25 rozdział

-Żygam tenczom-powiedział po chwili Jeremi.-Ja tak na serio.

-Zazdrośnik-powiedział Artur pokazując mu język.

-Nie prawda!!!

-Chłopcy, nie kłóćcie się!-krzyknęła mama chłopaków.

-Dobrze mamo!-odpowiedzieli chórem.

-Jak chcecie możecie iść na górę-powiedziała moja mama.Artur złapał mnie za rękę i zaprowadził do mojego pokoju.

-Jeszcze raz Ci dziękuję.

-Nie masz za co.I ten miś jest taki słooooodki!Tak jak ty!-powiedziałam do Artura, po czym pocałowałam go w policzek.

-Nie przesadzaj-odparł Artur.

-Depresjo, wynoś się!!!-wykrzyczałam po czym oboje się zaśmialiśmy.

-Spokojnie, już uciekła.Twój optymizm jest zaraźliwy-powiedział Artur gdy przestaliśmy się śmiać.

-Wiem-uśmiechnęłam się i go pocałowałam.Artur oddał pocałunek i trwaliśmy w nim do utraty tchu.

-Nigdy cię nie opuszczę.-odparł Arti gdy się od siebie odkleiliśmy.

-Ja też nie.

****Na drugi dzień rano****

Obudziłam się leżąc obok Artura.Było to dla mnie dość dziwne, ponieważ Arti zawsze jest rannym ptaszkiem. Wstałam z łóżka i podeszłam do biurka, na którym znajdował się mój telefon.Sprawdziłam godzinę.Dziewiąta czterdzieści. Nie było aż tak późno.Przypomniałam sobie, że dzisiaj przyjeżdża mój kuzyn- Janek.Nagrywa on na youtubie i jest bardzo popularny. Na szczęście ta sława go nie zmieniła.Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zapewne był to Janek.Zeszłam na dół by zobaczyć czy to na pewno on poszłam otworzyć drzwi.Niestety nie był to Jaś.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top