Rozdział 13

If I knew it all then would I do it again, would i do it again..?

***
Odepchnięcie, odepchnięcie.

Wdech, wydech.

1 uderzenie, 2 uderzenie.

Szum wrotek.

Nie zawracanie sobie głowy głupotami.

Sprawdzian z fizyki, Ámbar czy chociażby casting nie istniały.

Nie zawracanie sobie głowy prawdziwymi problemami.

Wspomnienia, tęsknota czy presja też nie istniały.

Matteo powolnymi ruchami wjechał na wrotkowisko. Jego oczy spoczęły na brunetce z idealnie kasztanowymi wlosami i śledziły jej ruchy niespiesznie. Widać było w niej pasję.

Ale na jak długo..?

Luna w końcu odwróciła głowę i spojrzała na chłopaka. Na jej usta zawitał szeroki uśmiech. Szczery uśmiech. Skąd wiedział? Takie rzeczy po prostu się widzi.

Na jego ustach też wymalował się szczery szeroki uśmiech. Ona również to zauważyła. Patrzyli tak na siebie przez chwilę. W końcu ciszę przerwała dziewczyna:

- Co z tobą? Chciałeś przecież jeździć.- Powiedziała rozbawiona.

-Tak, tak już idę nie musisz się tak o mnie martwić!- Odpowiedział po czym dziewczyna się roześmiała.

Jej uśmiech jest tak piękny..

Podjechał do niej po czym ujął jej dłoń w swoją.

Dziewczyna poczuła prąd przeszywający jej ciało gdy tylko zagarnął jej dłoń.

To takie głupie.. Przecież nawet mi na nim nie zależy! Jemu na mnie też nie.

Zaczął jechać. Ona wiedziona jego ruchami ruszyła zaraz na nim. Dalej trzymali się za ręce.

Nagle szatyn odwrócił się i zaczął jechać tyłem, na co brunetka zaskoczona zachwiała się lekko.

- Spokojnie kelnereczko wiem co robię!

Spojrzała na niego rozbawiona.

- Miałeś mnie tak nie nazywać!

- Cóż nic takiego nie pamiętam!

Dziewczyna przewróciła oczami.

Tak jechali. Po chwili chłopak ujął jeszcze drugą dłoń dziewczyny, Spojrzała mu w oczy. On spojrzał jej.

Jakie to dziwne.. Niby mi na niwj zależy.. Ale jednak. Oczwyiście nie romantyczne.

- Odwróć się.- Powiedział nagle.

- Co? Czemu?

- Zrób to po prostu.

Odwróciła się. On wtedy objął ją w pasie i zapytał:

- Gotowa?

- Na co!? Nie, Matteo, nie!!!

Podniósł ją unosząc wysoko, a brunatka autopatycznie spięła mięśnie brzucha. Zrobił obrót, po czym zaczął ją powoli opuszczać.

Kiedy wrorki Luny odzyskały kontakt z podłożem ta zaczęła się śmiać.

- Ty jesteś chory!- Spojrzała na niego z lekkim poirtytiwanym uśmiechem.

Poczula się niesamowicie będąc w górze.

W ogóle jeżdżąc sama czuła się niesamowicie.

Ale z nim.. Jeżdżac z nim czuła się tu i teraz. Nie było jutra nie było wczoraj. Było tylko dzisiaj, w tej godzinie, minucie, sekundzie.

Gdy w końcu zdjął dłonie z jej talii poczuła jakby czegoś zabrakło. Miejsca gdzie jeszcze przed chwilą spoczywaly jego dłonie były dziwnie.. Puste.

Już spojrzał na nią z zamiarem powiedzenia czegoć gdy nagle zamarł w bezruchu przrnosząc wzrok na coś za Luną.

Ta zmarszczyła brwi wyraźnie nie wiedząc o co chodzi chłopakowi. Gdy odwróciła głowę zobaczyła ją.

Ámbar.

Stała z zaciśniętymi ustami. Bańka prysła. Probkemy przyszlości przybrały na sile a preszłość zaczęła dawać o sobie znać.

Nie była już niezwykła.

W milczeniu podjechała na wrotkach do Luny i powiedziała cichym chlodnym glosem:

- Mogę cię na chwileczkę porwać...?

- Ja..

- Luna to nie było pytanie.

Brunetka zamilkła i pozwoliła swojemu ciału w geście poddania się podążyć za Ámbar.

Kiedy znajdowała się już przy wyjciu ostatni raz odwróciła głowę i spojrzała na chłopaka.

Nawet na nią nie spojrzał.

Nic.

Zacisnęła usta i spowrotem odwróciła głowę w stronę wyjścia.

Przepraszam..- Pomyślał z boleścią szatyn.

Luna widząc jak Ámbar wchodzi (bo zdążyła zdjąć wrotki z nóg) do szatni też, z bijącym sercem, podążyła w tamtym kierunku.

Będąc już w środku usłyszała dźwięk gwałtownie zatrzaskujących się drzwi.

Wzdrygnęła się na ten dźwięk, odwróciła się gwałtownie wystraszona.

O mało nie wywracając się przez wrotki które dalej byly na jej nogach .

- Słuchaj.- Zaczęła wściekle.- Co ty w ogóle wyprawiasz? Ty myślisz że ja naprawdę jestem głupia?

Przestraszona dziewczyna nie byla nawet w staniw zrobić kroku. Stała tylko w bezruchu.

Zawsze tak było. Zawsze..

Blondynka zaśmiała się bez cienia wesołości.

- Bo ty naprawdę myślisz że możesz sobie od tak przyjeżdżać z tego swojego Meksyku i robić co chcesz?- Pchnęła brunetkę która poleciała na ścianę a następnie upadła na kolana.- Mylisz się. Jesteś nikim. Jesteś niepotrzebna.

Zabolało. W kącikach oczu dziewczyny pojawiły się łzy.

Nie wiedziała co w tamtej chwili gorsze.

To co mówiła czy to że wiedziała że mówi prawdę..?

- Myślisz że on może polubić kogoś takiego jak ty? Proszę cię. Jesteś nic nie wartą szmatą. I dobrze ci radzę.- Złapała boleśnie za nadgarstek mlodszej- Odpierdol się.

Wstała i wyszła. Tak po prostu. Zostawiając brunetkę samą, patrzącą pustym wzrokiem w przrstrzeń.

***

Fuck.
Myślałam że ten rozdział wyjdzie dłuższy..

W ogóle jak na to że w połowie zmieniłam koncepcję chyba jest dobrze..?

Nwm.

A NIE WIEM PI3RD#L3 TO.

co myślicie? -------------->

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top