Rozdział 13

Leniwie przeciągnąłem się, napotykając na ciało Lisy. Postanowiłem wykorzystać ten fakt, że jeszcze głęboko śpi i zadzwonić do Emily. Powoli wziąłem jej rękę z mojego torsu i położyłem na łóżku. Uchyliłem kawałek kołdry i wyszedłem za drzwi. Chwyciłem za telefon Lisy i chciałem sprawić numer do Emily. Na szczęście nie miała blokady, więc swobodnie znalazłem tego czego szukałem. Szybko odpisałem sobie numer, odłożyłem komórkę dziewczyny na miejsce, a swoją przyłożyłem do ucha, oczekując na sygnał.

- Halo? - powiedziała zaspana dziewczyna.

- Hej Emily, tutaj Colin.

- Colin? Coś z Lisą? - momentalnie się ocknęła.

- Nie, tylko możemy się umówić? Chciałbym z tobą pogadać.

- Randka? - zaśmiała się.

- Na temat Lisy.. - przewróciłem rozbawiony oczami.

- No okey, to w waszej kawiarni o 10, pasuje?

- Świetnie, dziękuję i przepraszam, że cię obudziłem.

- Nie ma za co. A Lisa jest u ciebie?

- Jest, ale śpi jeszcze i dlatego teraz dzwonię.

-  Cieszę się, że cie poznała.

- To ja mam szczęście.

- Jakie szczęście? - zapytała, wchodząc do kuchni Lisa.

- Um.. Muszę kończyć, do zobaczenia. - powiedziałem szybko i rozłączyłem się.

- Kto normalny dzwoni o 7 rano? - zaśmiała się i wtuliła w moje ciało.

- Nikt taki.. - pocałowałem ją w czoło.

- Zrobisz mi kawę? - odetchnąłem z ulgą, że już nie wypytuje o mój telefon.

- Jasne, na którą masz do pracy? - zapytałem, podchodząc do blatu.

- Na 14. - usiadła na krześle, podpierając brodę na dłoniach.

- Ja też, ale będziesz musiała zostać przez godzinkę sama, bo muszę wyjść. - powiedziałem, podając jej kawę i wyciągając mleko z lodówki.

- To odwieziesz mnie do domu. - zaczęła mieszać łyżeczką w kubku.

- Nie, nie ma mowy. - upierałem się. - Lubię jak tutaj jesteś. - posłałem jej szeroki uśmiech.

- Nie mogę tu przebywać całą wieczność.

- Możesz. - upiłem łyk kawy. - odwiozę cię przed 10 do domu, a o 11 przyjadę po ciebie.

- Zapomniałeś chyba, że mam swój dom. - podkuliła nogi i cały czas bacznie mi się przyglądała.

- A masz jakiś inny oprócz tego? - udawałem zamyślonego.

- Zadzwonię chyba do Emily i się z nią umowię, dawno się nie widziałyśmy. - odłożyła kubek i wzrokiem zaczęła szukać telefonu.

- Nie! Znaczy.. chodź. - chwyciłem ją za rękę, a zdezorientowana dziewczyna podążała za mną. - Jedziemy na zakupy, nie mam nic w lodówce. - zacząłem wyciągać z szafy ubrania.

- Wczoraj jeszcze miałeś. - zmarszczyła brwi i patrzyła na mnie podejrzliwie.

- W nocy zjadłem, tak w nocy to było. - włożyłem na siebie ciemne jeansy.

- Ach tak? - uśmiechnęła się i wzięła do ręki swoje ubrania. - Uwielbiam jak jesteś zagubiony. - przeszła obok mnie, dotykając mojego policzka.

- Ale.. Ugh. - pokręciłem tylko głową i zabrałem się za dalsze ubieranie.

Po 15 minutach Lisa była już gotowa, więc mogliśmy ruszyć do sklepu. Jadąc windą, dziewczyna bacznie mi się przyglądała, co mnie dekoncenteowało. Od tamtej pory nie odezwała się, a mnie to strasznie irytowało.
Będąc już koło drzwi samochodu złapałem ją za nadgarstek i odwróciłem w swoją stronę.

- Bardzo mnie wkurzasz, wiesz? - nachyliłem się bliżej niej.

- Jak bardzo? - szepnęła.

- Bardzo. - przygryzłem jej płatek ucha i pocałowałem w policzek, a następnie otworzyłem jej drzwi.

****

- Więc co dziś życzysz sobie na śniadanie? - zapytałem, chodząc między regałami.

- Um.. A ty na co masz ochotę? - zapytała, spoglądając na mnie.

- Na.. Tosty albo gofry.

- To niech będą gofry, dawno nie jadłam. - uśmiechnęła się i ruszyła dalej.

Stojąc przy kasie zauważyłem Johna, mojego przyjaciela. Patrzyłem na niego, mając nadzieję, że nas zobaczy. Gdy nasze spojrzenia spotkały się ze sobą, chłopak natychmiast się uśmiechnął i ruszył w naszym kierunku.

- Poznasz kogoś. - powiedziałem dziewczynie do ucha, trzymając ją w pasie, a ta zmarszczyła brwi, a następnie spojrzała na brunea, będącego już prawie obok nas.

- Siema. - przybiliśmy sobie piątkę.

- Siema stary. Długo się nie oddzywałeś. - powiedział zerkając na dziewczynę.

- Doba ma tylko 24h. - wzruszyłem ramionami i poczułem jak dziewczyna zaciska dłoń na mojej ręce.

- Musimy to nadrobić.

- Koniecznie. - zaśmiałem się.

- A ta ślicznotka to kto? - zapytał, patrząc na dziewczynę, a ta tylko posłała mu lekki uśmiech.

- Lisa, moja.. dziewczyna. - spojrzałem na brunetkę, aby upewnić się czy mogę tak o niej mówić.

- John. - podał dziewczynie dłoń, a ta niepewnie ją uścisnęła. - Przyjdzicie dziś do naszego ulubionego klubu. - zwrócił się do mnie, a Lisa zaczęła pakować zakupy. - Pogadamy, pobawimy się.

- Kończymy o 20, więc nie wcześniej jak o 20.30 możemy być. - powiedziałem, zabierając od dziewczyny zakupy.

- 20 dolarów. - usłyszałem głos kasjerki, a następnie podałem jej banknot. - Proszę reszta. - wręczyła mi do ręki.

- Dziękuję, do widzenia. - zabrałem pieniądze i zerknąłem na brunetkę, która stała niedaleko. - Za chwilę przyjdę. - rzuciłem jej kluczyki, a ta natychmiast opuściła sklep.

- Colin? - z transu wyrwał mnie John, który trzymał w ręce zakupy.

- Huh? - zapytałem, trzepiąc głową i unosząc brwi.

- To coś poważnego? - zapytał, idąc powoli w kierunku drzwi.

- Tak mi się wydaje. - dotrzymywałem mu kroku i spojrzałem na przeszkloną drzwi, aby sprawdzić czy dziewczyna jest w samochodzie.

- Kiedy Sophia wraca? - popatrzył przelotnie na mnie.

- Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć. - zacisnąłem pięści.

- Wiesz co, ta twoja Lisa to fajna dziewczyna. - poklepał mnie po ramieniu. - Nie spieprz tego. - uśmiechnął się do mnie. - Do wieczora. - widziałem jak znika za samochodem.

- Do wieczora. - powiedziałem cicho i posłałem szeroki uśmiech brunetce, która mi się przyglądała.

****

Oczami Lisy

- Jedziemy? - powiedziałam, ubierając na nogi buty.

- Już idę. - usłyszałam głos chłopaka z łazienki. - Ubiorę tylko buty. - przykucnął i zaczął wiązać buty.

- To ja może już pójdę na dół. - pokazałam na drzwi i chwyciłam za klamkę.

- Pójdziemy razem. - złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. - Ponad godzina bez ciebie, nie wiem czy przeżyje.

- Żyłeś beze mnie 19 lat. - zaśmiałam się.

- I moje życie nie miało wtedy sensu.

- A teraz ma? - usniosłam wzrok, pragnąc jego dotyku.

- Wszystko co jest związane z tobą ma sens. - słysząc jego słowa, zarumieniłam się. - Kocham gdy się rumienisz. - zbliżył swoją twarz jeszcze bardziej.

- Colin.. - dotknęłam lekko powierzchni jego ust.

- Uwielbiam cię całą. - nie musiałem długo czekać, aby jego usta przywarły do moich, opierając się o drzwi, poczułam jak coraz bardziej napiera na mnie.

- Jest już prawie 10, musimy jechać. - pocałowałam go jeszcze w policzek i pociagnęłam za sobą, cały czas się uśmiechając.

****

Zaprkowaliśmy na podjeździe, pożegnałam się z Colinem i umówiłam tutaj o 11. Opuściłam samochód i ruszyłam do drzwi. Zaczęłam wyciągać z torebki klucze, ale o dziwno nie chciały się przekręcić. W końcu złapałam za klamkę, a drzwi się otworzyły, czyli ktoś musi być w domu.
Zdjęłam buty i rozejrzałam się dookoła, ale nikogo w środku nie było.

- Może tata śpi. - pomyślałam.

Weszłam cicho po schodach na górę, aby go nie obudzić. Odłożyłam cicho na szafkę torebkę i telefon, a następnie położyłam się na łóżko, biorąc kilka głębokich wdechów.
W końcu podeszłam do szafy i przebrałam się w czyste ubrania. Poukładałam jeszcze swoje ciuchy, które walały się po pokoju od kąt w pośpiechu przebieram się po nocy u Colina.
Wykorzystując fakt, że Colin gdzieś pojechał, postanowiłam zadzwonić do Emily i się z nią umówić na kawę.
Wzięłam do ręki telefon i zaczęłam wybierać numer do niej.

Oczami Colina

Przywitałem się z blondynką i usiedliśmy wygodnie w kącie kawiarni. Zamówiliśmy sobie po kawie i ciastku i zacząłem wypytywać ją o Lisę.

- Dlaczego Lisa, boi się tak chłopaków? - wiedziałem, że nikomu o tym nie powiedziała, więc chciałem wiedzieć, co jej przyjaciółka o tym wie.

- Chris. Ten dupek ją zranił, jej były chłopak. - zaczęła mieszać cukier.

- Gdy zerwała z nim, przez tydzień nic nie mówiła, zamknęła się w pokoju i nie wpuszczała tam nikogo. Dużo razy próbowałam z nią pogadać o tym, ale nic nie powiedziała. - wzruszyła bezradnie ramionami, spoglądając na mnie. - Po jakimś czasie wszystko wróciło do normy, więc nie drążyłam tego tematu, bo wiedziałam, że nie lubi o nim rozmawiać. - odłożyła łyżeczkę i upiła łyk kawy. - Od tamtego czasu nie umawiała się z żadnym chłopakiem, miała jakiś uraz do nich, aż do czasu. - posłała mi szczery uśmiech, na co ja odwzajemniłem gest.

Lisa zaufała mi.

- Jaka ona jest? - zapytałem, ale usłyszałem dźwięk telefonu, który dobiegał z torebki Emily.

- Lisa.. - spojrzała na wyświetlacz.

- Odbierz, powiedz, że nie masz czasu czy coś, bo ona chciała się z tobą umówić. - powiedziałem szeptem, gdy blondynka przeciągnęła palcem po telefonie.

- Hej Lisa. - poprawiła się na krześle.
- Na razie mama mnie potrzebuje, przepraszam. - zaczęła się wykręcać. - Jutro? - spojrzała na mnie. - Tak, jasne. Chętnie poznam bliżej Colina. - Muszę kończyć pa pa. - powiedziała rozłaczając się i wypuszczając z ulgą powietrze.

- Czyli jutro widzmy się ponownie. - zaśmiałem się.

- Na to wychodzi. - odłożyła telefon do torebki. - Pytałeś jaka jest, więc Lisa to dziewczyna, jakiej nigdzie indziej nie spotasz, rzadki okaz. Pamiętaj ona nie lubi kiedy ktoś ją okłamuje, a później się o tym dowie. Dzisiaj z tym telefonem to takie życie na krawędzi. Nie lubi też przebywać w tłoczonych miejscach jak się już otworzy do ciebie to śmiało możesz ją zabrać na imprezę, bo przez ten czas nie chodziła na żadne, a kiedyś odciągnąć jej nie można było. - wspominała.

- Ma rodzeństwo? Nic o nim nie wspominała.

- Nie ma, jest jedynaczką. Ale jej przyjaciel Nathan, jest dla niej jak brat.

- Czemu się z nim jeszcze nie spotkała, odkąd ją znam.

- Wyjechał do Hiszpanii na studia. Było to dla niej trudne, kiedy ją opuszczał, nie mogła się z tym pogodzić, to drugi koniec świata. Teraz dużo z nim rozmawia i często piszą, pogodziła się z jego wyjazdem dopiero po 2 latach.

- Byli razem, czy tylko przyjaźń? - zapytałem dopijając napój.

- Przyjaźń. - odetchnąłem z ulgą. - Jesteś zazdrosny. - zauważyła.

- Nie, nie tak tylko pytam. - broniłem się, ale bezskutecznie.

- Nie ukryjesz tego przede mną. Spokojnie Lisa jest zawsze wierna, o to się nie bój. - uśmiechnęła się i dojadła ciasto.

- Zależy mi na niej.

- Jej na tobie też, może tego nie widzisz, ale ja widząc ją miesiąc temu i teraz, widzę wielką przemianę, dobrze na nią działasz.

- Sama przyjemność. - spojrzałem na zegarek, który wskazywał, że czas jechać po Lisę.

- Muszę już iść, dziękuję za ciastko. - odsunęła krzesło i zabrała torebkę.

- Nie ma za co, to ja dziękuję. - otworzyłem drzwi, kiedy wychodziliśmy na zewnątrz.

- Do zobaczenia jutro. - powiedziała, machając mi i odchodząc.

- Pa. - spojrzałem jeszcze jak odchodzi i wsiadłem do samochodu.

******

Oczami Lisy.

Usłyszałam na dole czyjeś głosy, więc postanowiłam zejść na dół. Idąc po schodach rozpoznałam kobiecy głos i mojego tatę. Zmarczyłam brwi, nie wiedząc kto to jest. Weszłam do kuchni, ale tam nikogo nie było. Może mam jakieś omamy. Potrząsnęłam głową i nalałam sobie do szklanki sok. Usiadłam koło wysepki, upijając kolejne łyki.
Słysząc kobiecy głos za sobą, odwróciłam się dostrzegając około 45 letnią kobietę, która była ubrana w granatową sukienkę. Na jej twarzy gościł szeroki uśmiech, a ja nadal nie wiedziałam kto to jest.

- Wiataj... Liso, tak? - podeszła do mnie, wyciągając dłoń.

- Yy.. dzień dobry? - zrobiłam minę, która wyrażała moje niezadowolenie.

- Jestem Linda. - podeszła do blatu i nadalała sobie wody. - Och.. ja piję tylko niegazowaną, która jest dobra dla mojego żołądka.

-  Och jak mi przykro, Linda. - zakpiłam cicho, udając jej ruchy.

Chyba się nie polubimy, wredny babsztylu. Zobaczymy kto tu rządzi.

__________
Hej
To znowu ja.
Po takiej króciutkiej przerwie.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał i będziecie aktywni tak jak zawsze.

Czekam na wasze komentarze.

Do zobaczenia jutro. 😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top