💜 𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝟏𝟒 💜

💜

Upewnij się, że przeczytał*ś trzynasty rozdział książki "Sen o Miłości"

Kenzie chodziła spać o bardzo późnych godzinach, dlatego koniec programu o godzinie dwudziestej drugiej wcale nie był jej straszny tak jak kiedyś. Przebrała się w swoje ulubione dresy, a później opuściła garderobę. Nicky i Madeline byli już u siebie, Kenzie nie chciała im przeszkadzać, dlatego ruszyła do swojego apartamentu, trzymając na ramieniu torbę z jej wcześniejszym strojem.

— Dzisiaj naprawdę dobrze się zaprezentowałaś.— usłyszała za sobą ten głos. Znów ten głos, który, jeszcze chwila, a zaczęłaby podejrzewać o śledzenie jej. Nawet w snach.

— Nigdy nie odpuszczasz, co?— mruknęła Kenzie, stając w miejscu i odwracając się w stronę młodego mężczyzny. Milo stał przed nią w czarnych spodniach, białej koszulce i czarnej, skórzanej kurtce.

— Nigdy, powinnaś już to wiedzieć.— odpowiedział Milo. Wzruszywszy ramionami, podszedł do niej, po chwili rozkładając ręce.

— I to wiem, Milo.— odpowiedziała Kenzie, zakładając ręce na krzyż.— Nie rozumiem, dlaczego nie możesz po prostu odpuścić? Nie chcę być z tobą.

— Chcę tylko wynagrodzić ci te miesiące, kiedy cię krzywdziłem. Nie powinienem się tak zachowywać.— stwierdził Milo, robiąc w jej stronę wielkie oczy.

— No, nie powinieneś.— westchnęła Kenzie. W jej głowie pojawiło się teraz naprawdę dużo myśli, między innymi, czy dać mu drugą szansę? Z jednej strony bardzo ją skrzywdził, ale z drugiej, przeżyła z nim wiele naprawdę szczęśliwych chwil swojego życia…

— Chciałabyś wybrać się do wesołego miasteczka? Jako zadośćuczynienie za to, jak cię skrzywdziłem?— zaproponował Milo, patrząc jej prosto w oczy, uśmiechając się. Kenzie niemal ugięły się kolana, kiedy zobaczyła jego anielski uśmiech. Jak mogła odmówić?

— Myślę, że to sprawiedliwa rekompensata.— odpowiedziała Kenzie, również uśmiechając się w jego stronę. Milo otworzył usta, aby ewidentnie coś dodać, jednak usłyszeli, jak otwierają się drzwi jednego z pokoi. Cholera.

Z pomieszczenia, od którego drzwi się właśnie otworzyły, niespodziewanie wyszła Madeline. Kobieta, ubrana w różowy szlafrok, wciąż w makijażu, chciała pójść tylko po butelkę najlepszego wina na dół do restauracji. Nie odezwała się jednak. Popatrzyła na Kenzie swoim wzrokiem, który znał już każdy Harper. Oznaczało to, że Kenzie źle robi, w ogóle rozmawiając z Milo, choć Madeline nie chciała się w to mieszać. Przecież jej córka była dorosła – blondynka wiedziała, że Kenzie będzie mocno cierpieć, kiedy Riko o wszystkim się dowie i ją zostawi, ale po co miała interweniować, skoro Kenzie i tak jej nie posłucha? Przeszła zwyczajnie obok, wchodząc do windy.

— Jakie jest teraz prawdopodobieństwo, że twój ojciec przyjdzie w nocy do mojego pokoju i mnie udusi moją własną poduszką?— spytał ze śmiechem Milo.

— Po pierwsze, Nicky to nie morderca.— powiedziała ze śmiechem Kenzie, wywracając oczami.— Po drugie, Madeline mu nie powie.

I też miała rację, dlatego była w stu procentach spokojna. Madeline nie powiedziałaby nikomu, a już tym bardziej wiedząc, że Kenzie mogłaby mieć przez to kłopoty.

— W porządku.— odpowiedział Milo, który w duchu miał ogromną nadzieję, że chłopak Kenzie (którym, szczerze mówiąc, jeszcze nie był) o wszystkim się dowie.— To jak? Idziemy do tego wesołego miasteczka?

— Teraz?— spytała Kenzie.

— Tak.— odpowiedział Milo i wzruszył ramionami.— Mieszkam we Francji już jakieś pięć lat, dlatego jestem pewny, że najlepsze wesołe miasteczko jest otwarte do drugiej w nocy.— dodał pośpiesznie.

— Jasne, możemy pójść teraz, ale potrzebuję ze dwadzieścia minut, żeby się ogarnąć, dobrze?— spytała Kenzie, a Milo przytaknął. Brunetka szybko go pożegnała, a następnie niemal pobiegła do swojego apartamentu.

Mimo iż był czerwiec, na dworze na pewno w nocy będzie zimno, dlatego Kenzie zdecydowała, że założy białe spodnie jeansowe z dziurami. Góra jej stroju składała się z fioletowego topu, który był włożony na biały golf. Wyglądało to bardzo interesująco. Założyła do tego naszyjnik z pereł, naszyjnik Harperów (który nosiła zawsze) oraz pierścionki z fioletowymi brylantami. Swoje brązowe, falowane włosy pozostawiła rozpuszczone, nakładając na samą górę opaskę z pereł, a swój makijaż tylko odświeżyła. Wzięła fioletową torebkę, włożyła do niej telefon i portfel (w którym miała tylko dokumenty, bo w tych czasach już nikt nie używał gotówki). Użyła swoich ulubionych perfum, włożyła czarne buty i wyszła z pomieszczenia. Idealnie zmieściła się w czasie. Przygotowywała się dokładnie dziewiętnaście minut.

— Już myślałem, że mnie wystawiłaś...— powiedział Milo, drapiąc się po karku. On ubrany był w białą koszulę i czarne spodnie.

— Nie mogłabym cię wystawić.— odpowiedziała Kenzie.— Ale nie chcę, żebyś cokolwiek sobie pomyślał... Idziemy tam jako przyjaciele.

— Oczywiście, o niczym innym nie pomyślałem.— skłamał szybko Milo, posyłając jej szeroki uśmiech. Ten człowiek zdecydowanie był mistrzem manipulowania ludźmi lub po prostu Kenzie była naiwna. Lub jedno i drugie.

— To dobrze.— wymamrotała dziewczyna, zakładając kosmyk swoich włosów za ucho.

— Czy ty się rumienisz?— zapytał nagle Milo, zerkając w jej stronę, kiedy wyszli już z budynku. Paryż był naprawdę cudownym miejscem, było tutaj wiele pięknych miejsc, które Kenzie zamierzała jeszcze zwiedzić. Zdecydowanie najlepsze wrażenie według niej robiła wieża Eiffla w nocy.

— Nie, no coś ty.— odpowiedziała Kenzie i zachichotała nerwowo, odwracając wzrok.— Zawsze się krępuję przy chłopakach...

— Ale przecież jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Nie musisz się mnie krępować.— stwierdził uśmiechnięty od ucha do ucha Milo, obejmując ją ramieniem, przyciągając do siebie.

— Oczywiście.— odpowiedziała tylko Kenzie, jednak delikatnie się odsuwając. Jeju, choć trochę przestrzeni osobistej. Ewentualnie trochę czystego tlenu do oddychania.

Niedługo później, bo po dziesięciu minutach pieszo, doszli do wesołego miasteczka, który polecił jej Milo. Na pierwszy rzut oka, wszystkie atrakcje robiły naprawdę ogromne wrażenie. Tak duże, że Kenzie stanęła w wielkiej bramie, otwierając usta ze zdumienia, rozglądając się po świetnie oświetlonych atrakcjach.

— Co ty na to, żeby przetestować wszystkie atrakcje?— zaproponował ze śmiechem Milo, widząc jej minę. Brunetka tylko potrząsnęła energicznie głową.

Kiedy Madeline wróciła do apartamentu z butelką najlepszego wina, Nicky wychodził właśnie spod prysznica. Blondynka weszła do środka, zamykając drzwi i odkładając alkohol na komodę.

— Widziałaś może gdzieś Kenzie? Dzwoniłem do niej w ważnej sprawie, a nie odbiera...— mruknął Nicky, siadając na łóżku, marszcząc nie.

— Nie.— skłamała Madeline, wzruszając ramionami, powoli podchodząc do niego. Weszła na łóżko, siadając tuż za nim. Oparła swój policzek o jego rozgrzane plecy, owijając ramionami w pasie.— Pewnie śpi. Na pewno jest zmęczona po występie.

— Masz rację.— odpowiedział tylko Nicky, a następnie złapał za jej dłonie, odwrócił się i pocałował ją.

Milo wykupił naprawdę wiele żetonów na wszystkie atrakcje i powiedział Kenzie, że może wybrać atrakcje, jakie tylko chce zaliczyć. Co z tego, że Milo chciał zaliczyć coś innego. To chwilę musiało poczekać. Na samym początku musiał na nowo odbudować jej zaufanie, którym jeszcze kiedyś mocno go darzyła. Chociaż, szczerze mówiąc, wcale nie było to trudne.

— Gdzie chcesz iść teraz?— spytał Milo, gdy zaliczyli już połowę atrakcji (niektóre były naprawdę straszne), a było około godziny dwunastej. Kenzie ledwo trzymała się na nogach, ale bardzo dobrze się bawiła. Nawet w jego towarzystwie. Och, Nicky by ją zabił za jej myśli.

— Może pójdziemy teraz zjeść watę cukrową?— zaproponowała Kenzie, która po tym wesołym miasteczku chodziła jak małe, podekscytowane dziecko. Najbardziej nie mogła doczekać się młota, do którego mieli udać się na samym końcu.

— Jasne, dla ciebie wszystko.— odpowiedział Milo, a następnie chwycił ją za dłoń i pociągnął w stronę stoiska, gdzie starszy mężczyzna przygotowywał watę.

Kiedy Kenzie dostała już swoją watę, była ona bardzo duża i kolorowa. Tak się złożyło, że Milo bardzo nie chciał osobnej waty dla siebie, ale już chwilę później podkradał ją Kenzie. Po zjedzeniu waty cukrowej ruszyli na resztę niesamowitych, zapierających krew w żyłach atrakcji.

Dziewczyna wróciła do swojego apartamentu dopiero o godzinie wpół do trzeciej. Udali się mianowicie jeszcze do nocnej restauracji, gdzie zjedli charakterystyczne dla Francji jedzenie – zupę cebulową, Ratatouille, a na sam koniec przepyszne makaroniki w wielu smakach.

Gdy Kenzie tak leżała w łóżku, okąpana, w szlafroku, kwadrans do godziny trzeciej, przeglądała jeszcze Instagrama. I właśnie wtedy zobaczyła instastory Milo. Było to zdjęcie jej i jego, kiedy ten całuje ją w policzek, a ona trzyma ogromnego pluszaka, którego dla niej wygrał. Była oznaczona.

Harperowie i Rosenowie byli znani na ogromną światową skalę. Byli sławni wszędzie, mieli miliony fanów – dlatego relację Milo od razu obejrzały setki tysięcy osób. Dawne plotki na temat związku Kenzie i Milo też.

Riko, który aktualnie znajdował się w pracy, nie był wyjątkiem. Obserwował Milo, dlaczego nie? Nic do niego nie miał. Wiedział jednak, co łączyło kiedyś Rosena i pannę Harper. Po zobaczeniu tego właśnie zdjęcia, kiedy ten całuje jej policzek, ona śmieje się, ściskając w rękach pluszowego jednorożca, znajdując się na tle wesołego miasteczka, to wszystko dało mu naprawdę wiele do myślenia. Nie próbował się z nią nawet kontaktować. Czy był jej wart? Nie wiedział. Ale czuł się cholernie źle.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top