Rozdział 2 Co ty wyprawiasz?!
Pod koniec listu, naprawdę ogarnęło mnie ogromne zdumienie i słone łzy zaczęły zbierać mi się w oczach ponownie. Przezroczyste krople skapywały z mojej twarzy na pościel, a ja czytałam wciąż dalej... i dalej...
Droga Marinette
Dobrze wiem i rozumiem co czujesz i co ostatnimi czasy przeżywasz. Jest mi szczerze niezmiernie przykro na myśl, że będziesz musiała to czytać. Ale jest to sprawa ważna, gdyż chodzi tu... o nas...
Bo widzisz... kiedy los próbował nas ze sobą połączyć robił to nie pewnie... Mylił się... Wiesz ja myślę, że to co zaszło między nami nie ma sensu... Nie czuli byśmy się razem szczęśliwi. To nie było dla nas dwóch. Ja... nigdy nie czułem do Ciebie prawdziwej miłości... to był... nawet sam nie potrafię tego nazwać... Otóż podobałaś mi się naprawdę, ale jednak te chwile spędzone razem z tobą dały mi do zrozumienia, że nie jesteśmy sobie przeznaczeni... Marinette zależy mi na tobie. Zależy, ale nie w taki sposób.
Nie czuję do Ciebie tego co powinny do siebie czuć zakochane pary. Wybacz jest mi głupio, strasznie głupio, że to tak wyszło, ale ja... Cię nie kocham ... Wybacz, że nie zdołałem powiedzieć Ci tego wcześniej... Będąc z tobą jedynie pogorszyłbym całą sprawę i zniszczył Ci życie. A tego nie chcę. Chcę , abyś była szczęśliwa, ale z innym... Chwile z tobą pozostaną w mojej dalekiej pamięci...
Przekonałem się pewien czas temu, że to prawdziwe, wielkie uczucie miłości czuję... do innej... mianowicie do Lili. Mówię Ci to ponieważ jako Twój przyjaciel chcę być z Tobą szczery. Wiem, że zachowałem się jak podły drań, ale nie dałem rady powiedzieć Ci prawdy szybciej , ponieważ było mi Ciebie bardzo żal i brała mnie wielka litość, no bo... straciłaś czucie. Pamiętaj jeszcze o tym, że moją przyjaciółką możesz być zawsze.
Mam nadzieję, że to zrozumiesz...
Przepraszam...
Żegnaj.
Adrien
Poczułam jak coś w środku we mnie pęka. Poczułam też bezradność. Byłam zszokowana. Spostrzegłam jak moje dłonie drżą, a wraz z nimi trzymana kartka. Spadło na nią parę słonych łez. Po przeczytaniu całości, dopiero po dłuższej chwili zdałam sobie sprawę naprawdę co właśnie przeczytałam. I rozpłakałam się jak mała dziewczynka.
- A-adrien... - mruknęłam przez płacz.
Straciłam czucie. A teraz jeszcze Adriena?? Czułam jak wszelkie moje nadzieje legły w gruzach. Adrien... TY DUPKU! Czyli Matteo miał rację?
Płakałam. To tak... cholernie zabolało. Natychmiast znienawidziłam blondyna. I nie mogłam się uspokoić, nadal łkałam i pociągałam nosem.
Chloe
Siedziałam u siebie w pokoju, na długiej kremowej kanapie. W telewizji leciały wiadomości. Już miałam przełączyć, lecz powstrzymało mnie to, że zobaczyłam w ekranie telewizora samą siebie. To znaczy Biedronkę...
- Nowa Biedronka? Czyżby nasze miasto chroniła teraz inna dziewczyna? A gdzie nasi bohaterowie?
- To bardzo dziwne, najpierw podczas akcji nie pojawiła się Biedronka, a teraz nawet Czarnego Kota nie było i jest jeszcze inna!
- Och, gdzie tamta bohaterka? I bohater? Opuścili nas? Wyjechali z kraju?
- Nic nie wiadomo na ten temat. To stało się tak nagle, bez żadnej zapowiedzi.
- Hej, a może ma coś z tym wspólnego Władca Ciem!
- No to możliwe. Nie wiemy co się dzieje z bohaterami i skąd ta nagła zmiana.
- Ale skoro nie ma już Czarnego Kota to jak ta dziewczyna sobie sama poradzi?
- Właśnie tego się obawiamy... Czy da sobie sama radę...
- Wierzę jednak w każdą Biedronkę!
- Ja również. W bohaterów trzeba wierzyć.
Ci wszyscy ludzie we mnie wierzą... Jejku, muszę dać radę jakoś sama walczyć. Chociaż to trudne. Nawet bardzo. Będzie mi bardzo przykro jeżeli zawiodę tak wielu ludzi. No ale postaram się. Dam z siebie wszystko.
Są przerażeni i bardzo zdziwieni zniknięciem tamtych bohaterów. Och, mam nadzieję, że oni wrócą jeszcze! W końcu jestem tylko na chwilę Biedronką... Zresztą też jestem zdziwiona, Czarny Kot miał mi pomóc a się nie pojawił... Może po prostu zobaczył inną Biedronkę i zrezygnował z pomocy? Albo... Od początku wiedział, że nie będzie już tamtej i poddał się? Nie wiem... Szkoda.
Matteo Russo
Miałem dziś dobry humor, bo dowiedziałem się od Lili, że podoba jej się Adrien. Trzeba by to jakoś wykorzystać. Lila to moja kuzynka, mieszka niedaleko.
Ciekawy jestem jak Mari zareaguje na ten list od "Adriena". Blondyn przecież nie odzywa się do niej, nawet nie ma jak, więc jest jakiś procent, że w to uwierzy. I kto wie czy skoro tak stracili kontakt to Adrien prędzej czy później by tak nie postąpił. Chociaż z drugiej strony trochę się obawiam, bo jak mnie wtedy jakimś cuden widziała piszącego i tylko udała, że śpi to jestem w pułapce.
Siedząc na szpitalnym siedzeniu w korytarzu obmyślałem moje czyny.
Ach już Cię kocham Marinette! Będę z tobą zawsze i będę o Ciebie dbał jak o nikogo innego! - mówiłem sobie w myślach.
Siedziałem w tej chwili wraz z Lilą w szpitalnym korytarzu.
- Lila, wejdź już do Mariś.- popędziłem ją. Mieliśmy pewien plan...
- Dobrze, spokojnie kuzyneczku już niedługo będziesz z tą...
- Nie próbuj jej przezwać! - warknąłem ostrzegając ją. Ona uśmiechnęła się tylko tym swoim wrednym uśmieszkiem w moją stronę, obróciła się i ruszyła w kierunku sali.
Lila
Zapukałam trzy razy, żeby nie było. Kuzynek by się wściekł. - na mojej twarzy znów gościł ten chytry uśmieszek.
Weszłam. Ciemnowłosa nie dopuszczając mnie do ani jednego słowa zerwała się z poduszki i usiadła natychmiast na łóżku, po czym wrzasnęła w moją stronę:
- Czego znowu chcesz szmato?! Wyjdź z tąd! Wyjdź, bo zawołam lekarzy! Idź z tąd! - warczała na mnie.
- Zamkniesz się wreszcie czy nie?! - przerwałam jej również krzycząc.- A szmatą to ty jesteś i skończoną niepełnosprawną! - krzyknęłam. - Przyszłam przekazać ci coś, o czym powinnaś już dawno wiedzieć. - powiedziałam chłodnym głosem.
- Zostaw mnie samą! - warknęła mając zaszklone oczy. Chyba płakała. Może plan kuzyna rzeczywiście wypalił.
- Och przestań, znowu ryczysz? - jak ja uwielbiałam się z niej naśmiewać. Wprost uwielbiałam ją jako moją ofiarę.
- Gówno cię to obchodzi! Wyjdź powiedziałam! - znów warnęła na mnie.- Nie będę z tobą żadnej dyskusji prowadzić ty pozbawiona ludzkich uczuć wariatko!
Oo już ja jej pokażę.
Podeszłam raptownie do jej łóżka i wściekła strzeliłam jej piątkę w twarz. Jej głowa w tym czasie przekręciła się w bok. Złapała się za polik. Gdy się obróciła i spojrzała znów na mnie miała w oczach wielki gniew i rozpacz. Patrzała na mnie z nienawiścią. Tym razem ona gwałtownie wzięła mnie za moje dwie kitki, które zwisały mi z przodu i pociągnęła wściekła tak mocno w dół, że walnęłam brodą o jej materac. I aż mnie zęby zabolały. Otrząsnęłam się, podniosłam i zbuntowana w złości wzięłam ją za gardło. Ścisnęłam jak najmocniej potrafiłam. Ona przerażona próbowała cofnąć moją rękę i jednocześnie złapać powietrze.
Uduszę ją. Uduszę! Nie obchodzi mnie ani troche, że kuzynowi na niej zależy! Zasłużyła sobie na to całując blondyna.
I oczywiście na moje nieszczęście do sali wszedł Matteo...
Złapał mnie mocno w pasie, tak, że aż zabolało i odciągnął od jej łoża.
- Co ty wyprawiasz?! - wrzasnął na mnie.
- Ja? Należało jej się. Matteo, jesteś frajerem! Nie będę ci pomagać w zdobyciu tej szmaty! - rzuciłam i wybiegłam z sali zostawiając za sobą otwarte drzwi.
Matteo Russo
Przymknąłem drzwi, po czym podeszłem powoli do Marinette. Krztusiła się i starała się złapać oddech. Miała ślady na szyi.
- Marinette! Nic Ci nie jest? - zapytałem siadając na krzesełko, po czym przytuliłem się do niej. Jednak ona nieodwzajemniła gestu. Wręcz przeciwnie. Odepchnęła mnie dwoma rękami i poczęła wołać:
- Adrien! Gdzie on jest? Mów! Powiedz mi! Masz mi powiedzieć! - zrozpaczona chciała za wszelką cenę wiedzieć coś o ukochanym.
Już w pierwszym zdaniu o nim zaczęła. Masakra.
- Marisiu straciłaś z nim czas... Jeśli ci powiem będzie ci przykro, a tego nie chcę. - po tej wypowiedzi zbliżyłem się do jej twarzy.
- Mów! Błagam powiedz mi! - wciąż się domagała swego - Proszę... Ty nic nie rozumiesz, proszę cię powiedz... - błagała.
Ja po raz kolejny ją objąłem i podałem chusteczkę, bo zobaczyłem jak dwie łzy zlatują jej w dół po policzkach.
- Posłuchaj. - zacząłem spokojnie i czule gdy się już trochę uspokoiła.- Adrien... nie był, że tak powiem ciebie wart... On oszukał już wiele dziewczyn. Opowiadałem Ci już chyba jak to było z moją siostrą. On... Ym... Marinette...- aż szkoda mi było jej okłamywać kiedy tak patrzała zdumionymi oczami pełnymi bólu na mnie. No, ale żeby ją mieć dla siebie musiałem tak postąpić... - On Cię nigdy nie kochał. Jest fałszywy. Wiesz co on teraz robi? Wiesz gdzie w tej chwili przebywa? Wiesz? Jest w domu u Lili. Czeka tam teraz na nią. A wiem dlatego, bo Lila to moja kuzynka. I nie raz kiedy wpadałem ją odwiedzić widziałem jak się cmokają we dwoje w jej domu. Mi... mi na tobie naprawdę zależy i ja nie chcę ,aby on cię skrzywdził. Proszę, obiecaj mi, że nie będziesz mu ufać.- patrzyła na mnie nadal zdumiona tym co mówię, a w oczach miała taki żal, że aż przykro mi było patrzeć.
- Ale... - urwała.- Adrien, którego znam nie mógł tak zrobić...- z jej oczu wypłynęła kolejna słona łza.- No j-jak... - rozpaczała a jej głos załamał się.
- Owszem mógł. Nie znalaś go dobrze.
- Nie proszę, powiedz ,że kłamiesz! Powiedz ,że to wszystko co mi teraz powiedziałeś to jedno wielkie kłamstwo!
- Oj Marinette ...- westchnąłem i pogładziłem palcami po jej gładko uczesanym kucyku z przodu. Patrzałem tak chętnie na nią i w pewnej chwili nie mogłem się powstrzymać.- natychmiast zbliżyłem się do jej twarzy i styknąłem swoje usta z jej. Pocałowałem ją.
- Nie! - odepchnęła mój policzek na lewo.- Przestań! Wyjdź! - wrzasnęła na mnie.
- Ale Marinette...
- Wyjdź! Czy wy nie słyszycie co się mówi!? Wyjdź!!! - krzyknęła rozgniewana.
- W porządku wyjdę... - odparłem ze smutkiem w głosie i niezadowoloną miną. Wstałem z siedzenia i skierowałem się ku wyjściu. W drzwiach mruknąłem jeszcze - Wybacz.
- I dlaczego wpuściłeś tu Lilę?! Znasz ją? - zadała niespodziewanie pytania. Była wkurzona.
- Nie wpuściłem... - skłamałem, nie wiedząc co powiedzieć.- Tak, Lila to moja kuzynka. Wiem jaka jest, to wariatka.- powiedziałem tak po prostu.
- Wpuściłeś tu swoją kuzyneczkę, wiedząc co mi zrobiła? To tak ci na mnie zależy? Ty draniu.
Posmutniałem, nie odrywając od niej oczu. Stałem w miejscu przy wyjściu. Przymknąłem drzwi z powrotem i posunąłem się o krok do przodu.
- Widziałem... Obiecuję, że zapłaci za to.
- Och... najpierw próbowała odbić mi chłopaka, przyjaciółkę, jej intryga prawie się udała. Następnie zrobiła ze mnie kalekę popychając mnie na schodach. I teraz jeszcze takie coś, nie ma wstydu. Żadnej empatii, NIC. POWIEDZ, CZY NIE JEST JEJ MAŁO?
Pobladłem. Byłem zszokowany tym co mówi. Nie wiedziałem... Nie sądziłem, że jest aż taka...
- Nie wiedziałem... - wbiłem zawstydzony wzrok w ziemię.
- To teraz wiedz i wynoś się! - rozkazała chłodno.
* * *
Przesadziłem. Chyba za bardzo najechałem na Adriena przez co zraniłem jej uczucia. Och była taka smutna, zrozpaczona, wygląda na to, że uwierzyła w list. Ale... Nie chciałem sprawiać jej przykrości...
Chciałeś idioto. Przecież robisz to po to by z tobą była.
No tak... Tylko kurczę trochę żałuję, że tak ją okłamuję... I sprawiam jej tym przykrość.
A Lila? Jak mogła tak postąpić! Nie spodziewałem się! To niewiarygodne... Ale faktycznie, jest bardzo wredna. Zazdrość ją oślepiła. Poza tym... Ona nie jest normalna. Nie jest tak jakby sobą. Ale z tym wybrykiem to grubo przesadziła. Tego jej tak nie odpuszczę. Nie usprawiedliwi tego nawet jej wariactwo. Grubo przesadziła.
Hejj 😄🌺
Ten rozdział taki długi, 1915 słów 😁 no ale tak mi pasowało, mam nadzieję, że nie przynudzałam 😂😉💎
Jeśli się podoba daj znać gwiazdką⭐ lub komentarzem😂😉to bardzo motywuje do dalszego pisania❤
Żegnam się c;
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top