Rozdział 1

Luna wyciągnęła swoją walizkę z bagażnika nowoczesnego czarnego samochodu i spojrzała w stronę kremowej rezydencji. Była naprawdę ogromna. Przy ogromie tego budynku brunetka czuła się bardzo mała. Westchnęła cicho i ruszyła wolno w jej stronę.

Kiedy przekraczała próg budynku, czuła się naprawdę nieswojo. Rozejrzała się dyskretnie po przedpokoju. Pomieszczenie było urządzone w trochę staromodnym stylu. Było tu parę obrazów, ozdobnych talerzów oraz dokładnie wykończonych mebli. Szczególną uwagę dziewczyny przykół obraz przedstawiający kilka kwiatków w wazonie. Wydawał się jej skądś znajomy. W ogóle całe to miejsce sprawiało podobne wrażenie. Z zamyślenia wyrwał ją dopiero kobiecy głos. Podskoczyła lekko i spojrzała w stronę z której ów głos dobiegał.

-Czy pokazać panience pokój? -Powiedział kobieta o prostych brązowych wosach spiętych w ciasny kok. Wyglądała na około 40 lat. (TAK nie wiem ile Amanda ma lat)

-Tak.. Tak poproszę.. -Powiedziała lekko zmieszana Luna.

Kobieta kiwnęła krótko głową i się odwróciła. Luna od razu za nią podążyła. Szły z 5 minut. Dziewczyna dalej nie mogła się nadziwić jak duża jest ta rezydencja. W końcu dotarły. Kobieta odwróciła się i bez słowa odeszła.

Pokój był nie duży ale mieścił on łóżko, szafę, biórko oraz komodę. Wszystko było jakieś bez wyrazu.

Valiente westchnęła i pokręciła głową. Pod żadnym względem ten pokój nie przypominał jej starego pokoju. Pociągnęła walizkę i podeszła do łóżka. Z ciężkim westchnięciem rzuciła się na nie. Była wykończona zarówno fizycznie jak i psychicznie. Kiedy tak leżała do jej pokoju weszła jej mama.

-Jak się masz? -zapytała zatroskana.

Dziewczyna podniosła głowę by spojrzeć na mamę.

-Widząc twoją minę chyba nie za dobrze- Monica podeszla bliżej i położyła rękę na ramieniu córki- Zobaczysz wszystko się jakoś ułoży.

Luna posłała mamie nikły uśmiech i przytuliła się.

- Mam nadzieję..

Mama Luny popatrzyła na nią uśmiechnęla się smutno, pocałowała ją w czoło i wstała kierując się spowrotem w stronę drzwi powiedziała jeszcze:

- Jeżeli masz siłę to mogę cię prosić żebyś się rozpakowała? - Monica odwróciła się i posłała córce zatroslane spojrzenie.

Luna pokiwała tylko głową. Kiedy kobieta wyszła, wstała i zabrała się do rozpakowywania walizki. Rozpakowywując ją czuła się trochę jakby rozpakowywała z walizki całe swoje życie. Wreszcie dotarła do końca. Oczy jej się zaszkliły na widok fotografii przedstawiającej ją i Simona. Fotografia była oprawiona w kremową ramkę z muszelkami. Pamiętała ze szczegółami ten moment. Po chili jednak na wierzch jej świadomości wypłynęło inne wspomnienie. Wspomnienie jej pożegnania z nim. Zacisnęła trochę mocniej palce na ramce i szepnęła do siebie:

-Postaram się Simon.. Postaram..

•••

Luna przekroczyła próg szkoły i rozejrzała się dookoła. Totalnie nie wiedziała gdzie ma iść. Szkoła była większa nawet od rezydencji.

Czuła jak jej poczucie bezradności wzrasta kiedy zdała sobie sprawę że tak naprawdę nie ma kogo zapytać o drogę. Ámbar która była chrześnicą właścicielki rezydencji pani Sharon nie odezwała się do niej nawet słowem a nawet brutalnie ją popchnęła.

Brunetka westchnęła cicho i postanowiła sama odnaleźć salę. Wreszcie odnalazła ogromną rozpiskę i starała się coś z niej odczytać. Skupiona na tym żeby rozszyfrować plan nie zauważyła że przygląda się jej dziewczyna z ciemno brązowymi włosami sięgającymi za ramiona. Na nosie miała okulary w czerwonej oprawce. W końcu przemogła się i podeszła do Luny i powiedziała:

-Umm.. Pomóc ci..?

Luna podskoczyła lekko i spojrzała w stronę dziewczyny. Na jej  od razu rozlał się wyraz ulgi i wdzięczności.

-Tak.. Tak błagam -złożyła ręce w błagalnym geście.

Nieznajoma zaśmiała się cicho i zapytała:

- Do jakiej chodzisz klasy?

- Do 2a
Dziewczyna rozszerzyła oczy i z uśmiechem powiedziała:

- To tak jak ja! Ale.. Nigdy cię tu nie widziałam..

Luna zaśmiała się nerwowo i powiedziała:

- Ja.. Jestem tu nowa..

Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.

-No tak mogłam się domyślić- Powiedziała i wyciągnęła rękę w stronę brunetki- Jestem Nina. Nina Simonetti- Dodała po krótszej pauzie.

- Luna- Powiedziała i odwzajemniła uśmiech.

-Idziemy? - Zapytała Nina

-Idziemy- Przytaknęła jej Luna i poszły w stronę sali

•••

Ten dzień był dla dziewczyny wyjątkowo męczący. Jedynym pocieszeniem dla dziewczyny była nowo poznana przyjaciółka. Z niesamowitą cierpliwością tłumaczyła jej gdzie jaka sala się znajduje. Oprócz tego Luna uważała że ma z Niną całkiem fajny kontakt.

Właśnie pożegnały się i Luna ruszyła w stronę rezydencji. Szybko nauczyła się tej drogi i postanowiła się przejść. Po chwili coś sobie przypomniała. Miała napisać do mamy jak będzie wracać. Wyciągnęła telefon i przystanęła na chwilę.

Po chwili poczuła jak ktoś na nią wpada i traci równowagę. Już miała spaść kiedy nieznajomy złapał ją i ustawił do pionu.

Kiedy otrząsneła się z szoku i spojrzała w stronę nieznajomego. Był to przystojny chłopak z brązowymi, kręconymi włosami, które były ułożone do góry (określenie 10/10 xd). Miał piękne czekoladowe oczy w których możnaby utonąć i był ubrany w szkolny mundurek. Po dłóższej chwili milczenia zapytał cicho:

- Wszystko okej?

Dopiero na dźwięk jego głosu dziewczyna otrząsnęła się z zamyślenia i odpowiedziała szybko:

-Tak.. Tak wszystko okej..

Chłopak już miał już coś odpowiedzieć lecz zza pleców Luny ktoś krzyknął:

- Matteo!! Chodź tu!! Wszędzie cię szukałam!!!

Wyraz twarzy chłopaka zmienił się momentalnie z lekko zatroskanej na obojętny. Wyminął dziewczynę zaskoczoną tą nagłą zmianą. Kiedy przechodził obok nie omieszkał brutalnie ją popchnąć. Zanim odszedł nastolatka zdążyła dosłyszeć jeszcze wymianę zdań pomiędzy dziewczyną a Matteo.

- Matteo! Kto to był!?

-Pft nikt ważny.

To zdanie było ostatnim które Luna usłyszała zanim odeszli.

Tada!!
I oto mamy 1 rozdział :). Mam nadzieję że wam się podobał :D.
Gwiazdkujesz=motywujesz
(Moje rymy są 10/10 XDD)
Ps. Sory że rozdział jest dopero dziś ale nie miałam WeNy (i miałam lenia xd)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top