31 rozdział

****POV Artura****

Obudziłem się w całej białej sali. Stała tam Sylwia,Kamil,Sylwia,Ola i Jeremi.

-Artur, to koniec-powiedział Jeremi.-Nie powiesz im tego we śnie, ale w życiu.Wstawaj.

-Czy on się obudzi?

-Nie sądzę, a jeżeli tak to nie na długo.Dlaczego jego choroba nie była kontrolowana?

-Była kontrolowana, ale z powodu jego depresji i choroby naszej mamy...

-Dobrze rozumiem. Oznajmij jego przyjaciół, że mogą wejść-usłyszałam kroki i otwieranie drzwi.Była to rozmowa Jeremiego i podajże lekarza.

-Artur!-usłyszałem głos Sylwii.-Czemu akurat ty, czemu...

-Przepraszam Sylwia...

-Arti!!Obudziłeś się!!Zaczekaj idę powiedzieć lekarzowi!

Nie mogłem zdać sobie z tego sprawy. Próbowałem jej tylko coś powiedzieć i się obudziłem.Cud.Po prostu cud.Po chwili do sali wszedł lekarz.

-Jak masz na imię?-zapytał.

-Artur.

-Nazwisko?

-Sikorski.

-Ile to 2 dodać 4 razy 8?

-34.

-Dobrze, już wszystko z twoim umysłem dobrze.Przynajmniej mam nadzieje.Jak się czujesz?

-Debilu dopiero co się obudziłem ze śpiączki-pomyślałem.

-Dobrze-skłamałem.-Czy moja dziewczyna może do mnie przyjść?

-Oczywiście.Jak się nazywa?

-Sylwia Przybysz.

-Dobrze.

Po krótkiej chwili weszłą do sali Sylwia, a lekarz wyszedł.

-Obudziłeś się-odparła Sylwia przez łzy.

-Jak widać-zaśmiałęm się.-Przepraszam, że ci nie powiedziałem o tej chorobie...

-Nie masz mnie za co przepraszać-powiedziała Sylwia po czym mnie pocałowała.

-Przez to mogę umrzeć...

-Jak ty, to ja też-odpowiedziała stanowczo Sylwia.

-No to nie mogę umrzeć.

-Widzisz?Ja potrafię pocieszyć każdego-zaśmiała się Sylwia.

-I jeszcze taka skromna, ładna, miła, pięknie śpiew...-nie zdążyłęm dokończyć, ponieważ Sysia mi przerwała.

-Z tym ostatnim się nie zgodzę.

*******************************

Niedługo epilog:((((((


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top