Rozdział 11 Spróbuj Adrien
Nie martw się, niedługo wracam :)
Jedynie tyle napisała czarno na białym papierze.
Trochę nie rozumiałam tej sytuacji, postanowiłam zadzwonić do Adriena, bo wiele rzeczy budziło we mnie wątpliwość...
Chłopak jednak nie odbierał, co raczej się nie zdarzało. Spojrzałam zdumiona na wyświetlacz telefonu, po czym powtórnie wykręciłam numer do ukochanego.
I nadal to samo.
Zrezygnowana odłożyłam telefon i krążyłam po pokoju, nie wiedząc co począć. Czułam, że jest coś dziwnego w tej sytuacji, a nawet niepokojącego. Najbardziej niecodzienny był dla mnie brak odpowiedzi ze strony Adriena, bo przecież założę się, że gdyby wiedział o moim złym samopoczuciu, pojechałby razem ze mną, a chociaż napisał SMS z pytaniem jak się czuję.
Zbliżała się godzina dziewiętnasta. Zdecydowałam się skontaktować z Alice. Zadzwoniłam do niej, jednak ona jak widać, naśladowała Adriena.
Również nie odebrała kilku długich połączeń. Zaczęłam się bardzo denerwować, nie rozumiałam tej sytuacji, nie wiem co się stało, był moment, że wpadłam w panikę, lecz szybko się uspokoiłam.
Nagle do moich uszu doszedł dźwięk przychodzącej wiadomości. Od razu rzuciłam się z nadzieją na telefon, wszakże wiadomość nie była od Adriena. Gdy zobaczyłam jej nadawcę strzeliła mi do głowy pewna myśl.
💬Od: Matteo
Jak się czujesz? Czy już lepiej? :/
Wysłano: 18:55
W środku cieszyłam się, że nie jestem mu obojętna, że jednak się o mnie martwił, w końcu jest moim kolegą. W sumie kolegą to za mało powiedziane... On jest moim bohaterem. Naprawdę wiele zrobił dla mnie i Adriena, w końcu to on wyprowadził nas z niewoli pana Agresta ryzykując nawet życie. Nigdy mu tego nie zapomnę. I tej całej walki toczonej cały dzień...
Po chwili zabrałam się za wystukiwanie odpowiedzi.
💬Do: Matteo
Nadal słabo, ale już trochę lepiej.
Nat?... Bo ja... nic nie pamiętam, powiedz mi proszę, czy Alice zawiozła mnie do siebie? Gdzie jest Adrien? Czy wie o moim słabym samopoczuciu ? Bo mi nie odpowiada...
Matt, czuję, że coś jest nie tak.
Wysłano: 18:56
Westchnęłam ciężko, odkładając telefon na bok. Podparłam rękoma brodę i zawiesiłam tępo wzrok w elementy pokoju.
Po chwili dotarł do mnie dźwięk dochodzącego SMS-a.
💬Od: Matteo
Mhh :/ biedna moja
Naprawdę, nic nie pamiętasz? :O Tak, podobno kuzyni Alice razem z nią cię odwieźli. Na sali wyglądałaś bardzo słabo, przestałaś kontaktować, prawie upadłaś, potem podbiegła Alice oraz Adrien, chciał się dowiedzieć co z tobą, ale ona od razu zabrala cie do lazienki, chciałem wiedzieć co się z tobą dzieje, ale już po chwili podjechali starsi kuzyni Alice, którzy zabrali cię do niej. Teraz Alice wróciła na impreze, ba, nawet godzinę temu, Adrien początkowo chciał jechać z tobą, ale ta dziewczyna zapewniała go, że powiedzialas ze nie chcesz zeby Adrien psuł sobie przez ciebie imprezę, trochę to trwało
Adrien upierał się, by z tobą jechać, ale Alice jak mówiłem zaznaczyła, że nie chcesz aby psuł sobie urodziny
Wysłano: 18:59
Później, gdy wróciła, Adrien bardzo o ciebie wypytytywał ale ona powiedziała, że spisz, odpoczywasz, wtedy trochę się uspokoił... A jak nie odpowiada to nie mam pojęcia czemu :\
Wysłano: 19:00
A potem...
Wysłano: 19:01
ech... nie ważne.
Wysłano: 19:01
Jeszcze raz... CO? Dlaczego ja nic z tego nie pamiętam! No dobra, może kojarzę kuzynów Alice, podwieźli nas na imprezę, ale kompletnie nie pamiętam drogi powrotnej ani także żebym mówiła do Adriena, aby nie psuł sobie imprezy. Kiedy niby to powiedziałam? I co ma znaczyć to ostatnie zdanie?
💬Do: Matteo
;O Dzięki za informację w takim razie...
Wychodzi na to, że Alice musiała coś pokręcić. Ale może nie zrobiła tego specjalnie?... Czy to możliwe bym tak powiedziała i zapomniała? Aż tak źle się czułam? Ale dlaczego Alice nie zostawiła mnie w objęciach Adriena, tylko wzięła do siebie?
W sumie, jakby nie patrzeć, to jest to wiarygodne, bo przecież faktycznie spałam, odwiozła mnie i powiedziała Adrienowi, "spokojnie, śpi." ?
Ale i tak coś tu nie gra... Te SMS-y z mamą nie pasują do tego... Bo niby kiedy bym je pisała? Ponadto nie prosiłabym mamy o nocleg u kogoś innego, kiedy słabo się czuję.
Coś mi tu nie pasuje... Matteo nie do końca rozjaśnił mi sytuację.
2 godziny wcześniej...
Adrien
Marinette wyglądała naprawdę słabo. Byłem mocno zaniepokojony jej stanem. Pytałem ją przejęty co się dzieje, ona jednakowoż nie odpowiadała, sprawiała wrażenie nieobecnej, nawet mnie chyba nie zauważyła.
Jej przyjaciółka oznajmiła, że pójdzie z nią do łazienki, nie minęło parę sekund, a dziewczyny zniknęły mi z oczu. Alice prędko pociągnęła ją za sobą, uczyniła to bardzo raptownie, co trochę mnie dziwiło.
Dopiero po około godzinie, wróciła na salę, wszakże już bez Marinette, co mnie zaniepokoiło. Martwiłem się o nią, począłem rozglądać się za Mari, wciąż jednak nie weszła do sali.
Jasnobrązowowłosa podeszła do mnie z poważną miną, od razu obrzuciłem ją pytającym spojrzeniem, podczas gdy wokół wszyscy bawili się w najlepsze, muzyka dudniła wesoło po całym klubie.
— Odwiozłam już Marinette do domu, chciała zostać, stwierdziła, że już czuje się lepiej, nie byłam jednak co do tego przekonana... Była blada, odwiozłam ją do domu.
— Biedna Mari... Ciekawe co jej zaszkodziło... Dobrze zrobiłaś, po co miałaby się męczyć. Tylko... Mogłaś zabrać też mnie, zostałbym z nią. — Nacisnąłem na ostatnie zdanie.
— Och, uwierz na słowo, chciałam po ciebie iść, ale Mari szarpała mnie, mówiąc, że nie chce byś psuł sobie przez nią imprezę, naciskała, że masz zostać i dobrze się bawić, bo to twoje święto no i w dodat...
— Nie psuł sobie imprezy? Przecież to jego dziewczyna, chyba powinien się o nią zatroszczyć... — Wtrącił się nagle Matt, dopiero teraz uprzytomniłem sobie, że przy nas stoi i również chce się czegoś dowiedzieć.
Nie starczy mu, że przetańczył z nią trzy piosenki? W dodatku na kolanach ją prosił, pff, może się obawiał, że gdy szarmancko nie klęknie to się nie zgodzi.
W głosie Mattea przeważała podejrzliwość i zdziwienie.
Alice wzruszyła niepewnie ramionami.
— Ale... Matteo ma rację, moim obowiązkiem jest się nią opiekować, chcę do niej pojechać, czy twoi kuzyni mogliby...?
Nie znałem wioski, w której mieszkała Alice, zatem chciałem by mnie do niej prędko podwieźli.
— Mhm no nie wiem.— przerwała. — Ale mogę do nich zadzwonić i się spytać skoro tak bardzo chcesz do niej jechać to spoko. — odparła i wyciągnęła telefon z małej jasnej torebki.
— Dzięki. — Uśmiechnąłem się lekko. — Ale wciąż była taka blada, gdy już znalazła się w mieszkaniu?
— Wiesz co... Może trochę mniej, w każdym razie była zmęczona i jak mówię, od razu się położyła. — Mówiąc to wykręcała numer. — Pójdę na korytarz, bo tu za głośno. — Zawołała, po czym skierowała się do wyjścia z sali.
Razem z Matteem poczekaliśmy na nią w środku.
Rzecz jasna, nie odzywaliśmy się do siebie, zresztą jakoś tak nie mam ochoty gadać z tym gościem.
Po niedługiej chwili Alice wróciła na salę, jej mina nie wyrażała zaś zbytniej uciechy.
— Nie odbiera. — Pokręciła głową, krzywiąc się lekko z niezadowoleniem.
Wydałem z siebie pomruk niezadowolenia.
— No trudno, ale naprawdę się o nią martwię... Napiszę do niej.
Wyjąłem telefon z kieszeni spodni, po czym wystukałem wiadomość.
💬Do: Przyszła Żona💗❤
Mari? 😕 Jak już się obudzisz, to odezwij się proszę i daj znać jak się czujesz😚😚 martwie się o ciebie
Wysłano: 17:34
Schowałem telefon i ze smutkiem spojrzałem w niebieskie oczy Alice. Przykro mi było, że Mari ulotniła się z mojego przyjęcia, no ale to przecież nie jej wina. Ciekawe co jej jest...
— Nie martw się, na pewno do wieczora wydobrzeje. Może jeszcze przyjdzie. — Alice położyła dłoń na moim ramieniu.
— No mam nadzieję, że wydobrzeje...
* * *
Godzinę później, kiedy usiedliśmy z Alice i kilkoma innymi osobami do stołu, pewien chłopak, zdaje się z klas drugich zaczął proponować nam skosztowanie alkoholu. Stanowczo jednak odmówiłem, obiecałem Marinette, że póki nie skończymy osiemnastki nie będziemy...
Nagle ktoś szturchnął mnie w bok, wołając moje imię i jednocześnie także wyrywając mnie z zamyślenia.
— Hej, Adrien! Obudź się chłopie. — niebieskooka dziewczyna zaśmiała się. — Może... spróbujemy? Dawaj, parę łyków na pewno nie zaszkodzi!
Nie byłem pewny co do tej propozycji...
— No weź. — Szturchnęła mnie znowu w bok. — Wyluzuj się. Wiem, że brakuje ci tu Marinette, mi też brakuje koleżanki, jest moją najlepszą przyjaciółką, ale przecież mówiła, że masz się dobrze bawić i nie psuć sobie imprezy. Czyż nie? — Uniosła jedną brew do góry, a ja wciąż niekoniecznie chciałem się z tym zgodzić.
Alice za to wzięła odważnie parę łyków, chłopaki ze starszych klas zaśmiali się.
— I to się nazywa odważna dziewczyna! — Zawołał jeden z nich wskazując ręką wprost na Alice.
Ta uśmiechnęła się perliście w jego stronę, ale chyba nie wyczuła w jego głosie kpiny, którą ja słyszałem doskonale.
— Teraz ty.
Pokręciłem głową na "nie".
Skrzywiła się ze zdziwieniem.
— Boże, Adrien, to nic takiego, weź się wyluzuj i nie bądź ciotą.
Wyciągała w moją stronę rękę z kieliszkiem, zapełnionym w jednej trzeciej winem.
— Dawaj Adrien.
Po jej namowach niepewnie zgodziłem się. Spróbowałem, wziąłem parę łyków, rzeczywiście smakowało dość okej.
Po tym jednak jak Alice rzuciła się do spróbowania, zmalała w moich oczach. Sądziłem, że jest rozsądniejsza. (A ty to taki rozsądny niby dziś jesteś?? xD ~ dop. autorki)
__________________________________________
_______________________________________________________________________________________________
Heej... i jak? xD Imprezy jeszcze nie koniec... 😏😏
Nie wiem co tu powiedzieć xd
Aha!
Po jutrze jadę znów nad morze, zatem jakby przez dłuższy czas nie było rozdziałów, to po prostu oznacza, że nie mam neta czy coś 😜
Trzymajcie się i będę wdzięczna za każdy nawet krótki komentarz czy gwiazdkę! 💗
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top