Rozdział 3 Dość wywiadu!


Jak na razie przerwę spędzałam z moim Adrienem. Naprawdę byłam zachwycona, że stało się możliwym, abyśmy chodzili razem do tego samego liceum. No i... egoistka we mnie cieszyła się, że będę mieć Adriena na oku, to znaczy przestrzegać go przed innymi dziewczynami.

Fakt, że z nim było mi najlepiej i wierzyłam, że przebrniemy przez wszystkie przeciwności życiowe ze splecionymi rękoma, jednak warto było by też zawrzeć inne znajomości. Niektóre z dziewczyn na korytarzu stały już nawet po kilkoro i prowadziły o czymś spokojną dyskusję, a jak się można domyśleć, zapoznawały się.

Razem z Adrienem też powinniśmy się jakoś odnaleźć w tej szkole i poznać innych.

Zobaczyłam na ławeczce w korytarzu siedzącą samotnie jasnobrązowowłosą dziewczynę. W myślach przypuszczałam, iż zapewne jest trochę nieśmiała, bardziej cicha.

Teraz ze swojego jasnoróżowego plecaka wyjęła małą szczotkę do włosów i zaczęła je pasemek po pasemku przeczesywać. Długością stykały się z jej ramionami, były krótkie i lekko falowane.

Gdy już przejechała po nich kilka razy grzebieniem, schowała szczotkę znów do plecaka, po czym dokładnie go zapięła.

W pewnym momencie podeszła do niej jakaś czerwonowłosa dziewczyna, ubrana w czarne legginsy oraz pomarańczowy sweterek.

Stałam z boku w objęciach Adriena, obserwując całą sytuację mającą miejsce na drugiej przerwie.

Czerwonowłosa stanęła pewnym krokiem nad brązowowłosą i założyła ręce na piersi. Przyglądała się dziewczynie z nieufnością. Siedząca na ławce, która sprawiała wrażenie cichej i nieśmiałej, uniosła ze strachem wzrok do góry. Wtedy czerwonowłosa odezwała się.

— Uuu... grzeczniutka i jakże niewinna Alice nie ma już przyjaciółeczek. — zaśmiała się złośliwie, zrobiła to teatralnie i obróciła się teraz w stronę dziewczyn, z którymi wcześniej żywo o czymś dyskutowała.

Te rzuciły zwycięskie spojrzenia, drobniejszej, siedzącej na ławce.

Widziałam pogardę wypisaną na ich twarzach, ciekawe co takiego mają jej za złe.

A może to po prostu wredne szuje, szukające zaczepki. Takich też się spokojnie znajdzie na tym świecie.

Zobaczyły, że siedzi sama, grzeczna w przeciwieństwie do nich i już pogardliwe spojrzenia czy uśmiechy.

Oczywiście to jest jedynie moje wyobrażenie o sprawie, nie znam zaś prawdziwych faktów.

W pewnej chwili czerwonowłosa spojrzała na mnie, przez chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy. Następnie przerzuciła wzrok na Adriena, który stał do nich tyłem, a przodem do mnie.

Najpierw przyjrzała mu się badawczo, przez co poczułam się mniej pewnie.

Zaczęła, o dziwo, powoli podążać w naszą stronę, skrzywiłam się lekko.

Wiem jedno.

Na pewno nie pozwolę się tak potraktować jak tamta dziewczyna. Nie odezwała się ani słowem w stronę czerwonowłosej, która nie wiedzieć czemu, drwiła z niej.

Idąc krok za krokiem nie spuszczała wzroku z Adriena, czym mnie rozdrażniła.

W końcu znalazła się przed nami, blondyn, który wcześniej mnie obejmował patrząc w przestrzeń drugiego korytarza, teraz odwrócił głowę w jej stronę. Ich spojrzenia na dłuższą chwilę się spotkały, co mnie tym bardziej wnerwiło. Skupiła wzrok na jego tęczówkach.

— To ty?! — prawie pisnęła.— Ach, dziewczyny, to ten model z gazet! — zawołała do koleżanek.

Jak na zawołanie pięć różnych dziewczyn z jej grona, zbiegło się tutaj i stanęło w pobliżu, otaczając nas niczym stado sępów.

— Jejku, to na serio ty? — dziwiła się niska i raczej mniej zgrabna brunetka.

— Dasz mi autograf? — blondynka ubrana w dżinsowe spodnie oraz kremową bluzkę, podłożyła mu blisko pod nos swoją twarz, trzepocząc przy tym zalotnie długimi rzęsami.

— A mii?

— Mi też!

Adrien został obsypany prośbami przez stado dziewczyn, co szczerze bardzo mi się nie podobało. Sprawiło, że zakiełkowała we mnie zazdrość.

Chłopak odchylił się trochę do tyłu, uprzejmie się przy tym uśmiechając, a ja rzuciłam im wszystkim po kolei mordercze spojrzenia w celu przypomnienia im czyim chłopakiem jest Adrien.

— Tak, to ja.— odpowiedział na wcześniejsze pytanie. —Tak, mogę dać ci podpis.— zwrócił się do blondynki, która wcześniej go o to prosiła.

Dziewczyny zapiszczały, jednak potem każda z nich ukradkiem spojrzała na mnie. Przyglądnęły mi się uważnie, a ja założyłam dumnie ręce na biodra.

— Ou... Masz dziewczynę.— odezwała się niższa i tęższa brunetka, patrząc na mnie jakoś tak nieufnie.

Adrien składał krótkie podpisy na karteczkach, które podawały co niektóre dziewczęta.

Gdy już myślałam, że wszystkie odejdą i cały ten chaos się skończy, tym razem blondynka w warkoczach postanowiła zabrać głos w sprawie Adriena.

— Jak ci się tam pracuje? Gdzie w ogóle...

— Podobają mi się bardzo projekty twojego ojc...

— Gdzie chodziłeś wcześniej do szkoły? Czyżby...

— Powiedz cwaniaku, ile dziewczyn już miałeś? 

— Zrobię sobie z tobą zdjęcie, moje zagraniczne koleżanki będą zazdrosne!

— Achh to na serio ty? Szaleję z...

— Jak ci się podoba ta...

— Też chce podpis!

Jedna zaczęła wchodzić w słowo drugiej i wyszła z tego niezgodna paplanina, a raczej wprawdzie coś w formie wywiadu, takiego naprawdę nachalnego. Zaczynałam mieć już tego dosyć... Chciałam z nim pogadać, potulić się...

Nie po to chciałam chodzić z nim do jednego liceum, aby zaczepiało nas setki dziewczyn. Och. Niech one wszystkie wreszcie sobie pójdą i raz na zawsze się od niego odczepią!

Mój ukochany odpowiadał dziewczynom raczej zdawkowo, gdyż sam już nie nadążał, był zaś uprzejmy i przyjmował bez urazy, a przynajmniej z uprzejmością udzielone mu pytania, które zdarzały się być zbyt wścibskie.

— Och, dosyć! Koniec wywiadu! — zazdrość wzięła nade mną górę, lecz przez nią, przez jej duży wpływ, pożałowałam swoich czynów.

Głowy zainteresowanych dziewczyn osobą Agreste'a, zwróciły się teraz w moją stronę.

— Ach, tak, jego dziewczyna będzie zazdro, lepiej chodźmy.— zaśmiała się jedna spośród pięciu innych i dziewczyny odeszły w swoją stronę.

No wreszcie.

W tym momencie zadzwonił dzwonek oznajmiający rozpoczęcie kolejnej lekcji. No to akurat trafiłam, punktualnie je wygoniłam.

— Co jest Mari? — spytał mnie zielonooki, który chyba zauważył moje spięcie.

— Nic.— burknęłam zupełnie bez namysłu.— Po prostu wystarczyło już tych pytań.— wymusiłam uśmiech.

— Hej... — położył dłoń na moim ramieniu, dzięki czemu zrobiło mi się przyjemnie ciepło i poczułam się bezpieczniej — Przecież wiesz, że nie musisz być... — patrzył na mnie przez moment czy dokończyć — zazdrosna...

— Och, nie jestem.— prychnęłam.

Zarechotał. Też więc się uśmiechnęłam.

— Tylko na początku będą chciały się czegoś o mnie dowiedzieć, to szybko minie, nie martw się—  próbował mnie pocieszyć.

— No może i masz racje.

— Zawsze ją mam.— puścił mi oko.

Zachichotałam.

 Tia.

Szliśmy do góry schodami, bo mieliśmy mieć na piętrze lekcję matematyki, szukaliśmy zatem odpowiedniej sali no i naszej klasy.

* * *

Rozległ się dzwonek informujący o zakończeniu trzeciej lekcji. Adriena przed lekcją zaczepili jacyś chłopcy z naszej klasy, więc na tę przerwę zostałam sama, widziałam jak Adrien wesoło o czymś dyskutuje z nowymi kolegami.

Cóż, wypada bym i ja zawarła nowe znajomości. Moją uwagę wciąż przykuwała siedząca samotnie na ławce krótkowłosa dziewczyna. W tej chwili, przeżuwając gumę, czytała jakąś książkę, którą oparła sobie na kolanach.

Niektóre dziewczyny stały w trójkach, dwójkach, grupkami i zapoznawały się ze sobą. Myślałam czy by może do nich podejść... Też powinnam zawrzeć nowe znajomości, nie chcę siedzieć sama jak ta dziewczyna.

Wprawdzie to trochę mi jej szkoda, może ma pod górkę z tą czerwonowłosą i jej paczką? Co jeśli to jest taka dawna Chloé, albo gorzej - Lila.

A właśnie. Ciekawe co teraz się dzieje z Lilą. Wiem, że Matteo porządnie dał jej popalić... Pff, porządnie to nawet mało powiedziane.

Opowiadał, że ją szarpnął, zrobił to tak agresywnie, że aż upadła i uderzyła podobno głową o kant stojącej w pobliżu półki.

A wszystko to pod wpływem wielu, wielu negatywnych emocji wywołanych wiadomością o moim kalectwie...

To prawda, jej zachowanie było niepodważalne, trudno porównać ze zwykłym dokuczaniem... Te czyny jednak może usprawiedliwiać sobie zepsutą psychiką, bo nie okłamujmy się - nie była normalma.

Acz doprowadzenie mnie do kalectwa było naprawdę grubą przesadą, nawet jeśli jest chora psychicznie.

To prawie jak morderstwo. Bo o czym myślała za nim zepchnęła mnie ze schodów? Czy nie planowała mnie... zabić? Czy jej zaburzenia psychiczne są tak poważne, że jest zdolna do zabójstwa? 

A może wcale tego nie planowała, może na zepchnięciu i obiciu miało się skończyć. W każdym razie gdy widziała mnie w szpitalu widziałam w jej oczach bardzo niezdrową radość. Cieszyło ją moje nieszczęście.

Poniekąd zrobiła to z chorobliwej zazdrości. To właściwie nie jest zazdrość. To można już śmiało nazwać zawiścią.

Zawiść to wstrętna zazdrość, zazdrość obdarzona niezwykłą podłością, podczas takiej "zazdrości" nie raz życzymy w myślach danej osobie jak najwięcej niepowodzeń.

A co się dzieje z nią teraz?

Podobno straciła pamięć i nikogo nie pamięta. Mam się jednak zawsze na baczności, bowiem ta dziewczyna jest zdolna do niemożliwego i mogła po prostu kłamać, wcześniej umiała teatralnie grać, tak, ma ten dar.

Myślę, że życie, podkładając mi Lilę pod nos, nauczyło mnie bym uważała, bym była bardziej ostrożna i mniej ufna. Przestałam być już naiwną Marinette. I bardzo się cieszę. Oczywiście nadal jestem przy tym bardzo życzliwą osobą, lecz tylko dla tych, którzy są wobec mnie szczerzy, a chociaż nie krzywdzą mnie psychicznie.

Nigdy nie wiadomo co może jej nagle strzelić do głowy, na jaki diabelski pomysł wpadnie.

Aczkolwiek jeżeli faktycznie straciła pamięć to trochę mi jej szkoda, no ale śmiem twierdzić, że czyniąc to i owo sobie na to zasłużyła. Właściwie zapracowała na to.

Może życie rzeczywiście dało jej takiego kopa za krzywdzenie innych. Za tyle kłamstw, za którymi kryły się nieczyste plany, niebezpieczna, bezwzględna gra.

Cóż, można powiedzieć, że zamieniłyśmy się rolami.

Teraz to ona wiele utraciła...

Pamięć może można prędzej odzyskać niż czucie w nogach inwalidy, zaś pewnie chociaż przez pewien czas będzie czuła się bardzo dziwnie i skazana na przebywanie wśród "obcych" ludzi.

Miejmy mimo wszystko nadzieję, że już nie wróci do mojego życia, a przede wszystkim, że się poddała jeżeli chodzi o mojego Adriena.

Do końca przerwy pozostało jeszcze niecałe pięć minut, a ja jeszcze z nikim nie pogadałam. Nie chcę wyjść na samotniczkę, raczej lubię towarzystwo.

Postanowiłam zagadać do siedzącej samemu na ławce, dziewczyny. Wciąż uparcie śledziła tekst swojej książki. Jakby nie zwracała uwagi na to, co dzieje się wokół i ją to nie obchodziło.

Nieśmiałym krokiem podeszłam do niej i przysiadłam na ławce, tuż przy niej. Jej niebieskie oczy przyjrzały mi się teraz.

— Hej.— odezwałam się z uśmiechem.— Ty jesteś...

— Alice.— dokończyła za mnie i również się uśmiechnęła.— Co tam? Podoba ci się to liceum? — zapytała, gubiąc znów wzrok w lekturze.

— Ym... Wiesz, to dopiero pierwszy dzień, no ale nauczyciele wydają się być całkiem spoko i poza tym sam fakt, że jestem tu z chłopakiem mnie raduje.— wypowiedziałam się.— To znaczy, bo wcześniej w gimnazjum już chodziliśmy no i wiesz... — wyszczerzyłam się głupio.

Kurczę, może znów za dużo mówię. Miałam być mniej ufna.

A daj spokój, nie przesadzaj, nic takiego nie powiedziałaś. - odezwał się we mnie uspokajający głos.

Mimo, że dziewczyna wbiła wzrok w litery swojej książki, czułam, że mnie słucha.

— A ty? Jak ci się podoba? — spytałam.

Uniosła głowę i spojrzała na mnie dziwnie. Widziałam w jej oczach, o dziwo, ślady kpiny oraz dumy.

— Wiesz... jest ok.— powiedziała tylko.— Mhm... — wymruczała jakby chciała coś powiedzieć lub się jeszcze nad czymś zastanawiała.

Spojrzałam na nią pytająco.

— Mogłabym też w sumie cię ostrzec...

— Ostrzec? — zdziwiłam się.

— Tak... Przed Lise. To prawdziwa sucz. Uważaj, bo zabierze ci chłopaka zanim się obejrzysz. — powiedziała, śmiejąc się krótko jakby od niechcenia.

Jest trochę... dziwna.

— Jejku, naprawdę? — w mój głos wplątał się lekki strach.— Czy to ta z czerwonymi włosami?— zadałam pytanie.

— Tak, ta. — odpowiedziała beznamiętnie.

— To... dzięki za ostrzeżenie.— mruknęłam.

— Spoko, spoko. Ma całą paczkę idiotek, które jej słuchają. Wiesz, typowe.— zakpiła z nich, przyglądając mi się.

Naszą rozmowę przerwał rozlegający się po całej szkole, dzwonek.

— Siadamy razem? — spytała, tym razem bardziej pogodnym głosem niż wcześniej.

— Jasne, możemy.— odparłam.

Gdy znaleźliśmy się już wszyscy w klasie, usiadłam z Alice w tylnej ławce. Adrien usiadł trochę bardziej z przodu z jakimś kolegą.

Nagle Alice szturchnęła mnie lekko w bok.

— Hm? — mruknęłam.

— Podoba mi się ten obok blondyna.— zachichotała.

Obok mojego Adriena w ławce siedział czarnowłosy chłopak, miał dość gęstą czuprynę, włosy opadały mu na czoło, w połowie je zakrywając, były zaś całkiem gładkie.

Uśmiechnęłam się do niej.

— A mi blondyn.— puściłam jej oko.

Spojrzała na mnie chyba zastanawiając się w tej chwili nad czymś, jakbym tą wypowiedzią dała jej jakieś wspomnienie, lecz ona spytała tylko:

— To twój chłopak? — bardziej stwierdziła.

— Tak.— odparłam.

— Też ładny.— przyjrzała mu się i poczułam jak powoli napływa mnie zazdrość oraz niepewność— Ale spokojnie, wolę ciemnowłosych.— szturchnęła mnie przyjaźnie.

Może nie jest taka dziwna jak mi się wydawało. Ogólnie wydaje się ciekawą osobą do rozmowy.

Nauczycielka fizyki zaczęła bazgrać coś w pośpiechu na tablicy.

— Zapiszcie sobie mój system oceniania.— już się boję.

Bo to fizyka. Nawet z chemii szło mi lepiej.

Zaczęła dopisywać coś jeszcze na tablicy, większość klasy wyjęła długopisy z piórników i zabrała się niechętnie za przepisywanie.

W tym także ja oraz Alice.

W końcu nauczycielka z brzękiem odłożyła kredę i usiadła przy swoim średnich rozmiarów, laptopie.

— Na tej przerwie macie iść odebrać swoje książki z biblioteki. Pani Blance wam je rozda.— obwiesiła.

_________________________________________________________

_________________________________________________

No hej, znów przybywam do Was z rozdziałem :) 

Miłego poranka/dnia/wieczoru/nocy życzę! :D 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top