczu wydostały się kolejne łzy, zbiegłam na dół schodami, szukałam wyjścia, nigdy nie byłam w domu u Alice, zatem w ogóle nie znałam zakątków jej mieszkania.

Po chwili odnalazłam drzwi wyjściowe. Wkurzona szarpnęłam za klamkę.

Niestety była zamknięta.

Cholera. Co robić, co robić...

Spróbuję wyjść oknem. Natychmiast podbiegłam do niego, deszcz zaczął coraz raźniej dawać o sobie znać.

Otworzyłam, udało się. Teraz tylko jakoś się przez nie wydostać, nie jest tu zbyt wysoko...

Wprawdzie gdyby było jasno, poradziłabym sobie sama z dotarciem do domu, ale szczerze bałam się wracać sama po nocach ulicą miasta. A małymi krokami zbliżała się zima, toteż miasto już o osiemnastej pogrążało się w szarości, potem następowała nocna czerń.

Udało mi się pomyślnie wydostać się przez okno, gdy okrążyłam cały dom, zorientowałam się, iż pozostało mi teraz jedynie uporać się z furtką, którą myślę, że dam radę otworzyć.

Otworzyłam i zaczęłam się zastanawiać kogo by tu poprosić o małą pomoc...

Alya! Może do niej zadzwonię? Chociaż nie... Ona ma do tej miejscowości trochę daleko. Ale i tak niedługo się z nią spotkam. Muszę jej wszystko opowiedzieć, tęsknię za nią, trudno jest znaleźć taką wspaniałą przyjaciółkę jak ona.

Chwila... Matteo! On mi pomoże, poza tym mieszka zdaje się niedaleko, gdzieś w pobliżu tej okolicy o ile się nie mylę.

Muszę stąd uciec, ona mnie uwięziła, a sama zapewne dobrze zabawia się teraz z Adrienem. Może idiota już o nas zapomnieć. Tu nic go nie usprawiedliwi, mógł się sprzeciwiać Alice. Ale widocznie nie miał takiego zamiaru.

Znów poczułam napływające łzy.

— Matteo? — rzekłam, podłamanym głosem, gdy odebrał już po chwili.

— Mari? To ty?

— Taak. — wargi mi drżały, ale usiłowałam nie płakać. — Masz prawojazdy?

Odpowiedział dopiero po chwili. Pewnie trochę zaskoczyło go to pytanie.

— Tak... No właśnie zdaję. A o co chodzi?

— Posłuchaj, stoję przed domem Alice, nie chcę tu zostać, chcę natychmiast wrócić do domu.— mówiłam zrozpaczonym głosem.— Nie będę na tą żmiję czekać, nie chce jej znać. Czy mogłbyś proszę mnie stąd zabrać?

Matteo na szczęście bez oporu się zgodził, podałam mu dokładny adres, po czym rozłączyłam się.

Nie minęło nawet pięć minut, a czarny samochód podjechał pod mieszkanie mojej koleżanki. Przepraszam, tej s*ki.

Przetarłam łzy, pozbyłam się ich z policzków, po czym pewnym krokiem podeszłam do samochodu, za kierownicą zobaczyłam Mattea w samej postaci.

— Nie zmarzłaś? — spytał, gdy wiadłam i zapięłam pas.

— Może trochę. — Wzruszyłam ramionami.

Fakt, zimno było tak stać na dworze, lecz natarczywe myśli o dzisiejszych zdarzeniach sprawiały, że zapominałam o rzeczywistości toczącej się wokół mnie.

Pociągnęłam nosem.

Matteo odpalił silnik, zanim jednak ruszył spojrzał jeszcze na mnie, a ja starałam się ukryć za wszelką cenę stojące w oczach łzy. Głupi Adrien. I Alice, ta oszustka.

— Płakałaś?

— Nie! — Wybuchłam, zupełnie niepotrzebnie. — Och, przepraszam. — Zacisnęłam powieki. — Zbyt wiele emocji na raz się we mnie kotłowało... — Rzuciłam mu spojrzenie pełne skruchy.

— Rozumiem, nie przepraszaj.

Westchnęłam ciężko.

— Zawieź mnie już do domu.— Odwróciłam głowę w stronę szyby, w którą uderzały raz po raz krople zimnego deszczu.

— W porządku.

Dziwiło mnie trochę to, że w sumie o nic szczególnego mnie nie wypytywał. Czułam, że on tak naprawdę doskonale wie o co chodzi, nie jest głupi.

Jechaliśmy w ciemności przez miasto, które moczył deszcz.

— A ty... wróciłeś po mnie z imprezy?

— Nie, wcześniej już wróciłem do domu. Potańczyłem jeszcze chwilę z dziewczynami z klasy i później ulotniłem się stamtąd. Bez cieb... — Nie zdołał dokończyć, bo nagle uderzył w nas z tyłu jakiś samochód.

______________________________________________________________________________________________

Ciąg dalszy nastąpi :)

Żeby kolejny rozdzialik mieć - trzeba gwiazdkę zostawić chcieć xD  ;) 
A żeby tej weny mi pozostało to gwiazdek nie może być zbyt mało ;D

Tak btw mam nadzieję, że się podobało xD 

Dzięki za przeczytanie i trzymajcie się, miłego ranka/dnia/wieczoru/nocy! :*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top