💜 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟕 💜
Upewnij się, że przeczytał*ś szesnasty rozdział książki "Sen o Miłości"
💜
Kenzie wróciła do swojego apartamentu około godziny szesnastej, gdy wcześniej świetnie bawiła się ze Stormi i Wolfem. Swój układ miała już dokończony, wystarczyło wybrać outfit, w którym miała zatańczyć. Wiedziała, że nie wybierze lepszych ubrań niż Madeline, dlatego to właśnie do niej zadzwoniła, a ta zjawiła się dosłownie kilka minut później.
— Jak było na spotkaniu ze Stormi i Wolfem?— zagadnęła Madeline, kiedy weszła do pomieszczenia, przywitała się z córką i podeszła do szafy, w której Kenzie aktualnie trzymała swoje rzeczy.
— Bardzo dobrze, potrzebowałam porozmawiać z osobami, których rodzice też są sławni na całym świecie.— oznajmiła Kenzie, rozkładając się na łóżku.
— Oczywiście.— mruknęła pod nosem Madeline, marszcząc brwi.— Jak tam u Kylie?
— Myślę, że dobrze.— odparła Kenzie, obserwując poczynania swojej mamy.— Co dziś robiliście z tatą? Gdzie cię zabrał?
— Zwiedzaliśmy Luwr.— oznajmiła Madeline, kładąc jakieś ubrania na łóżku obok córki.
— Uchh, same nudy.— stwierdziła Kenzie, wywracając oczami.
— Uwierz mi, jeżeli robisz nudne rzeczy z osobą, którą kochasz ponad życie, to nic nie jest nudne, nawet zwiedzanie muzeum.— stwierdziła Madeline, patrząc na nią karcącym wzrokiem.— Ale no dobra, ubierz to.
I jak powiedziała Madeline, tak Kenzie zrobiła. Kiedy już się przebrała, miała na sobie czarnego topa na ramiączkach, na ramiona założyła fioletową bluzę, która na klatce piersiowej była wycięta i miała jedynie łączenie przy szyi z przodu. Na dół założyła tego samego koloru spodnie dresowe.
— No i wyglądam zajebiście.— stwierdziła zadowolona Kenzie, przeczesując włosy. Jej makijaż składał się z kilku kosmetyków: tuszu do rzęs, eyelinera, błyszczyka, korektora, pudru i rozświetlacza.
— Zgadzam się.— odparła równie zadowolona Madeline, patrząc na córkę z uśmiechem. Kenzie podała jej swój telefon, by ta zrobiła jej zdjęcie, a później wstawiła je na swojego Instagrama.
Kenzie zjawiła się na planie pół godziny przed występem. Była już całkiem gotowa, a jej choreografia była dopięta na ostatni guzik. Tym razem dziewczyna nie występowała ostatnia, a trzecia, kiedy osób było już pięć.
Tańczyła do piosenki „That's what I like” Bruno Marsa. Kiedy już rozpoczęło się nagrywanie, Kenzie podeszła w stronę kamery, kładąc swoje dłonie między kolana, które skrzyżowała kilkukrotnie. Stając prosto, ugięła delikatnie nogi, rozkładając ręce, po chwili je unosząc i podskakując z nogi na nogę. Pokręciła ręką w górze, później obiema poruszając szybko w górę i w dół, synchronizując z tymi ruchami swoje nogi. Stanęła bokiem, subtelnymi, ale i szybkimi ruchami poruszając swoim tułowiem. Podskoczyła, raz wykładając do przodu swoją jedną nogę, a raz drugą. Odwróciła się tyłem do kamery, uniosła obie dłonie, po czym uklęknęła na rozłożonych kolanach, twerkując. Wstając, również poruszała swoimi dolnymi partiami, z powrotem odwracając się w stronę kamery. Później podskakując, wykonała kilka ruchów rękoma oraz nogami. Jej ruchy były subtelne i pełne wdzięku, choć jednocześnie dynamiczne, co dodawało wyjątkowości jej wszystkim występom. Na sam koniec machnęła swoimi włosami, uśmiechając się w stronę kamer, które cały czas ją nagrywały.
Na sam koniec swojego tańca podeszła do jurorów wraz z prowadzącymi. Kenzie wiedziała, że to nie był jej najlepszy taniec, jaki kiedykolwiek pokazała, ale przecież za każdym razem dawała z siebie wszystko...
— Mackenzie.— dziewczyna aż wzdrygnęła się, ponieważ dawno nikt tak do niej nie mówił.— Ja wiem, że potrafisz lepiej. Szczerze mówiąc, to nie był twój najlepszy występ, a chyba najgorszy... Co się stało?
— Dzisiaj nie poszło mi zbyt dobrze, to przyznaję.— mruknęła Kenzie do mikrofonu, gdy Nicky i Madeline siedzący na widowni spięli się ze stresu.
— Mam nadzieję, że to się poprawi, lecz teraz dostajesz ode mnie pięć.— powiedziała niezadowolona kobieta, podnosząc tabliczkę z cyfrą pięć. Pozostałych dwóch jurorów uniosło tabliczkę z cyframi siedem.
Kenzie wciąż znajdowała się na pierwszym miejscu, ale przecież przed nią był Milo, a brakowało mu dwadzieścia punktów, by ją przegonić. Zestresowana Kenzie pożegnała się z widzami, po czym poszła do swojej garderoby, udając, że wszystko jest w porządku. Usiadła na kanapie, oglądając Milo, który właśnie wchodził na scenę.
— Parszywy...— zaczęła Kenzie, wymawiając wiele przekleństw. Sama się sobie dziwiła z myślą, że Milo kiedyś się jej podobał.— Szlag, dobry jest...
Wymamrotała Kenzie, obgryzając paznokcie ze stresu, jednak gdy się na tym przyłapała, natychmiast odsunęła paznokcia od ust.
Jej najgorsze przypuszczenia spełniły się wraz z kilkoma minutami później. Milo dostał od jurorów łącznie dwadzieścia osiem punktów, co oznaczało, że teraz Kenzie spadła na drugie miejsce.
— Cholera!— krzyknęła zdenerwowana Kenzie, wstając z kanapy i łapiąc się za głowę. Przeklęła w duchu samą siebie, nie mogąc się doczekać, aż coś rozwali. Choć miała znacznie lepszy pomysł.
Od razu po programie, nawet się nie przebierając, ruszyła do baru hotelowego. W głowie miała jedynie to, by po prostu się nawalić.
— Poproszę najmocniejsze, co macie.— mruknęła zrezygnowana Kenzie, siadając na stołku przy barze, opierając głowę o dłoń.
— Oczywiście.— odpowiedział barman, po czym zaczął przygotowywać jej jakiegoś naprawdę męczącego drinka z dużą ilością alkoholu.
— Niech pan nie oszczędza.— powiedziała Kenzie, machając lekceważąco dłonią. Później dostała swojego drinka, choć ciągle zamawiała coś nowego, użalając się nad sobą.
Spędziła tam kilka godzin – była tam do około godziny dwunastej w nocy. Nie wróciła jednak do swojego pokoju hotelowego sama – znalazł ją Nicky, który ruszył w poszukiwania jej, kiedy nie odpisywała na jego i Madeline wiadomości.
— Cholera, Kenzie.— wyszeptał Nicky, zauważając dziewczynę, siedzącą przy barze, ledwo trzymającą się na krześle.— Proszę doliczyć koszty tego wszystkiego na rachunek Harper...
Mruknął zawstydzony Nicky, zauważając swoją córkę w najgorszym stanie, w jakim kiedykolwiek ją widział. A przecież widział ją w naprawdę wielu sytuacjach. Kiedy upewnił się, że na korytarzu nikogo nie ma, przełożył sobie Kenzie przez ramię, zanosząc ją do jej apartamentu.
— Naprawdę daleko zajdziesz takim sposobem.— wymamrotał zdenerwowany, gdy znaleźli się już w jej apartamencie. Położył ją na łóżku, przykrywając ją kołdrą. Nie widział nawet sensu rozmawiać z nią w takim momencie, a już nie na pewno, kiedy była w takim stanie.
Stwierdził, że przyjdzie z samego rana, by zobaczyć, czy dziewczyna już się ogarnęła. Doskonale wiedział, że będzie miała kaca, dlatego przyniósł jej herbatę oraz tabletkę przeciwbólową.
— O, to super, że już nie śpisz.— powiedział Nicky, gdy po zapukaniu wszedł do środka, kładąc herbatę i lekarstwa na szafce nocnej. Dziewczyna zmrużyła oczy, wzdychając cicho.— Nie wiem, co ty ze sobą robisz, dziewczyno.
— Zaś będziesz prawił mi kazania?— spytała z ponownym westchnieniem, wkładając twarz w dłonie.
— Tak, do cholery.— odpowiedział stanowczo Nicky.— Po co tutaj przyjechałaś? Po to, żeby codziennie pójść się nachlać i użalać się nad sobą?— spytał Nicky, siadając na jej łóżku.— Bo zamiast wziąć się w końcu w garść, ciągle narzekasz, jak to ty wszystko robisz źle i nic ci nie wychodzi, a jestem pewien, że gdybyś się przyłożyła, na pewno wszystko poszłoby inaczej. Naprawdę przejmujesz się jakimś Rosenem? Jest zaledwie kilka punktów przed tobą. Zepnij w końcu dupę i do roboty, bo później będziesz wściekła na siebie, jeśli nie wygrasz.
— To było... mocne.— wyszeptała Kenzie, przecierając twarz i podnosząc się do pozycji siedzącej.
— Właśnie takie miało być.— oznajmił Nicky.— Nie pozwolę, żebyś zrujnowała tę szansę, jasne? I zawsze będę ustawiał cię do pionu, nawet nie myśl, że będzie inaczej. Więc weź cię w garść na jeszcze te cztery występy i daj z siebie wszystko. Jesteś Kenzie Harper, córciu. Kto jak nie ty?
— Nie potrafię przestać myśleć, że jest lepszy ode mnie.— szepnęła Kenzie, nachylając się w stronę ojca i przytulając do jego klatki piersiowej.
— Szczerze mówiąc, oboje jesteście naprawdę świetnymi tancerzami... To będzie zacięta rywalizacja, ale im szybciej nauczysz się, że życie jest niesprawiedliwe i ciężkie, tym lepiej dla ciebie. Nie możesz poddawać się po każdej porażce.— wymamrotał Nicky, głaszcząc ją po włosach.
— Dzięki tobie to wiem, tatku.— odszepnęła Kenzie, unosząc głowę znad ramienia ojca, przeczesując włosy.— Wezmę może orzeźwiający prysznic, zjem śniadanie i zabieram się za tworzenie układu na dziś, który będzie idealny. Przysięgam.
— Mi nie musisz nic przysięgać. Jesteś moją córcią i nieważne co, zawsze będę z ciebie dumny.— odparł Nicky, pochylając się i całując jej czoło.— Ale kop w dupę jest ci potrzebny, żeby cię zmotywować.
— A ty potrafisz zrobić to jak nikt inny.— wymamrotała ze śmiechem Kenzie, pocierając skronie palcami. Musiała jednak wziąć się w garść. Przyjechała tutaj wygrać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top