Pomogę ci NamJoon

Emma

Nie wiedziałam co się właśnie przed chwilą stało. Moje serce biło tak szybko i mocno, że zaczęłam czuć ból w klatce piersiowej. Usłyszałam kroki i skrzypnięcie drzwi.
-Wszystko ok? Nie wiem co mu odbiło- Jimin usiadł obok mnie na łóżku.
-Tak- oznajmiłam.
-Pójdę się przejść- wstając pogładziłam Jimina po rece.
-Mogę iść z tobą?- nie chciałam by zrobiło mu się przykro, ale chciałam pobyć sama.
-Nie, za godzinę wrócę okej?- usiadłam jemu na kolanach. Skrzywił się, więc trochę przesunęłam się do tyłu.
-Przepraszam- powiedziałam i objęłam go. Moje ręce były na jego ramionach.
-Nic się nie stało- musnął mnie w usta, chyba liczył na coś więcej, bo jeszcze raz się do mnie przybliżył. Zeszłam z niego i zeszłam na dół. Założyłam buty, już miałam wyjść, ale Jin wbiegł. Zobaczyłam, że pędzi jak najszybciej na górę. Wyszłam.
Szłam przez chodnik, w połowie drogi zaczął padać deszcz. Miałam już wracać, ale zobaczyłam tłum ludzi i moja ciekawość kazała mi zobaczyć co się stało. Zaczęłam maszerować szybkim krokiem w tamtą stronę.
-Na policję! Brudas- krzyknęła jedna pani.
-Niech pani mnie zostawi...- poznałam głos NamJoon'a i zaczęłam tam biec. Niegrzecznie się przycisnęłam i doszłam do RM. Siedział, był cały mokry i brudny.
-Co się stało?- spytałam kucając przy nim.
-Zostaw, idź- powiedział i zaczął płakać.
-Najebał się, a teraz płacze- krzyczeli inni. Jeśli ktoś go poznał i zrobił zdjęcie to ma przejebane, ale teraz to nie jest ważne.
-Chodź- pociągnęłam go za rękę i pomogłam mu wstać. Objął mnie w talii by nie upaść. Szliśmy parę dobrych przecznic. W pewnej chwili RM runął, a ja razem z nim.
-Wstań- powiedziałam, nie miałam już siły.
-Jeszcze trochę- dodałam, czułam się jakbym przebiegła maraton. Ponieśliśmy się i położyłam go na jakąś kolejną ławkę. Deszcz nadal padał, byliśmy cali mokrzy.
-Co się stało?- spytałam, dysząc i podtrzymując ręce o kolana.
-Przepraszam ciebie Emma za tamto. To nie byłem ja, to przez..- i zamilkł.
-Powiedz mi. Obiecuję, że ci pomogę- odpowiedziałam.
-Nie składają obietnic, jeśli nie jesteś pewna, czy zamierzasz ich dotrzymać- zacytował.
-Chociaż spróbuję- usiadłam obok niego.
-Dobrze, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz- chciałam by mi zaufał, więc przytaknęłam. Opowiedział mi wszystko. Jak się uzależnił, skąd brał i jak to na niego wpływało. Nie chciał iść do psychologa. Na serio nie byłam pewna czy będę wstanie milczeć, a tym bardziej przed Jiminem.
-Daj mi to, wszytko co masz. Obiecaj, że nigdy tego już nie weźmiesz. Dla mnie, dla całego zespołu- powiedziałam.
-Obiecuje.. że spróbuję- powiedział jąkając się i podał mi towar który przy sobie miał. Ja schowałam go do kieszeni z zamiarem wyrzucenia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top