Rozdział 16 Znów razem
Marinette
Przebywałam w tej chwili w sali gdzie odbyć się miały moje ćwiczenia. Przyszła po mnie pani i zaczęłyśmy. Ćwiczenie polegało na tym, że miałam próbować iść, trzymając się po bokach metalowych poręczy. Było to bardzo trudne ćwiczenie, wymagające wysiłku i sprawiające trudności takim jak ja.
Podczas ćwiczeń, kiedy trzymając się mocno rękoma poręczy po bokach próbowałam posuwać się dalej do przodu, w pewnej chwili poczułam ból... Ból w obu nogach...
Był co prawda tępy i... dziwny, ale naprawdę bolało... był silny.
- Au - jęknęłam zaciskając powieki, starając się posuwać wciąż za pomocą poręczy dalej. WYTRZYMAJ, WYTRZYMAJ JESZCZE. - powtarzałam sobie
Nielekko było utrzymać się na dwóch rękach, gdy nogi były bezużyteczne.
- Au, au - znów jęknęłam, dysząc z wysiłku. Pani, która mi pomagała spojrzała teraz na mnie zaskoczona.
- Naprawdę cię boli? - spytała.- Czujesz ból w nodze?
- Aa! - zanim zdołałam odpowiedzieć ból ponownie dał o sobie znać. - Tak! - powiedziałam szybko oddychając. Chciało mi się pić. Te ćwiczenie szybko potrafi zmęczyć takich jak ja.
- To bardzo dobry znak. - stwierdziła.
- Naprawdę? - spytałam z nadzieją.
- Tak. Nie obiecuję, ale teraz skoro czujesz ból istnieje duża, bardzo sporo szansa na to, że z tego wyjdziesz. - uśmiechnęła się do mnie pogodnie.
Ja również się uśmiechnęłam. Powróciła mi nadzieja. Poczułam taką chęć walki, jeszcze bardziej zaczęłam wierzyć, że uda mi się z tego wyjść.
Nareszcie byłam szczęśliwa, bo znów mogłam swobodnie marzyć o Adrienie, bez żadnych zmartwień, niepewności czy udręki.
Cała nadzieja powróciła. A z nią i radość.
Tak ogromnie się cieszyłam, że Adrien w końcu się odnalazł! Że jest cały! Że wszystko między nami jest jak dawniej!
Jak bardzo się cieszyłam! I to dawało mi chęci do walki. Wierzyłam w siebie. Jak dawniej.
* * *
Kiedy dotarłam już do domu, postanowiłam wysłać ukochanemu SMS-a.
W pokoju przesiadłam się z wózka na łóżko i wzięłam do ręki telefon. Napisałam:
💬Do: Adrien (tel Mattea)
Hejj 😚 Mam bardzo dobrą wiadomość 😃💞 Tak się cieszę...
Wysłałam i zadowolona odłożyłam telefon. Czekałam na odpis. Minęła chwila i dotarła do mnie jakaś wiadomość. Pewna, że to Adrien, szybko sięgnęłam po telefon i włączyłam wiadomości.
Zaskoczyłam się gdy zobaczyłam, że SMS nie jest od ukochanego, tylko od Alyi.
💬Od: Alya💜
Cześć Mari 😘 Dawno nie gadałyśmy, jak tam u ciebie?? 😜
Alya! Mam jej tyle do opowiadania! Przez to zamieszanie nawet nie pomyślałam, żeby się z nią skontaktować! Cały wczorajszy dzień był niezwykły...
Pełen strachu, trochę smutku i złości, ale także pełen mnóstwa radości!
Odpisałam jej od razu:
💬Do: Alya💜
Alya, mam ci tyle do opowiadania!
💬Od: Alya💜
To może wpadnę do ciebie za chwilę, jeśli masz czas? :>
Tak brzmiała jej kolejna wiadomość.
💬Do: Alya💜
Tak, mam, jestem już po zajęciach, wpadnij kiedy chcesz ;>
Adrien
No wreszcie byłem wolny! Dosłownie. W końcu mogłem żyć jak człowiek, a nie w zamknięciu, odizolowany od innych.
Przebywałem już u Mattea drugi dzień.
Jego dziadkowie ciepło nas przyjęli. Jak bardzo się cieszyłem, że mojej Marinette nic nie jest, że mogliśmy znów się zobaczyć, znów bez żadnych zwątpień swobodnie marzyć o sobie!...
Muszę przyznać, Matteo ratując nas zrobił coś wielkiego, zachował się jak prawdziwy bohater. Kiedyś jak chodził do naszej szkoły był takim klasowym ważniakiem, nie zbyt miłym dla innych. Pamiętam jak uwielbiał popisywać się przed kolegami, lubił bójki, wcale nie rzadko zostawał po lekcjach czy przesiadywał u dyrektora.
Musiał się bardzo zmienić... Teraz zachował się bardzo dojrzale, niczym bohater.
Jednak coś sprawia, że nie mam do niego zaufania.
Nie wiem co go skłoniło do ratowania mnie...
Marinette?...
Taak... mówił, że "to wszystko dla Marinette". Niech on się lepiej trzyma od niej z daleka. Mam nadzieję, że nie kryje się za tym żaden jego podstęp, że to nie jest pułapka...
* * *
Zastanawiam się jak odnajdę teraz Plagga. Zapewne siedzi gdzieś w domu mojego ojca. Nawet nie jestem pewny gdzie, chyba w moim pokoju. Martwię się trochę o niego, jak go mój ojciec znajdzie to koniec. Nie wiem jak go odzyskam, nie mogę przecież tam pójść, a w Kota się bez Plagga nie przemienię...
Ta, ciekawy też jestem jak zareagują koledzy i koleżanki z klasy na mój "powrót". Pewnie cała szkoła będzie dudnić, że syn sławnego projektanta mody nagle powrócił.
Moje rozmyślania zostały przerwane pukaniem do drzwi. Najpierw powoli się uchyliły i ujrzałem Mattea.
- Masz wiadomość.- oznajmił mi stojąć w drzwiach. Podszedłem do niego i podał mi swój telefon. Ujrzałem SMS-a od ukochanej. Nie podobało mi się, że Matteo mógł czytać nasze rozmowy, no ale cóż mogłem zrobić, to w końcu jego telefon.
Z szerokim uśmiechem gapiłem się zachwycony w ekran telefonu nie odrywając od niego wzroku.
💬Od: Marinette
Hej 😚 Mam bardzo dobrą wiadomość 😃💞 Tak się cieszę...
Bardzo się ucieszyłem, moje serce poczęło bić szybciej. Chciałem wierzyć, że chodzi o jej nogi... Jest młoda, na pewno z tego wyjdzie! Od początku w to wierzyłem! Wiedziałem, wiedziałem, że da radę!
Zacząłem podniecony, pełen życia krążyć po pokoju z wlepionym wzrokiem w SMS-a.
- Udało się! - krzyknąłem radośnie, jak dziecko przy tym podskakując ze szczęścia.
Chciałem natychmiast się z nią zobaczyć, uściskać ją i oddać moim pieszczotom!
Spojrzałem na Mattea, który też nadal stojąc w tym samym miejscu szeroko się uśmiechał.
- Wychodzę! - rzuciłem szybko i wybiegłem z pomieszczenia.
- Czekaj... To niebezpieczne!
Błyskawicznie założyłem obuwie i wyleciałem z domu niczym strzała. Mimo, że wyjście z domu w moim wypadku nie było zbyt bezpieczne ani rozsądne, nie mogłem się powstrzymać. Pragnąłem ją zobaczyć! Przytulić, cieszyć się razem z nią!
Pędziłem więc w kierunku znanej w Paryżu piekarni. Jeszcze chyba nigdy nie byłem taki pełen życia, energii, taki podekscytowany i szczęśliwy. Nie przestawałem biec, przed oczyma cały czas miałem obraz stojącej normalnie na nogach Mari. Wyobrażałem ją sobie. Nie mogłem się doczekać, lecz wiedziałem, że do sprawnego posługiwania się nogami, potrzeba jej jeszcze trochę czasu.
Ale to już niedługo, a ja jestem pewien, że wszystko się uda!
Pomimo, że nie było specjalnie ciepło, mi od długiego i żwawego biegu było gorąco.
Dotarłem już pod samo jej mieszkanie.
Przystanąłem na chwilę tuż przed nim, aby przez moment odpocząć. Zdyszany i zmęczony biegiem oparłem ręce o kolana. Odpoczywszy nieco, ruszyłem w kierunku białych drzwi piekarni. Energicznie zapukałem. Niecierpliwiłem się gdy chwilę nikt mi nie otwierał. Zaraz jednak w drzwiach stanęła pani Cheng.
- Dzień dobry, jest Marinette? - zapytałem z zapałem i gdy tylko usłyszałem potwierdzającą odpowiedź weszłem radośnie z wielkim uśmiechem na twarzy do środka.
- Adrien, tak dawno cię tu nie było! Mari bardzo się martwiła o ciebie.
- To... ja byłem porwany.
- Jejku... Ale już wszystko w porządku? Bandziory schwytane?
- T-tak.
- Dobrze, że nic ci się nie stało.
- Dziękuję.
- Marinette, Adrien do Ciebie przyszedł! - krzyknęła jej mama obracając się w stronę schodów.- Chciałbyś napić się czegoś ciepłego?
- Tak, poproszę. Idę do niej.- powiedziałem z entuzjazmem, po czym poleciałem do góry schodami.
Marinette
Po niespodziewanej i bardzo miłej informacji od mamy, kąciki moich ust uniosły się wysoko w górę. W głowie miałam widok wchodzącego do pokoju, uśmiechającego się do mnie zalotnie Adriena. Z niecierpliwością patrzyłam uparcie na drzwi, oczekując aż się w końcu poruszą.
Usłyszałam pukanie.
- Wejdź Adrien. - zawołałam wesoła.
Adrien
Uśmiechnąłem się bardzo szeroko na jej widok. Siedziała przy biurku, miała dziś na sobie jasnoróżową bluzkę, której rękawki kończące się ozdobną koronką sięgały do łokci, z małym dekoldem. Do tego czarne leginsy.
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej na widok dwóch zwisających po obu stronach głowy warkoczykach sięgających do biustu.
- Adrien! - zrobiła maślane oczka przy tym, ciesząc się.
Podszedłem bliżej do niej, porwałem ją z wózka na ręce i przeniosłem nas na łóżko. Posadziłem ją na moich kolanach, Mari objęła mniw wokół szyi przez chwilę patrzeliśmy sobie w oczy.
- Czytałeś wiadomość? - spytała z zapałem.
- Tak.- odpowiedziałem naprawdę bardzo zadowolony i przeszczęśliwy. Nasze czoła zetknęły się ze sobą.
- Wiedziałem, że dasz radę. Tak bardzo się cieszę. - mówiłem do niej taki radosny, szczęśliwy, prawie wzruszający się i jednocześnie śmiejąc się.
- Ja też. - odparła równie szczęśliwa.
Już tyle czasu minęło, kiedy spotykaliśmy się gdzieś razem... Niewyobrażalnie mocno mi tego brakowało. Chwilę później nasze usta złączyły się ze sobą. Całowałem coraz bardziej namiętnie, zjechałem pocałunkami na jej szyję.
Marinette
Zanurzyłam palce w jego jedwabne złote włosy, jego ręce spoczywały na mojej talii. Oddawałam każdy jego pocałunek. Było mi tak bardzo przyjemnie, chciałam by ta chwila była wiecznością. Zdałam sobie sprawę jak bardzo mi tego brakowało.
Gdy na chwilę oderwaliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza, poczułam jego ciepły oddech na moim policzku.
- Brakowało mi tego.- szepnęłam, nachylając się nad jego uchem.
- Mi też. - odparł, po czym znów wróciliśmy do wzajemnego obdarowywania siebie pocałunkami. Cieszyłam się tą piękną chwilą. Objął mnie, a ja dałam mu szybkiego buziaka w policzek. Uroczo uśmiechnął się do mnie ukazując przy tym białe ładne ząbki. Przytulaliśmy się.
I wtem nim się obejrzeliśmy do mojego pokoju weszła Alya...
Na jej widok oderwaliśmy się od siebie. Siedziałam wygodnie na kolanach Adriena, obejmował mnie w talii.
Alya pisnęła na nasz widok, a następnie zaczęła skakać z radości.
- Wiedziałam! Wiedziałam! - wołała uradowana wykonując przy tym podskoki. Klasnęła nawet w dłonie.
- Alya siadaj koło nas.
Wykonała polecenie. Usiadła i uściskała mnie, prawie zwalając mnie z kolan Adriena.
- To mi chyba wypadałoby już pójść... - rzekł z niechęcią Adrien.
Mruknęłam w odpowiedzi z niezadowoleniem. Musnął jeszcze ustami mój zarumieniony policzek. Uśmiechnęłam się tak jakby do siebie. Wziął mnie na ręce, wstał i ostrożnie posadził na łóżku obok Alyi. Odszedł w kierunku wyjścia. Jeszcze w drzwiach posłał mi pogodny uśmiech.
- Opowiadaj jak to się stało! - krzyknęła uradowana gdy Adrien już wyszedł.- Gdzie był Adrien? Co się z nim działo? A jak ty się czujesz? - zasypała mnie pytaniami.
- To długa historia.- odparłam.- Może zacznijmy od tego, że jest w tym wszystkim duża zasługa Mattea...
_____________________________
___________________________
No cześć, cześć 😁😁
A oto i kolejny rozdział 😆
Zmieniałam co prawda często tą perspektywę Marinette i Adriena, no tak mi już pasowało😄😎
Marinette powolutku, powolutku zaczyna odzyskiwać czucie w nogach... 😊💪👡👠
A jak z Gabrielem?
Nasz podły Gabryś pojawi się w następnym rozdziale! 😈
Uważajcie, bo może on Was zaskoczyć w każdej chwili😈😅😅😎
W następnym rozdziale będzie też perspektywa Nathali, dowiecie się co wie i sądzi na temat całej sytuacji. 😉
Doceniam każdy szczery komentarz☺
Cóż... do zobaczenia w następnym rozdzialee! 😁💕
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top