Rozdział 8
Pojedyńcze promienie słońca leniwie wdzierały się w najdalsze kątki rezydencji Sharon Benson. Pogoda za oknem była ładna. Zaledwie parę chmurek, bo chmurami nazwać ich się nie dało, zmierzało ku tylko sobie znanu kierunkowi.
Dziewczyna jeszcze raz zakręciła się przed lustrem aby zobaczyć jak wygląda. Jej kasztanowe kręcone włosy opadały jej na ramiona. Sukienka w którą była ubrana była najwyraźniej przeznaczona do jazdy na wrotkach. Ot strój ze spodenkami i tiulem po bokach. Lecz w połączeniu z makijażem i ogólnym wyglądem była zjawiskowa.
Po raz ostatni uśmiechnęła się do swojego odbicia. Odwróciła się i zmierzyła w stronę drzwi od swojego pokoju.
Kiedy drzwi otworzone już były na oścież napotkała wzrokiem chłopaka, wyraźnie wyższego od niej. Uniosła lekko głowę i napotkała wzrokiem Matteo. Był on równie elegancko ubrany co Luna. Ale nie to przykuło jej uwagę. Uśmiechał się do niej. Najprawdziwiej w świecie się do niej uśmiechał. Odwzajemniła uśmiech i zapytała:
-Gotowy?
-Urodziłem się gotowy. W końcu po coś Tamara nas dobrała razem prawda?
Luna w odpowiedzi zaśmiała się tylko i spojrzała chłopakowi w oczy. Ten spoważniał nieco i po krórkim czasie zaczął się zachylać z jej stronę. A ona wiedziona intuicją przyknęła oczy i..
Brunetka z krzykiem poderwała się z łóżka. O mały włos by nie spadła. Serce w jej piersi tłukło się jak szalone. Umysł przez chwile był całkowicie zaćmiony. Po dłuższej chwili dziewczyna wzięła głębszy oddech.
O czym ty myślisz.. Ledwo go znasz babo!
Spojrzała niepewnie na zegarek. Piętnaście po dziewiątej. Za piętnacie minut musi być w Rollerze.
Poderwała się z miejsca jednocześnie wyskakując jak poparzona z łóżka.
Już kilkanaście minut później na ulicach miasta można było dostrzec nastolatkę biegnącą jak na złamanie karku. W sumie ktoś oglądający całe zajście z boku mógł się nieźle ubawić. Ale niestety nie Luna. W jej głowie odbywała soę teraz szalona gonitwa myśli. Co miał ów sen znaczyć?
Nieee Luna uspokój się i nie myśl o tym teraz. Słyszysz kobito? Nie-te-raz.
W końcu dotarła. Spięła się lekko na myśl ile już może być już spóźniona. Mimo to pchnęła drzwi i szybkim krokiem ruszyła w stronę szatni.
Tamara mnie zabije, Tamara mnie zabije, Tamara mnie zabi-
Nagle Luna poczuła jak ktoś ją chwyta za ramię i ściska boleśnie.
Zastygła w miejscu. Nie miała pojęcia kto to mógł być. Stała tak jeszcze przez chwilę w bezruchu po czym odwróciła lekko głowę i jej wzrok napotkał zimne błękitne oczy
Ámbar.
- Wydaje mi się że nie wyjaśniłyśmy sobie wszystkiego nieprawdaż?
Luna odetchnęła strąciła jej rękę i odwróciła się.
- Nie wydaje mi się.
Nie zamierzała być dla niej miła. Znosiła jej humorki cały poprzedni tydzień. Była już tym naprawdę zmęczona.
W oczach blondynki było widać wyraźny chłód i złość. Lecz mimo to Luna dalej stała patrząc na nią niewzruszona.
- Oh pewna jesteś? To może powiesz mi dlaczego nas podsłuchiwałaś ty mała wr..
- Powiem to po raz ostatni. Nie podsłuchiwałam was. Po coś w końcu mam nogi to użyłam ich do czynności która może ci się wydać niesamowita ale poszłam po sok. A tak się składa że tak się darliście oh przepraszam TY się darłaś że nie było sposobu tego nie usłyszeć.
W oczach starszej pojwiły się ogniki złości. Luna zaczęła czu że może trochę przesadziła. Ale tylko może nic więcej..
Już miała coś odpowiedzieć kiedy obie usłyszały głos:
-Ámbar. Zaraz Tamara wejdzie na wrotkowisko. Idziemy.
Zaskoczona brunetka spojrzała na zegar. Chociaż i tak nie spodziewała się żadnej odpowiedzi wyrwało się jej w zaskoczeniu:
-Co? Zaraz ale jest 9:40..
Brunet spojrzał na nią z cieniem rozbawienia w oczach. Ona spojrzała na niego
- Nie, Tamara przecież mówiła że zaczyna się o 9:45. Ale w sumie dobrze że się nie spóźniłaś.- Powiedział po czym odszedł ciągnąc za sobą swoją dziewczynę.
Nastolatka dalej stała jak skołowana na środku szatni. Nie był dla niej niemiły. Wyraził nawet chęć aby tu była. Coraz bardzoej wszystkiego nie rozumiała. Nie rozumiała siebie, jego. Swoich reakcji, snów, zachowania a jego zmiany nastawienia do niej.
Może on nie jest taki zły..?
***
No hejka :D
Rozdzial miał by wcześniej ale coś mi nie wyszło bo było dość sporo błędów. Ale ważne że w końcu jest :).
Wgl to jestem nawet zadowolona z tego rozdziału bo jest on nieco dłuższy od innych
Możecie zostawiać opinie jak chcecie -----> \_/
Do następnego!
(Mam nadzieję że napiszę coś jeszcze w tym tygodniu :,)
Błagam was gońcie mnie jak nic nie będzie)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top