7.

Obudziłam się z przeczuciem, że coś jest nie ok. Byłam wyspana. Na pewno coś jest nie tak. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce obok łóżka i już wiedziałam co jest nie tak. 10:17. No fajnie. Sądzę, że już i tak nie ma sensu iść dzisiaj do szkoły. Przebrałam się w dużo za dużą, białą bokserkę, i sporo za krótkie, czarne spodenki. Wzięło mnie jakoś na "wspominki" więc poszłam na strych. Nasz w porównaniu do tych z horrorów wygląda jak normalny pokój. Tyle, że nie ma łóżka i wszędzie są kartony. Wyciągnęłam jeden z nich i otworzyłam. Gazeta z przed pięciu lat. Wtedy wydarzył się wypadek w którym zginęli nasi rodzice. "Samochód osobowy zderzył się czołowo z tirem. Pasażerowie osobówki zginęli na miejscu." Nie dałam rady czytać dalej. Wszystko mi się przypomniało. Miałam wtedy 12 lat, a Krystian 16. Rodzice pojechali do ich znajomych na drugi koniec miasta. Nas też chcieli zabrać, ale uznaliśmy, że nudzilibyśmy się tam więc zostaliśmy w domu. Postanowiłam wyjść do przyjaciółki. Kiedy wróciłam zobaczyłam zapłakanego Krystiana w towarzystwie naszego wujka. Kiedy opowiedzieli mi co się stało, zaczęłam płakać tak mocno, że przez długie godziny nie mogłam się uspokoić. Wujek powiedział wtedy, że nie może się nami zająć. Naprawdę nie miał do tego warunków. Próbował załatwić cokolwiek, kogokolwiek, bylebyśmy się nie znaleźli w domu dziecka. Złoty człowiek. Niestety nic nie udało się zrobić. Trafiliśmy do domu dziecka. Nie miałam przez to łatwo w szkole. Krystian zbierał pieniądze jak tylko mógł. Kiedy skończył osiemnaście lat, i został moim prawnym opiekunem kupił mieszkanie. Wprowadziliśmy się tam. Jego przyjaciel załatwił mu pracę w warsztacie samochodowym. Pracował całe wieczory i czasem noce, a przy okazji jeszcze się uczył. Ciągle mówił, że daje rade i wszystko dobrze. Ale widziałam to. Byłam dla niego ciężarem. Starałam się nie popadać w tarapaty, ani nie martwić go ocenami. Z czasem stałam się jego grzeczną siostrzyczką z chwilowymi wybrykami. Pod pojęciem wybryki mam na myśli przyłożenie komuś czasem. Oprócz tego uczyłam się na poziomie dostatecznym, więc nieźle. W końcu dostał pracę tutaj w LA jako trener piłki ręcznej dwóch drużyn. To właśnie coś co kocha. Piłka ręczna. Teraz pracuje już normalnie, a wynagrodzenie ma niezłe szczerze mówiąc. Nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać. Otarłam łzy z twarzy i schowałam gazetę do pudła, a karton odstawiłam na miejsce. Zamknęłam za sobą drzwi od strychu, po czym głośno westchnęłam. Zjadłam śniadanie o 12:40 i zaczęłam oglądać jakieś telenowele. Oglądałam je przez dwie godziny. Postanowiłam pójść na spacer zanim zacznę szykować się na wypad do skateparku. Szybko założyłam czarne rurki i biały t-shirt. Przywołałam do siebie psa, założyłam jej smycz, zakluczyłam dom i poszłam ulicami Los Angeles. Zaczęły mnie boleć nogi więc wróciłam razem z Mają do domu. 16:30. Aha. Mam mniej niż godzinę. Oby Alex przyszedł po mnie bo kompletnie nie mam pojęcia gdzie jest skatepark. Wolałam się upewnić więc postanowiłam do niego napisać.

Ja: Alex, ale ty przyjdziesz po mnie prawda? Bo tak trochę nie wiem gdzie to jest xd.

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. 

Alex: Będę o 17:30.xx

Zanim poszłam na górę do domu wszedł Krystian. Przywitałam się z nim, i  zgodnie z moim wcześniejszym planem poszłam do siebie. Już trzecia przebiórka dzisiaj. Założyłam granatowe, luźniejsze spodnie z materiału rurek, biały t-shirt z napisem "You Only Live Online" i czarno-łososiowe Pumy Suede. Chwyciłam jeszcze moją deskę, która nie była ani fiszką, ani longboard'em. Zwykła, z papierem ściernym na górze, białym spodem i kauczukowymi kołami. Denerwują mnie dziewczyny które chwalą się, że jeżdżą na fiszkach. Zeszłam na dół i czekałam na chłopaka. Mój towarzysz pojawił się po chwili. Przywitaliśmy się i pojechaliśmy do skateparku. Po drodze było dużo śmiechu. Kiedy dojechaliśmy, przedstawił mnie grupce jego znajomych. Składał się z jednej dziewczyny i dwóch chłopaków. Livv tzn. ta dziewczyna zdaje się być miła. Nie czekając dłużej wskoczyliśmy na deski. Chciałam się popisać przed nimi i chyba mi się udało. Po 15 minutach jazdy byłam zmęczona i usiadłam na ławce. Chwilę później dołączyła do mnie Livv. Zaproponowała mi żebyśmy poszły na lody. Z chęcią zgodziłam się bo było gorąco.

-Poproszę jedną gałkę straciatella jedną śmietanka, polane karmelem.- uśmiechnęłam się do kobiety za ladą.

-Bardzo proszę. - Kobieta podała mi lody. Gdy zapłaciłam odpowiednią sumę do okienka podeszła moja koleżanka.

-To samo co ona- zaśmiała się Livv.

Reszta wieczoru minęła szybko w przyjemnej atmosferze i nieustannym śmiechu. Wróciłam sama do domu. Przebrałam się w moje dresy i bluzę. Włączyłam muzykę i zaczęłam tańczyć. O tak. Za tym tęskniłam. Po godzinie postanowiłam pójść już spać. Nastawiłam budzik, umyłam się, ubrałam piżamę, zgasiłam światło i próbowałam zasnąć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zauważyłam, że opisuję po jednym dniu z jej życia. To nie jest planowane, ale jakoś tak...No.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top