5.
*Poniedziałek*
Chłopaki powiedzieli, że będą czekać na mnie na stołówce po moich dwóch wf-ach. Wyszłam, o 8: 30, bo miałam dopiero na drugą lekcje. 15 minutek autobusem, 6 piechotą i jestem przed pomarańczowym budynkiem zwanym szkołą. Zaszłam do sekretariatu po prawej od wejścia, gdzie dostałam plan lekcji.
-Pierwszy masz wf? Szatnie są zaraz na prawo- uśmiechnęła się niska szatynka, która pracowała tu, jako sekretarka.
-Dziękuję.
Poszłam zgodnie z instrukcjami. Oczywiście nie obyło się bez zjeżdżania mnie wzrokiem. Bo przecież idzie jakaś nowa. Obczajałam wzrokiem wszystkie „plastiki", co niekoniecznie im się podobało. Weszłam do szatni dziewczyn. Kiedy mnie zobaczyły automatycznie przestały rozmawiać. Drugi raz wciągu mojego pobytu w LA czuję się jak gwiazda. Niepewnie wróciły do wcześniejszych konwersacji. Podeszły do mnie dwie dziewczyny. Obie ładne brunetki, z długimi włosami. Wyższa miała brązowe oczy i ciemną karnację. Druga zielone oczy i trochę jaśniejszy kolor skóry.
-Hejka! Jestem Melody, a to Kayla. Jesteś nowa prawda?
-Jestem Łucja i tak jestem nowa. – Uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Mamy jeszcze klika minut, więc zmieniaj ciuchy i poznamy się trochę. – Tym razem odezwała się Kayla, odsłaniając białe zęby. Czy każdy tutaj jest tak idealny? Założyłam czarne, luźne szorty i biały t-shirt. Związałam włosy w wysoki kucyk i poszłam wraz z moimi nowymi koleżankami na zbiórkę. Zajęcia odbywały się dzisiaj na podwórku. Na pierwszej lekcji grałyśmy w moją ukochaną siatkówkę. Druga to była koszykówka z trzecioklasistami. Z naszej drużyny, z dziewczyn grałam jako jedyna. Wygraliśmy. Po skończonym wfie zbiliśmy z chłopakami piątki. Ostatni był wysoki, przystojny, szatyn o niebieskich oczach. Jak podsłuchałam Alexander. Po „sklei" Poczułam, że mam coś na dłoni. Była to karteczka z jego numerem i podpiskiem „Napisz do mnie~Alex". Zdezorientowana spojrzałam jeszcze raz w stronę chłopaka uśmiechnął się szeroko i puścił mi oczko. Czułam jak rumieniec oblał moją twarz, więc szybko skierowałam się do szatni, żeby się przebrać. Melody i Kayla opowiadały mi o szatynie i jak na razie singlu – obiekcie westchnień wielu dziewczyn. Dowiedziałam się wystarczająco jak na razie. Przebrana chciałam już wyjść, ale nie dane mi to było, ponieważ podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Na oko 140cm wzrostu i tona tapety. Oczywiście miała „obstawę" składającą się z dwóch koleżanek po jej bokach.
-Sądzisz, że jak umiesz grać w kosza to od razu możesz się przystawiać do wszystkich? – Spytała dziewczyna.
-Jestem Łucja. Też miło Cię poznać. Dziękuję za ciepłe przywitanie. Bardzo mi przyjem..
-Nie pytałam cię o zdanie. – Przerwała mi – Radzę Ci trzymać się od niego z daleka, bo jak nie to pożałujesz tego.- odwróciła się zarzucając włosami tak jak jej dwa klony.
Stałam chwilę patrząc za nią, a potem zaczęłam kłaść się ze śmiechu razem z Melody i Kaylą. Polubimy się. Tak czuję. Vanessa, – bo tak brzmiało jej imię była zwykłą podrywaczką którą znał każdy. Przynajmniej według moich koleżanek. Dziewczyny zaprowadziły mnie na stołówkę, a same poszły do łazienki mówiąc, że za chwilę wrócą. Weszłam do „jadalni" i od razu zobaczyłam pogrupowane stoliki. Ci fajni i popularsy, ci indywidualiści, sportowcy i cheerlederki, naukowcy i ci niechciani. Usłyszałam znajomy, męski głos po prawej. A właściwie to dwa głosy. Nash i Cam. Odwróciłam się i rzeczywiście zobaczyłam ich przy jednym ze stolików Pt.: „fajni i popularsy".
-Hej Łucja! Chodź do nas.- Zawołał Cameron. Kiedy znalazłam się dwa kroki od ich stołu chłopcy wstali i przytulili się ze mną na przywitanie. Usiadłam pomiędzy Nashem a jakimś chłopakiem. W sumie tam byli sami chłopcy. I ja c;
-To jest Łucja. – Zaczął Nash – Łucja to jest Austin, dalej Cameron, ale go już znasz, Jack i Jack, Matt'a też znasz, Hayes'a też, no i Shawn.
-Cześć Wam wszystkim!- W myślach własnie zapadłam się pod ziemię. Czy naprawdę nie mogłam powiedzieć po prostu głupiego „Cześć." Czy naprawdę musiałam powiedzieć „ Cześć Wam wszystkim"? Ugh. Żeby o tym zapomnieć zaczęłam rozmawiać z Shawnem. Spoko gość. Da się porozmawiać, a nawet pośmiać. Najprawdopodobniej Jack'owie powiedzieli, że za 5 minut koniec przerwy, więc powoli się zbierajmy. Jeszcze nie do końca łapię, kto jest kim. Wstałam, i poczułam na sobie ciepłą ciecz, która jak potem się okazało była herbatą. Kipiałam ze złości, a gdy podniosłam trochę wzrok, myślałam, że wybuchnę. Stał tam nie kto inny, a Vanessa.
-Ups. Naucz się chodzić. – Powiedziała tapeciara uśmiechając się złośliwie. Po prostu uśmiechnęłam się do niej, żeby nie myślała, że wygrała. O nie. Nie dam jej tej satysfakcji.
-Ups. Bywa.- Spojrzała na mnie z niedowierzaniem, na co ja posłałam jej buziaczka w powietrzu i wyszłam do łazienki.
Zdjęłam mokrą koszulę w kratę, i założyłam bluzę z napisem „UGH". Noszę coś w torbie na takie przypadki. Wyszłam z łazienki i jak gdyby nigdy nic poszłam na resztę lekcji. Dzień minął dość szybko. O 14: 30 wyszłam razem z Nashem z budynku szkoły. Przez całą drogę rozmawialiśmy. Pożegnałam się z chłopakiem, kiedy byliśmy pod moją furtką, i rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. W domu powitały mnie naleśniki z jabłkami i kartka „Będę wieczorem, smacznego – Kris ♥".
Uśmiechnęłam się czytając to i zabrałam za jedzenie naleśników. Po zjedzeniu położyłam się na kanapę, i przypomniałam sobie o numerze od Alex'a. Wzięłam telefon, i napisałam pod podany numer.
Ja: Miałam napisać, więc piszę~Lu
Odrzuciłam telefon na bok, i zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział (chyba) 12 dni temu... xd... Jeej?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top