2 rozdział

  Pewnego dnia Sylwia poszła na dzielnice którą wszyscy uważali za jakąś przeklętą,straszną i wogule. Sylwia była odważna i była córką burmistrza miasta więc nikt by jej nic nie zrobił.Gdy szła ulicą zauważyła na ławce chłopaka który grał na gitarze i chyba śpiewał.Miał otwarty futerał od gitary w którym było kilka złotych.Chwilę później przyszły jakieś dresy czy jacyś tam gorsi ludzie. Zaczeli się śmiać z chłopaka i szarpali go.Chwilę później posunęło to się za daleko i Sylwia wkroczyła do akcji. 

-ej,zostaw go!-krzyknęła Sylwia-zostaw go albo zadzwonię po policje! 

-i co ta policja mi zrobi?-cwaniarsko powiedział dres-lepiej uciekaj albo weźmiemy się za ciebie!-Sylwia wkurzyła się i stanowczym głosem powiedziała 

-mój tata jest burmistrzem miasta!możecie pójść nawet do kicia!-dresy uderzyły mocno w twarz chłopaka i uciekli.Sylwia chciała już pobiec za nimi ale chłopak powiedział

-nie biegnij za nimi,nie warto.ostatnio o mały włos i by mnie złapali.A tak wogule Artur jestem, a ty?-Sylwia chwile się zawahała i odpowiedziała:

 -Sylwia,Sylwia Przybysz.a wszystko okej?O mój Boże!z twojego nosa leci krew?Wszystko ok?dzwonić po karetkę?a może po policje?najlepiej w sumie to i to!

 -Nie!nie trzeba.sam sobie poradzę.-powiedział Artur-mieszkam dość blisko dwie ulice stąd

 -Nie!odprowadzę cię przecież możesz zemdleć!czekaj dam ci chusteczkę to sobie przyłożysz do nosa.-powiedziała Sylwia.Artur opowiedział jej tak jakby o historii swojego życia.Dowidziała się że jego mama ma raka i jego tata był złodziejem i że chciał przekabacić jego i jego starszego brata na złą ścieżkę. Jego mama się z nim rozwiodła i ożeniła się z innym.Ale jego ojczym z jego starszym bratem są za granicą i zarabiają pieniądze na operacje jego mamy,ale przyjeżdżają w święta i przysyłają pieniądze.Sylwia spytała się go dlaczego gra na gitarze na takiej dzielnicy,a on odpowiedział jej takimi słowami: 

-na innych dzielnicach było to samo co tu ale to nie były zawsze dresy ale też moi rówieśnicy,ci z tej lepszej szkoły.-Sylwia podejrzewała o kogo chodzi.pomyślała że był to raczej jej były.

 -Artur mój tata ma przyjaciół w tym liceum na Słonecznej. Poproszę go by załatwił ci miejsce w tej klasie co ja,OK?-zaproponowała Sylwia

 -ale tam trzeba dużo płacić i ja tam nie pasuje.będą się ze mnie śmiać.to nie zbyt dobry pomysł.-odpowiedział Sylwii Artur

 -spokojnie nie będą się śmiać bo przecież liczy się charakter,nie?-powiedziała Sylwia-o to tu chyba mieszkasz,co?

-tak to pa!-powiedział Artur-yyy,Sylwia masz fejsa? 

-tak a co?a zapomniałam tu masz mój numer telefonu napisze ci jak coś już będę wiedzieć to napisz mi na fejsie swój-Sylwia podała mu karteczka i wymienili się numerami  




Myślę,że historia się wam podoba.Proszę o opinie chcę wiedzieć czy te FanFiction jest ciekawe i czy dalej pisać♥.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top