Nie..
Jimin
-Zostaw ten telefon!- krzyczałem ile sił w płucach i goniłem RM.
Przeskoczyłem kanapę i rzuciłem się na niego. Zabrałem mój telefon, ale gdy sprawdziłem było już dawno za późno, próbowałem go złapać przez jakieś dwadzieścia minut. Wstawił zdjęcie, już nawet nie było sensu go usuwać.
-Spokojnie, przecież nic nie zrobiłeś. O co może być zła- myślałem.
-Przyznaj, że się zabujałeś. Jesteś idiotą, że nie dałeś jej chociażby numeru telefonu- powiedział.
-Jak nic nie zrobisz to sam ją poderwe- dodał po chwili.
-A skąd wiesz, że nie jesteśmy razem?- spytałem.
-To widać- odpowiedział.
-Ty to tyle wiesz o dziewczynach prawda RM?- wiedziałem, że go tym zdenerwuje. Już miał mnie zabić gdy weszła menadżerka.
-Ciągle ktoś mi nie daje go zabić!- wykrzyczał, a ja parsknęłem śmiechem.
-Zabijesz go po koncercie- powiedziała surowo. Znowu każdy z nas się zebrał w jednym miejscu. Zaczęła nam mówić o tym co i jak.
-Jimin, wprowadzisz osoby które wygrały na scenę- powiedziała.
-To o to pani chodziło wtedy?- spytałem, zjebałem to.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?- krzyknęła.
-Rusz w końcu dupe i się skup- miałem jej dość, ciągle miała problemy. Najbardziej do mnie.
-Jutro próba, o jedenastej- dodała i wyszła.
Odetchnąłem z ulgą, że sobie poszła.
-Przykro mi stary- powiedział NamJoon widząc w jakim jestem stanie i usiadł obok mnie.
-Ona na pewno cie kocha- to nie miało nic wspólnego z tym dlaczego teraz byłem smutny, a on jeszcze bardziej mi dowalił.
Były ostatnie próby, jutro już koncert. Czułem się źle bez niej, tęskniłem za nią. Za jej zimnym ciałem, za jej ustami i za ciepłymi słowami. Miałem nadzieję, że pojawi się na koncercie. Pisałem do niej na portalu społecznościowym, ale nie odpisała. Miałem nadzieję, że po prostu nie widziała. Kochałem ją, całym sercem.
Dlatego na próbach wyciskałem ostatnie poty by dla niej być idealnym.
Było po dwudziestej wszyscy spali, a ja nadal ćwiczyłem, nie mogłem spać. Myśl, że już nigdy jej nie zobaczę nie dawała mi spokoju. Nagle usłyszałem kogoś kroki, spojrzałem do góry, to był Suga.
-Park, idź spać. Jutro koncert- powiedział. Martwił się o mnie.
-Nie mogę spać- powiedziałem.
-Rm mi powiedział, możesz ze mną porozmawiać, o każdej porze- zbliżył się do mnie. Ja już nie wytrzymałem, nogi się pode mną ugięły.
-Tęsknie za nią- odpowiedziałem, a on usiadł obok mnie.
-Jeśli to przeznaczenie to na pewno się jeszcze spotkacie- powiedział.
-Co ty pierdolisz?- nie wierzyłem w to co on mówi.
-Wierzysz w takie bzdury?- dodałem.
-Nie wiem, jestem sam od miesięcy- oznajmił.
Przytuliłem go, zawsze był dla mnie wsparciem.
-Nie rozumiem czemu nie pisze- powiedziałem ostatnie słowa i wstałem. Podałem Sudze rękę i pomogłem wstać. Przypomniała mi się chwila kiedy to Emmie pomogłem, nasze twarze były tak blisko, czułem jej ciepły oddech.
Ja i Suga poszliśmy spać. Jutro wielki dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top